Skip to content
  • kolekcjonowanie
    • o kolekcjonowaniu
    • aktualności
    • książki
    • blogi
  • pamiątki
    • ordery i odznaczenia
    • odznaki i oznaki
    • medale
    • dokumenty
    • pozostałe
  • Słowacja
    • Kežmarok
    • Polska – Słowacja
    • XIX wiek
  • o mnie
    • o stronie
    • czego szukam?
skelnik.pl

pamiątki

historia ukryta w przedmiotach

pamiątki

Published 1 October 2017

medal Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych

Są książki, które należy krytykować i takie, które należy czytać krytycznie. Do grona tych drugich niewątpliwie należą “Medale Polskie 1901-1944” autorstwa Jacka Strzałkowskiego. Książka została wydana w 1981 roku i na swój czas była przełomowa. Do dzisiaj jest jedną z klasycznych i podstawowych pozycji w biblioteczce każdego kolekcjonera medali. Przełomowy i odważny był także pomysł opisania wszystkich medali wyemitowanych w wybranych czasie. Zawsze żałowałem, że nikt nie odważył się opracować analogicznej pozycji dla XIX wieku, choć Jacek Strzałkowski zapowiadał, że jest na ukończeniu prac nad taką pozycją, a większość z nich znajduje się w katalogu Emeryka Hutten-Czapskiego. Dlatego też nie będzie ujmą dla jej autora jeśli powiem, że książka się nieco zdezaktualizowała i wymaga od czytelników krytycznej analizy. W czasie kiedy była pisana, dostęp do źródeł publicznych i prywatnych był bardziej ograniczony niż dzisiaj. Także możliwość przetwarzania danych była nieporównywalna, co w szczególności dotyczy możliwości wykonywania i reprodukowania zdjęć. W konsekwencji wiemy dziś o medalach więcej, niż w latach 80-tych i powinniśmy z tej wiedzy korzystać. Dowodem na to, jest przedmiot dzisiejszego wpisu, czyli medal nagrodowy krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Wedle wspomnianego katalogu Jacka Strzałkowskiego medal (poz. 70) po raz pierwszy był nadany w 1888 roku. Stempel rytował Stefan Czaplicki, czego potwierdzenie znajduje się pod popiersiem cesarza Franciszka I na awersie medalu. Na rewersie umieszczony był napis “SZKOŁA KRAKOWSKA SZTUK PIĘKNYCH ZASŁUŻONEMU”. W dalszej części grawerowane było imię i nazwisko wyróżnionego oraz rok nadania wyróżnienia.

To co umknęło uwadze Jacka Strzałkowskiego, to odmiana medalu polegająca na odmiennym rysunku rewersu. Widnieje na niej napis “AKADEMIA SZTUK PIĘKNYCH W KRAKOWIE ZASŁUŻONEMU”. Podobnie jak w pierwszym przypadku, w dalszej kolejności grawerowane było imię i nazwisko wyróżnionego oraz rok nadania. Ponieważ znany jest mi medal pierwszego wzoru z 1906 roku oraz medal nowego wzoru z 1908 roku należy stwierdzić, że zmiana w wyglądzie medalu nastąpiła w 1907 lub 1908 roku. Jednocześnie zmiany te nie zostały odnotowane w opisywanym katalogu. Najprawdopodobniej dlatego, że późniejszy medal nie by notowany w żadnym zbiorze publicznym, na podstawie których przygotowywany był katalog. Wreszcie nie mogę wykluczyć, że Jacek Strzałkowski tej różnicy nie zauważył, ponieważ sam jej początkowo nie zauważyłem. Być może zasugerowałem się katalogiem Strzałkowskiego. Po co miałem szukać różnic, skoro ktoś za mnie wcześniej dokonał kwerendę. Dlatego bądźmy czujni i nie polegajmy tylko na tym co przeczytamy.

Published 30 September 2017

dzień odznaki Dywizjonu Huzarów Śmierci

Śmiało można powiedzieć, że dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem emocji związanych z odznaką pamiątkową Dywizjonu Huzarów Śmierci. Jest to jednak z rzadszych i na pewno bardzo poszukiwana odznaka z okresu wojny polsko-bolszewickiej. Na aukcjach pojawia się sporadycznie. Pierwsze notowanie jakie udało mi się znaleźć pochodzi z aukcji krakowskiej DESY nr 136 z 28 czerwca 2014 roku. O ile dobrze pamiętam, stanowiło ozdobę tamtej aukcji. Cena sprzedaży osiągnęła zaś zawrotną sumę 21.000 zł. Niezależnie od tego czy do sumy tej była doliczana opłata aukcyjna, czy też mieści się już ona w podanym wyniku, przekroczenie progu 20 tys. za jedną odznakę jest czymś co zasługuje na uwagę.

Kolejna odznaka Dywizjonu Huzarów Śmierci została sprzedana w dniu 2 marca 2015 roku na aukcji antykwariatu Niemczyk, oferowanej za pośrednictwem serwisu allegro.pl. Już na pierwszy rzut oka widać istotną różnicę w wykonaniu czaszek obu odznak. Najbardziej charakterystyczna różnica to szerokość zębów. Na odznace oferowanej przez DESĘ, są one wąskie, a na odznace oferowanej przez Niemczyka szerokie. Odznaka została sprzedana za 8.478 zł.

Po raz trzeci odznaka oferowana była właśnie dzisiaj, czyli 30 września 2017 roku. Co szczególne, dzisiaj można było wylicytować aż dwie odznaki Dywizjonu Huzarów Śmierci. Pierwsza z nich oferowana była na 163 aukcji w krakowskiej DESIE. Był to dokładnie ten sam egzemplarz, który pojawił się na aukcji DESY nieco ponad 3 lata temu. Jednak tym razem cena sprzedaży była o wiele niższa i opiewała na kwotę 12.000 zł, która była jednocześnie ceną wywoławczą.

Drugi, o wiele ciekawszy egzemplarz, oferowany był na aukcji niemieckiego domu aukcyjnego Oberursel. Pochodził on z zespołu pamiątek po Stefanie Meyerze (ps. “Larissa”), co pozwalało przypisać odznakę do konkretnej osoby. Jednocześnie, elementem zestawu oferowanych pamiątek było zdjęcie portretowe z odznaką Dywizjonu Huzarów Śmierci. Ciekawych i rzadkich pamiątek w oferowanym zespole było więcej. Moją sympatię zdobyła strażacka odznaka “Za ratowanie ginących”, ale uwadze kolekcjonerów nie mogły ujść także inne pamiątki takie jak Krzyż Śląski I stopnia z miniaturą, Gwiazda Śląska w rzadkim wykonaniu, krzyż Litwy Środkowej z numerem, krzyż pamiątkowy gen. Bułak-Bałachowicza, czy zwarty i spójny zespół odznaczeń strażackich. Jednak największym atutem tego zestawu był fakt, że pochodził od jednej osoby. (Na marginesie można tylko zaznaczyć, że z pewnością był uzupełniony także o kilka innych pamiątek nie związanych ze Stefanem Meyerem). Całość osiągnęła cenę 3.600 euro, co po dodaniu prowizji domu aukcyjnego daje ok. 19.000 zł. Jeśli przyjąć, że wartość rynkowa pamiątek wchodzących z skład tego zestawy, po wyłączeniu odznaki Dywizjonu Huzarów Śmierci, wynosi ok. 10.000 zł., to można pogratulować zwycięzcy. Za ok. 9 tys. nabył on moim zdaniem najlepszą z oferowanych odznak, bo posiadającą ustaloną i pewną proweniencję po konkretnej osobie. Dodatkowo pozyskał do kolekcji piękny zestaw po jednej osobie.

Odznaka po Stefanie Meyerze zbieżna jest wykonaniem z odznaką oferowaną przez antykwariat Niemczyk. Jednak obie odznaki miały różne nakrętki. Ta od Niemczyka posiadała nakrętkę Gustawa Sosnowskiego z Warszawy, a odznaka ze spuścizny po Stefanie Meyerze posiadała nakrętkę Jana Walenty z Krakowa. Dodatkowo na rewersie odznaki z domu Oberursel widniała cyfra “5”. Jeśli był to kolejny numer odznaki, to musiał go nanieść najwyżej sam odznaczony. Tym bardziej, że cyfra została umieszczona na górnym ramieniu – do góry nogami. Tytułem uzupełnienia można dodać, że odznaka z aukcji DESY oferowana była z nakrętką Zjednoczonych Grawerów z Warszawy.

Odznaka z DESY jest także przyczynkiem do dyskusji nad twierdzeniem, że na najlepszych rzeczach nigdy się nie traci. Co do zasady podzielam ten pogląd. Jeśli jednak odznaka była wystawiona przez tego samego człowiek, który kupił ją w 2014 roku, to przy uwzględnieniu prowizji domu aukcyjnego za sprzedaż, musiał na niej stracić przeszło 10.000 zł., a w konsekwencji połowę zapłaconej przez siebie ceny. To już przekracza granicę dopuszczalnego błędu. Dlatego można by dodać, że na najlepszych rzeczach nigdy się nie traci, o ile kupuje się je z głową.

DESA (aukcja 163)
DESA (aukcja 163)
Niemczyk (allegro 2015)
Niemczyk (allegro 2015)
Stefan Meyer “Larissa”
Stefan Meyer “Larissa”
Published 25 September 2017

Kupecký na aukcji w Polsce

Ponoć jedna z zasad netykiety głosi, że tytuł wpisu może być zwodzący, ale nie może być mylący. Zgodnie z tą regułą pozwoliłem sobie ogłosić sensacyjną wiadomość, że na aukcji w Polsce licytowany będzie obraz Jana Kupeckiego. Kto o nim nie słyszał, wiedzieć powinien, że to czołowy przedstawiciel środkowoeuropejskiego malarstwa późno barokowego, który dodatkowo specjalizował się w portretach. Z wyjątkowym wdziękiem posługiwał się on światłem, pozostawiając zazwyczaj swoje postacie w półmroku i eksponując ich twarze. Przypomina mi w tym względzie twórczość Caravaggia. Jednym z tego przykładów może być widoczny po lewej stronie autoportret sławnego malarza.

Powód dla którego praca Kupeckiego zwróciła moją uwagę wynika z faktu, że uważany jest on za malarza Słowackiego. Jest to pogląd nieco naciągany, ponieważ w czasie kiedy Kupecký żył i tworzył, Słowacji jako państwa narodowego jeszcze nie było. To co łączy go z tym krajem, to przede wszystkim miejsce urodzenia, czyli Pezinok koło Bratysławy. Trudniejsze w interpretacji mogą być jego podpisy na obrazach Mahler aus Böhmen lub Pictor boemus. W czasach mu współczesnych mogły oznaczać raczej poczucie przynależności do miejsca pochodzenia, niż związek określonym narodem. Przy takiej interpretacji można Kupeckiego śmiało nazywać Słowakiem. Pamiętajmy jednak, że państwo narodowe to pomysł w zasadzie XIX wieczny. Skąd biedny Kupecký miał przypuszczać, że ktoś kiedyś będzie się spierał o jego poczucie przynależności narodowej.

Jak by nie było, na 245 Aukcji Dzieł Sztuki i Antyków domu aukcyjnego Rempex pojawił się pod pozycją 1138 portret Alexandra von Hohenlohe. Zaskoczyła mnie oczywista rozbieżność między tytułem pozycji, wskazującym na anonimowego śląskiego malarza, a opisem na odwrocie obrazu: “No 6. / Fu¨rst / Alexander / von / Hohenloh / Kupetzki / pinxit / Constatt 40 : 24”. Oczywiście moją uwagę zwrócił fragment wskazujący na rzekome autorsto, czyli Kupetzki pinxit. Nieco zmieniona pisownia nazwiska mnie nie dziwiła, a nawet mogła stanowić pośrednie potwierdzenie autentyczności. W języku niemieckim właśnie tak pisze się nazwisko omawianego malarza. Przypuszczałem, że nie może być aż tak kolorowo, żeby renomowany dom aukcyjny pomimo wyraźnej wskazówki przegapił autorstwo Kupeckiego i nie wyeksponował szerzej tej informacji. Szczególnie, że cena wywoławcza na poziomie 3.000 zł. i estymacja na kwotę maksymalnie dwukrotnie wyższą były by w takim wypadku jak wygrana w toto-lotka. Można jeszcze do tego dodać, że obraz stylistycznie nieco nie trzymał Kupeckiego, ale coś mi kazało sprawdzić czy przypadkiem nie mamy do czynienia z sensacyjnym odkryciem. W końcu autentyczne prace Kupeckiego pojawiają się na aukcjach raz na kilka lat, a według mojej wiedzy w Polsce nie był jeszcze notowany.

Niestety najprostsze wyszukanie w Google przyniosło brutalną odpowiedź. Książę Alexander von Hohenlohe urodził się 17 sierpnia 1794 roku w Kupferzell, a więc 54 lata po śmierci Jana Kupeckiego. Tym samym opis Rempexu wskazujący na nieznanego autora jest jak najbardziej prawidłowy. Żałując, że eksperci domu aukcyjnego nie dali mi szansy na sensacyjne odkrycie, mogę zarzucić ich opisowi tylko jedną nieścisłość. Obraz nie mógł powstać w XVIII wieku, jak zostało to dopuszczone w opisie, ponieważ sportretowany uzyskał święcenia kapłańskie w 1815 roku. Dlatego przy uwzględnieniu stylistyki należy obraz datować jednoznacznie na XIX wiek.

Published 7 September 2017

odznaka Państwowych Kursów Mierniczych

Napisał do mnie Pan Andrzej Woszczyk, przesyłając zdjęcie odznaki z napisem: PAŃSTWOWE KURSY MIERNICZE ● 1919 R. ● Według opisu właściciela wymiary odznaki wynoszą 24×34 mm. Ze zdjęcia wynika jeszcze, że odznaka jest wykonana w białym metalu lub posrebrzana i mocowana na słupek. Tyle widać na pierwszy rzut oka. Pytanie, czy z odznaki można wyczytać coś jeszcze? W szczególności Pana Andrzeja interesowało, komu i w jakich okolicznościach mogła być wręczana, a także czy mogła należeć do oficera 2 Dywizjonu Pomiarów Artyleryjskii z Torunia? Spróbujmy poszukać odpowiedzi na te pytania.

Tradycja wręczania żetonów i znaczków (odznak) upamiętniających ukończenie szkół, czy kursów bardzo silnie związana jest z Rosją, a więc także z zaborem rosyjskim. Myślę, że bez większego błędu można założyć, że była to właśnie tego typu pamiątka, związana z ukończeniem Państwowych Kursów Mierniczych. Wbrew temu jak dzisiaj mogli byśmy rozumieć ta nazwę, nie były to centralnie organizowane kursy państwowe, lecz nazwa poziomu w edukacji zawodowej. Tak więc nazwa państwowe kursy znaczyła tyle co np. miernicza szkoła zawodowa. Podaję przykładowo, ponieważ w różnych latach szkoły te zmieniały swoje nazwy. Były to kursy, szkoły, czy licea. Jak napisał Józef Mąsio w książce pod tytułem “Szkoły zawodowe w Polsce w latach 1918-1939: ich rozwój, organizacja i funkcje społeczne”:

Ważną pozycję w dziale szkolnictwa przemysłowego zajmowały licea budowlane, drogowe, miernicze i wodno-melioracyjne. Licea budowlane dawały przygotowanie do organizowania i prowadzenia robót budowlanych oraz do ich projektowania. Absolwenci mieli perspektywy pracy w biurach architektonicznych i budowlanych, w zakładach przemysłu budowlanego oraz w państwowej i samorządowej służbie technicznej.

Spis nauczycieli z 1924 roku pod redakcją Zygmunta Zagórowskiego wskazuje, że w 1924 roku funkcjonowały w Polsce tylko cztery szkoły zawodowe, kształcące mierniczych. Były to Państwowa Szkoła Miernicza i Drogowa w Kowlu (powstała dopiero w 1921 roku), Państwowa Szkoła Przemysłowa we Lwowie (w ramach której od 1912 roku funkcjonował wydział o nazwie Szkoła Miernicza), Państwowa Szkoła Miernicza w Łomży (otworzona w 1919 roku) oraz Państwowa Szkoła Miernicza w Warszawie (otworzona w 1916 roku). Lista jest na tyle krótka, że daje satysfakcjonujący punkt wyjścia do dalszych poszukiwań. Niestety nie można zapominać, że jest to lista z 1924 roku, a informacji o odznace szukać należy w okolicach 1919 roku.

Z pomocą przychodzi “Sprawozdanie z działalności Głównego Urzędu Ziemskiego” wydane w Warszawie w 1923 roku. Dowiadujemy się z niego, że wiosną 1919 roku Główna Komisja Ziemska złożyła wniosek o powołanie trzech szkół mierniczych w Łomży, Kielcach i Lublinie. O tym, że szkoła Łomżyńska powstała w 1919 roku wiemy z pewnością z przywołanego wcześniej spisu nauczycieli. Potwierdza to także omawiane sprawozdanie. Szkół w Kielcach i Lublinie ostatecznie nie utworzono.

Co ciekawe, wszystkie wymienione dotychczas szkoły położone były na terenie dawnego zaboru rosyjskiego. Być może w pozostałych zaborach wykształcenie tego rodzaju zastrzeżone były dla szkół wyższych. Natomiast te powstałe po odzyskaniu niepodległości (Łomża i Kowel), utworzone zostały z inicjatywy Głównej Komisji Ziemskiej, związanej z terenami kongresówki.

Podpowiedzi, którą z czterech szkół typować należy na emitenta odznaki tylko częściowo można szukać w dacie na niej umieszczonej. Z pewnością nie była to szkoła w Kowlu, utworzona w 1921 roku. Szkoła w Łomży została utworzona w 1919 roku, więc data mogła by oznaczać powstanie szkoły. Państwowa Szkoła Miernicza w Warszawie zainaugurowała swoją działalność w dniu 1 listopada 1917 roku, pod nazwą Kursów Mierniczych. Przy trzyletnim programie nauczenia, pierwszy rocznik opuścił szkołę w 1919 roku, co może być wytłumaczeniem daty na odznace. (Gdzie indziej znalazłem informację, że kurs był dwuletni lecz przedłużony ze względu na wojnę.) Podobnego uzasadnienia nie można także wykluczyć przy szkole Lwowskiej. Skoro rozpoczęła nauczanie mierniczych w 1912 roku, to zapewne któryś z roczników kończył naukę w 1919 roku. Pomimo tego, że data na odznace może oznaczać zarówno datę otworzenia szkoły, jak też datę ukończenia kursu, za bardziej prawdopodobne uważam, że odnosi się ona do tej pierwszej. W przeciwnym wypadku konieczne było by tworzenie odrębnej matrycy dla każdego kolejnego kursu. Wydaje się, że w takim wypadku na odznace znalazło by się także odniesienie do numeru kursu lub oznaczenie: “kurs 1919 r.”.

Andrzej Środek w książce pod tytułem “Historia Nauki Polskiej – Wiek XX”, Tom II Nauki Ścisłe wskazuje, że Państwową Szkołę Mierniczą w Łomży założono dokładnie w dniu 4 listopada 1919 roku, a zamknięto dziesięć lat później. W jej miejsce w dniu 16 maja 1928 roku miał powstać Wydział Mierniczy przy Państwowej Szkole Technicznej we Wilnie. Przypuszczam, że nie jest to informacja ścisła, ponieważ Zarządzenie Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie zmiany nazwy Państwowej Szkoły Mierniczej i Przemysłowo-Leśnej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łomży pochodzi dopiero z 16 kwietnia 1934 roku i było wydane właśnie w związku z likwidacją wydziału mierniczego. (Wcześniej w 1923 roku szkoła zmieniła nazwę na Państwowa Szkoła Miernicza i Leśna w Łomży.) Tym samym można wątpić także w informację Andrzeja Środka o tym, że łomżyńską szkołę mierniczą ukończyło 120 osób. Przez cały czas siedzibą szkoły był Dom Ludowy, widoczny na zdjęciu obok.

W kontekście omawianego wpisu nie można zignorować także podanej przez Andrzeja Środka informacji o utworzeniu wiosną 1919 roku trzech kursów dla pomocniczych mierniczych w Warszawie, Kielcach i Siedlcach. Ich celem było zwiększenie kadry pracowników mierniczych w urzędach ziemskich. O tym, że kursy te faktycznie się odbyły przypomina biogram jednego z ich uczestników, umieszczony w XXXV tomie Wojskowego Przeglądu Historycznego. Choć mówi on o ukończeniu Państwowych Kursów Mierniczych w Kielcach, należy to uznać za pewne uproszczenie, które raczej nie powinno mieć miejsca na odznace współczesnej czasom kursu. Dlatego też za najbardziej prawdopodobne uważam, że prezentowana odznaka była przeznaczona dla absolwentów Państwowej Szkoły Mierniczej w Łomży.

Drugie pytanie dotyczyło tego, czy oznaka mogła być nadana oficerowi 2 Dywizjonu Pomiarów Artylerii. Pytanie to związane jest ze źródłem pochodzenia odznaki. Odpowiedź na nie jest w moim przekonaniu jeszcze prostsza, niż odpowiedź na pierwsze pytanie. W końcu odznaka mogła należeć do kogokolwiek, kto ukończył kurs. Osoba taka, mogła później zostać oficerem w 2 DPA. Z równym powodzeniem mógł to być podoficer tego oddziału lub oficer czy podoficer dowolnego innego pułku. W moim przekonaniu nie należy wiązać pomiarów geodezyjnych i artyleryjskich aż tak ściśle. Oczywiście wykształcenie techniczne mogło być dobrym wskazaniem do służby w artylerii, ale niekoniecznie w pomiarach artyleryjskich. Ponieważ odznaka nie jest numerowana obawiam się, że nazwiska jej właściciela nie uda nam się tak łatwo poznać.

Jeśli ktoś z Państwa ma podobne zagadki lub pytania jak Pan Andrzej Woszczyk, proszę śmiało pisać w komentarza lub przez formularz kontaktowy w zakładce o stronie.

Published 3 September 2017

Pierwsze pieczęcie ludowego wymiaru sprawiedliwości

Do napisania tego artykułu zainspirował mnie zestaw dokumentów po sędzim Władysławie Świąteckim, który udało mi się kupić w tym roku na Jarmarku Dominikańskim. Był on absolwentem wydziału prawno-ekonomicznego Uniwersytetu Poznańskiego, oficerem rezerwy i przedwojennym sędzią. Zestaw dokumentów zawiera szereg nominacji z kolejnych lat jego kariery. Z czasu wojny nie zachowały się po nim żadne dokumenty. Być może tak jak wielu innych pracowników wymiaru sprawiedliwości z terenu Generalnej Guberni, nie przerwał swojej kariery na czas wojny. Po wojnie było to bardzo niewygodne, więc dokumenty zniknęły. Mogło to być istotne także dlatego, że sędzia Świątecki zaangażował się w tworzenie ludowego wymiaru sprawiedliwości. W spuściźnie po nim znaleźć można kilka dokumentów, powierzających mu tworzenie kolejnych sądów. Być może jego kariera jeszcze by się rozwinęła, gdyby nie wczesna śmierć w 1948 roku. Wróćmy jednak do meritum wpisu. Jak już wspomniałem, omawiany zestaw zawiera kilka ciekawych i wczesnych dokumentów z okresu powojennego. W tym miejscu chcę się skupić tylko na pieczęciach, które na nich odbito.

Pierwsza z nich pochodzi z dokumentu wystawionego w dniu 24 stycznia 1945 przez naczelnego sekretarza Sądu Okręgowego w Łodzi. Dokument informuje o zarządzeniu Ministra Sprawiedliwości, powołującym sędziego Świąteckiego do czynności związanych z organizacją tego sądu. Był to zupełnie początkowy okres funkcjonowania nowej administracji w tym mieście. Wojska Radzieckie wkroczyły do Łodzi zaledwie pięć dni wcześniej. Jeśli nie był to pierwszy dzień funkcjonowania sądu, to na pewno jeden z pierwszych.

Przyglądając się temu dokumentowi zauważyłem wczesną datę i bez powodzenia próbowałem odczytać niewyraźny napis na obrzeżu pieczęci. Dopiero przy drugim podejściu zdałem sobie sprawę z tego, że widoczny w centralnym punkcie orzeł nijak nie mógł być wykonany dla pieczęci z 1945 roku. Orły tego typu początkowo widoczne były na pieczęciach Rady Regencyjnej, a po 1918 roku także na pieczęciach administracji państwowej. W tym także Ministerstwa Sprawiedliwości i sądów. W tych ostatnich przynajmniej do 1921 roku. Moją uwagę zwróciła także różnica między jakością odbicia orła i napisu wokół niego. Uświadomiłem sobie, że kiepskie odbicie tekstu nie jest konsekwencją złego wytłoczenia napisu na dokumencie, ale jego celowego usunięcia z pieczęci. Dlaczego tak się stało? W moim przekonaniu kilka dni, które minęły od zajęcia miasta nie wystarczyły na wykonanie pieczęci. Mentalność sowiecka wymagała jednak autorytetu bumagi z pieczątką. Nieważne, że nie było widać na niej napisu lub wcale go nie było. Ważne, że była pieczątka! Najprawdopodobniej ktoś znalazł starą pieczęć z początków II Rzeczpospolitej i usunął z niej napis. Otrzymał w ten sposób pieczęć, która doskonale nadawała się do przystawienia na dowolnym dokumencie.

Kolejny dokument ze spuścizny po Władysławie Świąteckim pochodzi z 17 maja 1945 roku. W całości napisany jest po rosyjsku pomimo tego, że wystawiono go w imieniu Ministra Sprawiedliwości. Napis na pieczęci brzmi: + MINISTERSTWO SPRAWIEDLIWOŚCI + RZECZPOSPOLITA POLSKA. W tym czasie, przynajmniej z nazwy, nie była jeszcze ludowa. W centralnym punkcie pieczęci znajduje się orzeł państwowy bez korony. Jego wizerunek zbliżony jest do tego, który ustanowiony został jeszcze przed wojną, według projektu Zygmunta Kamińskiego. Porównałem wizerunek orła z omawianej pieczęci z przedwojennymi odciskami pieczęci urzędowych i sądowych. Zasadnicza różnica widoczna jest w rysunku ramion orła. W pieczęciach powojennych podstawa ramion styka się z osią korpusu pod kątem prostym. W pieczęciach przedwojennych ramiona odchodzą od korpusu ku górze. Kolejna charakterystyczna różnica to brak dodatkowego okręgu otaczającego orła i jednocześnie oddzielającego go od napisu. Przedwojenne pieczęci były też większe i wykonane w metalu, a nie na gumie. Mogłem więc ze spokojem przyjąć, że druga pieczęć nie stanowi kolejnej przeróbki z przedwojennych zasobów.

Następne dwa dokumenty pochodzą odpowiednio z 14 i 15 lipca 1945 roku. Oba zostały wystawione w zastępstwie Prezesa Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu przez sędziego Antoniego Olbromskiego. Postać bardzo ciekawą. Przed wojną był sędzią i Naczelnikiem Związku Harcerstwa Polskiego w latach 1931-1936. Według opisu z Wikipedii zasłynął kierowaniem ZHP ze szczególna dbałością o niezależność polityczną. Najwyraźniej po wojnie idea niezależności politycznej w nim zaginęła. Porównanie obu pieczęci wykazało, że orzeł na nich został wykonany z tej samej sztancy. Porównałem szczegóły pod lupą oraz nałożyłem na siebie oba dokumenty pod światło. (Oczywista różnica widoczna jest tylko w kroju liter i znakach oddzielających.) Być może obie pieczęci były wykonane jeszcze w Mennicy Polskiej, ponieważ została ona zniszczona dopiero 12 września 1944 roku. Bardzo podobny orzeł, choć mniejszy został umieszczony w nagłówku pisma jako godło rzeczpospolitej. Oznacza to, że jeszcze 1944 roku ktoś dokonał adaptacji orła państwowego do nowej rzeczywistości. Podobieństwo z przedwojennym orłem państwowym wskazuje, że mógł tego dokonać sam Zygmunt Kamiński.

Byłem bardzo zaskoczony, kiedy niemal identycznego orła zauważyłem na świadectwie ukończenia sześciomiesięcznego kursu przygotowującego do pracy w administracji publicznej, które zostało wystawione w dniu 20 kwietnia 1944 roku w Tel-Avivie. Przy szczegółowym porównaniu odbitek orła z dokumentów ludowego wymiaru sprawiedliwości i orła z dokumentu Ministerstwo Obrony Narodowej rządu emigracyjnego byłem zaskoczony tym, jak bardzo są podobne. Powiem więcej, w moim przekonaniu różnice wynikają wyłącznie z jakości odbitki na papierze, a orły na wszystkich trzech pieczęciach były wykonane z tej samej sztancy. Drugą oczywistą różnicą był brak korony na pieczęciach ludowych. Nieco mnie to zastanowiło, ponieważ w wymiarze sprawiedliwości nie od razu zrezygnowano z łańcuchów sądowych z orłem w koronie.

Raz jeszcze przyjrzałem się ludowym pieczęciom pod lupą i zauważyłem, że widoczne na nich orły pierwotnie posiadały korony. Odcięto je najprawdopodobniej już po wytłoczeniu gumy na pieczątki. Wskazują na to różne ślady odcięcia. Widać to wyraźnie na obu odciskach, jeśli wyostrzy się szczegóły. W tym miejscu pojawił się kolejny szereg pytań, na które na razie nie znajduję odpowiedzi. Czy rzeczywiście wykorzystywano tą samą sztancę do wytłoczenia gum dla pieczęci kursu w Tel-Avivie i Ministerstwa Sprawiedliwości? Jeśli tak, to jak matryca dostała się do Warszawy? Jeśli nie jest to dokładnie ta sama matryca, to z pewnością autor jednej kopiował drugą. Jak i gdzie zdobył wzór? Czy był to Zygmunt Kamiński, czy może ktoś inny? Wreszcie bardzo mnie ciekawi, czy koronę ucięto zaraz po wytłoczeniu gumy na pieczęci, czy dopiero po jakimś czasie ich użytkowania?

Published 31 August 2017

Francuskie fajansy rewolucyjne

W trakcie niedawnego pobytu we Francji, zupełnie przypadkiem miałem okazję przeglądać książkę na temat fajansów związanych z Wielką Rewolucją. Wcześniej nie wiedziałem, że jest to temat który upamiętniany był w takiej właśnie formie. Tym bardziej nie miałem pojęcia, że jest to nośny temat kolekcjonerski. Dotychczas znałem jedynie talerze pamiątkowe, związane z epoką Napoleońską. Najwyraźniej fajans i talerze pamiątkowe musiały być w XIX wieku popularnym sposobem wyrażania pamięci o ludziach i wydarzeniach. Świadczy o tym także mnogość tego typu wyrobów. Są one zdecydowanie popularniejsze niż medale pamiątkowe. Nie mam tu na myśli wielkości emisji ale ich różnorodność. Wpisanie odpowiedniego hasła do francuskiego eBay dało aż 142 wyniki. Także wyszukiwarka historycznych wyników aukcyjnych dała spory rezultat, na poziomie przekraczającym półtora tysiąca egzemplarzy. Przypuszczam, że mało kto dysponuje powierzchnią w kredensie, pozwalającą na eksponowanie takiego zbioru.

Gdyby nie przestrzeń którą zajmują takie talerze, można by śmiało przyznać, że jest to doskonały temat kolekcjonerski. Ceny poszczególnych egzemplarzy plasują się na poziomie od 30 do 650 euro, przy czym zdecydowana większość poniżej 250 euro. Przy Francuskich zarobkach są to kwoty zupełnie satysfakcjonujące nawet dla osób, które nie chcą przeznaczać na swoje hobby całych oszczędności. Duża różnorodność wzorów pozwala włączać do zbioru coraz to nowe okazy, czy też wymieniać je na ciekawsze egzemplarze w ładniejszych stanach zachowania.

Motywy umieszczone na talerzach można podzielić na grupy tematyczne. To pozwala na przekrojowe zbieranie ciekawych obiektów z każdej grupy lub tylko jednego z wybranych tematów. Jednym z przykładowych motywów jest sojusz władzy, kościoła i ludu. Najczęściej wykorzystywane symboliczne przedstawienie tego sojuszu, to związane ze sobą szpada, pastorał i łopata lub snopek zbóż. Przykład takiego motywu można zobaczyć po lewej stronie. Innym często eksploatowanym tematem było zburzenie Bastylii. Popularne były też talerze bardzo proste w swojej wymowie, zawierające wyłącznie symbole i hasła rewolucyjne.

W ich produkcji przodowały wytwórnie z Nevers w centralnej Francji. Znajduje się tam lokalne Muzeum fajansów i sztuk pięknych. Prezentuje ono technikę wytwarzania fajansu oraz narzędzi z tym związanych. Na jego ekspozycji znajduje się także pokaźna kolekcja pamiątek wykonanych w tej miejscowości. Wśród nich pokazywane są także przykłady fajansów rewolucyjnych.

Published 28 August 2017

Fałszywy orzeł sędziowski braci Łopieńskich

W niedzielę zakończyła się na allegro aukcja orła sędziowskiego, reklamowanego jako “łańcuch II RP Bracia Łopieńscy“. Już na rozmytej miniaturze w mailu z nowościami widać było, że to nie może być orzeł wykonany w słynnej manufakturze. Ciekaw byłem czy opis wskazywał będzie na jakieś wątpliwości. Okazało się, że był jednoznaczny jak mało kiedy: “Oryginalny łańcuch sędziowski z okresu II RP. Orzeł w koronie. Z tyłu sygnatura Bracia Łopieńscy Warszawa“.

Przypuszczałem, że oferujący nie zna się na rzeczy. Wysłałem do niego wiadomość w której wskazałem, że jest to współczesny łańcuch z fałszywą sygnaturą braci Łopieńskich. Przedwojenne łańcuchy istotnie różniły się rysunkiem orła, wykonaniem oraz sposobem zawieszenia. Poza tym sygnatura umieszczana była w innym miejscu. Kto kiedykolwiek widział oryginalny łańcuch braci Łopieńskich nie może mieć wątpliwości, że ten oferowany na opisywanej aukcji jej fałszywy. Ci którzy nie mieli takiej okazji, mogą zobaczyć porównanie na załączonym obrazu. Po lewej widoczna jest oryginalna praca braci Łopieńskich, a po prawej jej ubogi kuzyn. Sylwetka naszkicowana w pracowni braci Łopieńskich jest bardziej proporcjonalna i i elegancka. Orzeł po prawej jest jej naśladownictwem. Różnice w detalach wykonania są na tyle oczywiste, że nie ma sensu ich szerzej omawiać.

Sygnatura na rewersie jest fałszywa i została nabita wtórnie. Jest to forma fałszerstwa wciąż mało znana na polskim rynku odznak i oznak. Jednak w przypadku wyrobu braci Łopieńskich nie może dziwić. Ich twórczość staje się ostatnio coraz bardziej poszukiwana, a przez to także fałszowana. W tym wypadku błąd fałszerza polegał między innymi na tym, że nie wiedział w którym miejscu powinna znajdować się oryginalna sygnatura. Dzięki zdjęciom w dobrej rozdzielczości widać na dnie sygnatury ziarno podobne do tego, które pokrywa cały rewers orła. Jest to dość nietypowe, ponieważ uderzenie powinno zagęścić metal we wnętrzu liter. Różnic miedzy oryginałem a prezentowanym fałszerstwem jest naprawdę wiele i można by je dalej wymieniać. Skoro pojawiło się pierwsze fałszerstwo łańcucha sędziowskiego, można się spodziewać także kolejnych. Dlatego nie chcę w tym miejscu udzielać fałszerzom wskazówek na przyszłość.

Jaki był finał aukcji na allegro? Użytkownik zimnymarmur wiedząc o tym, że orzeł jest fałszywy nie zakończył aukcji, nie sprostował opisu, ani nie odpisał na moją wiadomość. Licytacja zakończyła się kwotą 1934,99 zł. Z czego aż pięć ofert opiewało na kwoty w okolicach tysiąca złotych i więcej. To pokazuje jak bezrefleksyjnie kupujący podchodzą do nabywanych pamiątek lub jak bardzo wierzą w okazyjne aukcje od 1 zł. Być może rację miał zimnymarmur odpowiadając na swój negatywny komentarz z innej aukcji słowami:

Jak ktoś licytuje bo coś jest tanie, bez oglądania dokładnego fotek, to niech ma pretensje do siebie.

Published 28 July 2017

Aukcja zbioru 250 Polskich odznak wojskowych 1914-1920

Znalazłem wczoraj sensacyjną wiadomość o aukcji 250 odznak wojskowych z lat 1914-1920. Informacja była elektryzująca, niezależnie od tego, że pochodziła z publikacji wydanej w 1922 roku. W zasadzie nawet bardziej ciekawe jest to, że aukcja odbyła się w dniu 2 marca 1922 roku, niż gdyby miała mieć miejsce w chwili obecnej. Dom Sztuki (Hotel des Ventes) w Warszawie zaoferował je w jednym locie bez szczegółowego opisu. Ograniczono się jedynie do wskazania, że odznaki zostały starannie wyselekcjonowane. Do zestawu dołączone były dwa tomy katalogu Mieczysława Opałka. Na ten samej aukcji oferowanych było, poza obiektami dotyczącymi sztuk pięknych, także pięćdziesiąt XIX wiecznych medali związanych z Polską. Przeciwnie do odznak, każdy z medali opisany był osobno.

Tak lakoniczny opis zbioru w katalogu aukcyjnym pozwala nam się tylko domyślać co było przedmiotem licytacji. Znacząca liczba obiektów i oferowanie ich bez dodatkowego opisu pod jedną pozycją wskazuje, że najprawdopodobniej nie były to wyłącznie odznaki pamiątkowe formacji wojskowych. Dołączenie dwóch tomów katalogu M. Opałka może sugerować, że przynajmniej część zbioru była o nie oparta. Co ciekawe, przedmiotem oferty nie był trzeci tom jego pracy.

Można tylko żałować, że katalog nie wspomina o wysokości ceny wywoławczej. Nie udało mi się także ustalić, czy odznaki zostały na aukcji sprzedane, a jeśli tak to za jaką cenę. Pozwoliło by nam to ustalić popyta na wtedy niemal współczesne odznaki. Ciekaw jestem jaka była relacja siły nabywczej ceny przykładowej odznaki z pierwszej Wojny Światowej w 1922 roku, do siły nabywczej przykładowej odznaki z lat 90-tych w chwili obecnej. Przy całej dysproporcji w znaczeniu, ale też technologii wykonania tych odznak, ciekawe jestem czy na rysowały się na tym tel podobieństwa, czy też uzasadnione różnice. Być może ktoś będzie wiedział ile płacono za odznaki historyczne w początku lat dwudziestych?

Published 26 July 2017

250 lat Mennicy Warszawskiej

Trafiłem wczoraj na nagranie wykładu Tomasza Bylickiego na temat historii Mennicy Warszawskiej, który miał miejsce w zeszłym roku w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi z inspiracji oddziału Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego w Łodzi. Widać, że były kustosz Gabinetu Numizmatycznego Mennicy ma dogłębną wiedzę na temat jej historii i doskonałe rozeznanie w źródłach.

Published 2 July 2017

Czy Ignacy Łopieński zaprojektował orła straży pożarnych?

W Tygodniku Ilustrowanym nr 4 z 27 stycznia 1917 roku ukazała się nota pod tytułem “Pieczęć sądów polskich”. Jej treść brzmiała następująco:

“Po ogłoszeniu przez mocarstwa centralne aktu z dn. 5-go listopada 1916 r., urzędujący sędziowie Polacy postanowili zawiesić w salach sądowych herby Królestwa Polskiego i umieścić je na pieczęciach sądowych. Podobiznę takiej pieczęci, skomponowanej przez znanego artystę p. Ignacego Łopieńskiego, z orłem jagiellońskim w pośrodku, zamieszczamy. Takież orły na czerwonych tarczach, namalowane przez artystę-malarze p. Jasińskiego, zawieszano w salach posiedzeń.“

Jednocześnie treść artykułu ilustrowana była wzorem pieczęci, którego skan widoczny jest po lewej stronie. Temat symboliki wymiaru sprawiedliwości interesuje mnie od dłuższego czasu, ale o tej notatce nigdy wcześniej nie słyszałem, zanim znajomy kolekcjoner nie zaoferował mi na jarmarku dominikańskim w 2016 roku egzemplarz orła odpowiadający dokładnie wzorowi widocznemu na załączonym rysunku. Byłem i nadal jestem mu bardzo wdzięczny za pamięć o moich zainteresowaniach dlatego chętnie przywiezionego orła pozyskałem. Jego wizerunek z czymś mi się kojarzył albo miałem przynajmniej wrażenie, że gdzieś go widziałem. Nie mogłem tylko skojarzyć gdzie. Nie było to niemożliwe, skoro orzeł miał się wiązać z tematem wymiaru sprawiedliwości, którym zajmowałem się już od dłuższego czasu. Pomyślałem, że być może widziałem go na jakimś zdjęciu z sali sądowej, tylko nie potrafię tego dokładnie przywołać.

Co więcej, dosłownie następnego dnia, również na Jarmarku Dominikańskim, zobaczyłem tymczasowy dowód osobisty, wystawiony przez starostwo Włodzimierskie, z identycznym orłem. Ta przypadkowa jak się później okazało zbieżność przekonała mnie, że wzór orła mógł mieć coś wspólnego z sądami. Skoro zyskał formalny status wizerunku godła na dowodach osobistych, dlaczego wcześniej nie mógł być wykorzystywany przez sądy? Nowa pamiątka ucieszyła mnie tak bardzo, że uznałem ją za czołowy zakup tego Jarmarku Dominikańskiego. Poza związkiem z interesującym mnie wymiarem sprawiedliwości, była do niego dołączona karteczka informująca, że był to orzełek wykorzystany wtórnie w powstaniu warszawskim. Trudno taką informację zweryfikować, ale przyjąłem są z dobrodziejstwem inwentarza. W końcu nie był to jedyny atut, a dla mnie nawet nie pierwszy atut tego orła. Dlatego nawet nie zależało mi na weryfikowaniu prawdziwości tej informacji.

Niestety moja radość nie trwała długo. Ponieważ sam nie byłem w stanie znaleźć wiele więcej informacji na temat tego orła, zwróciłem się z prośbą o pomoc do znajomego kolekcjonera, który jest doskonałym specjalistą od orłów. Szybko podesłał mi szereg przykładów pamiątek strażackich (1, 2, 3), na których umieszczony był taki sam orzeł. Można wręcz powiedzieć, że stał się to stały wzór orła wykorzystywanego przez Główny Związek Straży Pożarnych. Co ciekawe, wzór ten przetrwał do dnia dzisiejszego i jest nadal elementem symboliki Związku Ochotniczych Straży Pożarnych.

Jednak wśród różnych pamiątek strażackich moją uwagę zwrócił oferowany w 2013 roku przez Warszawskie Centrum Numizmatyczne medalik wydany z okazji I Zjazdu Straży Pożarnych w Warszawie. Na marginesie można jedynie dodać, że tych pierwszych zjazdów straży pożarnych w Warszawie było przynajmniej kilka. Kiedyś byłem w posiadaniu żetonu z 1917 roku, który dotyczył takiego wydarzenia. Inne zjazd o statusie pierwszego miał miejsce 1921 roku. Nie to jest jednak ważne z punktu widzenia tego wpisu. Orzeł uwidoczniony na medalu jest inny od tego jaki później wykorzystywany był przez strażaków. Oczywiście nie musi to o niczym przesądzać, ponieważ później także pojawiały się pamiątki strażackie z odmiennym wizerunkiem orła. Nie było ich jednak wiele. Może to wskazywać, że pierwszym przykładem pojawienia się orła tego wzoru jest właśnie projekt pieczęci sądu pokoju VI okręgu miasta Warszawy. To by oznaczało, że projektantem orła straży pożarnych jest Ignacy Łopieński.

Być może słynny brązownik otrzymał zlecenie na wykonanie jakiego elementu dla straży pożarnych i posłużył się wcześniejszym udanym projektem. Informacja o tym mogła się nie zachować do dnia dzisiejszego ze względu na rozproszenie i zniszczenie archiwów. Tak państwowych, jak też prywatnych. Liczę, że pomimo to kiedyś uda się tą hipotezę potwierdzić lub jej zaprzeczyć.

Published 24 June 2017

Medal na utworzenie dozorstwa Białogońskiego Dyrekcji Górniczej

Dzisiejszy wpis jest o tym, co w kolekcjonowaniu jest najprzyjemniejsze, a więc o odkrywaniu historii. Rok temu kolega podesłał mi zdjęcie medalu, o którym przypuszczał że jest nieznany. Taka deklaracja w sposób oczywisty pobudza wyobraźnię i motywuje do szukania informacji na temat obiektu. Szybko okazało się, że medal jednak znajdował się w kolekcji Hutten-Czapskiego, w tomie drugim pod pozycją 3545. Udało się także znaleźć dwa notowania w Warszawskim Centrum Numizmatycznym. Pomimo tego, że medal jest wykonany w formie żeliwnego odlewu osiągał dość wysokie ceny. Pierwszy egzemplarz w ładnym stanie został sprzedany w 2008 roku za 3.300 zł. Jego zdjęcia ilustrują ten wpis. Drugi wyraźnie gorszy został sprzedany w 2015 roku w cenie 1456 zł. Przedstawione wyniki aukcyjne świadczą jednoznacznie o tym, że mamy do czynienia z medalem rzadkim. Tym bardziej, że medal nie występuje w bazach antykwariatów Niemczyka i Damiana Marciniaka. Mogła to być tylko dodatkowa zachęta do dalszych poszukiwań.

Punktem wyjścia był oczywiście opis Hutten-Czapskiego oraz sama symbolika przedstawiona na medalu. W katalogu padła sugestia, że data 1820 może się odnosić do regulacji górniczych, wprowadzonych w tym roku przez sejm Królestwa Polskiego. Dlatego próbę rozszyfrowania medalu rozpocząłem od jego rewersu. Widoczny jest na nim arkusz papieru ze wspomnianą datą, który jednak zwinięty jest w ten sposób, że nie prezentuje żadnej treści. Orzeł trzyma w szponach szarfę z charakterystycznymi dla symboliki górniczej młotkami. Po prawej stronie orła, a lewej medalu znajduje się trudny do interpretacji motyw, który w moim przekonaniu najprawdopodobniej jest fragmentem wyrobiska. Ścianą skalną, z której skuwany jest węgiel. Nie wykluczone jednak, że jest to opadające sukno.

Starając się zinterpretować rewers medalu przyjąłem, że karta papieru z datą wskazuje na jakiś dokument, który został wydany w 1820 roku. W moim przekonaniu słuszność miał Hutten-Czapski uznając, że jest to punkt wyjściowy do interpretacji znaczenia całości. Dlatego też uznałem, że chodzi o medal upamiętniają jakiś dokument wydany w związku z górnictwem. Wstęga mogła sugerować, że chodzi o otwarcie czegoś – np. budynku lub instytucji.

Nie było innego wyjścia jak tylko zanurzyć się w lekturę dotyczącą górnictwa w Królestwie Polskim. Z pomocą przyszła mi wydana przez PAN w 2008 roku książka Andrzeja Wójcika, Zachodni okręg górniczy – studia z dziejów geologii i górnictwa w Królestwie Polskim. Jej ważnym atutem była darmowa dostępność w internecie. Dowiedziałem się z niej, że naczelną władzą nad górnictwem i hutnictwem rządowym była Główna Dyrekcja Górnicza w Kielcach, która została utworzona w 1816 roku i podlegała pod Komisję Rządową Spraw Wewnętrznych i Policji. W tym samym roku powstała Szkołą Akademiczno-Górnicza w Kielcach, którą dziesięć lat później przeniesiono do Warszawy. Tak więc medal raczej nie powinien wiązać się z żadnym z tych wydarzeń.

Dyrekcji podlegały państwowe przedsiębiorstwa górnicze i hutnicze oraz dobra ziemskie, które miały wspierać utrzymanie górnictwa. Były one rozlokowane w różnych częściach Królestwa, niekiedy bliskich, a niekiedy dość odległych od Kielc. Dlatego w ramach Dyrekcji utworzono tzw. dozorstwa, które sprawowały lokalny zarząd na przedsiębiorstwami. Jeszcze w 1816 roku utworzono Dozorstwa Midzianogórskie, Olkusko-Siewierskie, Suchedniowskie, Samsonowskie i Pankowskie. Dozorstwo Bzińskie powstało w 1818 roku, a rok później Dozorstwo Starachowicko-Brodzkie. Wreszcie w 1820 roku powstało Dozorstwo Białogońskie, a rok później Dozorstwo Radoszyckie.

Kiedy dotarłem do tej informacji wszystko ułożyło się w logiczną całość. Widoczny na rewersie medalu dokument, to symboliczne przedstawienie ukazu powołującego do życia Dozorstwo Białogońskie. Co oczywiste podlegała pod nie huta w Białogonie, ale także odległa o niecałe 10 km. huta w Niewachlowie. To wyjaśnia także powód dla którego medal wykonany był właśnie w Białogonie, a nie w Mennicy Warszawskiej. W momencie wykonania nakładu inspektorem Dozorstwa był radca hutniczy Gotthold Klemm, a zawiadowcami huty w Bialogonie Franciszek Protschkar i Ernst Kaden. Przypuszczalnie ktoś z tej trójki był inicjatorem powstania medalu. Projekt medalu z pewnością należy przypisać rysownikowi Głównej Dyrekcji Górniczej w Kielcach Augustowi Chartron, czego potwierdzeniem jest adnotacja na awersie: Chartron f.(ecit – przyp. J.S.)

Oprócz podpisu rysownika, na awersie medalu widać popiersie cara Rosji i króla Polski Aleksandra I. To co zwraca uwagę w tym dosyć klasycznym przedstawieniu, to niespotykana wręcz głębia portretu. Jeśli obróci się medal rantem do siebie, to można odnieść wrażenie, że jego powierzchnia przecina głowę cara na pół. Jest to głębia niemożliwa do osiągnięcia w przypadku medalu bitego stemplami. Autor koncepcji medalu doskonale wykorzystał tą przewagę odlewnictwa, dla stworzenia dzieła wyjątkowego. Udało mi się to docenić dopiero kiedy trzymałem medal w rękach i mogę po tym doświadczeniu śmiało powiedzieć, że efektu nie da się prawidłowo oddać na dwumiarowym zdjęciu. Obok poprzedniego akapitu zaprezentowane jest zdjęcie medalu w sztucznym świetle, rzuconym nieco pod kątem tak aby powstały cień dał lepsze pojęcie o jego trójwymiarowości, ale to nadal nie jest to samo co spojrzenie na niego na żywo.

Mając nadzieję, że udało mi się prawidłowo rozszyfrować zagadkę medalu, chciał bym jeszcze na chwilę wróci do opisu Hutten-Czapskiego. Moją uwagę zwrócił fakt, że nie podał on widocznego na awersie nazwiska rysownika, jako autora medalu. Biorąc pod uwagę skrupulatność w relacjonowaniu treści medalu wydało mi się to dziwne. Zerknąłem więc z ciekawości na planszę prezentującą medal, żeby odkryć rysunek awersu różniący się od tego, który widziałem na medalu. Popiersie rozciągnięte jest na całej wysokości i rzeczywiście brakuje sygnatury rysownika. Rewers oddany jest wiernie i nie różni się od tego który widziałem na zachowanym medalu oraz zdjęciach z Warszawskiego Centrum Numizmatycznego. Oznacza to, że prawdopodobnie mamy do czynienia z dwoma różnymi wersjami awersu tego medalu. Pewnym potwierdzeniem tej okoliczności może być detal w postaci zapięcia szaty na ramieniu cara i króla Polski. Na rysunku w katalogu Hutten-Czapskiego zapięcie zdobione jest rozetą. Na prezentowanych wyżej zdjęciach widać jedną pionową kreskę. Być może jest to subtelne nawiązanie do cyfry przy imieniu Aleksander, a być może niepotrzebnie doszukuję się dodatkowych znaczeń tam, gdzie ich nie ma.

Czy możliwe jest aby przy tak rzadkim medalu istniały dwa wykonania? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, znów cofam się w katalogu części opisowej. Znajduje się w niej informacja, że egzemplarz ze słynnej kolekcji odlany jest z mosiądzu, cyzelowany i srebrzony. Dalej podana jest informacja o przypuszczalnym znaczeniu medalu oraz adnotacja, że występują także odlewy żeliwne. Być może odlew mosiężny i żeliwny posiadają inny wizerunek awersu. Odpowiedź na to pytanie łatwo było by uzyskać sięgając do zbiorów zgromadzonych w Muzeum słynnego kolekcjonera.

Published 24 June 2017

Oznaka audytorów Armii Polskiej we Francji

W Armii Polskiej we Francji wytworzyło się szereg broni i służb, które posiadały swoje indywidualne oznaki. Szczególnym zainteresowaniem kolekcjonerów cieszą się orły noszone przez żołnierzy Polskich we Francji. W tym kontekście warto przypomnieć o tym jak powstały przepisy mundurowe Armii gen. Hallera i jaki był praktyczny zakres ich stosowania.

Zgodnie z regulaminem Komisji Wojskowej Komitetu Narodowego Polskiego, do jego kompetencji należało zatwierdzanie przepisów o odznaczeniach i nagrodach, których przygotowanie należało do kompetencji Naczelnego Dowództwa.

Dokładnie miesiąc po wydaniu przywołanego regulaminu odbyło się pierwsze posiedzenie specjalnej komisji powołanej przez Naczelnego Dowódcę, której zadaniem było opracowanie projektu ujednolicenia umundurowania, oporządzenia i uzbrojenia wojsk polskich. Jej przewodniczącym został zastępca szefa sztabu kapitan Gąssowski, a członkami kapitan Tadeusz Malinowski, porucznik Józef Grodecki, porucznik książę Sapieha (lotnik) oraz podporucznicy Orłowski i Abczyński. Zgodnie z projektem komisji, określającym barwy dla poszczególnych broni i służb, żołnierze służący w audytoriacie mieli nosić na kołnierzu patki w kolorze niebieskim. Dodatkowo oficerowie nosili barwę tą na wypustkach mankietów, spodni i czapek. Co ciekawe we fragmencie poświęconym oznakom broni na patkach kołnierzowych nie została wymieniona służba sprawiedliwości.

Podobny przepis znalazł się w gotowym już regulaminie Polowe umundurowanie wojsk polskich. Podano w nim, że barwą wojskowego wymiaru sprawiedliwości jest kolor niebieski (blou). Tu jednak występuje już oznaka korpusu służby sprawiedliwości w postaci „odznak liktorskich” z palmami (signe des lictors avec les palmes). Przy czym przez odznakę liktorską rozumiano topór owinięty rózgami. Regulamin sporządzony był w języku polskim i francuskim i podpisany przez gen. Józefa Hallera.

Do powyższego regulaminu opracowane zostały ilustracje, wykonane tuszem na bibułce i powielone następnie w broszurce pod tytułem Wzory umundurowania i oznak dla Armii Polskiej, wydanej w Paryżu.

Niestety nie udało mi się odnaleźć żadnego potwierdzenia, które pozwoliło by stwierdzić, że oznaki wojskowego wymiaru sprawiedliwości zostały faktycznie uprowadzone do użycia. Być może takie potwierdzenie znajdowało się w dokumentach intendentury, które przechowywane były w teczce z materiałami do umundurowania Błękitnej Armii. Niestety w chwili obecnej teczka ich już nie zawiera. Z drugiej strony udało mi się dotrzeć do zdjęć które wskazują, że oznaki rzeczywiście nie zostały wprowadzone.

Published 15 June 2017

Medalik na uczczenie Zdzisława ks. Lubomirskiego

Ostatnio pojawił się na aukcji allegro Antykwariatu Numizmatycznego “STARE-MONETY” Waldemara Matyli ciekawy medalik na uczczenie Zdzisława księcia Lubomirskiego. Podobne obiekty były produkowane w 1917 roku, kiedy ich bohater opuścił urząd prezydenta miasta Warszawy i wszedł w skład nowo tworzonej Rady Regencyjnej. Innym przykładem jest medal rytowany przez Czesława Makowskiego, a bity w zakładzie Jana Knedlera. Medal bity był w brązie i srebrze.

Uwagę zwraca wyjątkowo piękne i precyzyjne wykonanie medaliku. Złożony jest z trzech części. Podstawa bita jest w srebrze i żłobkowana. Dzięki temu przezroczysta emalia nałożona na jej powierzchnię otrzymuje wyjątkowy charakter. Drugi element to obramowanie z napisem “Z. KS. LUBOMIRSKI” oraz stylizowanym wieńcem laurowym. Mocowane jest do podstawy za pomocą czterech nitów. Ostatnia część to srebrny orzełek mocowany do podstawy za pomocą dwóch poziomych nitów. Jest on w pewien sposób kluczowy dla tego medaliku, ponieważ pozwala na identyfikację jubilera, który wykonał medalik. Był nim Stanisław Reising, który wykorzystywał stemple do tego orzełka także przy produkcji innych obiektów. Między innymi żetonu Sądów Obywatelskich miasta stołecznego Warszawy już w 1915 roku.

Inną ciekawostką związaną z tym medalikiem jest fakt, że dokładnie ten sam egzemplarz został sprzedany na aukcji WCN w dniu 27 marca 2017 roku za 820 zł. Obecnie oferowany jest na allegro w opcji Kup Teraz za 2.000 zł. Jest to pewien przyczynek do dyskusji na temat tego, czy nowa prowizja na poziomie 9% jest do przyjęcia. Jeśli allegro jest na tyle silnym kanałem sprzedaży, że pozwala uzyskać cenę przeszło dwa razy wyższą, to oczekiwana przez nich prowizja jest zupełnie uzasadniona. Pytanie czy rzeczywiście znajdzie się amator na medalik w tej cenie.

Published 11 June 2017

Pierwsze odznaki Wojska Polskiego po 1918 roku

Prawo ustanawiania odznak pamiątkowych w okresie międzywojennym posiadały formacje, oddziały i szkoły wojskowe. Jeśli były zainteresowane ustanowieniem odznaki pamiątkowej musiały złożyć specjalną prośbę do Ministra Spraw Wojskowych. W ramach ministerstwa, zatwierdzaniem odznak pamiątkowych zajmowało się biuro II wiceministra spraw wojskowych. Drogą służbową przekazywano wzór regulaminu i projekt graficzny odznaki w dwóch egzemplarzach. Część z nich zachowała się do dnia dzisiejszego w Centralnym Archiwum Wojskowym. Należało także wskazać organ, któremu przysługiwało by prawo nadawania odznaki i adres pod który można było składać wnioski o jej nada

W maju 1920 roku Sztab Generalny Wojska Polskiego podjął pierwszą próbę ustalenia listy odznak pamiątkowych funkcjonujących w Wojsku Polskim (Rozkaz Naczelnego Dowódcy Wojska Polskiego nr 40 z 20 maja 1920 roku). Zadanie okazało się niełatwe, ponieważ wymagało zebrania informacji od wszystkich podległych jednostek. Ze względu na szereg ważniejszych czynności nie otrzymano odpowiedzi ze wszystkich formacji i w efekcie skompletowano listę zdecydowanie niekompletną.

Nie dbano taże o nazewnictwo, czego przykładem może być dwukrotne umieszczenie na liście wpisu „Szkoła Podchorążych Legionów Polskich”, z których jeden wpis oznaczał najprawdopodobniej Szkołę Chorążych Legionów Polskich. Czy też umieszczenie na liście „Oficerskiej Szkoły 2 PP LP”, zamiast Szkoły Oficerskiej Piechoty nr 1 przy 2 PP Leg. Pol. Omawiana lista prezentuje odznaki pamiątkowe noszone przed uregulowaniem prawa do ich noszenia. Należy mieć więc na uwadze, że część z nich nie została zatwierdzona jako odznaki, które wolno nosić w Wojsku Polskim.

Pierwsza lista zatwierdzonych odznak, których noszenie było dopuszczalne w Wojsku Polskim pochodzi z 1924 i zawiera nieco ponad sto pozycji. Temat sam w sobie godny odrębnej kolekcji, ale też krytycznej weryfikacji. Na liście znajduje się na przykład odznaka pamiątkowa Związku Wojskowych Polaków w Turkiestanie, której nie potrafię przypisać do żadnej znanej mi odznaki. Czy jest to pozycja dzisiaj zapomniana ze względu na swoją rzadkość, czy też rozpoznawalna odznaka pod zmienioną nazwą? Podobne wątpliwości dotyczą odznaki pamiątkowej Poloniae bene merentibus. Druga kwestia to szereg odznak, doskonale znanych kolekcjonerom, których na liście nie ma. Przy czym mowa o obiektach, które niewątpliwie pochodzą sprzed 1924 roku i co do których nie ma wątpliwości, że ich noszenie w okresie międzywojennym było dopuszczalne. Doskonałym przykładem może być odznaka pamiątkowa Szkoły Aplikacyjnej Korpusu Oficerów Sanitarnych. Dlatego prezentowaną niżej listę należy traktować jedynie jako punkt odniesienia do dalszych indywidualnych badań.

Pełna lista zawiera następujące pozycje:

  1. odznaka pamiątkowa I Brygady Legionów,

  2. odznaka pamiątkowa II Brygady Legionów,

  3. odznaka pamiątkowa III Brygady Legionów,

  4. odznaka pamiątkowa I Korpusu Wschodniego,

  5. odznaka pamiątkowa II Korpusu Wschodniego,

  6. odznaka pamiątkowa Armii gen. Hallera

  7. odznaka pamiątkowa I Brygady Polskiej Siły Zbrojnej „Usque ad finem” 1917/1918

  8. odznaka pamiątkowa Swoim żołnierzom z Ameryki – odrodzona Polska

  9. odznaka pamiątkowa Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego w Rosji „Naczpol”

  10. odznaka pamiątkowa Poloniae bene merentibus (3 stopnie)

  11. odznaka pamiątkowa 1. Legionu Puławskiego

  12. odznaka pamiątkowa Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego

  13. odznaka pamiątkowa byłej Dywizji Syberyjskiej

  14. odznaka pamiątkowa byłego Batalionu Ochotniczego Strzelców Sanockich

  15. odznaka pamiątkowa Wojsk Wielkopolskich

  16. odznaka pamiątkowa Polskiej Organizacji Wojskowej

  17. odznaka pamiątkowa Związku Wojskowych Polaków w Turkiestanie

  18. odznaka pamiątkowa byłej Polskiej Konfederacji Wojskowej w Rosji

  19. odznaka pamiątkowa byłego Legionu Polskiego w Finlandi

  20. odznaka pamiątkowa byłej 1 Dywizji Strzelców Wielkopolskich

  21. odznaka pamiątkowa Oficerskiej odznaki związków strzeleckich „Parasol”

  22. odznaka pamiątkowa Legii Rycerskiej

  23. odznaka pamiątkowa za Huszt

  24. odznaka pamiątkowa za Marmaros Sziget

  25. odznaka pamiątkowa Szczypiórna

  26. odznaka pamiątkowa Witkowice

  27. odznaka pamiątkowa „Gwiazda Przemyśla”

  28. odznaka pamiątkowa za Wilno

  29. odznaka pamiątkowa Organizacji Wojsk Wielkopolskich

  30. odznaka pamiątkowa Przyczółka Kijów

  31. odznaka pamiątkowa „Orlęta”

  32. odznaka pamiątkowa Obrony Lwowa

  33. Krzyż Obrony Lwowa

  34. odznaka pamiątkowa Lwowskiego oddziału Karabinów Maszynowych

  35. odznaka pamiątkowa Żandarmerii Polowej Obrony Lwowa

  36. odznaka pamiątkowa I odcinka obrony Lwowa

  37. odznaka pamiątkowa II odcinka obrony Lwowa

  38. odznaka pamiątkowa Załoga Lewandówki 11.XI – 22.XI.1918 r.

  39. odznaka pamiątkowa Dworzec Główny 2.XI – 22.XI.1918 r.

  40. odznaka pamiątkowa Obrońców Rzęsny Polskiej

  41. odznaka pamiątkowa 1. Kompanii Kadrowej

  42. odznaka pamiątkowa Naczelnej Straży Ludowej w Poznaniu

  43. odznaka pamiątkowa Dowództwa Artylerii w Krakowie

  44. odznaka pamiątkowa Bajończyków

  45. odznaka pamiątkowa Brygady Kaukaskiej Wojska Polskiego

  46. odznaka pamiątkowa Frontu Litewsko-Białoruskiego

  47. odznaka pamiątkowa Górnośląska (z adnotacją „krzyż zakazany”)

  48. odznaka pamiątkowa Obrony Śląska

  49. krzyż rokitniański

  50. odznaka pamiątkowa 18 Dywizji Piechoty

  51. odznaka pamiątkowa 1 Pułku Piechoty Legionów Polskich

  52. odznaka pamiątkowa 2 Pułku Piechoty Legionów Polskich

  53. odznaka pamiątkowa 3 Pułku Piechoty Legionów Polskich

  54. odznaka pamiątkowa 4 Pułku Piechoty Legionów Polskich

  55. odznaka pamiątkowa 5 Pułku Piechoty Legionów Polskich

  56. odznaka pamiątkowa 6 Pułku Piechoty Legionów Polskich

  57. odznaka pamiątkowa 8 Pułku Piechoty Legionów Polskich

  58. odznaka pamiątkowa 34 Pułku Piechoty

  59. odznaka pamiątkowa 35 Pułku Piechoty

  60. odznaka pamiątkowa 64 Pułku Piechoty

  61. odznaka pamiątkowa 77 Pułku Piechoty (z adnotacją, że chodzi o niedźwiedzia na naramiennikach)

  62. odznaka pamiątkowa 62 Pułku Piechoty

  63. odznaka pamiątkowa byłego 101 Pułku Piechoty

  64. odznaka pamiątkowa byłego 144 Pułku Piechoty

  65. odznaka pamiątkowa byłego 206 Pułku Piechoty

  66. odznaka pamiątkowa Pułku Strzelców Nowogródzkich

  67. odznaka pamiątkowa Pułku Strzelców Grodzieńskich

  68. odznaka pamiątkowa Pułku Strzelców Wielkopolskich

  69. odznaka pamiątkowa 1 Pułku Szwoleżerów

  70. odznaka pamiątkowa 2 Pułku Szwoleżerów

  71. odznaka pamiątkowa 1 Pułku Ułanów Krechowieckich

  72. odznaka pamiątkowa 4 Pułku Ułanów

  73. odznaka pamiątkowa 5 Pułku Ułanów

  74. odznaka pamiątkowa 6 Pułku Ułanów

  75. odznaka pamiątkowa 8 Pułku Ułanów

  76. odznaka pamiątkowa 12 Pułku Ułanów

  77. odznaka pamiątkowa 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich

  78. odznaka pamiątkowa 17 Pułku Ułanów

  79. odznaka pamiątkowa 21 Pułku Ułanów

  80. odznaka pamiątkowa 23 Pułku Ułanów

  81. odznaka pamiątkowa byłego 214 Pułku Ułanów

  82. odznaka pamiątkowa 2 Pułku Strzelców Konnych

  83. odznaka pamiątkowa 6 Pułku Strzelców Konnych

  84. odznaka pamiątkowa 1 Dywizjonu Artylerii Konnej

  85. odznaka pamiątkowa 1 Pułku Artylerii Cieżkiej

  86. odznaka pamiątkowa 2 Pułku Artylerii Polowej Litewsko-Białoruskiej

  87. odznaka pamiątkowa byłego 201 Pułku Artyleri Polowej

  88. odznaka pamiątkowa Żandarmeri Polowej Wojska Polskiego

  89. odznaka pamiątkowa Pociągu Pancernego „Mściciel”

  90. odznaka pamiątkowa Pociągu Pancernego „Piłsudczyk”

  91. odznaka pamiątkowa Pociągu Pancernego „Haller”

  92. odznaka pamiątkowa V. Batalionu Wojsk Kolejowych

  93. odznaka pamiątkowa Okręgowej Kontroli Transportów Wojsk Kolejowych Stanisławów

  94. odznaka pamiątkowa Kontroli Transportów Wojskowych Siedlce

  95. odznaka pamiątkowa Sekcji Szermierczej Wojskowego Klubu Sportowego

  96. odznaka pamiątkowa Wojskowego Instytutu Geograficznego

  97. odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych w Warszawie

  98. odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Wojsk Saperskich

  99. odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Wojsk Łączności

  100. odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Wojsk Taborowych

  101. odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Wojsk Samochodowych

  102. odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Wojsk Artylerii

  103. odznaka pamiątkowa Wielkopolskiej Szkoły Podchorążych

  104. odznaka pamiątkowa Wojskowej Szkoły Sanitarnej

Published 9 June 2017

Matejko najdroższy

Media obiegła sensacyjna wiadomość o sprzedaniu najdroższego w Polsce obrazu. Jest to dzieło Jana Matejki pod tytułem “Zabicie Wapowskiego w trakcie koronacji Henryka Walezego“. O obrazie i jego znaczeniu dla twórczości Matejki, jak też o samym wydarzeniu przedstawionym na obrazie można bardzo wiele przeczytać na stronie domu aukcyjnego DESA Unicum, który sprzedał go na Aukcji Sztuki Dawnej w dniu 8 czerwca 2017 roku. Cena jaką osiągnął obraz wyniosła 3.200.000 zł., która to kwota została powiększona o prowizję domu aukcyjnego w wysokości 483.000 zł. Kwota ta stanowiła ponad połowę obrotu całej aukcji, na której nie brakowało ciekawych pozycji.

Z jednej strony wynik wygląda imponująco, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że dom aukcyjny szacował cenę końcową w przedziale 3 – 4,5 mln. W tym świetle cena sprzedaży robi już mniejsze wrażenie. Dlatego niewątpliwe gratulacje należą się nabywcy, który zainwestował niemałą sumę nie tylko w doskonały obraz i świetną pamiątkę historyczną, ale w moim przekonaniu dokonał także doskonałej inwestycji. Uważam bowiem, że wycena podana przez DESĘ nie była pozbawiona racji.

Gdyby w familiadzie padło pytanie o najwybitniejszego polskiego malarze, z pewnością Matejko otrzymał by największą liczbę punktów. Z tego porównania oczywiście można się śmiać, ale z punktu widzenia ceny obrazu ma to już znacznie większe znaczenie. Po pierwsze dlatego, że nazwisko-marka Matejki wbite jest do powszechnej świadomości społecznej. Choć Matejko jest na wskroś polski, nie może to być zarzutem wobec niego. Przede wszystkim dlatego, że jego prace są historycznie i kompozycyjnie przemyślane. Historia Polski jest kluczem, który pozwala je rozszyfrować. Oczywiście w jakimś stopniu ogranicza to krąg odbiorców jego twórczości, ale nadal jest to kilkadziesiąt milionów potencjalnych zainteresowanych.

Po drugie obraz ma zasadnicze znaczenie z punktu widzenia Matejki jako malarza. Taka praca zawsze będzie dla kolekcjonerów cenniejsza, a potrafię sobie wyobrazić, że zakupy za kilka milionów złotych dokonywane są starannie i w sposób przemyślany. Społeczeństwo się bogaci, na rynku pojawiają się nowi kolekcjonerzy, a najlepszych prac zawsze brakuje. Jednocześnie coraz więcej prac trafia do muzeów. Podaż naturalnie się kurczy wraz z upływem czasu.

Ostatecznie należy wskazać na przepaść między cenami w Polsce, a cenami na świecie. Najdroższy sprzedany obraz miał ponoć cenę 300.000.000 dolarów, czyli znacznie ponad miliard złotych. Będąc świadomym wszystkich proporcji jestem przekonany, że 3,6 mln złotych to naprawdę niewiele i wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa Zabicie Wapowskiego będzie miał szansę być sprzedane z powodzeniem za znacznie wyższą kwotę.

Wreszcie chciał bym na koniec przypomnieć, że obraz tak głośno teraz komentowany w mediach jako sensacyjne odkrycie po przeszło 100 latach został w rzeczywistości odkryty, sprowadzony do Polski i po raz pierwszy sprzedany przez krakowski Salon Connaisseur. Warto by tą informację przytoczyć przy okazji artykułów ekscytujących się wysoką ceną obrazu. Jego odnalezienie i sprowadzenie do Polski musiało być nie mniej ekscytujące niż późniejsza licytacja.

Posts navigation

Older posts
Newer posts
Search for:

Najnowsze wpisy

  • Z twarzy podobny zupełnie do nikogo
  • W numizmatyce widzisz tyle, ile wiesz
  • Medal Towarzystwa Jabłonowskiego
  • Kartofel wrócił
  • Wszystko jest iluzją

Najnowsze komentarze

  • Lucyna on Wszystko jest iluzją
  • Sławek on Wszystko jest iluzją
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Gorący kartofel za 160.000 PLN
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Jak stracić 10.000 euro przez nieuwagę?
  • Na naszej Aukcji X – Falerystyka | on Odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Piechoty

Archiwum wpisów

  • June 2024 (1)
  • February 2024 (2)
  • August 2023 (1)
  • July 2023 (1)
  • June 2023 (1)
  • January 2023 (1)
  • September 2022 (2)
  • August 2022 (4)
  • July 2022 (3)
  • June 2022 (1)
  • February 2022 (2)
  • January 2022 (4)
  • December 2021 (3)
  • November 2021 (1)
  • April 2021 (3)
  • February 2021 (1)
  • January 2021 (3)
  • September 2020 (1)
  • June 2020 (4)
  • May 2020 (5)
  • April 2020 (6)
  • March 2020 (4)
  • February 2020 (1)
  • January 2020 (3)
  • December 2019 (1)
  • November 2019 (1)
  • October 2019 (3)
  • September 2019 (4)
  • August 2019 (1)
  • July 2019 (2)
  • May 2019 (4)
  • April 2019 (3)
  • March 2019 (2)
  • February 2019 (2)
  • December 2018 (2)
  • July 2018 (3)
  • June 2018 (3)
  • May 2018 (4)
  • April 2018 (6)
  • March 2018 (5)
  • February 2018 (5)
  • January 2018 (5)
  • December 2017 (4)
  • November 2017 (5)
  • October 2017 (6)
  • September 2017 (6)
  • August 2017 (4)
  • July 2017 (3)
  • June 2017 (9)
  • May 2017 (1)
  • April 2017 (1)
  • January 2017 (4)
  • December 2016 (6)
  • November 2016 (4)
  • October 2016 (1)
  • September 2016 (2)
  • August 2016 (1)
  • July 2016 (7)
  • May 2016 (6)
  • April 2016 (7)
  • March 2016 (12)
Copyright © 2025 Julian M. Skelnik. All rights reserved.