Skip to content
  • kolekcjonowanie
    • o kolekcjonowaniu
    • aktualności
    • książki
    • blogi
  • pamiątki
    • ordery i odznaczenia
    • odznaki i oznaki
    • medale
    • dokumenty
    • pozostałe
  • Słowacja
    • Kežmarok
    • Polska – Słowacja
    • XIX wiek
  • o mnie
    • o stronie
    • czego szukam?
skelnik.pl

pamiątki

historia ukryta w przedmiotach

kolekcjonowanie

Published 22 February 2019

Ile warte są odznaczenia PRL?

Legitymacja odznaki Zasłużony Działacz Kultury dla Włodzimierza Sokorskiego (7 aukcja GNDM)

Jeśli przyjrzeć się wynikom wyszukiwarek, na podstawie których czytelnicy trafiają na tą stronę, można wyróżnić grupę pytań rozpoczynających się od zwrotu “ile warta jest odznaka…”. Ponieważ nie ma nic złego w próbie ustalenia materialnej wartości pamiątek znalezionych gdzieś na dnie domowej szuflady, spróbujmy sobie powiedzieć dwa słowa o wartości odznaczeń nadawanych w okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Bezpośrednim impulsem do napisania tego postu była 7 aukcja Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka, na której oferowana była odznaka Zasłużony Działacz Kultury dla Włodzimierza Sokorskiego. Do odznaki dołączona była legitymacja potwierdzająca to nadanie, która widoczna jest na sąsiednim zdjęciu. Uzupełnieniem zestawu było pudełko do odznaki. Można więc powiedzieć, że z punktu widzenia kolekcjonerskiego niewiele więcej da się wymyślić.

Sam Włodzimierz Sokorski, jak by go nie oceniać, dla kultury okresu PRL nie był postacią anonimową. W latach 1952-1956 pełnił funkcję Ministra Kultury, a następnie do 1973 roku był przewodniczącym Komitetu do spraw Radia i Telewizji. Można więc przyjąć, że jeśli ktoś już potrzebuje do kolekcji odznakę Zasłużonego Działacza Kultury to bardziej warto posiadać egzemplarz po Włodzimierzu Sokorskim, niż po kierowniku biblioteki w szkole podstawowej. Jak w takim razie rynek wycenił omawiany zestaw? Na pełne 70 zł.

Dlaczego tak tanio? Na legitymacji po Sokorskim łatwo zauważyć numer 11.678. Odznaka została ustanowiona w marcu 1962 roku, a były Minister Kultury otrzymał ją dopiero we wrześniu 1974 roku. To oznacza, że w tym okresie odznakę otrzymywały średnio niecałe trzy osoby dziennie! Podaż odznak jest więc niesamowita. Przy liczbie nadań idącej w dziesiątki tysięcy egzemplarzy ciężko będzie zaspokoić rynek i nawet egzemplarz szczególny, kompletny pod względem kolekcjonerskim i po znanej osobie nie osiągnie wysokiej ceny. Z drugiej strony może tak się zdarzyć, że rzadko spotykana odznaka z okresu PRL będzie droga, choćby była anonimowa. Przykładem mogą być inne odznaczenia resortowe PRL licytowane w jednym czasie, także na aukcjach u Damiana Marciniaka w 2014 roku. Odznaka zasłużony dla wymiaru sprawiedliwości (58 nadań) osiągnęła cenę 1.342 zł., odznaka zasłużony dla kultury narodu (77 nadań) osiągnęła cenę 910 zł., a odznaka zasłużony dla zdrowia narodu (1.645 nadań) osiągnęła już tylko cenę 261,57 zł.


Published 13 December 2018

Nie pisałem, ale nie próżnowałem

Przez pierwsze pół roku całkiem nieźle wywiązywałem się z postanowienia noworocznego, żeby umieszczać na stronie jeden wpis tygodniowo. Może nie w stu procentach, ale wyjątków od reguły było naprawdę niewiele. Od końcówki lipca nie pojawił się na stronie żaden wpis co nie znaczy, że zmieniłem zainteresowania. Wręcz przeciwnie. Było co najmniej kilka ciekawych wydarzeń, które chciałem tu opisać dając sobie pretekst do powrotu. Wreszcie postanowiłem wrócić bez wyraźnego pretekstu, trochę dlatego że mam wolny wieczór. Wznawiam postanowienie umieszczania na stronie jednego postu w tygodniu – dokładnie w każdy piątek w samo południe. Zobaczymy czy tym razem uda się utrzymać ten rytm dłużej niż poprzednie pół roku. Mam w zanadrzu kilka zaległych tematów, więc być może się uda. Pierwszy merytoryczny wpis już jutro 🙂

Published 6 July 2018

J. Willaume, Fryderyk August jako książę warszawski (1807-1815)

W wakacje zawsze jest więcej czasu na lekturę, więc pozwoliłem sobie najnowszy wpis poświęcić biografii Fryderyka Augusta jako księcia warszawskiego. Wbrew nazwie nie jest to wyłącznie biografia polityczna. Autor przedstawia swój pogląd na charakter i osobowość głównego bohatera. Stara się wskazać na te wydarzenia z jego nie łatwego życia prywatnego, które wpłynęły na jego późniejszą postawę wobec dworu Saskiego, Napoleona i obcych mu kulturowo obywateli Księstwa. Oceny prof. Willaume sprawiają wrażenie wyważonych, ponieważ z książki nie przebija jego osobisty stosunek do portretowanego władcy. Chwali go za pracowitość i szczerą chęć rozwiązania problemów Księstwa i gani za nieumiejętność dostosowania się do wymogów chwili, zbytną uległość Napoleonowi i swojemu dworowi. Tym samym Fryderyk August jawi się jako postać wielowymiarowa, a jego biograf jako obiektywny obserwator.

Wrażenie to jest poparte szeroką kwerendą, opartą na częściowo zniszczonych już archiwach. Należy bowiem pamiętać, że prezentowana po lewej stronie okładka pochodzi z reprintu wydanego w 2013 roku w Oświęcimiu przez wydawnictwo Napoleon V. Pierwsze wydanie ukazało się w 1939 roku i w większości zostało zniszczone przez Niemców. Według ustaleń Marcina Baranowskiego zachowało się nie więcej jak sto egzemplarzy rozesłanych jeszcze przed wprowadzeniem książki do pełnej dystrybucji. Jest to niewątpliwie jedna z tych książek, które nie tylko warto przeczytać, ale także miło byłoby mieć w pierwodruku. Tym bardziej, że reprint wydany jest niedbale. Rażą oczywiste błędy edytorskie będące wynikiem kiepskiej korekty i amatorski skład tekstu. Szkoda, bo książka zasługiwała moim zdaniem na to aby wydać ją pięknie.

Published 18 May 2018

Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie

Do Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie wybraliśmy się przy okazji majówki. Jednak dopiero teraz miałem chwilę, żeby tą wizytę podsumować. Ekspozycja podzielona jest na trzy budynki i trzy tematy. W głównym gmachu dworku, należącego kiedyś do rodziny Wybickich, znajduje się ekspozycja poświęcona głównie Mazurkowi Dąbrowskiego. Chciało by się powiedzieć, że ta część ekspozycji jest dość skromna, ale chyba bardziej właściwe będzie stwierdzenie, że po prostu nie jest przeładowana. W muzeum znajdziemy część poświęconą historii legionów Dąbrowskiego, drogi życiowej Józefa Wybickiego i kopię rękopisu naszego hymnu. Uwagę poświęcono także samej treści hymnu i jego melodii, wraz z dostępnymi w wersji audio pieśniami innych narodów, powstałymi na tą samą melodię. Całość przepleciona jest ekspozycją pamiątek historycznych, związanych z rodziną Wybickich i historią walki o niepodległość Polski. Całość jest w miarę spójna. Jedyne co mnie zaskoczyło, to nieudana próba odtworzenia zestawu wyróżnień przyznanych Józefowi Wybickiemu. W gablocie złożony został Order Orła Białego w wersji jaka wykonywana jest współcześnie wraz z informacją o odznaczeniu autora pieśni legionów w 1807 roku. Do tego w gablocie wystawiono medal św. Heleny na błędnej wstążce i inne odznaczenia jakie miał otrzymać słynny Polak. Ten pomysł uważam za mocno nietrafiony.

Dwa kolejne pomieszczenia to elementy dawnych zabudowań gospodarczych. W jednym z nich zaprezentowano historię dworku ze szczególnym naciskiem na najlepiej udokumentowany okres XX wieku. W okresie międzywojennym należał on do jednej z niemieckich rodzin, które sympatyzowały z ideami narodowego socjalizmu. Osobliwie było patrzeć na zdjęcia budynku będącego dziś muzeum hymnu polskiego, obwieszonego flagami ze swastyką. Po wojnie w dworku mieściła się Szkoła Ludowa im. Józefa Wybickiego. Na kolejnych zdjęciach widać było jak budynek coraz bardziej popadał w ruinę. To także był znak swoich czasów.

Trzeci budyneczek i ekspozycja, poświęcone były polskim pamiątkom narodowym ze szczególnym nakierowaniem na historię polskiego godła i orła, jako symbolu państwowości polskiej. Tą ekspozycję także uważam za ciekawą, ze względu na swoją różnorodność. Dominowały pamiątki narodowe, orły czapkowe, sztandary itp. Pomimo pewnej przypadkowości zbioru miałem wrażenie, że ktoś nad tym panuje. Poszczególne gabloty poświęcone były różnym tematom. Swoją gablotę mieli na przykład strażacy, czy strażnicy graniczni. Oczywiście moją sympatię zdobyła gablota poświęcona wymiarowi sprawiedliwości, w której znalazły się ciekawe i reprezentatywne przykłady oznak urzędów. Można powiedzieć, że do pewnego stopnia zaimponowali mi autorzy tych gablot, którzy nie popełnili żadnego z powszechnych przy opisie tego typu pamiątek błędów. Jedynym zgrzytem była fantazyjna odznaka, wymyślona na szkodę kolekcjonerów, której zdjęcie widać obok. Jedynak i w tym wypadku prawidłowo opisano ją jako wyrób pochodzący z lat osiemdziesiątych. Nie wiem kto robił opisy tych przedmiotów, ale wykazał się naprawdę sporą rzetelnością. W grupie przedmiotów zgromadzonych na tej ostatniej ekspozycji moją szczególna uwagę przykuł puchar pamiątkowy z motywami i monetami z powstania listopadowego. Był to doprawdy wyróżniający się egzemplarz. Szkoda, że mogłem go oglądać tylko przez szybę.

Published 25 April 2018

25 lecie Przeglądu Numizmatycznego

Zgodnie z zapowiedzią, od poniedziałku dostępny jest w dystrybucji setny numer Przeglądu Numizmatycznego. Jednocześnie jest to numer jubileuszowy, wydany z okazji 25-lecia tego magazynu. Zawiera bardzo ciekawy artykuł Borysa Paszkiewicza na temat książąt czeskich Jaromira i Ołdrzycha. Historia tych dwóch postaci została doskonale wpleciona w historię numizmatyki. Muszę przyznać, że pomimo powierzchownego zainteresowania numizmatyką, przeczytałem ten artykuł z dużym zainteresowaniem. Inny ciekawy artykuł wyszedł spod pióra Dariusza Jaska i opisuje medale Zygmunta III Wazy o wadze stu dukatów, z kolekcji rodziny Esterhazy, znajdujące się w zbiorach Węgierskiego Muzeum Narodowego. Wreszcie bardzo ważną, choć krótką notkę zamieścił w tym numerze Janusz Parchimowicz. To co w niej najistotniejsze, to podziękowania dla Jarosława Dutkowskiego za 25-letnią determinację w redagowaniu i faktycznym “ciągnięciu” Przeglądu Numizmatycznego. Nie będzie przesadą jeśli napiszę, że Przegląd to właśnie on. Za tą determinację i popularyzację wiedzy numizmatycznej należą mu się nie tylko podziękowania, ale też wielkie słowa uznania.

W zasadzie mogłaby to być doskonała puenta tego krótkiego wpisu, ale pominąłbym w ten sposób drugie przesłanie notki pana Parchimowicza. Jest nim refleksja nad kondycją polskiej numizmatyki i uczestnikami rynku numizmatycznego, którą ten wybitny numizmatyk podsumował żartobliwą definicją monety:

Moneta jest to blaszka o dowolnym kształcie, z dowolnego metalu, z dowolnym wizerunkiem, na której da się zarobić.

Tak oto przeciwstawił sobie sens numizmatyki polegające na badaniu historii, sensowi numizmatyki polegające na obracaniu monetami. Całość osadził w kontekście zarzutu wobec środowiska numizmatyków profesjonalnych, że nie potrafi ono utrzymać choćby jednego magazynu poświęconego numizmatyce. Uważam, że jest to zarzut przynajmniej częściowo słuszny. Jeśli dobrze rozumiem tekst Janusza Parchimowicza, to widzi on w profesjonalnych uczestnikach rynku numizmatycznego tych, którzy powinni współfinansować przedsięwzięcia takie jak Przegląd Numizmatyczny. Podzielam ten pogląd i chylę czoła przed jednym z kolekcjonerów, który zdecydował się finansowo wesprzeć Przegląd Numizmatyczny pomimo, że na swojej pasji nie zarabia.

Z drugiej strony widzę inny problem, którego pan Parchimowicz w swojej notatce nie wyraził, choć aluzyjnie do niego nawiązał. Problemem tym jest fakt, że środowisko numizmatyków profesjonalnych, z jednej strony mając o sobie jak najlepsze zdanie, z drugiej strony nie jest w stanie z siebie wykrzesać odpowiedniej liczby dobrych jakościowo artykułów. W konsekwencji nawet podwójnie jubileuszowy numer Przeglądu i zarazem ostatni papierowy, przypomina bardziej tablicę ogłoszeń i peanów na własną cześć, niż rzetelne czasopismo popularno-naukowe. Być może właśnie to jest powodem upadku który profesjonalna numizmatyka notuje wśród burzy oklasków jaką numizmatycy wzniecają nad samymi sobą.

Published 2 April 2018

Setny numer Przeglądu Numizmatycznego

Według zapowiedzi wydawcy, w drugiej połowie tego miesiąca ma się ukazać setny numer Przeglądu Numizmatycznego. W normalnych warunkach była by to doskonała okazja do świętowania. Niestety w tym przypadku radość z jubileuszu zmącona jest wiadomością, że jest to ostatni papierowy egzemplarz Przeglądu, który na dobre przenosi się do internetu. Przyznam szczerze, że pomimo całej sympatii dla inicjatywy i wydawcy, nie jestem przekonany, czy czasopismo internetowe przyjmie się na rynku. Wracając jednak do setnego numeru, ma on być obszerniejszy od poprzednich wydań i zawierać szereg szczególnych artykułów. Z tym większą satysfakcją przyjąłem wiadomość, że udało mi się zakwalifikować właśnie do tego wydania. Ukaże się w nim artykuł o medalu lenności cesarskiej Gniewkowskiej. Będzie to zarazem pierwszy krok do spełnienia mojego postanowienia noworocznego, dotyczącego tej strony. Was zachęcam do lektury setnego numeru przeglądu. Według zapewnień wydawcy będzie warto.

Published 16 March 2018

100 lat niepodległej Litwy

Dzisiejszy wpis nie będzie poświęcony żadnej konkretnej pamiątce historycznej, ale setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Litwę. Tak się przypadkiem złożyło, że 11 marca 2018 roku miałem okazję być we Wilnie. Tego dnia odbywały się uroczyste obchody setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Z punktu widzenia turysty o zainteresowaniach historycznych nie było to przedsięwzięcie szczególnie udane. Główną atrakcją był multimedialny dzwon na którym wyświetlane były animacje okolicznościowe i zdjęcia portretowe które każdy mógł sobie zrobić w specjalnej fotobudce. Była też defilada i uroczysta msza w katedrze Wileńskiej. Ciekawym pomysłem było zorganizowanie kilku wycieczek z przewodnikami. Oprowadzały one po mieście i jego głównych zabytkach. Niestety dla gości angielsko języcznych dostępne były tylko dwie wycieczki po starówce. Wydało mi się to dość osobliwe, ale w dzień święta zamknięta zostało większość, jeśli nie wszystkie muzea. Potrafię zrozumieć, że było to święto narodowe i dzień  wolny od pracy, ale ze względu na charakter tego święta można było zaproponować turystom coś szczególnego. Tym bardziej, że święto wypadło na niedzielę, a w poniedziałek muzea były zwyczajowo zamknięte. Tak więc ten szczególny dzień wypadł w mojej raczej jako jedna z kolejny, a nie okrągła rocznica.

Chcąc się bliżej zainteresować tym wydarzeniem sięgnąłem do informacji na temat historii Republiki Litewskiej z okresu międzywojennego. Niestety na próżno szukałem daty 11 marca. Republika została proklamowana 2 listopada 1918 roku. Jej poprzedniczką było zależne od Niemiec Królestwo Litwy. Była to forma państwowości funkcjonalnie (choć nie ustrojowo) podobna do tej jaką było Królestwo Polskie po akcie 5 listopada. Z tym, że Królestwo Litwy powstało 16 lutego 1918 roku. Oznacza to, że data dzienna święta oderwana jest od daty rocznej. Dlatego pozostaje mieć nadzieję, że większe uroczystości szykowane są na listopad i na razie mieliśmy do czynienia jedynie z ich przedsmakiem.

Published 2 March 2018

karty katalogowe dla medali

Poza dbałością o sposób przechowania pamiątek należy także dbać o prawidłowe opracowanie własnej kolekcji. Przez dłuższy czas miałem problem jak to robić. W internecie funkcjonuje kilka programów komputerowych do archiwizowania zbiorów, ale żaden z nich nie odpowiadał w pełni moim indywidualnym potrzebom. Między innymi dlatego, że zazwyczaj były to programy dedykowane dla konkretnego rodzaju obiektu (np. monet) i dlatego nie odpowiadały wymogom opisu i archiwizacji innych pamiątek. Wreszcie uznałem, że nie ma sensu zamykać całej swojej pracy w programie który z dnia na dzień może przestać być rozwijany. Koronnym przykładem takiej ślepej uliczki jest format DjVu wykorzystywany przez wiele polskich bibliotek cyfrowych, który przestał być rozwijany w 2006 roku. Można przypuszczać, że za kilka a maksymalnie kilkanaście lat cała praca polskich bibliotekarzy i przeznaczone na to nasze środki publiczne okażą się być zmarnowane. W konsekwencji uznałem, że najlepiej będzie postawić na powszechnie stosowany i rozwijany format, który łatwo będzie można wydrukować w czytelnej formie, ale także przekształcić na inne formaty cyfrowe. Z tego względu wybrałem darmowy program OpenOffice i format zapisu plików w formacie ODT.

Jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego! Wychodząc z takiego założenia postanowiłem opracować karty katalogowe dla każdego typu obiektu jaki może się znaleźć w mojej kolekcji. Zadanie okazało się nie być takie proste jak początkowo sądziłem. Jako pierwsze udało mi się opracować karty katalogowe dla medali i dokumentów potwierdzających nadania wyróżnień. Poniżej załączam wzór pierwszej z nich. Może komuś z Państwa się przydadzą. Chętnie poznam też Państwa ewentualne spostrzeżenia i uwagi do tego wzoru karty katalogowej, jeśli można go jakoś poprawić.

karta katalogowa medalu – przykład wypełnienia

karta katalogowa medalu – wzór ODT

Published 14 February 2018

Ancient Coins Search jako ofiara własnego sukcesu

Na początku roku otrzymałem e-mail od acsearch.info, który informuje o tym, że zmuszeni zostali do usunięcia wszystkich zdjęć obiektów oferowanych w przeszłości przez szereg niemieckich i austriackich domów aukcyjnych, ze wskazaniem ich listy. Są to głównie duże domy aukcyjne sprzedające na każdej aukcji nawet kilka tysięcy obiektów. We wiadomości tej została wprost wyrażona sugestia, że wszelkie próby polubownego rozwiązania sporu tak aby umożliwić użytkownikom acsearch dostęp do archiwów w obecnym kształcie, były konsekwentnie odrzucane. W ocenie administratorów strony celem domów aukcyjnych jest stworzenie konkurencyjnej platformy. Jest to oczywiście dość prawdopodobne, że kilka domów generujących największy ruch na rynku w swoim regionie pragnie stworzyć alternatywną stronę, z której same będą czerpały zyski.

Nie wykluczam jednak innego scenariusza. Informacja o tym, że określona moneta sprzedała się w określonej cenie, tylko pozornie daje nam informację o jej rynkowej wartości. W końcu zasadniczy wpływ na cenę monet ma ich stan zachowania. Dwie monety mogą się istotnie różnić ceną, nawet jeśli obie będą ocenione na stan drugi. Inna kwestia to informacja o obiegu i wzroście lub spadku ceny tego samego egzemplarza monety. Przy większości monet w zasadzie nie da się ustalić czy oferowany egzemplarz jest dokładnie tym samym, jeśli nie porównamy ich na zdjęciach. Ustalenie, że ta sama moneta była oferowana na aukcji kilkukrotnie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy może mieć negatywny wpływ na jej cenę. Podobnie jak ustalenie, że na poprzedniej aukcji się nie sprzedała. Wreszcie ustalenie, że dana moneta została sprzedana taniej niż na przykład rok wcześniej, może ostudzić zapał typowych inwestorów, nie zainteresowanych samą numizmatyką.

Published 9 February 2018

Kolekcja tyranów

Już za kilka dni na Long Beach Expo, czyli targach kolekcjonerskich w Kalifornii ujawniona zostanie pierwsza część kolekcji tyranów. Co to za kolekcja? Nie wiadomo, ponieważ dotychczas nie tylko nie ujawniono jej zawartości ale nawet nie informowano o jej istnieniu. Oczywiście takich zakonspirowanych kolekcji są setki, jak nie tysiące. Jednak ta ma pewien szczególny wyróżnik. Autor strony internetowej poświęconej kolekcji zachwala ją jako najcenniejszą (w rozumieniu najdroższą) prywatną kolekcję monet na świecie. Tak po prostu. Bez wchodzenia w jakiekolwiek kategorie, czy posługiwanie się jakimikolwiek zastrzeżeniami. Kolekcja warta jest setki milionów dolarów i już! Są to na tyle mocne słowa, że raz wypowiedziane muszą okazać się prawdą. W przeciwnym wypadku ośmieszą ich autora i samą kolekcję. Pomińmy jednak te przechwałki, bo nie są one warte takiej uwagi, jak sam pomysł na stworzenie kolekcji. Kim więc są tytułowi tyrani? Zacytujmy anonimowego autora kolekcji:

Tyrani noszą wiele tytułów: królowie i królowe, cesarze i cesarzowe, carowie i caryce, dyktatorzy, regenci, papieże, kalifowie, sułtani i chanowie. To co ich definiuje to ich absolutna władza nad terytoriami zamieszkałymi przez miliony ludzi. Tyrani stali w pierwszym rzędzie tych, który przez tysiące lat tworzyli historię. Jedną z pierwszych rzeczy którą robią tyrani po objęciu władzy jest wybicie monety z własnym imieniem i podobizną, ogłaszającej roszczenie do ich terytorium. Tak kontynuują bicie monety ze swoimi roszczeniami do terytoriów, aż do dnia kiedy umrą lub zostaną zniesieni.

Wydaje mi się, że w w tym kontekście określenie tyran jest postawione mocno na wyrost. Zdecydowanie bardziej adekwatne było by zwykłe określenie władca lub modne ostatnio w naszej polityce słowo suweren, czyli po angielsku ruller lub sovereign. Zgódźmy się jednak, że nie brzmiało by to tak efektownie jak tyran. Pomijając te niuanse semantyczne pozostaje pytanie o sam pomysł. W moim przekonaniu jest świetny. Autor chciał stworzyć kolekcję monet obrazującą historię władców przez pryzmat monet jakie bili. Zakres merytoryczny obejmuje monety antyczne, a także monety nowożytne świata i Stanów Zjednoczonych. (To nie jest żart, tylko cytat ze strony poświęconej kolekcji.) W ten sposób można by do kolekcji włączyć niemal każdą monetę. Dlatego mimo wszystko należało sobie narzucić jakiś kaganiec. Zacytujmy anonimowego kolekcjonera:

Celem kolekcji tyranów jest posiadanie przynajmniej jednej monety związanej z każdym tyranem, który rządził każdym większym terytorium lub państwem, w szczególności dużej złotej monety, wyraźnie eksponującej imię, podobiznę i tytulaturę tyrana.

W innym miejscu autor kolekcji zaznacza, że postanowił się ograniczyć do monet słynnych i wartościowych. Jest dosyć znamienne, że w zestawieniu tym zabrakło monet ciekawych, czy istotnych historycznie. Dlaczego, jako nic nie znaczący komentator z prowincji, w dodatku nie będący numizmatykiem, pozwalam sobie na takie uwagi wobec najdroższej kolekcji monet Świata i Stanów Zjednoczonych? Ponieważ mam nieodparte wrażenie, że nie jest to kolekcja tworzona z pasji, tylko kolejny projekt marketingowy. Przynajmniej tak została opisana. Idę o zakład, że nie minie wiele czasu jak kolekcja tyranów zacznie być partiami oferowana na aukcjach. Już teraz wyraźnie promowany jest zestaw monet upamiętniających Edwarda VIII. Inwestorzy będą zachwyceni mogąc kupić monetę z najdrożej kolekcji świata, zawierającej najsłynniejsze i najbardziej wartościowe monety świata i Stanów Zjednoczonych. W dodatku dotyczących tak ważnych tyranów. Władców, carów, królów i papieży wszyscy już w swoich kolekcjach mają. Ja będę miał tyranów! Tak strasznych jak Edward VIII, który po niespełna 12 miesiącach zrezygnował z tronu dla spokojnego życia rodzinnego.

Prawdę mówiąc nie był bym zdziwiony gdyby okazało się, że nie ma czegoś takiego jak kolekcja tyranów i będzie to tylko seria aukcji z wyjątkowo drogimi monetami, których wartość dodatkowo podbita będzie etykietą kolekcji tyranów. Z drugiej strony postawmy sprawę jasno. Nie przeszkadza mi, że są ludzie którzy zbierają drogie monety, czy inne pamiątki. Bawi mnie tylko próba ubrania projektu komercyjnego w płaszczyk wspaniałej kolekcji, tworzonej dla większej idei. Zgromadzenie wyjątkowej oferty monet do kilku kolejnych aukcji też jest sporym wysiłkiem i na pewno spotka się z uznaniem kolekcjonerów.

Published 12 January 2018

Katz Coins – ostrzeżenie

Od sprawy minęło już kilka miesięcy i zastanawiałem się dłuższy czas czy w ogóle publikować ten post. W końcu uznałem, że sprawę jednak warto opisać i każdy może ocenić ją sam, wedle swojego uznania. W marcu tego roku udało mi się kupić na licytacji w domu aukcyjnym Katz odznakę 50-lecia reformy sądowej Aleksandra II z 1864 roku. Sama reforma jest tematem niezwykle ciekawy i ma znaczenie także dla historii Polski, ponieważ jej skutki od pewnego momentu rozciągały się także na nasze tereny. Pewnie jest to dobry temat, żeby uczynić go przedmiotem osobnego wpisu. W tym momencie mogę jedynie na szybko zaznaczyć, że w 1814 roku wprowadzono odznakę dla upamiętnienia reformy. Jak to w imperium rosyjskim bywało, otrzymywały ją osoby które z reformą nie miały nic wspólnego, a nawet w momencie jej wprowadzenia mogły się jeszcze nie urodzić. To wszystko nie miało znaczenia. Ważne, że odznaka była piękna i dobrze się prezentowała na mundurze lub choćby na stroju cywilnym.

Jak już wspomniałem, udało mi się kupić odznakę zaprezentowaną na zdjęciu odznakę. Była ona wykonana ze srebra i pozłacana. Dodatkowy atut stanowiła oryginalna podkładka pod zakrętkę, zapobiegająca wybrzuszaniu się materiału. Odznakę udało mi się kupić w okazyjnej cenie. Faktura wraz z opłatą aukcyjną i przesyłką opiewała na kwotę 133€ Z przyjemnością ją opłaciłem i czekałem na przesyłkę. W kwietniu wysłałem pierwszego maila z pytaniem o przesyłkę, ale nie dostałem odpowiedzi. W końcu 12 kwietnia wysłałem kolejnego, tym razem już stanowczego maila, z prośbą o wyjaśnienie. Otrzymałem odpowiedź, że przesyłka zaginęła i nie da się jej wyśledzić. W konsekwencji otrzymam zwrot. Wydało mi się to niemożliwe. W dobie digitalizacji przesyłki polecone nie giną bez śladu. Nalegałem na podanie numeru przesyłki i ją otrzymałem. Okazało się, że listu o takim numerze nigdy nie nadano. Dalsza korespondencja z domem aukcyjnym pozostała bez odpowiedzi.

Sprawdziłem podstawowe informacje na temat tego domu aukcyjnego z siedzibą w Pradze i okazało się, że strona internetowa www.coinskings.com pod którą miał prowadzić działalność po prostu nie działa. Adres e-mail prowadzony jest w domenie gmail.com, która zabrania wykorzystywania go do prowadzenia działalności gospodarczej. Wreszcie sam dom aukcyjny występuje pod kilkoma nazwami: Katz Coins Notes & Suppiels Corp., Katz Corp lub Katz Auction.Z drugiej strony w dniach 9-21 grudnia 2017 roku przeprowadził dziesiątą jubileuszową aukcję z przeszło 3.800 obiektami w ofercie. Wszystkie miały cenę wywoławczą na poziomie 5 euro. Z jednej strony okazyjnie. Z drugiej strony głupio było by się nabrać na drugą okazję.

Published 1 January 2018

Postanowienie noworoczne

Czym był by nowy rok, bez podsumowań i postanowień. Strona w tej odsłonie prowadzona jest od marca 2016 roku. Do końca pierwszego roku oswajałem się z nową formułą i sprawdzałem sam siebie, czy będę miał zapał do jej prowadzenia. W kolejnym 2017 roku starałem się utrzymać w miarę regularne tempo wpisów, co okazało się nie być dla mnie łatwe w pierwszej połowie roku. Później pojawiło się wiele ciekawych ofert na rynku aukcyjnym, które postanowiłem skomentować na stronie. Część z nich czeka jeszcze na swoją kolej. Równolegle pozyskałem kilka innych ciekawych informacji, z którymi chciałem się podzielić lub które chciałem sobie zanotować w tym miejscu. To dało mi poczucie, że mogę spróbować narzucić sobie kolejny próg starań o ulepszenie strony. Jest on jednocześnie moim postanowieniem noworocznym.

W 2018 roku zamierzam publikować nie mniej jak jeden wpis tygodniowo. Nie chodzi mi jednak o to, żeby w którymś miesiącu nie napisać nic, a później nadrabiać to wzmożoną aktywnością. Dlatego postanowiłem publikować wpisy regularnie, w każdy piątek o godzinie 12:00. Choć nie wykluczam możliwości umieszczania częstszych wpisów to uważam, że utrzymanie takiego tygodniowego tempa i tak będzie moim małym sukcesem. Dlatego artykuły nie wymagające natychmiastowej reakcji umieszczał będę na stronie z datą publikacji na przyszłość. Dzięki temu już teraz jestem pewien, że mojego postanowienia do końca stycznia nie złamię.

Drugie postanowienie związane jest z promocją strony. Jednym z sensów jej tworzenia są czytelnicy. Mniej więcej od połowy 2017 roku na stronie pojawia się codziennie około kilkunastu osób. Nie jest to może wynik oszałamiający, ale w skali rocznej daje całkiem przyzwoitą oglądalność. Dzięki szczegółowym statystykom widzę, że coraz więcej osób pozostaje na stronie dłużej i ogląda kolejne wpisy. To cieszy i motywuje do dalszej pracy. Mam jednak wrażenie, że jest to wynik który nadal można poprawić. Nawet pomimo niszowego tematu którym się zajmuję. Dlatego w 2018 roku będę chciał się pokusić o przynajmniej dwie publikacje, w dwóch różnych magazynach tematycznych, które przy okazji będą informowały o tej stronie. Po cichu liczę, że wpłynie to na wzrost powracających czytelników. O rezultatach poinformuję za rok.

Published 7 December 2017

Rejestr XIX-wiecznych medali polskich i z Polską związanych (wp)

Przy okazji jednego z wpisów narzekałem, że dotychczas nikt nie sporządził spisu medali polskich z XIX wieku. Po jakimś czasie przypomniało mi się, że nie byłem dość precyzyjny. W końcu kiedyś kupiłem wyłącznie dla tego spisu kilkanaście numerów Warszawskich Zeszytów Numizmatycznych. Anonimowy autor zaprezentował w nich “Rejestr XIX-wiecznych medali polskich i z Polską związanych“. Co prawda ustalenie rzeczywistego autora tego rejestru nie było ani trudne, ani długotrwałe; nie podaję jego nazwiska, szanując prawo do anonimowości. Szczególnie, że do spisu mam kilka zastrzeżeń. Być może autor zdawał sobie sprawę ze słabości swojego rejestru i dlatego postanowił pozostać anonimowy. Tym bardziej, że jest osobą w numizmatyce powszechnie szanowaną. Znów samo słowo rejestr stanowi podpowiedź, że nie miał to być katalog, czyli dzieło pełne. Niestety nie są to w moim przekonaniu źródła wystarczające dla pełnego wyczerpania tego tematu.

Dlatego też nie chciał bym aby mój wpis został zrozumiany jako tania krytyka. Jeśli autor mający na swoim koncie kilka publikacji decyduje się publikować anonimowo to mam prawo sądzić, że zdaje sobie sprawę z wad swojej pracy. Spis rzeczywiście przedstawia swego rodzaju rejestr, który został stworzony na podstawie kilku książek, w tym w szczególności katalogu Hutten-Czapskiego oraz katalogów aukcyjnych Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, Poznańskiego i Podlaskiego Domu Aukcyjnego oraz Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego. Na podstawie takich materiałów można stworzyć najwyżej wstępny szkic listy medali XIX wieku do dalszego uściślania. Przypuszczam też, że taka właśnie była intencja autora. Zachęcić i dać punk wyjścia innym osobom do dalszego badania.

Dla przykładu pierwsze miejsce w rejestrze zajmuje medal wybity dla upamiętnienia Karla Ludwika von Cucceji, który był radcą rządowym i przewodniczącym regencji w Głogowie. Z Polską medal łączy niewiele ponad to, że Głogów obecnie leży na terenie Polski. Dalej, pod pozycją drugą opisany został medal z 1803 roku ustanowiony w związku z odmową Ludwika XVIII do podpisania abdykacji. Co prawda odmowa nastąpiła w Warszawie, to jednak związek z Polską należy uznać za co najmniej luźny. Podobnych nieścisłości można wymienić więcej. Nie mniej jednak postanowiłem umieścić informację o tym Rejestrze z dwóch powodów. Po pierwsze z ogólnej rzetelności kronikarskiej, żeby mogli Państwo do niego dotrzeć i sięgnąć. Po drugie dlatego, żeby dać któremuś z pasjonatów szansę na rzetelne jego rozwinięcie.

Published 12 November 2017

Czy na numizmatyce można stracić?

Na dzisiejszej 3 aukcji Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka oferowany był doskonały wybór monet i banknotów, ale także trochę ciekawych medali i innych pamiątek. Wśród nich moją uwagę zwrócił żeton do gry projektu Jana Filipa Holzhaeussera. Choć tego typu żetony nie są tematem szczególnie poszukiwanym przez numizmatyków, ten egzemplarz cechuje się pięknym stanem zachowania i wyraźnym, centrycznym biciem. To już są cechy bardzo poszukiwane przez numizmatyków i osoby w numizmatykę inwestujące. Dlatego zastanawiało mnie za ile ten przedmiot zostanie sprzedany. Tym bardziej, że w opisie aukcji podano archiwalne notowania dokładnie tego samego egzemplarza z 32 i 41 aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego. Pierwsza z nich odbyła się w dniu 11 czerwca 2005 roku i żeton oferowany w cenie 800 zł. nie znalazł swojego nabywcy. Następnie w dniu 14 listopada 2009 roku, licytowany był pod pozycją 981 i został sprzedany za 1.050 zł, czyli o jedno postąpienie ponad cenę wywoławczą. Wreszcie na wczorajszej aukcji GNDM został sprzedany za kwotę 2.025 zł., przy cenie wywoławczej 800 zł. Czyli przebicie było znaczne.

Gdyby przyjąć, że ceny uzyskane na wymienionych aukcjach odzwierciedlają prawdę o rynkowej wartości tego przedmiotu na dany moment, co przecież nie jest do końca prawdą, ale doskonale ułatwi nam analizę, to można postawić następujące tezy. W okresie od 2005 do 2009 roku wartość medalu wzrosła co najmniej o 31% czyli 250 zł. w liczbach bezwzględnych. W tym czasie inflacja zabrała łącznie 8% wartości pieniądza. Tak więc po potrąceniu inflacji, roczny wzrost wartości żetonu wyniósł nie mniej jak 5,75%. Od 2009 do 2017 roku wartość medalu wzrosła o 92,85%, czyli 975 zł. w liczbach bezwzględnych. Inflacja zabrała 20%, a po jej potrąceniu roczny wzrost wartości żetonu wyniósł dokładnie 9,1%. W całym badanym okresie od 2005 do 2017 roku wartość żetonu wzrosła o 225%, już po uwzględnieniu 28% spadku wartości pieniądza, wynikającego z inflacji. To już 18,75% rocznie. Niezależnie od tego czy skupić się na krótszym, czy na dłuższym okresie, wynik jest godny uwagi. Można więc powiedzieć, że pogląd o zasadności inwestowania w numizmatykę znajduje uzasadnienie. Przynajmniej w przypadku tego żeton.

Przykład tego żetonu jest istotny także z innego powodu. Poza wzrostem wartości ekonomicznej, jest on zwyczajnie ciekawy historycznie. W krótkiej biografii Jana Filipa Holzhaeussera autorstwa Adama Więcka, podaje on pod pozycjami 75 i 76 dwa srebrne żetony do gry o identyczny rewersie z napisem jetton au jeu. W moim przekonaniu mogą one być wynikiem jednego zamówienia na które składały się dwa rodzaje żetonów. Tak jak w warcabach mamy białe i czarne piony, tak tutaj mamy żetony z inicjałem i żetony z herbem. Wybicie dwóch awersów na jednym krążku może sugerować, że było to bicie mające na celu wypróbowanie matrycy. Tym bardziej, że krążek wykonany jest z innego metalu i wskazuje na dużą precyzję bicia. Ta hipoteza podważyła by także atrybucję Emeryka Hutten-Czapskiego, że żeton z herbem nałęcz zamówiony był przez Jacka Małachowskiego. W takim wypadku oba żetony musiały by powstać na zamówienie Adama Rzewuskiego.

Na marginesie można zwrócić uwagę na jeszcze jedną ciekawostkę związaną z tym żetonem. Na pierwszej aukcji WCN jego stan zachowania określony był na I-. Na drugiej aukcji WCN było to już I Uncirculated. Wreszcie na aukcji GNDM żeton był już w stanie I Mint State. Oczywiście można wątpić żeby medal wraz z upływem czasu poprawiał swoją jakość. To raczej domy aukcyjne zaniżają standardy, pragnąć oferować nam coraz więcej pięknych i idealnie zachowanych obiektów.

Published 11 November 2017

Kolekcja czy też zbiór Zygmunta Stankiewicza

Ten weekend obfituje w ciekawe aukcje z polskimi pamiątkami. Jedną z nich jest licytacja jaka miała dziś miejsce w niemieckim domu aukcyjnym Hermann Historica München. Na 75. aukcji oferowane było “Muzeum polskich walk o niepodległość – kolekcja Zygmunta Stankiewicza“. Pochodził on z Białegostoku i był uczestnikiem kampanii wrześniowej, a następnie II Wojny Światowej. internowany w Szwajcarii, po zakończeniu wojny ożenił się z córką zamożnego finansisty i osiadł w pałacu w miejscowości Muri koło Berna. Oznacza to, że należał do szczęśliwego grona ludzi którzy nie tylko mają pasję, ale mają także czas i środki finansowe, żeby ją realizować. W konsekwencji Zygmunt Stankiewicz w piwnicach pałacowej oranżerii założył prywatne muzeum historii Polski. Na pierwszy rzut oka lokalizacja może zastanawiać i z pewnością nie będzie się jawić jako szczególnie prestiżowa. Spotkałem się już z podobnym wykorzystaniem elementów przestrzeni dawnych siedzib rodowych na terenie Francji. Urządzenie w oranżerii czy innych budynkach przynależnych do rezydencji prywatnego muzeum pozwala na udostępnienie ogrodów, czy rodzinnych pamiątek, bez konieczności zapraszania szerokiej publiczności do prywatnych przestrzeni pałacu. W przeciwieństwie do polskich warunków, na zachodzie wciąż może on stanowić przestrzeń domową.

Moim pierwszym odruchem po otrzymaniu ulotki informującej o aukcji, było wypełnienie formularza zamówienia katalogu aukcyjnego. Wstrzymałem się jednak z jego wysłaniem uznając, że warto najpierw zobaczyć elektroniczną wersję katalogu, zawierającą zdjęcia i opis tego za co miał bym zapłacić 40€ + przesyłka. Kiedy dom aukcyjny ujawnił katalog moje rozczarowanie było wielkie, a decyzja o wstrzymaniu się z zakupem okazała się słuszna. Oferta aukcyjna obejmowała około 20-30% z tego co zostało zgromadzone przez Zygmunta Stankiewicza. Powstaje więc pytanie, co stało się z pozostałymi pamiątkami? Postaram się poszukać na nie odpowiedzi w dalszej części wpisu, ponieważ główna część rozczarowania dotyczyła jakości oferowanych przedmiotów. Oczywiście znalazły się wśród nich rzeczy wybitne, jak choćby trzy kirysy husarskie z XVII wieku w pięknych stanach zachowania. Moją szczególną uwagę zwróciły trzy rzeczy. Pierwszą z nich był portret Jana III Sobieskiego namalowany na dębowej desce. Drugą był ryngraf oficerski, złocony ogniowo i datowany na około 1700 rok. Trzecią był pałasz oficerski marynarki wojennej z okresu międzywojennego. Wszystkie trzy są pamiątkami pięknymi i rzadkimi a życie potwierdziło, że także kosztownymi. Wyniki poszły w dziesiątki tysięcy złotych. Rekord należał jednak do pozycji 4861 pod którą krył się kompletny kirys husarski z szyszakiem. Nowemu właścicielowi przyszło za niego zapłacić około 175 tys. złotych.

Pamiętajmy jednak, że nie wszystko złoto co się świeci. Zasada ta jest szczególnie ważna w kolekcjonerstwie. Dlatego chciał bym napisać dwa słowa o przedmiocie który mnie zauroczył, pomimo wartości nieporównanie niższej niż w przypadku wymienionych wcześniej obiektów. Jest nim kordzik marynarki wojennej wykonany na prywatne zamówienie w pracownik Gabriela Borowskiego w Warszawie. Przypominała o tym sympatyczna kotwica wytrawiona na głowni. To co jednak najmilsze w tej pamiątce, to krzyż harcerski posadowiony w rękojeści kordzika. Widywałem już różne próby upiększania broni białej odznakami i w moim przekonaniu nie jest to łatwa sztuka, a przekroczyć granicę kiczu jest bardzo łatwo. W tym wypadku odznaka została umiejscowiona z dużym smakiem i doskonale komponuje się w całym projekcie kordzika. Stanowi także piękny smaczek historyczny, który został doceniony przez licytujących. Jest to bardzo pocieszające. Pomimo wyraźnych śladów korozji na głowni i wygięcia jednego z ramion jelca, kordzik został sprzedany za blisko 11 tys. złotych. Jest to cena, która zdecydowanie przewyższa średnie ceny kordzików marynarki wojennej z pracowni Gabriela Borowskiego.

Wracając jednak do tytułu wpisu i samych pamiątek po Zygmuncie Stankiewiczu. Byłem nimi rozczarowany, ponieważ znacznie ponad połowa oferowanego na aukcji materiału była mierna lub kiepska. Znalazło się też sporo falsyfikatów broni białej, które sprzedane zostały za niemałe kwoty i jak przypuszczam niedługo zasilą rodzimy rynek kolekcjonerski. Osobliwy rekord stanowi cena przeszło 16 tys. złotych za kopię klucza szambelańskiego z pogonią, której zdjęcie widać po lewej stronie. W tym wypadku spodziewam się, że będzie ona oferowana któremuś z muzeów w Litwie lub Białorusi. Pamiątka tym cenniejsza, że herb Litwy nie został tradycyjnie uzupełniony herbem korony. Ciekaw jestem tylko czy będzie oferowany z zaznaczeniem, że to falsyfikat. Oczywiście potrafię sobie tłumaczyć, że Zygmunt Stankiewicz kupował do swojego przydomowego muzeum falsyfikaty, ponieważ dla Szwajcarskich gości miały one taki sam walor ekspozycyjny jak oryginały z tą jednak różnicą, że były tańsze. Obawiam się jednak, że sympatyczny Pan zadowalany był kolejnymi eksponatami za które uiszczał we frankach ceny odpowiadające oryginałom.

Kolejny powód mojego rozczarowania to stan zachowania oferowanych pamiątek. Większość obiektów metalowych pokryta jest rdzą. Zdjęcie pałasza marynarki wojennej celowo dobrałem tak, żeby pokazać jak pleśń zjadła istotny fragment temblaka. Wyraźnie widać, że obiekty były długotrwale narażone na działanie wilgoci. Przypuszczam, że tą zasługę można raczej przypisać spadkobiercom Zygmunta Stankiewicza. Czy jednak muzeum zdeponowane w piwnicy oranżerii było ogrzewane bez przerwy także za jego życia, tego nie wiem. Nie ulega jednak wątpliwości, że dopuszczono się w tym zakresie daleko idącego zaniedbania.

Wreszcie ostatnia sprawa to określenie całości mianem kolekcji. W moim przekonaniu nie jest to kolekcja, ale zwyczajny zbiór pamiątek gromadzonych raczej przypadkowo. Nie widać w nim żadnego bliższego klucza jak tylko szeroko rozumiane odniesienie do historii Polski. Pomiędzy pamiątkami wybitnymi znajdują się także obiekty kompletnie mierne, jak choćby medal X lecia PRL, czy odznaka zasłużonego pracownika handlu. Co łączy te obiekty z portretem króla Sobieskiego? W moim przekonaniu niewiele więcej jak to, że Zygmunt Stankiewicz na jakimś etapie swojego życia miał okazję kupić zarówno jedno jak i drugie.

Próbując w tym miejscu odpowiedzieć na postawione w drugim akapicie pytanie; być może aukcja obejmuje tylko część pamiątek ponieważ pozostałe nie były warte oferowania w domu o renomie Hermann Historica. Doceniając intencje i wysiłek jakie Zygmunt Stankiewicz włożył w budowanie swojego zbioru, tworzenie muzeum i upamiętnianie historii Polski mam wrażenie, że zmarnował swój potencjał. Proszę mnie w tym twierdzeniu źle nie zrozumieć. Nie wymieniam całej listy moich pozytywnych wrażeń i sympatii związanych z projektem Zygmunta Stankiewicza, ponieważ jest dla mnie oczywiste, że czytelnicy tej strony myślą podobnie jak ja i są one dla nas wspólne i oczywiste.

Posts navigation

Older posts
Newer posts
Search for:

Najnowsze wpisy

  • Brzydkie kaczątko
  • Szczęśliwy numerek
  • Virtuti Militari Spink and Son – skoro mleko już się rozlało
  • Wystawa w 230. rocznicę ustanowienia orderu Virtuti Militari
  • Oznaka funkcjonariuszy więzienia w Barczewie

Najnowsze komentarze

  • Wąsowicz Ireneusz on Kolekcja czy też zbiór Zygmunta Stankiewicza
  • Na naszej Aukcji X – Falerystyka | on Odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Piechoty
  • Jakub on Znaczek III Zjazdu Prawników Czechosłowackich w Bratysławie 1930
  • Homepage on Virtuti Militari Cross by Picchiani and Barlacchi
  • My Homepage on medal Konarskiego – historia kołem się toczy

Archiwum wpisów

  • January 2023 (1)
  • September 2022 (2)
  • August 2022 (4)
  • July 2022 (3)
  • June 2022 (1)
  • February 2022 (2)
  • January 2022 (4)
  • December 2021 (3)
  • November 2021 (1)
  • April 2021 (3)
  • February 2021 (1)
  • January 2021 (3)
  • September 2020 (1)
  • June 2020 (4)
  • May 2020 (5)
  • April 2020 (6)
  • March 2020 (4)
  • February 2020 (1)
  • January 2020 (3)
  • December 2019 (1)
  • November 2019 (1)
  • October 2019 (3)
  • September 2019 (4)
  • August 2019 (1)
  • July 2019 (2)
  • May 2019 (4)
  • April 2019 (3)
  • March 2019 (2)
  • February 2019 (2)
  • December 2018 (2)
  • July 2018 (3)
  • June 2018 (3)
  • May 2018 (4)
  • April 2018 (6)
  • March 2018 (5)
  • February 2018 (5)
  • January 2018 (5)
  • December 2017 (4)
  • November 2017 (5)
  • October 2017 (6)
  • September 2017 (6)
  • August 2017 (4)
  • July 2017 (3)
  • June 2017 (9)
  • May 2017 (1)
  • April 2017 (1)
  • January 2017 (4)
  • December 2016 (6)
  • November 2016 (4)
  • October 2016 (1)
  • September 2016 (2)
  • August 2016 (1)
  • July 2016 (7)
  • May 2016 (6)
  • April 2016 (7)
  • March 2016 (12)
Copyright © 2023 Julian M. Skelnik. All rights reserved.