Inspiracją dzisiejszego wpisu jest post, który został umieszczony na jednej z grup FB, dotyczących odznaczeń. Jeden z jej członków pochwalił się zakupem krzyża pamiątkowego 70-lecia Powstania Styczniowego z numerem 2. Został on niedawno zakupiony w antykwariacie Historicon Arkadiusza Pawłowskiego. Cena była w mojej ocenie bardzo wysoka, co jak w wielu innych przypadkach musiało wzbudzić środowiskowe poruszenie.
Choć sam nie zrozumiałem jego wpisu w taki sposób, to przez innych członków został on odebrany jako pochwalenie się faktem, że jest to krzyż szczególny, ze względu na niski numer. Oczywiście specyfika naszego hobby jest taka, że każdego ma prawo bawić co innego. Nie mam zamiaru się z tym spierać, póki nie dochodzi do niszczenia pamiątek historycznych. Jeśli kogoś szczególnie cieszą niskie numery wyróżnień, to życzę mu powodzenia w ich kompletowaniu. Zaciekawiła mnie jednak pewna wymiana zdań pod wspomnianym postem, którą ze względu na zamknięty charakter grupy anonimizowałem.
Faktem jest, że omawiane krzyże pamiątkowe otrzymać mieli co do zasady wszyscy żyjący weterani powstania styczniowego. Faktem jest także, że nie znamy listy wyróżnionych, a w konsekwencji także nazwiska przypisanego do numeru dwa. (Wojciech Stela podaje informację, że lista taka jest opublikowana jakimś wydawnictwie, które jest “białym krukiem”, ale nie podaje jej tytułu). Należy być jednak ostrożnym w ferowaniu wyroków, że numer w takim wypadku nie ma znaczenia. W dniu układania listy odznaczonych, znane były wszystkie nazwiska 258 weteranów, którzy mieli otrzymać wspomniany krzyż. Trzeba było więc przyjąć jakąś kolejność. Intuicyjnie można przyjąć że mogła to być np. kolejność alfabetyczna. Przemawia za tym poszlaka, którą jest krzyż dla weterana Aleksandra Uchnasta z numerem 214. Tak jak litera U znajduje w końcówce alfabetu, tak też numer znajduje się w końcówce puli. W takim wypadku numer faktycznie nie ma żadnego znaczenia. Należy jednak pamiętać, że tak jak dzisiaj niski numer robi wrażenie na “niewtajemniczonych”, tak też mógł robić wrażenie w okresie międzywojennym. Jednocześnie w numeracji przedwojennych wyróżnień panowała przypadkowość. Możliwe więc, że krzyżami o kilku najniższych numerach komitet chciał wyróżnić jakieś szczególnie zasłużone postacie. Dziś nie znamy ich nazwisk, ale być może zostaną one ujawnione w przyszłości. Tak więc dopłacenie za niski numer krzyża jest pewną formą kupienia losu na loterii.
Natomiast zupełnie nie rozumiem fascynacji faktem, że tylko jedna osoba będzie miała niższy numer krzyża. Nie chcę krytykować tej potrzeby. Po prostu sam jej nie rozumiem. Mogę tylko dodać, że jest to chyba jakaś siedząca głęboko w naturze człowieka potrzeba rywalizacji. Można ją obserwować także w notafilii i dążeniu do posiadania banknotów o jak najniższym numerze.