Skip to content
  • kolekcjonowanie
    • o kolekcjonowaniu
    • aktualności
    • książki
    • blogi
  • pamiątki
    • ordery i odznaczenia
    • odznaki i oznaki
    • medale
    • dokumenty
    • pozostałe
  • Słowacja
    • Kežmarok
    • Polska – Słowacja
    • XIX wiek
  • o mnie
    • o stronie
    • czego szukam?
skelnik.pl

pamiątki

historia ukryta w przedmiotach

aktualności

Published 18 May 2018

Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie

Do Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie wybraliśmy się przy okazji majówki. Jednak dopiero teraz miałem chwilę, żeby tą wizytę podsumować. Ekspozycja podzielona jest na trzy budynki i trzy tematy. W głównym gmachu dworku, należącego kiedyś do rodziny Wybickich, znajduje się ekspozycja poświęcona głównie Mazurkowi Dąbrowskiego. Chciało by się powiedzieć, że ta część ekspozycji jest dość skromna, ale chyba bardziej właściwe będzie stwierdzenie, że po prostu nie jest przeładowana. W muzeum znajdziemy część poświęconą historii legionów Dąbrowskiego, drogi życiowej Józefa Wybickiego i kopię rękopisu naszego hymnu. Uwagę poświęcono także samej treści hymnu i jego melodii, wraz z dostępnymi w wersji audio pieśniami innych narodów, powstałymi na tą samą melodię. Całość przepleciona jest ekspozycją pamiątek historycznych, związanych z rodziną Wybickich i historią walki o niepodległość Polski. Całość jest w miarę spójna. Jedyne co mnie zaskoczyło, to nieudana próba odtworzenia zestawu wyróżnień przyznanych Józefowi Wybickiemu. W gablocie złożony został Order Orła Białego w wersji jaka wykonywana jest współcześnie wraz z informacją o odznaczeniu autora pieśni legionów w 1807 roku. Do tego w gablocie wystawiono medal św. Heleny na błędnej wstążce i inne odznaczenia jakie miał otrzymać słynny Polak. Ten pomysł uważam za mocno nietrafiony.

Dwa kolejne pomieszczenia to elementy dawnych zabudowań gospodarczych. W jednym z nich zaprezentowano historię dworku ze szczególnym naciskiem na najlepiej udokumentowany okres XX wieku. W okresie międzywojennym należał on do jednej z niemieckich rodzin, które sympatyzowały z ideami narodowego socjalizmu. Osobliwie było patrzeć na zdjęcia budynku będącego dziś muzeum hymnu polskiego, obwieszonego flagami ze swastyką. Po wojnie w dworku mieściła się Szkoła Ludowa im. Józefa Wybickiego. Na kolejnych zdjęciach widać było jak budynek coraz bardziej popadał w ruinę. To także był znak swoich czasów.

Trzeci budyneczek i ekspozycja, poświęcone były polskim pamiątkom narodowym ze szczególnym nakierowaniem na historię polskiego godła i orła, jako symbolu państwowości polskiej. Tą ekspozycję także uważam za ciekawą, ze względu na swoją różnorodność. Dominowały pamiątki narodowe, orły czapkowe, sztandary itp. Pomimo pewnej przypadkowości zbioru miałem wrażenie, że ktoś nad tym panuje. Poszczególne gabloty poświęcone były różnym tematom. Swoją gablotę mieli na przykład strażacy, czy strażnicy graniczni. Oczywiście moją sympatię zdobyła gablota poświęcona wymiarowi sprawiedliwości, w której znalazły się ciekawe i reprezentatywne przykłady oznak urzędów. Można powiedzieć, że do pewnego stopnia zaimponowali mi autorzy tych gablot, którzy nie popełnili żadnego z powszechnych przy opisie tego typu pamiątek błędów. Jedynym zgrzytem była fantazyjna odznaka, wymyślona na szkodę kolekcjonerów, której zdjęcie widać obok. Jedynak i w tym wypadku prawidłowo opisano ją jako wyrób pochodzący z lat osiemdziesiątych. Nie wiem kto robił opisy tych przedmiotów, ale wykazał się naprawdę sporą rzetelnością. W grupie przedmiotów zgromadzonych na tej ostatniej ekspozycji moją szczególna uwagę przykuł puchar pamiątkowy z motywami i monetami z powstania listopadowego. Był to doprawdy wyróżniający się egzemplarz. Szkoda, że mogłem go oglądać tylko przez szybę.

Published 25 April 2018

25 lecie Przeglądu Numizmatycznego

Zgodnie z zapowiedzią, od poniedziałku dostępny jest w dystrybucji setny numer Przeglądu Numizmatycznego. Jednocześnie jest to numer jubileuszowy, wydany z okazji 25-lecia tego magazynu. Zawiera bardzo ciekawy artykuł Borysa Paszkiewicza na temat książąt czeskich Jaromira i Ołdrzycha. Historia tych dwóch postaci została doskonale wpleciona w historię numizmatyki. Muszę przyznać, że pomimo powierzchownego zainteresowania numizmatyką, przeczytałem ten artykuł z dużym zainteresowaniem. Inny ciekawy artykuł wyszedł spod pióra Dariusza Jaska i opisuje medale Zygmunta III Wazy o wadze stu dukatów, z kolekcji rodziny Esterhazy, znajdujące się w zbiorach Węgierskiego Muzeum Narodowego. Wreszcie bardzo ważną, choć krótką notkę zamieścił w tym numerze Janusz Parchimowicz. To co w niej najistotniejsze, to podziękowania dla Jarosława Dutkowskiego za 25-letnią determinację w redagowaniu i faktycznym “ciągnięciu” Przeglądu Numizmatycznego. Nie będzie przesadą jeśli napiszę, że Przegląd to właśnie on. Za tą determinację i popularyzację wiedzy numizmatycznej należą mu się nie tylko podziękowania, ale też wielkie słowa uznania.

W zasadzie mogłaby to być doskonała puenta tego krótkiego wpisu, ale pominąłbym w ten sposób drugie przesłanie notki pana Parchimowicza. Jest nim refleksja nad kondycją polskiej numizmatyki i uczestnikami rynku numizmatycznego, którą ten wybitny numizmatyk podsumował żartobliwą definicją monety:

Moneta jest to blaszka o dowolnym kształcie, z dowolnego metalu, z dowolnym wizerunkiem, na której da się zarobić.

Tak oto przeciwstawił sobie sens numizmatyki polegające na badaniu historii, sensowi numizmatyki polegające na obracaniu monetami. Całość osadził w kontekście zarzutu wobec środowiska numizmatyków profesjonalnych, że nie potrafi ono utrzymać choćby jednego magazynu poświęconego numizmatyce. Uważam, że jest to zarzut przynajmniej częściowo słuszny. Jeśli dobrze rozumiem tekst Janusza Parchimowicza, to widzi on w profesjonalnych uczestnikach rynku numizmatycznego tych, którzy powinni współfinansować przedsięwzięcia takie jak Przegląd Numizmatyczny. Podzielam ten pogląd i chylę czoła przed jednym z kolekcjonerów, który zdecydował się finansowo wesprzeć Przegląd Numizmatyczny pomimo, że na swojej pasji nie zarabia.

Z drugiej strony widzę inny problem, którego pan Parchimowicz w swojej notatce nie wyraził, choć aluzyjnie do niego nawiązał. Problemem tym jest fakt, że środowisko numizmatyków profesjonalnych, z jednej strony mając o sobie jak najlepsze zdanie, z drugiej strony nie jest w stanie z siebie wykrzesać odpowiedniej liczby dobrych jakościowo artykułów. W konsekwencji nawet podwójnie jubileuszowy numer Przeglądu i zarazem ostatni papierowy, przypomina bardziej tablicę ogłoszeń i peanów na własną cześć, niż rzetelne czasopismo popularno-naukowe. Być może właśnie to jest powodem upadku który profesjonalna numizmatyka notuje wśród burzy oklasków jaką numizmatycy wzniecają nad samymi sobą.

Published 16 March 2018

100 lat niepodległej Litwy

Dzisiejszy wpis nie będzie poświęcony żadnej konkretnej pamiątce historycznej, ale setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Litwę. Tak się przypadkiem złożyło, że 11 marca 2018 roku miałem okazję być we Wilnie. Tego dnia odbywały się uroczyste obchody setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Z punktu widzenia turysty o zainteresowaniach historycznych nie było to przedsięwzięcie szczególnie udane. Główną atrakcją był multimedialny dzwon na którym wyświetlane były animacje okolicznościowe i zdjęcia portretowe które każdy mógł sobie zrobić w specjalnej fotobudce. Była też defilada i uroczysta msza w katedrze Wileńskiej. Ciekawym pomysłem było zorganizowanie kilku wycieczek z przewodnikami. Oprowadzały one po mieście i jego głównych zabytkach. Niestety dla gości angielsko języcznych dostępne były tylko dwie wycieczki po starówce. Wydało mi się to dość osobliwe, ale w dzień święta zamknięta zostało większość, jeśli nie wszystkie muzea. Potrafię zrozumieć, że było to święto narodowe i dzień  wolny od pracy, ale ze względu na charakter tego święta można było zaproponować turystom coś szczególnego. Tym bardziej, że święto wypadło na niedzielę, a w poniedziałek muzea były zwyczajowo zamknięte. Tak więc ten szczególny dzień wypadł w mojej raczej jako jedna z kolejny, a nie okrągła rocznica.

Chcąc się bliżej zainteresować tym wydarzeniem sięgnąłem do informacji na temat historii Republiki Litewskiej z okresu międzywojennego. Niestety na próżno szukałem daty 11 marca. Republika została proklamowana 2 listopada 1918 roku. Jej poprzedniczką było zależne od Niemiec Królestwo Litwy. Była to forma państwowości funkcjonalnie (choć nie ustrojowo) podobna do tej jaką było Królestwo Polskie po akcie 5 listopada. Z tym, że Królestwo Litwy powstało 16 lutego 1918 roku. Oznacza to, że data dzienna święta oderwana jest od daty rocznej. Dlatego pozostaje mieć nadzieję, że większe uroczystości szykowane są na listopad i na razie mieliśmy do czynienia jedynie z ich przedsmakiem.

Published 14 February 2018

Ancient Coins Search jako ofiara własnego sukcesu

Na początku roku otrzymałem e-mail od acsearch.info, który informuje o tym, że zmuszeni zostali do usunięcia wszystkich zdjęć obiektów oferowanych w przeszłości przez szereg niemieckich i austriackich domów aukcyjnych, ze wskazaniem ich listy. Są to głównie duże domy aukcyjne sprzedające na każdej aukcji nawet kilka tysięcy obiektów. We wiadomości tej została wprost wyrażona sugestia, że wszelkie próby polubownego rozwiązania sporu tak aby umożliwić użytkownikom acsearch dostęp do archiwów w obecnym kształcie, były konsekwentnie odrzucane. W ocenie administratorów strony celem domów aukcyjnych jest stworzenie konkurencyjnej platformy. Jest to oczywiście dość prawdopodobne, że kilka domów generujących największy ruch na rynku w swoim regionie pragnie stworzyć alternatywną stronę, z której same będą czerpały zyski.

Nie wykluczam jednak innego scenariusza. Informacja o tym, że określona moneta sprzedała się w określonej cenie, tylko pozornie daje nam informację o jej rynkowej wartości. W końcu zasadniczy wpływ na cenę monet ma ich stan zachowania. Dwie monety mogą się istotnie różnić ceną, nawet jeśli obie będą ocenione na stan drugi. Inna kwestia to informacja o obiegu i wzroście lub spadku ceny tego samego egzemplarza monety. Przy większości monet w zasadzie nie da się ustalić czy oferowany egzemplarz jest dokładnie tym samym, jeśli nie porównamy ich na zdjęciach. Ustalenie, że ta sama moneta była oferowana na aukcji kilkukrotnie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy może mieć negatywny wpływ na jej cenę. Podobnie jak ustalenie, że na poprzedniej aukcji się nie sprzedała. Wreszcie ustalenie, że dana moneta została sprzedana taniej niż na przykład rok wcześniej, może ostudzić zapał typowych inwestorów, nie zainteresowanych samą numizmatyką.

Published 12 January 2018

Katz Coins – ostrzeżenie

Od sprawy minęło już kilka miesięcy i zastanawiałem się dłuższy czas czy w ogóle publikować ten post. W końcu uznałem, że sprawę jednak warto opisać i każdy może ocenić ją sam, wedle swojego uznania. W marcu tego roku udało mi się kupić na licytacji w domu aukcyjnym Katz odznakę 50-lecia reformy sądowej Aleksandra II z 1864 roku. Sama reforma jest tematem niezwykle ciekawy i ma znaczenie także dla historii Polski, ponieważ jej skutki od pewnego momentu rozciągały się także na nasze tereny. Pewnie jest to dobry temat, żeby uczynić go przedmiotem osobnego wpisu. W tym momencie mogę jedynie na szybko zaznaczyć, że w 1814 roku wprowadzono odznakę dla upamiętnienia reformy. Jak to w imperium rosyjskim bywało, otrzymywały ją osoby które z reformą nie miały nic wspólnego, a nawet w momencie jej wprowadzenia mogły się jeszcze nie urodzić. To wszystko nie miało znaczenia. Ważne, że odznaka była piękna i dobrze się prezentowała na mundurze lub choćby na stroju cywilnym.

Jak już wspomniałem, udało mi się kupić odznakę zaprezentowaną na zdjęciu odznakę. Była ona wykonana ze srebra i pozłacana. Dodatkowy atut stanowiła oryginalna podkładka pod zakrętkę, zapobiegająca wybrzuszaniu się materiału. Odznakę udało mi się kupić w okazyjnej cenie. Faktura wraz z opłatą aukcyjną i przesyłką opiewała na kwotę 133€ Z przyjemnością ją opłaciłem i czekałem na przesyłkę. W kwietniu wysłałem pierwszego maila z pytaniem o przesyłkę, ale nie dostałem odpowiedzi. W końcu 12 kwietnia wysłałem kolejnego, tym razem już stanowczego maila, z prośbą o wyjaśnienie. Otrzymałem odpowiedź, że przesyłka zaginęła i nie da się jej wyśledzić. W konsekwencji otrzymam zwrot. Wydało mi się to niemożliwe. W dobie digitalizacji przesyłki polecone nie giną bez śladu. Nalegałem na podanie numeru przesyłki i ją otrzymałem. Okazało się, że listu o takim numerze nigdy nie nadano. Dalsza korespondencja z domem aukcyjnym pozostała bez odpowiedzi.

Sprawdziłem podstawowe informacje na temat tego domu aukcyjnego z siedzibą w Pradze i okazało się, że strona internetowa www.coinskings.com pod którą miał prowadzić działalność po prostu nie działa. Adres e-mail prowadzony jest w domenie gmail.com, która zabrania wykorzystywania go do prowadzenia działalności gospodarczej. Wreszcie sam dom aukcyjny występuje pod kilkoma nazwami: Katz Coins Notes & Suppiels Corp., Katz Corp lub Katz Auction.Z drugiej strony w dniach 9-21 grudnia 2017 roku przeprowadził dziesiątą jubileuszową aukcję z przeszło 3.800 obiektami w ofercie. Wszystkie miały cenę wywoławczą na poziomie 5 euro. Z jednej strony okazyjnie. Z drugiej strony głupio było by się nabrać na drugą okazję.

Published 1 January 2018

Postanowienie noworoczne

Czym był by nowy rok, bez podsumowań i postanowień. Strona w tej odsłonie prowadzona jest od marca 2016 roku. Do końca pierwszego roku oswajałem się z nową formułą i sprawdzałem sam siebie, czy będę miał zapał do jej prowadzenia. W kolejnym 2017 roku starałem się utrzymać w miarę regularne tempo wpisów, co okazało się nie być dla mnie łatwe w pierwszej połowie roku. Później pojawiło się wiele ciekawych ofert na rynku aukcyjnym, które postanowiłem skomentować na stronie. Część z nich czeka jeszcze na swoją kolej. Równolegle pozyskałem kilka innych ciekawych informacji, z którymi chciałem się podzielić lub które chciałem sobie zanotować w tym miejscu. To dało mi poczucie, że mogę spróbować narzucić sobie kolejny próg starań o ulepszenie strony. Jest on jednocześnie moim postanowieniem noworocznym.

W 2018 roku zamierzam publikować nie mniej jak jeden wpis tygodniowo. Nie chodzi mi jednak o to, żeby w którymś miesiącu nie napisać nic, a później nadrabiać to wzmożoną aktywnością. Dlatego postanowiłem publikować wpisy regularnie, w każdy piątek o godzinie 12:00. Choć nie wykluczam możliwości umieszczania częstszych wpisów to uważam, że utrzymanie takiego tygodniowego tempa i tak będzie moim małym sukcesem. Dlatego artykuły nie wymagające natychmiastowej reakcji umieszczał będę na stronie z datą publikacji na przyszłość. Dzięki temu już teraz jestem pewien, że mojego postanowienia do końca stycznia nie złamię.

Drugie postanowienie związane jest z promocją strony. Jednym z sensów jej tworzenia są czytelnicy. Mniej więcej od połowy 2017 roku na stronie pojawia się codziennie około kilkunastu osób. Nie jest to może wynik oszałamiający, ale w skali rocznej daje całkiem przyzwoitą oglądalność. Dzięki szczegółowym statystykom widzę, że coraz więcej osób pozostaje na stronie dłużej i ogląda kolejne wpisy. To cieszy i motywuje do dalszej pracy. Mam jednak wrażenie, że jest to wynik który nadal można poprawić. Nawet pomimo niszowego tematu którym się zajmuję. Dlatego w 2018 roku będę chciał się pokusić o przynajmniej dwie publikacje, w dwóch różnych magazynach tematycznych, które przy okazji będą informowały o tej stronie. Po cichu liczę, że wpłynie to na wzrost powracających czytelników. O rezultatach poinformuję za rok.

Published 11 November 2017

Kolekcja czy też zbiór Zygmunta Stankiewicza

Ten weekend obfituje w ciekawe aukcje z polskimi pamiątkami. Jedną z nich jest licytacja jaka miała dziś miejsce w niemieckim domu aukcyjnym Hermann Historica München. Na 75. aukcji oferowane było “Muzeum polskich walk o niepodległość – kolekcja Zygmunta Stankiewicza“. Pochodził on z Białegostoku i był uczestnikiem kampanii wrześniowej, a następnie II Wojny Światowej. internowany w Szwajcarii, po zakończeniu wojny ożenił się z córką zamożnego finansisty i osiadł w pałacu w miejscowości Muri koło Berna. Oznacza to, że należał do szczęśliwego grona ludzi którzy nie tylko mają pasję, ale mają także czas i środki finansowe, żeby ją realizować. W konsekwencji Zygmunt Stankiewicz w piwnicach pałacowej oranżerii założył prywatne muzeum historii Polski. Na pierwszy rzut oka lokalizacja może zastanawiać i z pewnością nie będzie się jawić jako szczególnie prestiżowa. Spotkałem się już z podobnym wykorzystaniem elementów przestrzeni dawnych siedzib rodowych na terenie Francji. Urządzenie w oranżerii czy innych budynkach przynależnych do rezydencji prywatnego muzeum pozwala na udostępnienie ogrodów, czy rodzinnych pamiątek, bez konieczności zapraszania szerokiej publiczności do prywatnych przestrzeni pałacu. W przeciwieństwie do polskich warunków, na zachodzie wciąż może on stanowić przestrzeń domową.

Moim pierwszym odruchem po otrzymaniu ulotki informującej o aukcji, było wypełnienie formularza zamówienia katalogu aukcyjnego. Wstrzymałem się jednak z jego wysłaniem uznając, że warto najpierw zobaczyć elektroniczną wersję katalogu, zawierającą zdjęcia i opis tego za co miał bym zapłacić 40€ + przesyłka. Kiedy dom aukcyjny ujawnił katalog moje rozczarowanie było wielkie, a decyzja o wstrzymaniu się z zakupem okazała się słuszna. Oferta aukcyjna obejmowała około 20-30% z tego co zostało zgromadzone przez Zygmunta Stankiewicza. Powstaje więc pytanie, co stało się z pozostałymi pamiątkami? Postaram się poszukać na nie odpowiedzi w dalszej części wpisu, ponieważ główna część rozczarowania dotyczyła jakości oferowanych przedmiotów. Oczywiście znalazły się wśród nich rzeczy wybitne, jak choćby trzy kirysy husarskie z XVII wieku w pięknych stanach zachowania. Moją szczególną uwagę zwróciły trzy rzeczy. Pierwszą z nich był portret Jana III Sobieskiego namalowany na dębowej desce. Drugą był ryngraf oficerski, złocony ogniowo i datowany na około 1700 rok. Trzecią był pałasz oficerski marynarki wojennej z okresu międzywojennego. Wszystkie trzy są pamiątkami pięknymi i rzadkimi a życie potwierdziło, że także kosztownymi. Wyniki poszły w dziesiątki tysięcy złotych. Rekord należał jednak do pozycji 4861 pod którą krył się kompletny kirys husarski z szyszakiem. Nowemu właścicielowi przyszło za niego zapłacić około 175 tys. złotych.

Pamiętajmy jednak, że nie wszystko złoto co się świeci. Zasada ta jest szczególnie ważna w kolekcjonerstwie. Dlatego chciał bym napisać dwa słowa o przedmiocie który mnie zauroczył, pomimo wartości nieporównanie niższej niż w przypadku wymienionych wcześniej obiektów. Jest nim kordzik marynarki wojennej wykonany na prywatne zamówienie w pracownik Gabriela Borowskiego w Warszawie. Przypominała o tym sympatyczna kotwica wytrawiona na głowni. To co jednak najmilsze w tej pamiątce, to krzyż harcerski posadowiony w rękojeści kordzika. Widywałem już różne próby upiększania broni białej odznakami i w moim przekonaniu nie jest to łatwa sztuka, a przekroczyć granicę kiczu jest bardzo łatwo. W tym wypadku odznaka została umiejscowiona z dużym smakiem i doskonale komponuje się w całym projekcie kordzika. Stanowi także piękny smaczek historyczny, który został doceniony przez licytujących. Jest to bardzo pocieszające. Pomimo wyraźnych śladów korozji na głowni i wygięcia jednego z ramion jelca, kordzik został sprzedany za blisko 11 tys. złotych. Jest to cena, która zdecydowanie przewyższa średnie ceny kordzików marynarki wojennej z pracowni Gabriela Borowskiego.

Wracając jednak do tytułu wpisu i samych pamiątek po Zygmuncie Stankiewiczu. Byłem nimi rozczarowany, ponieważ znacznie ponad połowa oferowanego na aukcji materiału była mierna lub kiepska. Znalazło się też sporo falsyfikatów broni białej, które sprzedane zostały za niemałe kwoty i jak przypuszczam niedługo zasilą rodzimy rynek kolekcjonerski. Osobliwy rekord stanowi cena przeszło 16 tys. złotych za kopię klucza szambelańskiego z pogonią, której zdjęcie widać po lewej stronie. W tym wypadku spodziewam się, że będzie ona oferowana któremuś z muzeów w Litwie lub Białorusi. Pamiątka tym cenniejsza, że herb Litwy nie został tradycyjnie uzupełniony herbem korony. Ciekaw jestem tylko czy będzie oferowany z zaznaczeniem, że to falsyfikat. Oczywiście potrafię sobie tłumaczyć, że Zygmunt Stankiewicz kupował do swojego przydomowego muzeum falsyfikaty, ponieważ dla Szwajcarskich gości miały one taki sam walor ekspozycyjny jak oryginały z tą jednak różnicą, że były tańsze. Obawiam się jednak, że sympatyczny Pan zadowalany był kolejnymi eksponatami za które uiszczał we frankach ceny odpowiadające oryginałom.

Kolejny powód mojego rozczarowania to stan zachowania oferowanych pamiątek. Większość obiektów metalowych pokryta jest rdzą. Zdjęcie pałasza marynarki wojennej celowo dobrałem tak, żeby pokazać jak pleśń zjadła istotny fragment temblaka. Wyraźnie widać, że obiekty były długotrwale narażone na działanie wilgoci. Przypuszczam, że tą zasługę można raczej przypisać spadkobiercom Zygmunta Stankiewicza. Czy jednak muzeum zdeponowane w piwnicy oranżerii było ogrzewane bez przerwy także za jego życia, tego nie wiem. Nie ulega jednak wątpliwości, że dopuszczono się w tym zakresie daleko idącego zaniedbania.

Wreszcie ostatnia sprawa to określenie całości mianem kolekcji. W moim przekonaniu nie jest to kolekcja, ale zwyczajny zbiór pamiątek gromadzonych raczej przypadkowo. Nie widać w nim żadnego bliższego klucza jak tylko szeroko rozumiane odniesienie do historii Polski. Pomiędzy pamiątkami wybitnymi znajdują się także obiekty kompletnie mierne, jak choćby medal X lecia PRL, czy odznaka zasłużonego pracownika handlu. Co łączy te obiekty z portretem króla Sobieskiego? W moim przekonaniu niewiele więcej jak to, że Zygmunt Stankiewicz na jakimś etapie swojego życia miał okazję kupić zarówno jedno jak i drugie.

Próbując w tym miejscu odpowiedzieć na postawione w drugim akapicie pytanie; być może aukcja obejmuje tylko część pamiątek ponieważ pozostałe nie były warte oferowania w domu o renomie Hermann Historica. Doceniając intencje i wysiłek jakie Zygmunt Stankiewicz włożył w budowanie swojego zbioru, tworzenie muzeum i upamiętnianie historii Polski mam wrażenie, że zmarnował swój potencjał. Proszę mnie w tym twierdzeniu źle nie zrozumieć. Nie wymieniam całej listy moich pozytywnych wrażeń i sympatii związanych z projektem Zygmunta Stankiewicza, ponieważ jest dla mnie oczywiste, że czytelnicy tej strony myślą podobnie jak ja i są one dla nas wspólne i oczywiste.

Published 30 September 2017

dzień odznaki Dywizjonu Huzarów Śmierci

Śmiało można powiedzieć, że dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem emocji związanych z odznaką pamiątkową Dywizjonu Huzarów Śmierci. Jest to jednak z rzadszych i na pewno bardzo poszukiwana odznaka z okresu wojny polsko-bolszewickiej. Na aukcjach pojawia się sporadycznie. Pierwsze notowanie jakie udało mi się znaleźć pochodzi z aukcji krakowskiej DESY nr 136 z 28 czerwca 2014 roku. O ile dobrze pamiętam, stanowiło ozdobę tamtej aukcji. Cena sprzedaży osiągnęła zaś zawrotną sumę 21.000 zł. Niezależnie od tego czy do sumy tej była doliczana opłata aukcyjna, czy też mieści się już ona w podanym wyniku, przekroczenie progu 20 tys. za jedną odznakę jest czymś co zasługuje na uwagę.

Kolejna odznaka Dywizjonu Huzarów Śmierci została sprzedana w dniu 2 marca 2015 roku na aukcji antykwariatu Niemczyk, oferowanej za pośrednictwem serwisu allegro.pl. Już na pierwszy rzut oka widać istotną różnicę w wykonaniu czaszek obu odznak. Najbardziej charakterystyczna różnica to szerokość zębów. Na odznace oferowanej przez DESĘ, są one wąskie, a na odznace oferowanej przez Niemczyka szerokie. Odznaka została sprzedana za 8.478 zł.

Po raz trzeci odznaka oferowana była właśnie dzisiaj, czyli 30 września 2017 roku. Co szczególne, dzisiaj można było wylicytować aż dwie odznaki Dywizjonu Huzarów Śmierci. Pierwsza z nich oferowana była na 163 aukcji w krakowskiej DESIE. Był to dokładnie ten sam egzemplarz, który pojawił się na aukcji DESY nieco ponad 3 lata temu. Jednak tym razem cena sprzedaży była o wiele niższa i opiewała na kwotę 12.000 zł, która była jednocześnie ceną wywoławczą.

Drugi, o wiele ciekawszy egzemplarz, oferowany był na aukcji niemieckiego domu aukcyjnego Oberursel. Pochodził on z zespołu pamiątek po Stefanie Meyerze (ps. “Larissa”), co pozwalało przypisać odznakę do konkretnej osoby. Jednocześnie, elementem zestawu oferowanych pamiątek było zdjęcie portretowe z odznaką Dywizjonu Huzarów Śmierci. Ciekawych i rzadkich pamiątek w oferowanym zespole było więcej. Moją sympatię zdobyła strażacka odznaka “Za ratowanie ginących”, ale uwadze kolekcjonerów nie mogły ujść także inne pamiątki takie jak Krzyż Śląski I stopnia z miniaturą, Gwiazda Śląska w rzadkim wykonaniu, krzyż Litwy Środkowej z numerem, krzyż pamiątkowy gen. Bułak-Bałachowicza, czy zwarty i spójny zespół odznaczeń strażackich. Jednak największym atutem tego zestawu był fakt, że pochodził od jednej osoby. (Na marginesie można tylko zaznaczyć, że z pewnością był uzupełniony także o kilka innych pamiątek nie związanych ze Stefanem Meyerem). Całość osiągnęła cenę 3.600 euro, co po dodaniu prowizji domu aukcyjnego daje ok. 19.000 zł. Jeśli przyjąć, że wartość rynkowa pamiątek wchodzących z skład tego zestawy, po wyłączeniu odznaki Dywizjonu Huzarów Śmierci, wynosi ok. 10.000 zł., to można pogratulować zwycięzcy. Za ok. 9 tys. nabył on moim zdaniem najlepszą z oferowanych odznak, bo posiadającą ustaloną i pewną proweniencję po konkretnej osobie. Dodatkowo pozyskał do kolekcji piękny zestaw po jednej osobie.

Odznaka po Stefanie Meyerze zbieżna jest wykonaniem z odznaką oferowaną przez antykwariat Niemczyk. Jednak obie odznaki miały różne nakrętki. Ta od Niemczyka posiadała nakrętkę Gustawa Sosnowskiego z Warszawy, a odznaka ze spuścizny po Stefanie Meyerze posiadała nakrętkę Jana Walenty z Krakowa. Dodatkowo na rewersie odznaki z domu Oberursel widniała cyfra “5”. Jeśli był to kolejny numer odznaki, to musiał go nanieść najwyżej sam odznaczony. Tym bardziej, że cyfra została umieszczona na górnym ramieniu – do góry nogami. Tytułem uzupełnienia można dodać, że odznaka z aukcji DESY oferowana była z nakrętką Zjednoczonych Grawerów z Warszawy.

Odznaka z DESY jest także przyczynkiem do dyskusji nad twierdzeniem, że na najlepszych rzeczach nigdy się nie traci. Co do zasady podzielam ten pogląd. Jeśli jednak odznaka była wystawiona przez tego samego człowiek, który kupił ją w 2014 roku, to przy uwzględnieniu prowizji domu aukcyjnego za sprzedaż, musiał na niej stracić przeszło 10.000 zł., a w konsekwencji połowę zapłaconej przez siebie ceny. To już przekracza granicę dopuszczalnego błędu. Dlatego można by dodać, że na najlepszych rzeczach nigdy się nie traci, o ile kupuje się je z głową.

DESA (aukcja 163)
DESA (aukcja 163)
Niemczyk (allegro 2015)
Niemczyk (allegro 2015)
Stefan Meyer “Larissa”
Stefan Meyer “Larissa”
Published 9 June 2017

Matejko najdroższy

Media obiegła sensacyjna wiadomość o sprzedaniu najdroższego w Polsce obrazu. Jest to dzieło Jana Matejki pod tytułem “Zabicie Wapowskiego w trakcie koronacji Henryka Walezego“. O obrazie i jego znaczeniu dla twórczości Matejki, jak też o samym wydarzeniu przedstawionym na obrazie można bardzo wiele przeczytać na stronie domu aukcyjnego DESA Unicum, który sprzedał go na Aukcji Sztuki Dawnej w dniu 8 czerwca 2017 roku. Cena jaką osiągnął obraz wyniosła 3.200.000 zł., która to kwota została powiększona o prowizję domu aukcyjnego w wysokości 483.000 zł. Kwota ta stanowiła ponad połowę obrotu całej aukcji, na której nie brakowało ciekawych pozycji.

Z jednej strony wynik wygląda imponująco, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że dom aukcyjny szacował cenę końcową w przedziale 3 – 4,5 mln. W tym świetle cena sprzedaży robi już mniejsze wrażenie. Dlatego niewątpliwe gratulacje należą się nabywcy, który zainwestował niemałą sumę nie tylko w doskonały obraz i świetną pamiątkę historyczną, ale w moim przekonaniu dokonał także doskonałej inwestycji. Uważam bowiem, że wycena podana przez DESĘ nie była pozbawiona racji.

Gdyby w familiadzie padło pytanie o najwybitniejszego polskiego malarze, z pewnością Matejko otrzymał by największą liczbę punktów. Z tego porównania oczywiście można się śmiać, ale z punktu widzenia ceny obrazu ma to już znacznie większe znaczenie. Po pierwsze dlatego, że nazwisko-marka Matejki wbite jest do powszechnej świadomości społecznej. Choć Matejko jest na wskroś polski, nie może to być zarzutem wobec niego. Przede wszystkim dlatego, że jego prace są historycznie i kompozycyjnie przemyślane. Historia Polski jest kluczem, który pozwala je rozszyfrować. Oczywiście w jakimś stopniu ogranicza to krąg odbiorców jego twórczości, ale nadal jest to kilkadziesiąt milionów potencjalnych zainteresowanych.

Po drugie obraz ma zasadnicze znaczenie z punktu widzenia Matejki jako malarza. Taka praca zawsze będzie dla kolekcjonerów cenniejsza, a potrafię sobie wyobrazić, że zakupy za kilka milionów złotych dokonywane są starannie i w sposób przemyślany. Społeczeństwo się bogaci, na rynku pojawiają się nowi kolekcjonerzy, a najlepszych prac zawsze brakuje. Jednocześnie coraz więcej prac trafia do muzeów. Podaż naturalnie się kurczy wraz z upływem czasu.

Ostatecznie należy wskazać na przepaść między cenami w Polsce, a cenami na świecie. Najdroższy sprzedany obraz miał ponoć cenę 300.000.000 dolarów, czyli znacznie ponad miliard złotych. Będąc świadomym wszystkich proporcji jestem przekonany, że 3,6 mln złotych to naprawdę niewiele i wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa Zabicie Wapowskiego będzie miał szansę być sprzedane z powodzeniem za znacznie wyższą kwotę.

Wreszcie chciał bym na koniec przypomnieć, że obraz tak głośno teraz komentowany w mediach jako sensacyjne odkrycie po przeszło 100 latach został w rzeczywistości odkryty, sprowadzony do Polski i po raz pierwszy sprzedany przez krakowski Salon Connaisseur. Warto by tą informację przytoczyć przy okazji artykułów ekscytujących się wysoką ceną obrazu. Jego odnalezienie i sprowadzenie do Polski musiało być nie mniej ekscytujące niż późniejsza licytacja.

Published 31 May 2017

Odpowiednie dać rzeczy słowo

Myślę, że się nie pomylę jeśli napiszę, że Gabinet Numizmatyczny Damiana Marciniaka jest w ostatnich latach najszybciej rozwijającym się sklepem numizmatycznym w Polsce. W moim przekonaniu swój sukces zawdzięcza doskonałemu wyczuciu zmian w sposobie dystrybucji na rynku numizmatycznym. Mam wrażenie, że dominująca część sprzedaży kierowana była do Allegro. Pozwala to na szybki obrót, który jest cechą charakterystyczną współczesnych czasów i daje wiele korzyści. Kolekcjonerzy nie muszą czekać na kolejny zakup pół roku – do kolejnej aukcji. Sprzedający mają możliwość szybkiego odzyskania zamrożonych środków. Aukcje zawsze opatrzone są bardzo dobrymi zdjęciami w wysokiej rozdzielczości. Opisy przygotowane są w czytelny sposób, choć czasem być może zbyt lakoniczne. Kolejnym atutem dającym przewagę GNDM nad innymi podobnymi firmami jest aktywność społecznościowa. Wpisy na ich stronie Facebook pojawiają się niemal codziennie i zazwyczaj prezentują ciekawe obiekty w ofercie sklepu z dodatkowym komentarzem. Jest także wartościowy blog i filmiki na YouTube. Jednym słowem innowacyjna firma w dobrym tego słowa znaczeniu.

Dlatego też z zadowoleniem przyjąłem informację, że Damian Marciniak postanowił zorganizować także “klasyczną” aukcję elektroniczną. Szybka analiza katalogu okazała się jednak rozczarowaniem. Po pierwsze zaskakuje lakoniczność opisów. Wyglądają tak, jak gdyby były adresowane wyłącznie do osób o szerokiej wiedzy na temat oferowanych przedmiotów. Stoi to w pewnej sprzeczności z popularyzatorskimi działaniami firmy na innych polach.

Przykładem obrazującym niedostatki opisów jest medal za pracowitość i kunszt z 1857 roku, przyznany Karolowi i Aleksandowi braciom Temler. Byli oni właścicielami garbarni założonej w drugiej dekadzie XIX wieku w Warszawie przez ich ojca Jana Temlera. Rok po otrzymaniu medalu bracia wzięli sobie do spółki Ludwika Szwede i wspólnie stworzyli jedną największych fabryk garbarskich w dawnym królestwie polskim. Jestem przekonany, że dodanie takiej krótkiej notatki podniosło by atrakcyjność oferowanego medalu.

Druga kwestia to brak przejrzystości katalogu aukcyjnego. Wspomniany medal za pracowitość i kunszt z 1857 roku oferowany jest w kategorii Zagranica > Medale. Drugi medal za pracowitość i kunszt z 1867 roku oferowany jest w kategorii Polska pod zaborami > Zabór rosyjski. Jest to oczywista niekonsekwencja. Zaskakuje ona także dlatego, że aukcja posiada jeden główny dział poświęcony medalom. Tym czasem w praktyce są one rozsypane po różnych działach szczegółowych. Nie potrafię także odgadnąć dlaczego w falerystyce znalazł się sygnet z herbem ślepowron, a nie znalazł się tam order św. Włodzimierza. Nie najlepiej wygląda tez tworzenie kategorii dla jednego obiektu.

Żeby jednak nie popaść w krytykanctwo należy przyznać, że oferta aukcyjna jest bogata i ciekawa. Także wiele cen wywoławczych jest ustawionych na bardzo atrakcyjnym poziomie. Z jednej strony z pewnością zachęci to kolekcjonerów do udziału w licytacji i da potencjalną szansę na tani zakup. Z drugiej strony duża ilość licytujących pośrednio zwiększy szanse sprzedających na osiągniecie wysokich cen.

Published 27 November 2016

I Konferencja Medalierska – podsumowanie

I Konferencja Medalierska - zwiedzanie Muzeum CzapskichW zeszły piątek zakończyła się I Konferencja Medalierska organizowana wspólnie przez Muzeum Narodowe w Krakowie, w ramach którego działa Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego oraz Polskie Towarzystwo Numizmatyczne i Instytut Historii Sztuki UJ. Zainteresowanie było spore. Łącznie zgłoszonych zostało 37 referatów i tylko pojedyncze nie zostały wygłoszone. Jeszcze bardziej cieszy fakt, że słuchaczami byli nie tylko sami prelegenci.

Największą uwagę zwrócił referat dr Arkadiusza Dymowskiego, który zrecenzował znane z różnych źródeł definicje medalu i zaproponował swoją własną. Zrobił to z zastrzeżeniem, że ustalenie precyzyjnej definicji jest przynajmniej na tym etapie stanu badań niemożliwe. Nie sposób się z tym nie zgodzić, ponieważ w późniejszej dyskusji padło wiele ciekawych spostrzeżeń dotyczących zakresu poruszanej definicji. Jednym z problemów jaki pojawił się także w tytule referatu dr Dymowskiego, była granica pojęciowa między medalem, a żetonem. Szczególnie ciekawą uwagę zgłosił obecny na sali historyków sztuki, którego nazwiska niestety nie znam. Podkreślił, że w jego przekonaniu różnica między medale, a żetonem nie leży ani w wielkości, a w jakości wykonania. Dla rozróżnienia tych dwóch obiektów istotny jest relief. Jego zdaniem medal cechuje się głębokim i zróżnicowanym reliefem. Przeznaczony jest do oglądania w dłoni i ma zachęcać do obracania go pod różnymi kątami, tak aby za pomocą światła znaleźć najlepsze ujęcie. Natomiast żeton to w jego rozumieniu “grafika w metalu”, czyli płaskie odwzorowanie pożądanego obrazu.

Ciekawe były także interpretacje treści medali z okresu Królestwa Polskiego (1815-1830) przedstawione przez dr Mikołaja Getka-Keniga, czy historia działalności medalierskiej Towarzystwa Numizmatycznego omówiona przez Mateusza Woźniaka. Miłym dodatkiem było także zwiedzenia Muzeum Czapskich, gdzie prezentowano wystawę starodruków numizmatyczny i nabytków z ostatnich kilkunastu lat. Przy okazji można było zwiedzić ekspozycję drugiego piętra gdzie znajdują się interesujące z mojego punktu widzenia medale XIX wieczne. Tym samym konferencję można zaliczyć do udanych i pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłym roku odbędzie się jej druga edycja.

Published 16 October 2016

Václav Měřička a sprawa polska

dsc_1975Jeden z zaprzyjaźnionych numizmatyków, który zbiera materiały do nowej publikacji zaproponował żebym wybrał się z nim w charakterze tłumacza do Muzeum Narodowego w Pradze. Zgodziłem się bez wahania uznając, że może to być dobra okazja żeby zobaczyć także coś z interesujących mnie tematów. Sukces był umiarkowany, ponieważ Praskie muzeum przechowuje inwentarze w stolicy, a zbiory numizmatyczne 270 km dalej w Kromieryżu. Dlatego poza zamówionymi wcześniej pamiątkami nie mogliśmy zobaczyć niczego więcej na miejscu. Udało mi się jednak przejrzeć inwentarze zespołu medali i orderów.

Jednym z nich był inwentarz kolekcji Václava Měřički. Jest on jednym z bardziej znanych kolekcjonerów orderów i odznaczeń w dawnym bloku komunistycznym. Uchodzi za autora pojęcia falerystyka, choć w książce Vladimira Považana pod tym samym tytułem znalazłem informację, że po raz pierwszy terminu tego użył Oldřich Pilc w 1937 roku. W Czechach cieszył się szerokim uznaniem, ale nie doczekał się swojej biografii na wikipedii. Po śmierci cały swój zbiór i bibliotekę przekazał Muzeum Narodowemu. Choć minęło już piętnaście lat od tego momentu zbiór i biblioteka nie zostały jeszcze opracowane w całości. Szczególnie zaskakujące jest to, że bibliotekarze muzeum nie tylko nie opracowali notatek Měřički, ale nawet nie wiedzą co się w nich znajduje.

Na szczęście zespół pamiątek związanych z Polską, jakie zgromadził Měřička jest już opracowany i kustosz potwierdził jego kompletność. Kwiatem tego zespołu jest medal Virtuti Militari z 1792 roku. Do zbioru Měřički trafił on w 1963 roku z innego zbioru budowanego w Pradze. W latach osiemdziesiątych XX wieku właściciel wycenił go na 5.000 koron Czechosłowackich. Trudno jest mi dzisiaj ocenić jaka była wtedy wartość nabywcza korony, ale w 1985 roku najwyższy drukowany nominał banknotu wynosił 1.000 koron, a krzyże Virtuti Militari z okresu międzywojennego wyceniał na 3.000 koron. To daje mi pewność, że przedstawiona wycena musiała być zaniżona. Co ciekawe, poza oryginalnym medalem Virtuti Militari w zbiorze znajduje się także kopia medalu, która została zakupiona w 1981 roku.

Drugim obiektem z kolekcji Měřički którego żałowałem, że nie miałem okazji zobaczyć, był niezidentyfikowany krzyż, którego opis wskazuje na order św. Stanisława z okresu Królestwa Polskiego przed powstaniem listopadowym. Ewentualnie może być to także jakieś dystynktorium kanoniczne. Zaskoczyło mnie, że Měřička nie poradził sobie z jego identyfikacją. Podzieliłem się tą uwagą z kustoszem który stwierdził, że w inwentarzu Měřički znajduje się wiele błędów wskazujących na to, że jego wiedza poszerzała się wraz z upływem czasu. Zaskoczyło mnie to, ponieważ inwentarz był wykonany z całą pewnością po 1981 roku, kiedy Měřička miał już 65 lat i sporo publikacji za sobą.

Potwierdzeniem powierzchowności jego wiedzy jest informacja w inwentarzu wskazująca, że krzyże orderu Virtuti Militari w okresie międzywojennym wykonywała Mennica Warszawska. Jeden z takich krzyży otrzymał w prezencie od mjr Mieczysława Wełny w 1954 roku razem z Krzyżem Walecznych oraz brązowym medalem Zasłużonym na polu chwały.

Łącznie obiektów pochodzących sprzed 1939 roku w kolekcji Měřički było około 15%, Sympatyczną ciekawostką jest order Odrodzenia Polski I klasy nadany w 1927 roku dla dr Františka Peroutka, ministra przemysłu, handlu i przedsiębiorczości – znów przez Měřičkę błędnie opisanego jako ministra finansów.

Reszta to pamiątki z okresu PRL i to w większości nie najwyższych lotów. Na ich tle wybija się pozłacany order budowniczego Polski ludowej. Około połowy wszystkich obiektów pochodzi z zakupów dokonywanych od jednej osoby z północnych Czech. Przewijają się także cztery nazwiska z Polski. Jedno z nich identyfikuję jako zbieracza, inny opisany jest jako pracownik ambasady Polskiej w Pradze. Jeden obiekt pozyskany był przez Měřičkę w 1977 roku w sklepie numizmatycznym w Warszawie.

Nawet medal Virtuti Militari z 1792 roku nie jest w stanie zatrzeć ogólnego wrażenia przypadkowości tego zbioru, komponowanego bez większej refleksji. Jestem przekonany, że Měřička brał to, co akurat było pod ręką i w dobrej cenie. Kustosz zespołu medali i orderów ma marzenie żeby ukazała się wielotomowa publikacja ze zbiorem Měřički. Jeśli zespoły dotyczące innych państw wyglądają podobnie do Polskiego, to nie wróżę tej serii wielkiego powodzenia.

* Ponieważ obiektów z kolekcji Měřički nie udało mi się zobaczyć, a tym bardziej uwiecznić na zdjęciach, ilustracją do wpisu jest zdjęcie korytarza z drzwiami do biur działu numizmatycznego.

Published 3 March 2016

Medal i medalierstwo na przestrzeni wieków

W dniach 24 i 25 listopada 2016 roku odbędzie się w Krakowie I ogólnopolska konferencja medalierska w Krakowie. Jej organizatorami są Muzeum Narodowe w Krakowie, w ramach którego działa Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego oraz Polskie Towarzystwo Numizmatyczne i Instytut Historii Sztuki UJ.

Więcej informacji na temat konferencji znajduje się na stronie Muzeum Narodowego w Krakowie.

Posts navigation

Newer posts
Search for:

Najnowsze wpisy

  • Z twarzy podobny zupełnie do nikogo
  • W numizmatyce widzisz tyle, ile wiesz
  • Medal Towarzystwa Jabłonowskiego
  • Kartofel wrócił
  • Wszystko jest iluzją

Najnowsze komentarze

  • Lucyna on Wszystko jest iluzją
  • Sławek on Wszystko jest iluzją
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Gorący kartofel za 160.000 PLN
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Jak stracić 10.000 euro przez nieuwagę?
  • Na naszej Aukcji X – Falerystyka | on Odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Piechoty

Archiwum wpisów

  • June 2024 (1)
  • February 2024 (2)
  • August 2023 (1)
  • July 2023 (1)
  • June 2023 (1)
  • January 2023 (1)
  • September 2022 (2)
  • August 2022 (4)
  • July 2022 (3)
  • June 2022 (1)
  • February 2022 (2)
  • January 2022 (4)
  • December 2021 (3)
  • November 2021 (1)
  • April 2021 (3)
  • February 2021 (1)
  • January 2021 (3)
  • September 2020 (1)
  • June 2020 (4)
  • May 2020 (5)
  • April 2020 (6)
  • March 2020 (4)
  • February 2020 (1)
  • January 2020 (3)
  • December 2019 (1)
  • November 2019 (1)
  • October 2019 (3)
  • September 2019 (4)
  • August 2019 (1)
  • July 2019 (2)
  • May 2019 (4)
  • April 2019 (3)
  • March 2019 (2)
  • February 2019 (2)
  • December 2018 (2)
  • July 2018 (3)
  • June 2018 (3)
  • May 2018 (4)
  • April 2018 (6)
  • March 2018 (5)
  • February 2018 (5)
  • January 2018 (5)
  • December 2017 (4)
  • November 2017 (5)
  • October 2017 (6)
  • September 2017 (6)
  • August 2017 (4)
  • July 2017 (3)
  • June 2017 (9)
  • May 2017 (1)
  • April 2017 (1)
  • January 2017 (4)
  • December 2016 (6)
  • November 2016 (4)
  • October 2016 (1)
  • September 2016 (2)
  • August 2016 (1)
  • July 2016 (7)
  • May 2016 (6)
  • April 2016 (7)
  • March 2016 (12)
Copyright © 2025 Julian M. Skelnik. All rights reserved.