Skip to content
  • kolekcjonowanie
    • o kolekcjonowaniu
    • aktualności
    • książki
    • blogi
  • pamiątki
    • ordery i odznaczenia
    • odznaki i oznaki
    • medale
    • dokumenty
    • pozostałe
  • Słowacja
    • Kežmarok
    • Polska – Słowacja
    • XIX wiek
  • o mnie
    • o stronie
    • czego szukam?
skelnik.pl

pamiątki

historia ukryta w przedmiotach

kolekcjonowanie

Published 26 April 2019

Dlaczego by nie zbierać odznak grawerami lub stylem?

Początkiem zainteresowania odznakami pamiątkowymi formacji wojskowych (popularnie rzecz nazywając odznakami pułkowymi), najczęściej jest fascynacja historią wojskowości, garnizonu, określonej formacji wojskowej, czy też historią regionalną. Popularnymi tematami kolekcjonerskimi są odznaki pułkowe danego rodzaju broni, czyli np. piechoty. Innym kluczem może być, zależnie od zasobności portfela, poszukiwanie wyłącznie odznak oficerskich lub wyłącznie odznak żołnierskich. Bardziej specjalizowane przykłady tematów kolekcjonerskich to np. odznaki pułków danego Okręgu Korpusu, danej Dywizji, danego garnizonu, czy też stacjonujących w danym mieście. Każdy z tak obranych tematów jest ciekawy i warty opracowania. Uważam nawet, że im bardziej specjalizowana jest kolekcja odznak, tym jest ciekawsza. Nawet jeśli ostatecznie ma się składać z niewielkiej ilości egzemplarzy. Kilkanaście czy dwadzieścia parę odznak na jednej tablicy prezentuje się już doskonale. Jeśli są to odznaki przypadkowe, zbierane bez żadnego klucza, raczej na nikim nie zrobią wrażenia. Jeśli będzie to kilkanaście odznak tworzących zwartą całość, z pewnością urzeknie każdego kolekcjonera.

Wracając jednak do meritum tego wpisu. Zbierając odznaki, kolekcjonerzy często patrzą na nie jako na wspomniane wyżej odznaki kawalerii, czy odznaki garnizonu Warszawskiego. Nie zwracają jednak uwagi na to, że odznaki stanowią często małe dzieła jubilerskie i wyraz działalności artystycznej grawerów, którzy je wykonali. Z moich obserwacji wynika, że jest przynajmniej kilku przedwojennych grawerów, którym można przypisać określony styl lub cechy charakterystyczne. Jeśli chodzi o wyróżniający się styl, moją uwagę zwracają szczególnie odznaki pochodzące z zakładu Adama Nagalskiego w Warszawie, które można określić jako ciężkie, masywne, solidne. Zupełnie odmiennie scharakteryzował bym odznaki pochodzące z pracowni Józefa Michrowskiego. W mojej ocenie cechują się one dużą lekkością i umiejętnym wyczuciem proporcji. Często są to jednej z piękniejszych przedwojennych wykonań. Szczególnie jeśli do porównania ma się taką samą odznakę innego producenta. Przypuszczalnie ktoś kto śledzi temat odznak dokładniej niż ja, będzie w stanie lepiej scharakteryzować także innych grawerów. Postawienie przed sobą takiego zadania kolekcjonerskiego może zaowocować wspaniałym i nowatorskim zbiorem.

Innym ciekawym pomysłem może być budowanie kolekcji w oparciu o styl w jakim zaprojektowana i wykonana została odznaka. Mam tu na myśli przede wszystkim świetne projekty modernistyczne z lat trzydziestych, w których niejako specjalizował się zakład Jana Knedlera z Warszawy. Wiele z tych odznak związanych było z przedwojennym lotnictwem. W tamtym czasie była to jednak z najnowocześniejszych broni, wymagająca osób otwartych na nowe technologie, a więc być może także na nowe prądy artystyczne. Pokazana obok odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Lotnictwa przedstawia uskrzydlony szyszak.W ten sposób projekt nawiązuje do tradycji oręża polskiego i symboliki właściwej dla danego rodzaju broni. Symbolizujące szkołę inicjały nakreślone są lekko, co przyjemnie kontrastuje z wrażeniem masywności całej odznaki. Poszukiwanie i delektowanie się takimi perełkami może być doskonałą zabawą kolekcjonerską. Dlatego zachęcam do poszukiwania takich nowych tematów. Może to być wskazane także o tyle, że współczesne kolekcjonerstwo dąży w stronę modną wśród numizmatyków. W przypadku egzemplarzy anonimowych, poszukuje się odznak w jak najlepszych stanach zachowania. Tak więc w pewnym sensie traktuje się już jako wyroby jubilerskie-grawerskie. Skoro tak, to dlaczego nie pójść o krok dalej i nie zbierać odznak z uwzględnieniem tego kto je wykonał lub stylu w jakim je wykonano?

Published 12 April 2019

Dziurawe medale

Medal diligentiae z aukcja on-line WCN (poz. 142957).

Tytuł dzisiejszego wpisu jest bezpośrednim nawiązaniem do opublikowanego wczoraj filmiku Damiana Marciniaka, który wklejam na końcu tego akapitu i do obejrzenia którego zachęcam przed przeczytaniem dalszej części tego wpisu. W nawiązaniu do grupy monet oferowanych na swojej aukcji, Damian Marciniak opowiada o powodach dziurawienia monet i tym jak kolekcjoner powinien patrzeć na takie obiekty. W tym co mówi jest wiele prawdy, ale diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach i pozwala czepiać się tym, których najbardziej interesują wyjątki. W moim przekonaniu twierdzenia zawarte w filmiku są całkowicie prawidłowe i poprawne chyba tylko dla monet przedziurawionych bezmyślnie. Nieważne czy w epoce, czy później. Ważne, że bezmyślnie. Co mam przez to na myśli? Uważam, że monety przedziurawione jako element islamskiej sukni są doskonałym świadectwem swojej epoki i kręgu kulturowego. Nie można zapominać, że monety poza funkcją płatniczą, pełniły także funkcję tezauryzacyjną, czyli sposobu na gromadzenie oszczędności. Przedziurawienie monety świadczyło o nietypowej przewadze drugiej z wymienionych funkcji. Poza tym monetę taką można wpisać w określony kontekst kulturowy i historyczny. Czy to nie są doskonałe powody dla włączenia takiej monety do własnej kolekcji. Jeśli ktoś chce dokumentować historię trojaków, to niech ma w swoim zbiorze przykład tego, jak z nich korzystano.

W filmie pada stwierdzenie: “ciężko sobie wyobrazić, żeby stan był gorszy niż dziurawy“. Dokonam tutaj pewnego nadużycia, za co mam nadzieję pan Damian się na mnie nie obrazi i rozszerzę to twierdzenie z monet na szeroko rozumiane numizmaty, a więc także medale. Robię to dlatego, że obserwuję u numizmatyków fetysz stanu zachowania, który często prowadzi do mniej lub bardziej udolnych prób jego poprawiania. Przykład takiej poprawki widoczny jest na załączonym wyżej zdjęciu. Jest to nagrodowy medalik szkolny z czasów panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego. W dniu 22 czerwca 2017 roku został sprzedany na tygodniowej aukcji WCN za stosunkowo niewielką kwotę 410 zł. Stan zachowania oceniono na III-, a w opisie zawarto informację, że medal został “przedziurawiony i zanitowany“. Można się oczywiście domyślać, że został zanitowany żeby poprawić złe wrażenie jakie na przeciętnym numizmatyku wywołuje dziura. Pomijając jakość tej naprawy, która sama w sobie może budzić pewne zastrzeżenia natury estetycznej uważam, że musiała być wykonana przez kogoś bez rzeczywistych ambicji numizmatycznych i bez odpowiedniej wiedzy. Jeśli przyjrzeć się bliżej źródłom dotyczącym medalu okaże się bowiem, że Stanisław August Poniatowski w zamówieniach do Mennicy Warszawskiej wskazywał wyraźnie aby część medali diligentiae była dziurowana. Tym samym okazuje się, że w imię walki o ulepszenie numizmatu doszło do jego faktycznego zdewastowania. Jednocześnie okazuje się, że okaz z dziurą jest tak samo wartościowy jak okaz bez dziury, a jego stan zachowania może być określony jako stan pierwszy. W szerszej perspektywie okazuje się także, co w sumie dość oczywiste, że tej samej miary nie można przykładać do monet i medali, choć wszystkie są numizmatami.

Medal Merentibus z 19 aukcji Antykwariatu Michała Niemczyka (poz. 351).

Czy w takim razie każdy medal z dziurą zasługuje na zainteresowani na równi z medalami takiej dziury pozbawionymi? Oczywiście, że nie. Świetnym tego przykładem może być złoty medal Merentibus z czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego oferowany na 19 aukcji Antykwariatu Michała Niemczyka pod pozycją 351. Z dziurą czy bez dziury, złote medale z czasów przedrozbiorowych to ogromna rzadkość. Tutaj w dodatku z bardzo dobrą proweniencją. Przedmiot broni się sam dlatego uważam, że zupełnie niepotrzebnie dom aukcyjny opatrzył go nieco przesadzonym opisem. Wskazał w nim, że “wystawiony [medal] zasługuje na szczególną uwagę. Ma bowiem otwór na gadzinie 12:00 przez który przechodziła oryginalna wstęga do noszenia w formie medalionu na piersi, niestety wstęga nie dotrwała do dziś w zbiorze“. Wedle mojej najlepszej wiedzy katalog ANMN jest pierwszym miejsce, w którym pojawia się koncepcja wieszania medali Merentibus z czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego na wstędze. Pogląd ten nie był dotychczas prezentowany ani w literaturze, ani w nie znam takiej relacji historycznej. Poza tym otwór jest za mały do przewleczenia wstęgi i w najlepszym wypadku mógł służyć do przewleczenia koluszka dla wstęgi. Takie koluszko mogło jeszcze jakoś wyglądać przy małym medaliku diligentiae (który w epoce nazywano wręcz żetonem), ale w tak pięknym medalu było by estetyczną zbrodnią. Wreszcie stan zachowania rewersu medalu nie wskazuje aby miał się on ocierać na o czyjeś ubranie, zawieszony wcześniej na wstędze. Dlatego koncepcję medalu na wstędze uważam za nieudaną próbę uratowania tego egzemplarza przed porażką wizerunkową, wynikającą z wykonanej w nim dziury. Dlaczego renomowany dom aukcyjny podjął się takiej próby? Ponieważ wie jak przedziurawione numizmaty postrzegane są przez numizmatyków.

Dlatego zachęcam wszystkich do samodzielnego myślenia i samodzielnego oceniania każdego z numizmatów, niezależnie od tego czy są to monety, czy medale. Szukania odpowiedzi na pytanie czy wykonana w nich dziura jest umotywowana historycznie i kulturowo. Czy mówi nam coś o monecie, historii pieniądza, relacji gospodarczych lub innych wydarzeniach. Może się bowiem okazać, że dzięki odkryciu takiego kontekstu wzbogacimy nasz zbiór o bardzo ciekawą i dzięki niewiedzy innych niedrogą pamiątkę. Jak bowiem mówi Damian Marciniak – w numizmatyce widzisz tyle, ile wiesz. I tej dewizy należy się konsekwentnie trzymać.

Published 5 April 2019

Medal nagrodowy VI Zjazdu Lekarzy i Przyrodników w Krakowie w 1891 roku

Medal nagrodowy VI Zjazdu Lekarzy Polskich i Przyrodników w Krakowie w ofercie WDA MiM (marzec 2019).

Dzisiejszy i kolejny wpis będą poruszały kwestie stanów zachowania i ich znaczenia dla budowania własnego zbioru. Pretekstem do tego konkretnego wpisu jest medal nagrodowy wydany z okazji VI Zjazdu Lekarzy Polskich i Przyrodników w Krakowie w 1891 roku, który oferowany był na aukcji Warszawskiego Domu Aukcyjnego Mariusza Walendzika i antykwariatu Monety i Medale Romualda Sawicza. Pierwszy ze wskazanych antykwariuszy znany jest z oferty numizmatów w możliwie najlepszych stanach zachowania. Dominująca część pozycji na jego aukcjach jest po gradingu. Z opisów poszczególnych monet wynika, że celuje w klientów poszukujących pamiątek z maksymalnymi notami. Powód dla którego podkreślam tą okoliczność wyjaśni się później. Drugiego z antykwariuszy kojarzę z ciekawej oferty medali jaką regularnie prezentował na allegro, aż do czasu przejścia na onebid. Być może jest to wrażenie subiektywne, ale marka Monety i Medale od zawsze dobrze mi się kojarzy. Dobrym pomysłem wydaje mi się także połączenie sił dwóch niezależnych podmiotów w celu zaprezentowania jednej dobrej oferty, niż robienie dwóch aukcji średniej jakości. Widząc jak wielu jest indywidualistów w branży antykwarycznej miło jest zobaczyć, że panowie potrafią zgodnie współpracować przy kolejnej już aukcji.

Medal nagrodowy VI Zjazdu Lekarzy Polskich i Przyrodników w Krakowie w ofercie WCN (luty 2018).

Wracając jednak do oferowanego medalu, zwrócił on moją uwagę, ponieważ pamiętam go z aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, która skończyła się w dniu 1 lutego 2018 roku. Był to dokładnie ten sam medal w dokładnie tym samym pudełku. Podkreślam to dlatego, że bez przyglądania się szczegółom pośpieszny czytelnik może się poważnie zdziwić. Podczas kiedy rok temu medal pokryty był elegancką naturalną patyną, dziś błyszczy się na wszystkie strony. Różnica jest także w cenie. Rok temu medal został sprzedany za 330 zł. Obecnie za 750 zł. Muszę przyznać, że w mojej subiektywnej ocenie pierwsza z osiągniętych cen była oczywiście okazyjna. Uważam tak nie tylko ze względu na doskonały stan zachowania monety, ale także ze względu na fakt dołączenia do niego oryginalnego pudełka z epoki. Takie przyjemne zestawy nie zdarzają się często. Osiągnięto niedawno cenę 750 zł. uważam za odpowiadającą wartości tego zestawu. Myślę, że rynek wycenił go prawidłowo. Warto na marginesie zwrócić uwagę, że estymacja domu aukcyjnego sięgała nawet kwoty 1.800 zł. Jak się okazało mocno przeszacowanej. Dlatego warto zauważyć, że rynek nie dał premii za “nabłyszczenie” monety. Posłużyłem tym terminem w cudzysłowie, ponieważ mam wrażenie, że moneta została poddana nie tylko ingerencji chemicznej, ale także graficznej. W moim odczuciu zdjęcie zostało rozjaśnione tak, aby sprawiało wrażenie, że moneta się błyszczy pięknym srebrem. Uzyskany w efekcie tego zabiegu kolor jest nienaturalny i w moim przekonaniu wygląda kiepsko. Tak więc być może właśnie to dążenie do nienaturalnej perfekcji skutkowało sprzedażą monety poniżej estymacji domu aukcyjnego?

Published 22 February 2019

Ile warte są odznaczenia PRL?

Legitymacja odznaki Zasłużony Działacz Kultury dla Włodzimierza Sokorskiego (7 aukcja GNDM)

Jeśli przyjrzeć się wynikom wyszukiwarek, na podstawie których czytelnicy trafiają na tą stronę, można wyróżnić grupę pytań rozpoczynających się od zwrotu “ile warta jest odznaka…”. Ponieważ nie ma nic złego w próbie ustalenia materialnej wartości pamiątek znalezionych gdzieś na dnie domowej szuflady, spróbujmy sobie powiedzieć dwa słowa o wartości odznaczeń nadawanych w okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Bezpośrednim impulsem do napisania tego postu była 7 aukcja Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka, na której oferowana była odznaka Zasłużony Działacz Kultury dla Włodzimierza Sokorskiego. Do odznaki dołączona była legitymacja potwierdzająca to nadanie, która widoczna jest na sąsiednim zdjęciu. Uzupełnieniem zestawu było pudełko do odznaki. Można więc powiedzieć, że z punktu widzenia kolekcjonerskiego niewiele więcej da się wymyślić.

Sam Włodzimierz Sokorski, jak by go nie oceniać, dla kultury okresu PRL nie był postacią anonimową. W latach 1952-1956 pełnił funkcję Ministra Kultury, a następnie do 1973 roku był przewodniczącym Komitetu do spraw Radia i Telewizji. Można więc przyjąć, że jeśli ktoś już potrzebuje do kolekcji odznakę Zasłużonego Działacza Kultury to bardziej warto posiadać egzemplarz po Włodzimierzu Sokorskim, niż po kierowniku biblioteki w szkole podstawowej. Jak w takim razie rynek wycenił omawiany zestaw? Na pełne 70 zł.

Dlaczego tak tanio? Na legitymacji po Sokorskim łatwo zauważyć numer 11.678. Odznaka została ustanowiona w marcu 1962 roku, a były Minister Kultury otrzymał ją dopiero we wrześniu 1974 roku. To oznacza, że w tym okresie odznakę otrzymywały średnio niecałe trzy osoby dziennie! Podaż odznak jest więc niesamowita. Przy liczbie nadań idącej w dziesiątki tysięcy egzemplarzy ciężko będzie zaspokoić rynek i nawet egzemplarz szczególny, kompletny pod względem kolekcjonerskim i po znanej osobie nie osiągnie wysokiej ceny. Z drugiej strony może tak się zdarzyć, że rzadko spotykana odznaka z okresu PRL będzie droga, choćby była anonimowa. Przykładem mogą być inne odznaczenia resortowe PRL licytowane w jednym czasie, także na aukcjach u Damiana Marciniaka w 2014 roku. Odznaka zasłużony dla wymiaru sprawiedliwości (58 nadań) osiągnęła cenę 1.342 zł., odznaka zasłużony dla kultury narodu (77 nadań) osiągnęła cenę 910 zł., a odznaka zasłużony dla zdrowia narodu (1.645 nadań) osiągnęła już tylko cenę 261,57 zł.


Published 13 December 2018

Nie pisałem, ale nie próżnowałem

Przez pierwsze pół roku całkiem nieźle wywiązywałem się z postanowienia noworocznego, żeby umieszczać na stronie jeden wpis tygodniowo. Może nie w stu procentach, ale wyjątków od reguły było naprawdę niewiele. Od końcówki lipca nie pojawił się na stronie żaden wpis co nie znaczy, że zmieniłem zainteresowania. Wręcz przeciwnie. Było co najmniej kilka ciekawych wydarzeń, które chciałem tu opisać dając sobie pretekst do powrotu. Wreszcie postanowiłem wrócić bez wyraźnego pretekstu, trochę dlatego że mam wolny wieczór. Wznawiam postanowienie umieszczania na stronie jednego postu w tygodniu – dokładnie w każdy piątek w samo południe. Zobaczymy czy tym razem uda się utrzymać ten rytm dłużej niż poprzednie pół roku. Mam w zanadrzu kilka zaległych tematów, więc być może się uda. Pierwszy merytoryczny wpis już jutro 🙂

Published 6 July 2018

J. Willaume, Fryderyk August jako książę warszawski (1807-1815)

W wakacje zawsze jest więcej czasu na lekturę, więc pozwoliłem sobie najnowszy wpis poświęcić biografii Fryderyka Augusta jako księcia warszawskiego. Wbrew nazwie nie jest to wyłącznie biografia polityczna. Autor przedstawia swój pogląd na charakter i osobowość głównego bohatera. Stara się wskazać na te wydarzenia z jego nie łatwego życia prywatnego, które wpłynęły na jego późniejszą postawę wobec dworu Saskiego, Napoleona i obcych mu kulturowo obywateli Księstwa. Oceny prof. Willaume sprawiają wrażenie wyważonych, ponieważ z książki nie przebija jego osobisty stosunek do portretowanego władcy. Chwali go za pracowitość i szczerą chęć rozwiązania problemów Księstwa i gani za nieumiejętność dostosowania się do wymogów chwili, zbytną uległość Napoleonowi i swojemu dworowi. Tym samym Fryderyk August jawi się jako postać wielowymiarowa, a jego biograf jako obiektywny obserwator.

Wrażenie to jest poparte szeroką kwerendą, opartą na częściowo zniszczonych już archiwach. Należy bowiem pamiętać, że prezentowana po lewej stronie okładka pochodzi z reprintu wydanego w 2013 roku w Oświęcimiu przez wydawnictwo Napoleon V. Pierwsze wydanie ukazało się w 1939 roku i w większości zostało zniszczone przez Niemców. Według ustaleń Marcina Baranowskiego zachowało się nie więcej jak sto egzemplarzy rozesłanych jeszcze przed wprowadzeniem książki do pełnej dystrybucji. Jest to niewątpliwie jedna z tych książek, które nie tylko warto przeczytać, ale także miło byłoby mieć w pierwodruku. Tym bardziej, że reprint wydany jest niedbale. Rażą oczywiste błędy edytorskie będące wynikiem kiepskiej korekty i amatorski skład tekstu. Szkoda, bo książka zasługiwała moim zdaniem na to aby wydać ją pięknie.

Published 18 May 2018

Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie

Do Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie wybraliśmy się przy okazji majówki. Jednak dopiero teraz miałem chwilę, żeby tą wizytę podsumować. Ekspozycja podzielona jest na trzy budynki i trzy tematy. W głównym gmachu dworku, należącego kiedyś do rodziny Wybickich, znajduje się ekspozycja poświęcona głównie Mazurkowi Dąbrowskiego. Chciało by się powiedzieć, że ta część ekspozycji jest dość skromna, ale chyba bardziej właściwe będzie stwierdzenie, że po prostu nie jest przeładowana. W muzeum znajdziemy część poświęconą historii legionów Dąbrowskiego, drogi życiowej Józefa Wybickiego i kopię rękopisu naszego hymnu. Uwagę poświęcono także samej treści hymnu i jego melodii, wraz z dostępnymi w wersji audio pieśniami innych narodów, powstałymi na tą samą melodię. Całość przepleciona jest ekspozycją pamiątek historycznych, związanych z rodziną Wybickich i historią walki o niepodległość Polski. Całość jest w miarę spójna. Jedyne co mnie zaskoczyło, to nieudana próba odtworzenia zestawu wyróżnień przyznanych Józefowi Wybickiemu. W gablocie złożony został Order Orła Białego w wersji jaka wykonywana jest współcześnie wraz z informacją o odznaczeniu autora pieśni legionów w 1807 roku. Do tego w gablocie wystawiono medal św. Heleny na błędnej wstążce i inne odznaczenia jakie miał otrzymać słynny Polak. Ten pomysł uważam za mocno nietrafiony.

Dwa kolejne pomieszczenia to elementy dawnych zabudowań gospodarczych. W jednym z nich zaprezentowano historię dworku ze szczególnym naciskiem na najlepiej udokumentowany okres XX wieku. W okresie międzywojennym należał on do jednej z niemieckich rodzin, które sympatyzowały z ideami narodowego socjalizmu. Osobliwie było patrzeć na zdjęcia budynku będącego dziś muzeum hymnu polskiego, obwieszonego flagami ze swastyką. Po wojnie w dworku mieściła się Szkoła Ludowa im. Józefa Wybickiego. Na kolejnych zdjęciach widać było jak budynek coraz bardziej popadał w ruinę. To także był znak swoich czasów.

Trzeci budyneczek i ekspozycja, poświęcone były polskim pamiątkom narodowym ze szczególnym nakierowaniem na historię polskiego godła i orła, jako symbolu państwowości polskiej. Tą ekspozycję także uważam za ciekawą, ze względu na swoją różnorodność. Dominowały pamiątki narodowe, orły czapkowe, sztandary itp. Pomimo pewnej przypadkowości zbioru miałem wrażenie, że ktoś nad tym panuje. Poszczególne gabloty poświęcone były różnym tematom. Swoją gablotę mieli na przykład strażacy, czy strażnicy graniczni. Oczywiście moją sympatię zdobyła gablota poświęcona wymiarowi sprawiedliwości, w której znalazły się ciekawe i reprezentatywne przykłady oznak urzędów. Można powiedzieć, że do pewnego stopnia zaimponowali mi autorzy tych gablot, którzy nie popełnili żadnego z powszechnych przy opisie tego typu pamiątek błędów. Jedynym zgrzytem była fantazyjna odznaka, wymyślona na szkodę kolekcjonerów, której zdjęcie widać obok. Jedynak i w tym wypadku prawidłowo opisano ją jako wyrób pochodzący z lat osiemdziesiątych. Nie wiem kto robił opisy tych przedmiotów, ale wykazał się naprawdę sporą rzetelnością. W grupie przedmiotów zgromadzonych na tej ostatniej ekspozycji moją szczególna uwagę przykuł puchar pamiątkowy z motywami i monetami z powstania listopadowego. Był to doprawdy wyróżniający się egzemplarz. Szkoda, że mogłem go oglądać tylko przez szybę.

Published 25 April 2018

25 lecie Przeglądu Numizmatycznego

Zgodnie z zapowiedzią, od poniedziałku dostępny jest w dystrybucji setny numer Przeglądu Numizmatycznego. Jednocześnie jest to numer jubileuszowy, wydany z okazji 25-lecia tego magazynu. Zawiera bardzo ciekawy artykuł Borysa Paszkiewicza na temat książąt czeskich Jaromira i Ołdrzycha. Historia tych dwóch postaci została doskonale wpleciona w historię numizmatyki. Muszę przyznać, że pomimo powierzchownego zainteresowania numizmatyką, przeczytałem ten artykuł z dużym zainteresowaniem. Inny ciekawy artykuł wyszedł spod pióra Dariusza Jaska i opisuje medale Zygmunta III Wazy o wadze stu dukatów, z kolekcji rodziny Esterhazy, znajdujące się w zbiorach Węgierskiego Muzeum Narodowego. Wreszcie bardzo ważną, choć krótką notkę zamieścił w tym numerze Janusz Parchimowicz. To co w niej najistotniejsze, to podziękowania dla Jarosława Dutkowskiego za 25-letnią determinację w redagowaniu i faktycznym “ciągnięciu” Przeglądu Numizmatycznego. Nie będzie przesadą jeśli napiszę, że Przegląd to właśnie on. Za tą determinację i popularyzację wiedzy numizmatycznej należą mu się nie tylko podziękowania, ale też wielkie słowa uznania.

W zasadzie mogłaby to być doskonała puenta tego krótkiego wpisu, ale pominąłbym w ten sposób drugie przesłanie notki pana Parchimowicza. Jest nim refleksja nad kondycją polskiej numizmatyki i uczestnikami rynku numizmatycznego, którą ten wybitny numizmatyk podsumował żartobliwą definicją monety:

Moneta jest to blaszka o dowolnym kształcie, z dowolnego metalu, z dowolnym wizerunkiem, na której da się zarobić.

Tak oto przeciwstawił sobie sens numizmatyki polegające na badaniu historii, sensowi numizmatyki polegające na obracaniu monetami. Całość osadził w kontekście zarzutu wobec środowiska numizmatyków profesjonalnych, że nie potrafi ono utrzymać choćby jednego magazynu poświęconego numizmatyce. Uważam, że jest to zarzut przynajmniej częściowo słuszny. Jeśli dobrze rozumiem tekst Janusza Parchimowicza, to widzi on w profesjonalnych uczestnikach rynku numizmatycznego tych, którzy powinni współfinansować przedsięwzięcia takie jak Przegląd Numizmatyczny. Podzielam ten pogląd i chylę czoła przed jednym z kolekcjonerów, który zdecydował się finansowo wesprzeć Przegląd Numizmatyczny pomimo, że na swojej pasji nie zarabia.

Z drugiej strony widzę inny problem, którego pan Parchimowicz w swojej notatce nie wyraził, choć aluzyjnie do niego nawiązał. Problemem tym jest fakt, że środowisko numizmatyków profesjonalnych, z jednej strony mając o sobie jak najlepsze zdanie, z drugiej strony nie jest w stanie z siebie wykrzesać odpowiedniej liczby dobrych jakościowo artykułów. W konsekwencji nawet podwójnie jubileuszowy numer Przeglądu i zarazem ostatni papierowy, przypomina bardziej tablicę ogłoszeń i peanów na własną cześć, niż rzetelne czasopismo popularno-naukowe. Być może właśnie to jest powodem upadku który profesjonalna numizmatyka notuje wśród burzy oklasków jaką numizmatycy wzniecają nad samymi sobą.

Published 2 April 2018

Setny numer Przeglądu Numizmatycznego

Według zapowiedzi wydawcy, w drugiej połowie tego miesiąca ma się ukazać setny numer Przeglądu Numizmatycznego. W normalnych warunkach była by to doskonała okazja do świętowania. Niestety w tym przypadku radość z jubileuszu zmącona jest wiadomością, że jest to ostatni papierowy egzemplarz Przeglądu, który na dobre przenosi się do internetu. Przyznam szczerze, że pomimo całej sympatii dla inicjatywy i wydawcy, nie jestem przekonany, czy czasopismo internetowe przyjmie się na rynku. Wracając jednak do setnego numeru, ma on być obszerniejszy od poprzednich wydań i zawierać szereg szczególnych artykułów. Z tym większą satysfakcją przyjąłem wiadomość, że udało mi się zakwalifikować właśnie do tego wydania. Ukaże się w nim artykuł o medalu lenności cesarskiej Gniewkowskiej. Będzie to zarazem pierwszy krok do spełnienia mojego postanowienia noworocznego, dotyczącego tej strony. Was zachęcam do lektury setnego numeru przeglądu. Według zapewnień wydawcy będzie warto.

Published 16 March 2018

100 lat niepodległej Litwy

Dzisiejszy wpis nie będzie poświęcony żadnej konkretnej pamiątce historycznej, ale setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Litwę. Tak się przypadkiem złożyło, że 11 marca 2018 roku miałem okazję być we Wilnie. Tego dnia odbywały się uroczyste obchody setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Z punktu widzenia turysty o zainteresowaniach historycznych nie było to przedsięwzięcie szczególnie udane. Główną atrakcją był multimedialny dzwon na którym wyświetlane były animacje okolicznościowe i zdjęcia portretowe które każdy mógł sobie zrobić w specjalnej fotobudce. Była też defilada i uroczysta msza w katedrze Wileńskiej. Ciekawym pomysłem było zorganizowanie kilku wycieczek z przewodnikami. Oprowadzały one po mieście i jego głównych zabytkach. Niestety dla gości angielsko języcznych dostępne były tylko dwie wycieczki po starówce. Wydało mi się to dość osobliwe, ale w dzień święta zamknięta zostało większość, jeśli nie wszystkie muzea. Potrafię zrozumieć, że było to święto narodowe i dzień  wolny od pracy, ale ze względu na charakter tego święta można było zaproponować turystom coś szczególnego. Tym bardziej, że święto wypadło na niedzielę, a w poniedziałek muzea były zwyczajowo zamknięte. Tak więc ten szczególny dzień wypadł w mojej raczej jako jedna z kolejny, a nie okrągła rocznica.

Chcąc się bliżej zainteresować tym wydarzeniem sięgnąłem do informacji na temat historii Republiki Litewskiej z okresu międzywojennego. Niestety na próżno szukałem daty 11 marca. Republika została proklamowana 2 listopada 1918 roku. Jej poprzedniczką było zależne od Niemiec Królestwo Litwy. Była to forma państwowości funkcjonalnie (choć nie ustrojowo) podobna do tej jaką było Królestwo Polskie po akcie 5 listopada. Z tym, że Królestwo Litwy powstało 16 lutego 1918 roku. Oznacza to, że data dzienna święta oderwana jest od daty rocznej. Dlatego pozostaje mieć nadzieję, że większe uroczystości szykowane są na listopad i na razie mieliśmy do czynienia jedynie z ich przedsmakiem.

Published 2 March 2018

karty katalogowe dla medali

Poza dbałością o sposób przechowania pamiątek należy także dbać o prawidłowe opracowanie własnej kolekcji. Przez dłuższy czas miałem problem jak to robić. W internecie funkcjonuje kilka programów komputerowych do archiwizowania zbiorów, ale żaden z nich nie odpowiadał w pełni moim indywidualnym potrzebom. Między innymi dlatego, że zazwyczaj były to programy dedykowane dla konkretnego rodzaju obiektu (np. monet) i dlatego nie odpowiadały wymogom opisu i archiwizacji innych pamiątek. Wreszcie uznałem, że nie ma sensu zamykać całej swojej pracy w programie który z dnia na dzień może przestać być rozwijany. Koronnym przykładem takiej ślepej uliczki jest format DjVu wykorzystywany przez wiele polskich bibliotek cyfrowych, który przestał być rozwijany w 2006 roku. Można przypuszczać, że za kilka a maksymalnie kilkanaście lat cała praca polskich bibliotekarzy i przeznaczone na to nasze środki publiczne okażą się być zmarnowane. W konsekwencji uznałem, że najlepiej będzie postawić na powszechnie stosowany i rozwijany format, który łatwo będzie można wydrukować w czytelnej formie, ale także przekształcić na inne formaty cyfrowe. Z tego względu wybrałem darmowy program OpenOffice i format zapisu plików w formacie ODT.

Jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego! Wychodząc z takiego założenia postanowiłem opracować karty katalogowe dla każdego typu obiektu jaki może się znaleźć w mojej kolekcji. Zadanie okazało się nie być takie proste jak początkowo sądziłem. Jako pierwsze udało mi się opracować karty katalogowe dla medali i dokumentów potwierdzających nadania wyróżnień. Poniżej załączam wzór pierwszej z nich. Może komuś z Państwa się przydadzą. Chętnie poznam też Państwa ewentualne spostrzeżenia i uwagi do tego wzoru karty katalogowej, jeśli można go jakoś poprawić.

karta katalogowa medalu – przykład wypełnienia

karta katalogowa medalu – wzór ODT

Published 14 February 2018

Ancient Coins Search jako ofiara własnego sukcesu

Na początku roku otrzymałem e-mail od acsearch.info, który informuje o tym, że zmuszeni zostali do usunięcia wszystkich zdjęć obiektów oferowanych w przeszłości przez szereg niemieckich i austriackich domów aukcyjnych, ze wskazaniem ich listy. Są to głównie duże domy aukcyjne sprzedające na każdej aukcji nawet kilka tysięcy obiektów. We wiadomości tej została wprost wyrażona sugestia, że wszelkie próby polubownego rozwiązania sporu tak aby umożliwić użytkownikom acsearch dostęp do archiwów w obecnym kształcie, były konsekwentnie odrzucane. W ocenie administratorów strony celem domów aukcyjnych jest stworzenie konkurencyjnej platformy. Jest to oczywiście dość prawdopodobne, że kilka domów generujących największy ruch na rynku w swoim regionie pragnie stworzyć alternatywną stronę, z której same będą czerpały zyski.

Nie wykluczam jednak innego scenariusza. Informacja o tym, że określona moneta sprzedała się w określonej cenie, tylko pozornie daje nam informację o jej rynkowej wartości. W końcu zasadniczy wpływ na cenę monet ma ich stan zachowania. Dwie monety mogą się istotnie różnić ceną, nawet jeśli obie będą ocenione na stan drugi. Inna kwestia to informacja o obiegu i wzroście lub spadku ceny tego samego egzemplarza monety. Przy większości monet w zasadzie nie da się ustalić czy oferowany egzemplarz jest dokładnie tym samym, jeśli nie porównamy ich na zdjęciach. Ustalenie, że ta sama moneta była oferowana na aukcji kilkukrotnie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy może mieć negatywny wpływ na jej cenę. Podobnie jak ustalenie, że na poprzedniej aukcji się nie sprzedała. Wreszcie ustalenie, że dana moneta została sprzedana taniej niż na przykład rok wcześniej, może ostudzić zapał typowych inwestorów, nie zainteresowanych samą numizmatyką.

Published 9 February 2018

Kolekcja tyranów

Już za kilka dni na Long Beach Expo, czyli targach kolekcjonerskich w Kalifornii ujawniona zostanie pierwsza część kolekcji tyranów. Co to za kolekcja? Nie wiadomo, ponieważ dotychczas nie tylko nie ujawniono jej zawartości ale nawet nie informowano o jej istnieniu. Oczywiście takich zakonspirowanych kolekcji są setki, jak nie tysiące. Jednak ta ma pewien szczególny wyróżnik. Autor strony internetowej poświęconej kolekcji zachwala ją jako najcenniejszą (w rozumieniu najdroższą) prywatną kolekcję monet na świecie. Tak po prostu. Bez wchodzenia w jakiekolwiek kategorie, czy posługiwanie się jakimikolwiek zastrzeżeniami. Kolekcja warta jest setki milionów dolarów i już! Są to na tyle mocne słowa, że raz wypowiedziane muszą okazać się prawdą. W przeciwnym wypadku ośmieszą ich autora i samą kolekcję. Pomińmy jednak te przechwałki, bo nie są one warte takiej uwagi, jak sam pomysł na stworzenie kolekcji. Kim więc są tytułowi tyrani? Zacytujmy anonimowego autora kolekcji:

Tyrani noszą wiele tytułów: królowie i królowe, cesarze i cesarzowe, carowie i caryce, dyktatorzy, regenci, papieże, kalifowie, sułtani i chanowie. To co ich definiuje to ich absolutna władza nad terytoriami zamieszkałymi przez miliony ludzi. Tyrani stali w pierwszym rzędzie tych, który przez tysiące lat tworzyli historię. Jedną z pierwszych rzeczy którą robią tyrani po objęciu władzy jest wybicie monety z własnym imieniem i podobizną, ogłaszającej roszczenie do ich terytorium. Tak kontynuują bicie monety ze swoimi roszczeniami do terytoriów, aż do dnia kiedy umrą lub zostaną zniesieni.

Wydaje mi się, że w w tym kontekście określenie tyran jest postawione mocno na wyrost. Zdecydowanie bardziej adekwatne było by zwykłe określenie władca lub modne ostatnio w naszej polityce słowo suweren, czyli po angielsku ruller lub sovereign. Zgódźmy się jednak, że nie brzmiało by to tak efektownie jak tyran. Pomijając te niuanse semantyczne pozostaje pytanie o sam pomysł. W moim przekonaniu jest świetny. Autor chciał stworzyć kolekcję monet obrazującą historię władców przez pryzmat monet jakie bili. Zakres merytoryczny obejmuje monety antyczne, a także monety nowożytne świata i Stanów Zjednoczonych. (To nie jest żart, tylko cytat ze strony poświęconej kolekcji.) W ten sposób można by do kolekcji włączyć niemal każdą monetę. Dlatego mimo wszystko należało sobie narzucić jakiś kaganiec. Zacytujmy anonimowego kolekcjonera:

Celem kolekcji tyranów jest posiadanie przynajmniej jednej monety związanej z każdym tyranem, który rządził każdym większym terytorium lub państwem, w szczególności dużej złotej monety, wyraźnie eksponującej imię, podobiznę i tytulaturę tyrana.

W innym miejscu autor kolekcji zaznacza, że postanowił się ograniczyć do monet słynnych i wartościowych. Jest dosyć znamienne, że w zestawieniu tym zabrakło monet ciekawych, czy istotnych historycznie. Dlaczego, jako nic nie znaczący komentator z prowincji, w dodatku nie będący numizmatykiem, pozwalam sobie na takie uwagi wobec najdroższej kolekcji monet Świata i Stanów Zjednoczonych? Ponieważ mam nieodparte wrażenie, że nie jest to kolekcja tworzona z pasji, tylko kolejny projekt marketingowy. Przynajmniej tak została opisana. Idę o zakład, że nie minie wiele czasu jak kolekcja tyranów zacznie być partiami oferowana na aukcjach. Już teraz wyraźnie promowany jest zestaw monet upamiętniających Edwarda VIII. Inwestorzy będą zachwyceni mogąc kupić monetę z najdrożej kolekcji świata, zawierającej najsłynniejsze i najbardziej wartościowe monety świata i Stanów Zjednoczonych. W dodatku dotyczących tak ważnych tyranów. Władców, carów, królów i papieży wszyscy już w swoich kolekcjach mają. Ja będę miał tyranów! Tak strasznych jak Edward VIII, który po niespełna 12 miesiącach zrezygnował z tronu dla spokojnego życia rodzinnego.

Prawdę mówiąc nie był bym zdziwiony gdyby okazało się, że nie ma czegoś takiego jak kolekcja tyranów i będzie to tylko seria aukcji z wyjątkowo drogimi monetami, których wartość dodatkowo podbita będzie etykietą kolekcji tyranów. Z drugiej strony postawmy sprawę jasno. Nie przeszkadza mi, że są ludzie którzy zbierają drogie monety, czy inne pamiątki. Bawi mnie tylko próba ubrania projektu komercyjnego w płaszczyk wspaniałej kolekcji, tworzonej dla większej idei. Zgromadzenie wyjątkowej oferty monet do kilku kolejnych aukcji też jest sporym wysiłkiem i na pewno spotka się z uznaniem kolekcjonerów.

Published 12 January 2018

Katz Coins – ostrzeżenie

Od sprawy minęło już kilka miesięcy i zastanawiałem się dłuższy czas czy w ogóle publikować ten post. W końcu uznałem, że sprawę jednak warto opisać i każdy może ocenić ją sam, wedle swojego uznania. W marcu tego roku udało mi się kupić na licytacji w domu aukcyjnym Katz odznakę 50-lecia reformy sądowej Aleksandra II z 1864 roku. Sama reforma jest tematem niezwykle ciekawy i ma znaczenie także dla historii Polski, ponieważ jej skutki od pewnego momentu rozciągały się także na nasze tereny. Pewnie jest to dobry temat, żeby uczynić go przedmiotem osobnego wpisu. W tym momencie mogę jedynie na szybko zaznaczyć, że w 1814 roku wprowadzono odznakę dla upamiętnienia reformy. Jak to w imperium rosyjskim bywało, otrzymywały ją osoby które z reformą nie miały nic wspólnego, a nawet w momencie jej wprowadzenia mogły się jeszcze nie urodzić. To wszystko nie miało znaczenia. Ważne, że odznaka była piękna i dobrze się prezentowała na mundurze lub choćby na stroju cywilnym.

Jak już wspomniałem, udało mi się kupić odznakę zaprezentowaną na zdjęciu odznakę. Była ona wykonana ze srebra i pozłacana. Dodatkowy atut stanowiła oryginalna podkładka pod zakrętkę, zapobiegająca wybrzuszaniu się materiału. Odznakę udało mi się kupić w okazyjnej cenie. Faktura wraz z opłatą aukcyjną i przesyłką opiewała na kwotę 133€ Z przyjemnością ją opłaciłem i czekałem na przesyłkę. W kwietniu wysłałem pierwszego maila z pytaniem o przesyłkę, ale nie dostałem odpowiedzi. W końcu 12 kwietnia wysłałem kolejnego, tym razem już stanowczego maila, z prośbą o wyjaśnienie. Otrzymałem odpowiedź, że przesyłka zaginęła i nie da się jej wyśledzić. W konsekwencji otrzymam zwrot. Wydało mi się to niemożliwe. W dobie digitalizacji przesyłki polecone nie giną bez śladu. Nalegałem na podanie numeru przesyłki i ją otrzymałem. Okazało się, że listu o takim numerze nigdy nie nadano. Dalsza korespondencja z domem aukcyjnym pozostała bez odpowiedzi.

Sprawdziłem podstawowe informacje na temat tego domu aukcyjnego z siedzibą w Pradze i okazało się, że strona internetowa www.coinskings.com pod którą miał prowadzić działalność po prostu nie działa. Adres e-mail prowadzony jest w domenie gmail.com, która zabrania wykorzystywania go do prowadzenia działalności gospodarczej. Wreszcie sam dom aukcyjny występuje pod kilkoma nazwami: Katz Coins Notes & Suppiels Corp., Katz Corp lub Katz Auction.Z drugiej strony w dniach 9-21 grudnia 2017 roku przeprowadził dziesiątą jubileuszową aukcję z przeszło 3.800 obiektami w ofercie. Wszystkie miały cenę wywoławczą na poziomie 5 euro. Z jednej strony okazyjnie. Z drugiej strony głupio było by się nabrać na drugą okazję.

Published 1 January 2018

Postanowienie noworoczne

Czym był by nowy rok, bez podsumowań i postanowień. Strona w tej odsłonie prowadzona jest od marca 2016 roku. Do końca pierwszego roku oswajałem się z nową formułą i sprawdzałem sam siebie, czy będę miał zapał do jej prowadzenia. W kolejnym 2017 roku starałem się utrzymać w miarę regularne tempo wpisów, co okazało się nie być dla mnie łatwe w pierwszej połowie roku. Później pojawiło się wiele ciekawych ofert na rynku aukcyjnym, które postanowiłem skomentować na stronie. Część z nich czeka jeszcze na swoją kolej. Równolegle pozyskałem kilka innych ciekawych informacji, z którymi chciałem się podzielić lub które chciałem sobie zanotować w tym miejscu. To dało mi poczucie, że mogę spróbować narzucić sobie kolejny próg starań o ulepszenie strony. Jest on jednocześnie moim postanowieniem noworocznym.

W 2018 roku zamierzam publikować nie mniej jak jeden wpis tygodniowo. Nie chodzi mi jednak o to, żeby w którymś miesiącu nie napisać nic, a później nadrabiać to wzmożoną aktywnością. Dlatego postanowiłem publikować wpisy regularnie, w każdy piątek o godzinie 12:00. Choć nie wykluczam możliwości umieszczania częstszych wpisów to uważam, że utrzymanie takiego tygodniowego tempa i tak będzie moim małym sukcesem. Dlatego artykuły nie wymagające natychmiastowej reakcji umieszczał będę na stronie z datą publikacji na przyszłość. Dzięki temu już teraz jestem pewien, że mojego postanowienia do końca stycznia nie złamię.

Drugie postanowienie związane jest z promocją strony. Jednym z sensów jej tworzenia są czytelnicy. Mniej więcej od połowy 2017 roku na stronie pojawia się codziennie około kilkunastu osób. Nie jest to może wynik oszałamiający, ale w skali rocznej daje całkiem przyzwoitą oglądalność. Dzięki szczegółowym statystykom widzę, że coraz więcej osób pozostaje na stronie dłużej i ogląda kolejne wpisy. To cieszy i motywuje do dalszej pracy. Mam jednak wrażenie, że jest to wynik który nadal można poprawić. Nawet pomimo niszowego tematu którym się zajmuję. Dlatego w 2018 roku będę chciał się pokusić o przynajmniej dwie publikacje, w dwóch różnych magazynach tematycznych, które przy okazji będą informowały o tej stronie. Po cichu liczę, że wpłynie to na wzrost powracających czytelników. O rezultatach poinformuję za rok.

Posts navigation

Older posts
Newer posts
Search for:

Najnowsze wpisy

  • Z twarzy podobny zupełnie do nikogo
  • W numizmatyce widzisz tyle, ile wiesz
  • Medal Towarzystwa Jabłonowskiego
  • Kartofel wrócił
  • Wszystko jest iluzją

Najnowsze komentarze

  • Lucyna on Wszystko jest iluzją
  • Sławek on Wszystko jest iluzją
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Gorący kartofel za 160.000 PLN
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Jak stracić 10.000 euro przez nieuwagę?
  • Na naszej Aukcji X – Falerystyka | on Odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Piechoty

Archiwum wpisów

  • June 2024 (1)
  • February 2024 (2)
  • August 2023 (1)
  • July 2023 (1)
  • June 2023 (1)
  • January 2023 (1)
  • September 2022 (2)
  • August 2022 (4)
  • July 2022 (3)
  • June 2022 (1)
  • February 2022 (2)
  • January 2022 (4)
  • December 2021 (3)
  • November 2021 (1)
  • April 2021 (3)
  • February 2021 (1)
  • January 2021 (3)
  • September 2020 (1)
  • June 2020 (4)
  • May 2020 (5)
  • April 2020 (6)
  • March 2020 (4)
  • February 2020 (1)
  • January 2020 (3)
  • December 2019 (1)
  • November 2019 (1)
  • October 2019 (3)
  • September 2019 (4)
  • August 2019 (1)
  • July 2019 (2)
  • May 2019 (4)
  • April 2019 (3)
  • March 2019 (2)
  • February 2019 (2)
  • December 2018 (2)
  • July 2018 (3)
  • June 2018 (3)
  • May 2018 (4)
  • April 2018 (6)
  • March 2018 (5)
  • February 2018 (5)
  • January 2018 (5)
  • December 2017 (4)
  • November 2017 (5)
  • October 2017 (6)
  • September 2017 (6)
  • August 2017 (4)
  • July 2017 (3)
  • June 2017 (9)
  • May 2017 (1)
  • April 2017 (1)
  • January 2017 (4)
  • December 2016 (6)
  • November 2016 (4)
  • October 2016 (1)
  • September 2016 (2)
  • August 2016 (1)
  • July 2016 (7)
  • May 2016 (6)
  • April 2016 (7)
  • March 2016 (12)
Copyright © 2025 Julian M. Skelnik. All rights reserved.