Ten wpis można by zacząć od żartobliwego stwierdzenia, że są odznaki i Odznaki. Ten rozdźwięk między jakością poszczególnych wykonań widać szczególnie na przykładzie odznak z okresu Rosji carskiej. Duża część z nich była wykonana w sposób bardzo tani i często po prostu technologicznie prymitywny. Było to podyktowane szaloną lekkością z jaką nadawano odznaki w tamtym czasie w Rosji. Z drugiej strony spotkać można wyjątkowe okazy, które stanowią przykład wyszukanej pracy jubilerskiej. Odznaki carskiej Rosji, jeśli nie są związane z wymiarem sprawiedliwości, co do zasady znajdują się poza moim kręgiem zainteresowań. Nie ukrywam jednak, że lubię czasem przejrzeć katalogi aukcyjne zawierające ofertę na XIX wieczną Rosję. Jednym z takich miejsc do oglądania są aukcje organizowane przez Dimitrija Markova w czasie targów The New York Sale. Strona internetowa z jego ofertą przypomina efekt pracy amatora HTML i painta z lat 90-tych. Jednak za tą dość prymitywną szatą kryje się jedna z najlepszych ofert antykwarycznych Rosyjskiej numizmatyki i dziedzin pokrewnych. Jest ona poparta także jednymi z najwyższych, jeśli nie najwyższymi cenami. Osoby zainteresowane udziałem w tych licytacjach muszą czuć prawdziwą chęć, a może nawet zew posiadania, będąc jednocześnie osobami o sporej zasobności portfela. Ordery z ceną wywoławczą na poziomie kilkunastu tysięcy dolarów nie stanowią na tych aukcjach żadnego zaskoczenia. Rekordzistą ostatniej aukcji, która miała miejsce w dniach 9-11 stycznia 2018 roku był order św. Anny 2 klasy z diamentami i ceną wywoławczą na poziomie 50.000 USD. Taką samą cenę miał także nowodieł złotego medalu za wzorową służbę Mikołaja I.
Nie sprawdzałem tego statystycznie ale odnoszę wrażenie, że spora część oferty właśnie ze względu na wysokie ceny po prostu się nie sprzedaje i można ją zobaczyć na kolejnych aukcjach. Być może to właśnie gwarancja szalonych cen wywoławczych skłania posiadaczy najciekawszych obiektów do tego by jednak je zaoferować. Jeśli znajdzie się kupiec, który zaoferuje przysłowiowe tysiące dolarów, to uszczuplenie kolekcji jakoś się przeboleje. Z drugiej strony takie aukcje stanowią światełko w tunelu dla osób zdesperowanych i gotowych zapłacić każdą cenę za wymarzony obiekt do kolekcji. Wreszcie jest to doskonałe źródło pięknych wrażeń i ewentualnej nauki dla osób którym wystarczy spoglądanie na ciekawe obiekty. Tak więc nawet jeśli nic się nie wydarzy, to i tak wszyscy będą zadowoleni.
Wracając jednak do tematu dzisiejszego wpisu chciałem zwrócić uwagę na odznakę 184 Warszawskiego Pułku Piechoty, której emisja przypadła na 100 rocznicę jego utworzenia. Odznaka nie należy do kategorii jubilerskich majstersztyków, ani nie posiada diamentów wkomponowanych we wieńce ze szczerego złota. Ma jednak swój urok, wynikający właśnie ze szczególnego wykonania. Jest to solidna praca grawerska, składająca się z dwóch części. Pierwszym i zasadniczym elementem jest obrys odznaki z wieńcem z liści laurowych i dębowych wraz z towarzyszącymi mu symbolami. Druga część to podkładka mocowana na cztery nity. Do niej przytwierdzona jest podstawa słupka do noszenia odznaki. W omawianym egzemplarzu wygrawerowana jest także data 1913 oraz numer 17.
Moją uwagę zwróciło jednak coś zupełnie innego, czyli tło odznaki. Dokładnie rzecz biorąc tło przestrzeni między wieńcem i inicjałami Aleksandra I oraz Mikołaja II. Na zdjęciu wyraźnie widać, że znajduje się tam fragment czerwonego sukna, pod którym jest czerwona emalia. Nie potrafię sobie wytłumaczyć po co w takim układzie grawer powlekł emalią tło podkładki. Obawiam się jednak, że zagadka ta pozostanie niewyjaśniona. Spodobało mi się takie nietypowe połączenie metalu i tkaniny, w którym materiał wkomponowany jest w metal. Oczywiście nie na tyle, żeby rozważać zakup odznaki z ceną wywoławczą 2.500 USD i estymacją 3.000 USD. Staram się jednak pamiętać, że gdyby nie te ceny, być może nie widział bym jej nawet na zdjęciu.