Kurs unitarny zapewniał podstawowe wykształcenie niezbędne dla kandydatów do szkół podchorążych piechoty, kawalerii, artylerii i inżynierii. Nie oznacza to jednak, że wszyscy uczniowie szkół podchorążych przechodzili takie szkolenie. Zwolnieni byli z niego między innymi uczniowie szkoły podchorążych sanitarnych, czy saperów. Przechodzili oni kurs rekruckiego wyszkolenia piechoty w szkołach, w których później kontynuowali naukę. Z odbycia kursu unitarnego zwolnieni byli także absolwenci Korpusów Kadetów, o ile zdali egzamin na podchorążych. Niestety spora część kadetów miała z tym kłopoty. Zwolnienie dotyczyło także absolwentów dywizyjnych kursów podchorążych rezerwy, odbytych w ramach zasadniczej służby wojskowej. Początkowo dla tych dwóch grup przeprowadzano krótsze, miesięczne kursy unifikacyjne, jednak na początku lat trzydziestych zrezygnowano z nich.
Jako, że na kurs unitarny do Szkoły Podchorążych Piechoty przyjmowano kandydatów na podchorążych, kwalifikacje jakich od nich wymagano były były dosyć wysokie. Przede wszystkim byli to kawalerowie w wieku od 17 do 21 lat, którzy posiadali stosowne oświadczenie Wojskowego Szpitala Okręgowego. Od górnej granicy wieku istniały wyjątki dla osób posiadających określone wykształcenie fachowe lub studia wyższe. Mogli być oni niekiedy przyjmowani na kurs nawet do 25 roku życia. Kandydaci na kurs musieli posiadać maturę lub być absolwentami Państwowej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn i Elektrotechniki w Warszawie, czy Poznaniu. Nie mogli być karani za niektóre typy przestępstw, a ich postawa musiała wskazywać na głęboki patriotyzm i silny kręgosłup moralny. Co ciekawe, wymagano także legitymowania się prawem do noszenia Państwowej Odznaki Sportowej.
Wśród kandydatów spełniających wyznaczone warunki przeprowadzano w drugiej połowie lipca egzamin wstępny. Składał się on z rozmowy kwalifikacyjnej, testu z matematyki, fizyki i wiedzy ogólnej, a także badań lekarskich i psychomotorycznych. Całość egzaminu trwała trzy dni. Zarówno koszt egzaminu, jak też utrzymania w czasie jego trwania ponosili kandydaci.
Ilość uczniów przyjmowanych na kurs określał corocznie minister spraw wojskowych, a ostateczną listę przyjętych zatwierdzał komendant Szkoły Podchorążych Piechoty. Zawiadomienie o przyjęciu na kurs rozsyłane było do 1 września, a nauka rozpoczynała się 1 października. Dodatkowym warunkiem jej rozpoczęcia była wpłata w wysokości 100 zł.
Początkowo uczniowie kursu stanowili osobne klasy SPP. Sytuacja ta zmieniła się 20 października 1929, od kiedy to kurs stanowił na stałe III Baon Szkoły Podchorążych Piechoty. Początkowo kurs umiejscowiony był w Ostrowi Mazowieckiej. Jednak ze względu na rozrastające się potrzeby lokalowe szkoły podjęto decyzję o przeniesieniu kursu unitarnego do Różana, gdzie stacjonował od 15 października 1929 roku
Kurs unitarny trwał 11 miesięcy i dzielił się na okres rekrucki, okres wyszkolenia ogólno-wojskowego i specjalnego oraz okres wyszkolenia taktycznego. Pierwszy z nich trwał cztery miesiące i obejmowały typowy program wyszkolenia rekruta piechoty. Wyszkolenie ogólno-wojskowe i specjalne trwało pięć miesięcy. W tym czasie uczniowie odbierali gruntowe wykształcenie teoretyczne, a także w zakresie uzbrojenia, łączności i służby saperskiej. Ostatni, dwumiesięczny okres wyszkolenia taktycznego, to także okres nauki praktycznej. W tym czasie odbywano ćwiczenia taktyczne i ostre strzelanie.
Absolwenci kursu unitarnego, którzy zdali egzamin końcowy z wynikiem pomyślnym przyjmowani byli do szkół podchorążych piechoty, kawalerii, artylerii lub inżynierii. W związku z podjętą w szkole podchorążych nauką, składali zobowiązanie o dalszym kontynuowaniu kariery w szeregach korpusu oficerskiego danej broni. Przydział do danej szkoły podchorążych nie zależał wyłącznie od woli kandydata, ale także od jego przydatności do służby i ilości wolnych miejsc. Ostateczne zdanie należało do komisji międzyszkolnej. Nie bez znaczenia musiały pozostawać także opłaty jakie nakładano na kandydatów do poszczególnych szkół podchorążych. Wynosiły one 150 zł. w przypadku Szkoły Podchorążych Piechoty, czy Inżynierii lub nawet 330 zł. w przypadku Szkoły Podchorążych Kawalerii lub Artylerii. Także dalsze pobieranie nauki w wymienionych szkołach było płatne.
Jako ciekawostkę obyczajową można dodać, że w wymaganiach wobec kandydatów umieszczono zapis: „nie ulegają zboczeniom płciowym”.
Punktem wyjścia do napisania tego wpisu był
W przeciwieństwie dla wielu innych medali nagrodowych z wystaw sztuk pięknych czy rzemiosła, te z wystawy paryskiej były anonimowe. Nazwisko zwycięzcy widoczne było tylko na dyplomie. Wysokość, jak też szerokość ośmioboku wynosiła 6 cm. Tak więc podobnie do dyplomu, nie należał do najmniejszych w swojej kategorii. Ponieważ medal bity był w srebrze, jego waga wynosiła przeszło 100 gram. Autorem nagrody był medalier
Wróćmy jednak do medalu dla Zygmunta Kamińskiego. Otrzymał go za projekty dwóch banknotów. Pierwszy z nich o nominale 50 złotych został wprowadzony do obiegu już w 1925 roku. Drugi o nominalne 20 złotych wprowadzono do obiegu w roku następnym. Choć oba projekty utrzymane są w identycznej stylistyce i na obu przedstawiono żniwiarkę i Merkurego w identycznych pozach, to nie trudno znaleźć także przysłowiowe pięć szczegółów którymi się różnią. Najważniejszy z nich to kolorystyka. Ta którą można zobaczyć na załączonych zdjęciach nie odpowiada kolorystyce jaką banknoty posiadały w druku. Wynika to z faktu, że przedstawione ilustracje stanowią wydruki próbne banknotów. Potwierdza to między innymi brak podpisów Prezesa, Naczelnego Dyrektora i Skarbnika Narodowego Banku Polskiego. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że projekt banknotu 20-złotowego nosi datę planowanej emisji “1 marca 1926 r.”, choć nie ulega najmniejszej wątpliwości, że powstał jeszcze w 1925 roku.
Poza tym przedstawione wydruki próbne banknotów
Przeglądając jedną z archiwalnych aukcji numizmatycznych zauważyłem monetę z dobrze znanym każdemu Polakowi symbolem. Temat ten pozornie nie ma nic wspólnego ze świętami Bożego Narodzenia, ale jakimś dziwnym trafem metoda luźnych skojarzeń doprowadziła mnie do wątków związanych z początkami chrześcijaństwa. Jest oczywiste, że przedstawiona po prawej stronie moneta ma niewiele wspólnego z narodzinami Jezusa, a jeszcze mniej z symbolem Polski Walczącej. Została wybita w Bizancjum, za panowania cesarza bizantyńskiego Romana IV Diogenesa. Przypadało ono na lata 1067-1071. Zdecydowanie za późno, żeby pozostawać w bezpośrednim związku z narodzinami Chrystusa i jednocześnie za wcześnie, żeby przewidywać wybuch II Wojny Światowej i powstanie Armii Krajowej.
Temat ostatniego wpisu, który umieściłem w związku z rocznicą wybuchu Powstania Listopadowego wyniknął nieco przypadkowo, ze względu na ofertę Warszawskiego Centrum Numizmatycznego. Początkowo planowałem opisać jakąś pamiątkę związaną z powstaniem, która nie była by tak powszechnie znana jak opisane pudełka z monetami. Doskonałym tego przykładem mogą być oznaki Rady Municyplanej miasta stołecznego Warszawy, wprowadzone postanowieniem Rządu Narodowego z 23 sierpnia 1831 roku. Są one na tyle rzadkie, że nie udało mi się dotrzeć do żadnej informacji potwierdzającej ich rzeczywiste występowanie na ubiorze ówczesnych urzędników. Nie dotarłem też do oryginalnych egzemplarzy, ani do ilustracji przedstawiających ich noszenie. Być może ktoś z Państwa miał taką przyjemność i ten przyczynek zmieni nasz wspólny stan wiedzy.
W jednym z rosyjskich
Prędzej czy później prywata musiała się zdarzyć. Skoro stronę robię dla swojej przyjemności, to w sumie dlaczego miał bym się od takiego wpisu powstrzymać. Ostatnio na stronie miłośnika historii Gdyni
Na wczorajszej aukcji domu aukcyjnego Ostoya pojawiło się pod
Wystarczy zwrócić uwagę na charakterystyczne zakończenie rękojeści kordzika w formie gałki bosmańskiej. Na sąsiednim rysunku przedstawiony jest wzór rękojeści kordzika z 1920 roku z taką właśnie ozdobą. Uwagę zwraca także rękojeść ozdobiona charakterystycznym wzorem imitującym ukośny splot linki. Jest to zapewne symboliczna pozostałość po oprawach rękojeści wykonanych za pomocą sznurka. Widoczną ilustrację celowo ograniczyłem do rękojeści, ponieważ tylko ten fragment kordzika widać na omawianym zdjęciu. (Na nasze nieszczęście zdjęcie zostało wykonane z prawego profilu, podczas kiedy kordzik przytroczony został do lewego boku.) Przy tej okazji warto też zwrócić uwagę na sam projekt rękojeści. Jest prosty i elegancki, a gałką bosmańska nawiązuje do tradycji marynistycznych. Kontrastuje z nim kiczowaty jelec. Leszek Zachuta w swojej książce “Kordziki w II Rzeczpospolitej”, wydanej w Warszawie w 1991 roku opisał go jako muszlę w otoczeniu dwóch delfinów. W moim przekonaniu może równie dobrze mogą to być koniki morskie lub fantazyjne stworzenia wodne.
Wreszcie warto zwrócić uwagę na ostatni ważny element zdjęcia, którym jest temblak zwisający poniżej kordzika. Ozdoba tego typu została wprowadzona została rozkazem Ministra Spraw Wojskowych K.M.W. 3117. Org. Mob., opublikowanym w Dzienniku Rozkazów Ministerstwa Spraw Wojskowych nr 46 z 22 listopada 1922 roku pod pozycją 647. Można więc postawić dość prawdopodobną hipotezę, że oferowane na aukcji zdjęcie wykonane zostało wcześniej niż wskazuje na to opis, a precyzyjniej w latach 1922-1926 w Warszawie. Należy też do rzadkiej grupy zdjęć prezentujących pierwszy kordzik oficerski polskiej Marynarki Wojennej.
Ponoć jedna z zasad netykiety głosi, że tytuł wpisu może być zwodzący, ale nie może być mylący. Zgodnie z tą regułą pozwoliłem sobie ogłosić sensacyjną wiadomość, że na aukcji w Polsce licytowany będzie obraz Jana Kupeckiego. Kto o nim nie słyszał, wiedzieć powinien, że to czołowy przedstawiciel środkowoeuropejskiego malarstwa późno barokowego, który dodatkowo specjalizował się w portretach. Z wyjątkowym wdziękiem posługiwał się on światłem, pozostawiając zazwyczaj swoje postacie w półmroku i eksponując ich twarze. Przypomina mi w tym względzie twórczość Caravaggia. Jednym z tego przykładów może być widoczny po lewej stronie autoportret sławnego malarza.
Jak by nie było, na 245 Aukcji Dzieł Sztuki i Antyków domu aukcyjnego Rempex pojawił się pod pozycją
W trakcie niedawnego pobytu we Francji, zupełnie przypadkiem miałem okazję przeglądać książkę na temat fajansów związanych z Wielką Rewolucją. Wcześniej nie wiedziałem, że jest to temat który upamiętniany był w takiej właśnie formie. Tym bardziej nie miałem pojęcia, że jest to nośny temat kolekcjonerski. Dotychczas znałem jedynie talerze pamiątkowe, związane z epoką Napoleońską. Najwyraźniej fajans i talerze pamiątkowe musiały być w XIX wieku popularnym sposobem wyrażania pamięci o ludziach i wydarzeniach. Świadczy o tym także mnogość tego typu wyrobów. Są one zdecydowanie popularniejsze niż medale pamiątkowe. Nie mam tu na myśli wielkości emisji ale ich różnorodność. Wpisanie odpowiedniego
Motywy umieszczone na talerzach można podzielić na grupy tematyczne. To pozwala na przekrojowe zbieranie ciekawych obiektów z każdej grupy lub tylko jednego z wybranych tematów. Jednym z przykładowych motywów jest sojusz władzy, kościoła i ludu. Najczęściej wykorzystywane symboliczne przedstawienie tego sojuszu, to związane ze sobą szpada, pastorał i łopata lub snopek zbóż. Przykład takiego motywu można zobaczyć po lewej stronie. Innym często eksploatowanym tematem było zburzenie Bastylii. Popularne były też talerze bardzo proste w swojej wymowie, zawierające wyłącznie symbole i hasła rewolucyjne.
Ostatnio pojawił się na aukcji allegro
Media obiegła sensacyjna wiadomość o sprzedaniu najdroższego w Polsce obrazu. Jest to dzieło Jana Matejki pod tytułem “Zabicie Wapowskiego w trakcie koronacji Henryka Walezego“. O obrazie i jego znaczeniu dla twórczości Matejki, jak też o samym wydarzeniu przedstawionym na obrazie można bardzo wiele przeczytać na stronie domu aukcyjnego
Początki Szkoły Podchorążych Piechoty sięgają sierpnia 1917 roku, kiedy to zaczęto wdrażać nową organizację szkolenia w Polskiej Sile Zbrojnej. Do życia został powołany między innymi kurs aplikantów oficerskich, zwany także Szkołą Aspirantów Oficerskich i szybko przemianowany na Szkołę Podchorążych Piechoty. Jej pierwszym dowódcą został kapitan Sztabu Generalnego Marian Kukiel, szerzej znany jako wybitny historyk, generał i Minister Obrony Narodowej Rządu Polskiego na Uchodźstwie. On też wpłynął na kształt w jakim szkoła kontynuowała swoją działalność po 1918 roku
Starając się budować morale wojska w oparciu o tradycje Józef Piłsudski postanowił, że począwszy od 1920 roku każdego 29 listopada uczniowie Szkoły Podchorążych Piechoty pełnić będą wartę honorową przed Belwederem. Wybór daty nie był przypadkowy. Na ten dzień przypadało święto podchorążych – rocznica wybuchu Powstania Listopadowego, zainicjowanego przez podchorążych pod komendą porucznika Piotra Wysockiego. Uzasadniało to utrzymanie warty honorowej także po 1923 roku, kiedy Marszałek zamieszkał w Sulejówku.
Momentem próby w relacjach między Marszałkiem, a Szkołą Podchorążych Piechoty był maj 1926 roku. W trakcie przewrotu majowego Józef Piłsudski nie otrzymał poparcia szkoły, która została wierna przysiędze i stanowiła trzon sił broniących pozycji prezydenta Stanisława Wojciechowskiego. Taka postawa najprawdopodobniej doprowadziła do przyśpieszenia decyzji o zmianie miejsca postoju szkoły, która we wrześniu 1926 roku została przeniesiona do Ostrowi Mazowieckiej. Marszałek Piłsudski usunął także z funkcji komendanta pułkownika dyplomowanego Gustawa Paszkiewicza i zastąpił go podpułkownikiem Marianem Chilewskim, który wywodził się z I Brygady Legionów Polskich. Jednocześnie zmienił część kadry oficerskiej szkoły
Kolejnym etapem relacji Marszałek – Szkoła Podchorążych Piechoty było postawienie na terenie koszar w Ostrowi Mazowieckiej pomnika Józefa Piłsudskiego na koniu. Jego autorem był Antoni Miszewski, rzeźbiarz związany początkowo z legionami, a później z obozem piłsudczykowskim
Szukałem ostatnio informacji o HMS Symmetry, który wiózł broń dla powstania listopadowego. Niestety informacji tych jest jak na lekarstwo. Udało mi się jednak znaleźć trochę informacji o okręcie, który miał tożsamą nazwę i brał udział w wojnie secesyjnej. W 1773 roku okręt o tej nazwie brał udział w spaleniu Portland, jako okręt zaopatrzeniowy wspomagający HMS Canceaux. Następnie w 1775 roku załadowany po brzegi bronią, brał udział w oblężeniu półwyspu Charlestown. Ogień zaporowy okrętów, które wspomagał zablokował dwa pułki piechoty broniące fortu i przyczynił się do powodzenia całej operacji. W jednej z relacji znajduje się przypuszczenie, że pomimo transportowego charakteru okrętu, tymczasowo umieszczono na nim także działa. W tym samym roku HMS Symmetry brał udział w bitwie o Bunker Hill.
Dwa lata później, w grudniu 1777 roku, żołnierzom generała Jerzego Waszyngtona udało się przejąć z rok brytyjskich niesamowity łup, jakim był okręt HMS Symmetry. Tym razem zamiast broni odkryli pod pokładem spory zapas błękitnego sukna, koszul, pończoch i obuwia. Zdobycz nie była wcale taka przykra. Jak pisał późniejszy pierwszy prezydent Stanów Zjednoczonych, w Armii Kontynentalnej tylko „kilku mężczyzn miało więcej niż jedną koszulę”. Można więc powiedzieć, że okręt przysłużył się obu stronom konfliktu.
W trakcie długiego weekendu miałem przyjemność przeczytać książkę Jarosława Wrońskiego, Grzegorza Grześkowiaka i Wojciecha Czerwińskiego pod tytułem “Powstaniec Śląski – barwa i znak”. Prezentuje ona oznaki i odznaki związane w powstaniami śląskimi oraz organizacjami kombatanckimi. Ze względu na oddolny charakter powstań, barwa i znak tego okresu są bardzo skromne. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w publikacji, która w większości poświęcona jest pamiątkom kombatanckim. Nie rzutuje to jednak w najmniejszym stopniu na atrakcyjność książki, ponieważ jej dominująca część dotyczy pamiątek z okresu poprzedzającego drugą wojnę światową. Autorzy nie zapomnieli także o powojennych organizacjach kombatanckich i pamiątkach z nimi związanych. Temat rzeczywiście ujęty jest całościowo, czasem nawet może za szeroko.