Naprawdę trudno o lepsze wytłumaczenie na czym polega hasło: historia ukryta w przedmiotach.
What if someone remembers?

Two weeks ago I was looking on Nagyhazi auction house offer of XIX centrury pictures. My attention cought one picture, offered on the auction under lot 50 and presenting black dog. I was sure I knew this picture from somewhere, so I checked the author in description to find connection in my memory. The description stated only that it was XIX century hungarian painting. I was surprised since I was sure that last time I saw this painting, it was attributed to one of XIX century Slovak painters. Unfortunatelly I couldn’t remember which one. I zoomed the picture, looking for a signature, but there wasn’t any. I thought the painting must have been attributed to the painter in the past, but later it was veryfied as an anonimous piece of art. So I did a Google resaerch, to find this previous offer, hoping to get information on previous attribution.

It didn’t took much time to find that the painting was offered by Parisi Galeria in Budapest. Auction took place on 16th May 2013, and the picture was offered under lot 21. But then it was not only attributed, but undoubtfully described as a picture of Dominik Skutecky. Slovakian painter of Jewish ancestry. Why Parisi Galeria was so sure about the author? Because the painting was signed in left down corner! It would be an obvious fraud, but it wouldn’t be surprising, if the picture without signature in 2013, had one in 2021. But why oposit? I guess that someone put a false signature on a fairly good painting from XIX century, that was in an artistic manner of Skutecky, but no one got fooled. After some time he removed the signature and offered the painting without any personal attribution.
I guess the offerer assumed that no one will remember this painting from the auction in 2013. He was wrong. Eight days ago I wrote an e-mail to Nagyhazi describing the situation and asking if there is any sign of manipulation on the painting in left down corner, where previously one could see the signature, but since this day I received no answer. Please take this history as a lesson for you, that nothing is sure even in reputable auction houses.
Generał Bem i jego Virtuti

Generał Józef Bem jest powszechnie znany jako uczestnik Wiosny Ludów na Węgrzech w 1848 roku. Być może dlatego mniej zapisał się w społecznej świadomości jego udział w powstaniu listopadowym. Jednak to właśnie powstanie przyniosło mu awans od stopnia majora do generała. Późniejszy bohater Polski i Węgier zasłużył się nie tylko odwagą, ale także wysokimi kompetencjami w dowodzeniu artylerią. W uznaniu tych działań Naczelny Wódz wyróżnił go w dniu 1 lipca 1931 roku złotym Krzyżem Wojskowym Polskim. Wydawać by się mogło, że takie wyróżnienie było dostatecznym zaszczytem. Jednak po upadku Warszawy, kiedy los powstania był już właściwie przesądzony, rozdawnictwo krzyży wzrosło. W sposób oczywisty zdewaluowało to wartość nadania. Ostatecznie krzyż złoty otrzymały 1794 osoby. Było ich niemal tyle samo co kawalerów krzyża srebrnego, który wręczono 1963 razy. W zupełnym oderwaniu od spraw powstańczych i samego orderu, po zakończeniu insurekcji znacząco wzrosła rola generała Bema. Stał się on bohaterem rozpoznawanym nie tylko w środowiskach Wielkiej Emigracji, ale także jedną z centralnych postaci Wiosny Ludów na Węgrzech. Nie mogą więc dziwić próby idealizacji takiej postaci. Jedną z nich jest pokazana po lewej stronie francuska grafika, przedstawiająca generała. Przed Orderem Legii Honorowej widoczny jest Krzyż Wojskowy Polski. Tyle tylko, że nie jest to krzyż złoty, jaki otrzymał Józef Bem, ale krzyż kawalerski z czarnymi ramionami. Oczywiście można to potraktować jako błąd zagranicznego grafika. Tym bardziej, że nie jest to jedyna grafika na której występuje on z krzyżem wyższej klasy.

Jak jednak potraktować widoczną na zdjęciu po lewej pamiątkę. Jest to rękopis dzieła Józefa Bema pod tytułem “O powstaniu narodowym w Polsce”. Pod nim znajduje się szkatuła z ziemią pobraną z pola bitwy pod Ostrołęką. Wreszcie ostatni element widoczny na fotografii to epolety należące do kapitana, a późniejszego generała. Mimo tak wspaniałych pamiątek osobistych po Bemie, centralnym punktem ekspozycji, którą można było oglądać w 1927 roku w Pałacu Sztuki w Krakowie, na wystawie “Generał Bem i jego epoka”, jest wspomniana wcześniej szkatuła. Poza informacją o zawartości, umieszczono na niej wieniec laurowy i gwiazdę Orderu Wojennego Virtuti Militari. Przeciętny odbiorca może to odebrać jako sugestię wyróżnienia generała Bema jeszcze wyższą klasą orderu niż nawet krzyż kawalerski. To oczywiście nie jedyne niedopowiedzenie, ponieważ bitwa pod Ostrołęką była przez stronę polską przegrana. Tym czasem wieniec laurowy może sugerować coś zupełnie odmiennego. Zdjęcie ciekawe jest także z innego powodu. Dowodzi, że gwiazdy Orderu Wojennego Virtuti Militari były wykonywane w okresie międzywojennym nie tylko na potrzeby osób nim wyróżnionych, ale także do innych celów. W tym wypadku o charakterze pamiątkowym.
W oku kamery

Dzisiejszy wpis będzie nieco luźniejszy. Zupełnie przypadkiem widziałem ostatnio teledysk Czesława Niemena do “Bema pamięci rapsodu żałobnego”. Moją uwagę zwrócił oczywiście urzędniczy lub sądowy łańcuch zawieszony na szyi wokalisty. Teledysk realizowany był przez Wytwórnię Filmów Dokumentalnych na zlecenie Telewizji Polskiej. Można więc przypuszczać, że łańcuch znajdował się wśród rekwizytów będących w zasobach wytwórni, a Niemenowi wpadł w oko, w jakimś zespole przedmiotów związanych z XIX wiekiem. Tego się już pewnie dokładnie nie dowiemy, ale trzeba przyznać, że łańcuch w nowej funkcji też nie wygląda najgorzej. Podobny los spotykało wiele innych pamiątek. Elementy umundurowania, szable i inne pamiątki wielokrotnie trafiały do teatrów (jak pokazuje doświadczenie zapewne także wytwórni filmowych) i służyły tam jako rekwizyty.
Oznaki urzędnicze
W związku ze zbiorem oznak urzędniczych oferowanym na aukcji Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka nagrałem filmik, który pobieżnie omawia genezę tego typu pamiątek. Ze względu na ich zakres, główny akcent położony został na oznaki stosowane w guberniach leżących na terenach dawnego Królestwa Polskiego. Zapraszam do obejrzenia.
Jak stracić 10.000 euro przez nieuwagę?

Ponieważ moja uwaga przez ostatnie kilka miesięcy skupiona była na medalu Virtuti Militari, pewnie jeszcze przez chwilę wpisy na stronie mogą pozostawać w kręgu tego ciekawego tematu. We wrześniu zeszłego roku jeden z domów aukcyjnych w Niemczech oferował srebrny medal Virtuti Militari. Wedle opisu miał to być rzadki przykład oryginału wykonanego między 15 czerwca, a 30 sierpnia 1792 roku. Dom aukcyjny identyfikował to na podstawie książki Wojciecha Steli. Zgodnie z podanym tam przykładem – notabene za książką G. Krogulca, Uwagi o Orderze Wojskowym Virtuti Militari z 1987 roku – identyfikacji dokonano na podstawie detali korony. Wojciech Stela pokazuje zdjęcie oryginału z zaznaczeniem, że jabłko królewskie jest widoczne w całości. Następnie pokazuje zdjęcie wykonane z późniejszego stempla, na którym jabłko królewskie jest częściowo zasłonięte przez naniesioną kropkę. Czy taka identyfikacja jest prawidłowa? Gdyby brać pod uwagę tylko ten element, to tak. Jeśli spojrzeć na cały medal, to wyraźnie widać szereg różnic między medalem oferowanym, a medalem oryginalnym. Rzeczoznawców domu aukcyjnego zgubił pośpiech. W konsekwencji późniejsze, najprawdopodobniej już XIX wieczne wykonanie, zostało po uwzględnieniu opłat aukcyjnych sprzedane za cenę 10.500 euro. W moim przekonaniu właściwa cena tego egzemplarza powinna oscylować raczej w granicach 500 euro.
Antoni Makarowicz

Kilka miesięcy temu oferowana była miniatura przedstawiająca urzędnika w surducie. Wedle opisu miał to być Antoni Erazm Moharewicz – konsul w Gdańsku. Jednak nie to było ciekawe w tej miniaturze. Przedstawiony na niej urzędnik nosi na szyi Order Świętego Stanisława III klasy, który dość wiernie oddaje szczegóły charakterystyczna dla krzyży tego orderu z okresu Królestwa Polskiego przed 1828 rokiem. Poza nim na miniaturowym portrecie widać także Order Świętego Włodzimierza, a może nawet mocno uproszczony Order Świętej Anny. Autorem małego dzieła był niejaki Milot w 1825 roku. Moją próbę zaspokojenia ciekawości rozpocząłem od poszukiwania informacji o konsulu Moharewiczu. Okazało się, że w rzeczywistości nazywał się Antoni Makarowicz (Макарович Антон Константинович) i w dniu 6 września 1818 roku otrzymał Order Świętego Stanisława trzeciej klasy. Był w tym czasie sekretarzem konsulatu rosyjskiego w Gdańsku. Dlaczego to relatywnie wysokie wyróżnienie otrzymał rosyjski urzędnik konsularny w zagranicznym wtedy mieście? Odpowiedź przynosi opublikowana 1909 roku korespondencja Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego. Wynika z niej, że w początku lat dwudziestych XIX wieku, ks. Konstanty powierzał Makarowiczowi wożenie do Petersburga dokumentów Rady Administracyjnej Królestwa Polskiego. Powierzenie tego zadania było co najmniej świadectwem dużego zaufania jakim był obdarzany.
W tym czasie konsulem rosyjskim w Gdańsku był Karl von Heydeken. Kiedy w 1824 roku objął placówkę w Genui, jego miejsce na stanowisku konsula objął Makarowicz. Ten ostatni zmarł przed 7 marca 1828 roku, a więc ostatecznie nie sprawował urzędu zbyt długo.
Co ciekawe, syn Antoniego Makarowicza, Ksawery Aleksander Makarowicz osiadł w Królestwie Kongresowym i na podstawie stanowiska zajmowanego przez jego ojca otrzymał w 1845 roku szlachectwo. Przyjął herb własny Makarowicz. Córka Antoniego Makarowicza – Klementyna, po ślubie przyjęła nazwisko Le Brun.
Nagrody udzielane przez króla Stanisława Augusta
Królewskie wyróżnienia to nie tylko ordery, ale także medale, żetony, tytuły, awanse, a nawet biżuteria. W czasie panowania króla Stanisława Augusta różnorodność tego typu nagród znacznie wzrosła, by szybko zniknąć wraz z upadkiem Rzeczpospolitej. W nagrodach udzielanych przez króla jak w soczewce odbijają się przypisywane mu cechy charakteru. Medale i żetony świadczą o szczerym podziwie monarchy dla ludzi nauki i sztuki, a powszechne rozdawnictwo orderów o słabości charakteru. W trakcie wykładu spróbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie, co tak naprawdę wiemy o orderach, medalach i żetonach udzielanych przez Stanisława Augusta Poniatowskiego i jak w nich umiejscowić medal Virtuti Militari.
Cisza przed burzą

Ostatni wpis na stronie pochodzi z 26 czerwca 2020 roku, a więc sprzed blisko trzech miesięcy. Nie oznacza to jednak, że porzuciłem stronę na dobre i nie mam zamiaru nic więcej pisać. Wręcz przeciwnie – pisałem bardzo dużo. Tyle tylko, że poza stroną. Mniej więcej w czerwcu dowiedziałem się od Damiana Marciniaka, że na jego dwunastej aukcji oferowany będzie oryginalny medal Virtuti Militari z 1792 roku. Opowiedziałem mu o planie zebrania w jednej publikacji wszystkich znanych egzemplarzy, na wzór książki Dariusza Jaska o studukatówce Zygmunta III Wazy. Pomysł mu się spodobał i zaproponował żeby taką broszurkę dołączyć do katalogu, jako materiał towarzyszący aukcji. Czasu było mało, a nawet bardzo mało. Uznałem jednak, że warto spróbować. Ostatecznie udało się opublikować pracę na ok. 70 stron, która podzielona jest na trzy części. W pierwszej nakreślam tło historyczne medalu i okoliczności jego powstania. W drugiej próbuję zrekonstruować listę wyróżnionych medalem złotym i srebrnym. W trzeciej skupiam się na analizie znanych rysunkach awersu i rewersu oraz matrycach z kolekcji Mennicy Polskiej S.A. Wreszcie na zakończenie prezentuję dziewięć z jedenastu znanych mi egzemplarzy. Nie udało mi się jedynie pozyskać zdjęć z Państwowego Muzeum Ermitażu. Książka w ten wtorek książka trafiła na maszynę drukarską i jeszcze w tym miesiącu będzie kolportowana wraz z katalogiem 12 aukcji Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka. Ja tym czasem wracam do pisania na stronę. Trzeba ją trochę ożywić po tej nieplanowanej przerwie.
Sigillarium – portal wiedzy z zakresu sfragistyki

Patrząc na statystki stron, z których przywędrowali do mnie czytelnicy, zauważyłem nieznany mi wcześniej portal Sigillarium. Jest to portal wiedzy z zakresu sfragistyki o dość dużych ambicjach, z prowadzeniem ogólnopolskiego rejestru pieczęci włącznie. Na ten moment menu i struktura strony jest zdecydowanie bardziej rozwinięta niż jej treść. Dlaczego w takim wypadku uznałem, że warto ją tu opisać i zachęcić Państwa do odwiedzin? Głównie dlatego, że te treści które można tam znaleźć są bardzo wartościowe i widać, że strona prowadzona jest przez osoby mające w sfragistyce dobre rozeznanie merytoryczne. W jednym miejscu zgromadzono także odnośniki do szeregu interesujących artykułów sfragistycznych. Niestety strona nie jest indeksowana (lub jest, ale bardzo kiepsko) przez Google. Było by bardzo źle gdyby brak odwiedzających zniechęcił autorów do wypełnienia strony planowaną treścią lub choćby kontynuacji dalszych prac. Dlatego zachęcam do klikania i czytania portalu sigillarium.pl
Miháltz Pál – Késmárk
Ten rysunek miał być przedmiotem wpisu na stronie już jakiś czas temu, ponieważ już raz był oferowany na aukcji. Najwyraźniej nie znalazł swojego nabywcy i powrócił do oferty. Może to i dobrze, ponieważ ostatnio zapomniałem go zanotować na swojej stronie. Wedle sygnatury był narysowany przez Pála Miháltza, węgierskiego malarza o ugruntowanej pozycji na tamtejszym rynku. Większość jego osiągnięć zawodowych i tytułów pochodzi z okresu międzywojennego, choć tworzył także w czasie II Wojny Światowej i po niej. To właśnie z tego ostatniego okresu pochodzi rysunek wykonany w Kežmarku (po węgiersku Késmárk). Został bowiem namalowany w sierpniu 1964 roku. Nie trudno się domyślić, że przedstawia jedną z wież zamkowych. Bardzie zastanawiające z którego miejsca została ona sportretowana.
Wdawało mi się, że autor rysunku znajdował się w parku przy zamku, po prawej stronie od dawnej bramy wjazdowej do miasta. W okolicach cokołu z czołgiem. Na pierwszym planie widoczne jest zaplecze budynków mających swój front od strony ulicy Stary Targ. W tle widoczna jest zamkowa wieża. W takim wypadku trzeba by założyć, że autor dodał w murach zamkowych okna, których tam w rzeczywistości nie ma. Dlaczego artysta miał by sobie na to nie pozwolić?
Okazało się jednak, że się myliłem. Rysunek został wykonany z drugiej strony parku i przedstawia wieżę leżącą na przeciw tej, o której myślałem. Jak zwykle w takich identyfikacjach, niezawodna okazała się moja mama, która pamiętała jeszcze z czasów szkolnych drewniane zabudowania stojące w tamtej części parku, przed jego rewitalizacją. W konsekwencji autor przedstawił okna znajdujące się w zamku mniej więcej na wysokości wejścia do muzeum, znajdującego się wewnątrz dziedzińca. Zagadka rozwiązana dość szczęśliwie, ponieważ wyobrażenia widoki na zamek od tej strony są stosunkowo rzadko spotykane.
Rejonowy Zakład Żywnościowy w Toruniu

Punktem wyjścia dla tego wpisu jest oferta zdjęcia opisanego jako “Toruń Wojskowa organizacja RZŻ Odznaczenia“. Antykwariat oferujący zdjęcie kilka miesięcy wcześniej na jednym z forów internetowych próbował zorientować się co oznacza tajemniczy skrót R.Z.Ż. Uzyskał jedynie informację, że zdjęcie zostało wykonane w Toruniu na tle budynku arsenału. Można by w takim wypadku przypuszczać, że zdjęcie przedstawia pracowników jakiejś instytucji związanej ze zbrojeniem. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości zdjęcie przedstawia pracowników Rejonowego Zakładu Żywnościowego w Toruniu. Była to jednostka intendentury podległa Dowództwu Okręgu Korpusu nr VIII w Toruniu, która zajmowała się zakupem bieżącej aprowizacji oraz gromadzeniem zapasów na wypadek ewentualnej mobilizacji. W zakresie jej zainteresowania było nie tylko wyżywienie dla żołnierzy, ale także pasza dla zwierząt będących na inwentarzu wojska (w tym w szczególności koni) oraz materiały opałowa i napędowe. Poza magazynami zakład posiadał także własną piekarnię. Przy tak szerokim zakresie obowiązków, liczba osób widocznych na zdjęciu nie wydaje się przesadzona.
Oczywiście rozszyfrowanie skrótu wydaje się przyjemne, ale pozostaje jeszcze odpowiedzieć sobie na pytanie, kiedy zdjęcie zostało wykonane. Rejonowy Zakład Żywnościowy w Toruniu powstał w wyniku reorganizacji struktur intendentury pod koniec 1924 roku. Zlikwidowany zostały zaś w pierwszej połowie lat trzydziestych, kiedy zastąpiła go Składnica Materiału Intendenckiego nr 8 w Toruniu. Ta raty wyznaczają potencjalny czas wykonania zdjęcia. Inną okolicznością pomagającą zawęzić poszukiwania jest fakt, że na piersi wszystkich osób ubranych w stroje cywilne, widoczny jest medal dziesięciolecia odzyskanej niepodległości z charakterystycznym profilem marszałka Józefa Piłsudskiego. Pracownicy Rejonowy Zakładów Żywnościowych w Toruniu otrzymali ten medal na podstawie rozporządzenia Ministra Spraw Wojskowych z dnia 3 listopada 1928 roku nr 1775/Og. Pers. Stroje widoczne na zdjęciu potwierdzają, że mogło ono być wykonane w listopadzie. Dlatego należy przyjąć, że najprawdopodobniej było to zdjęcie wykonane w listopadzie 1928 roku, w związku z uroczystym wręczeniem medalu pracownikom zakładów.
Puchar nagrodowy III Międzynarodowych Konkursów Hippicznych

Pod koniec zeszłego miesiąca na jednej z aukcji w Stanach Zjednoczonych oferowany był ciekawy puchar nagrodowy. Był on udzielony przez króla Rumunii Michała I. Co ciekawe, miał on a tamtym czasie zaledwie 12 lat i w jego imieniu władzę sprawowała Rada Regencyjna. Sam były król zmarł zaledwie dwa i pół roku temu, w grudniu 2017 roku. Puchar był nagrodą dla konia Proctor, którego dosiadał amerykański oficer, kapitan William Badford. Puchar wygrany w Warszawie 1929 roku był co prawda nagrodą dla konia, ale nie sposób abstrahować od jeźdźca. Był on nie tylko oficerem kawalerii, ale także aktywnym jeźdźcem. Ukończył wojskową szkołę średnią, co przypuszczalnie musiało być jakimś odpowiednikiem przedwojennego Korpusu Kadetów, a następnie kontynuował edukację wojskową w Szkole Kawalerii w Saumur we Francji. Jeśli spojrzeć na dostępne w internecie wzmianki o jego sukcesach sportowych, to uczestnictwo w III Międzynarodowych Konkursach Hippicznych w Warszawie stanowiło raczej początek jego kariery sportowej pomimo, że miał już w tym czasie 32 lata. W 1932 roku z przyzwoitym wynikiem brał udział w olimpiadzie w Los Angeles, a cztery lata później w słynnej olimpiadzie w Berlinie.
Sam puchar wykonany jest w stylu Art Deco i pięknie zachowany. Na jednej stronie znajduje się dedykacja w języku francuskim, a na odwrotnej monogram króla Rumunii Michała I. Wbrew pozorom puchar nie został wykonany ani przez jubilera rumuńskiego, ani polskiego. Pochodzi z funkcjonującego do dziś zakładu Asprey & Co. w Londynie. Puchary wysoki jest na niewiele ponad 15 cm. i z pewnością doskonale będzie się prezentował w czyjejś gablocie.
Osobliwe nadanie krzyża waleczności gen. Bułak-Bałachowicza
Niedawno na aukcji w Stanach Zjednoczonych sprzedany został dokument potwierdzający nadanie krzyża waleczności gen. Bułak-Bałachowicza kpt Donaldowi Shermanowi z 71. Pułku Piechoty, opisany jako “Polish military document”. W zasadzie nic w tym szczególnego i pewnie nie zwrócił bym na niego uwagi, gdyby nie cały szereg osobliwości z nim związanych. Po pierwsze dokument wystawiony jest na papierze firmowym Prezesa Zarządu Powiatowego Związku Powstańców i Wojaków Okręgu Korpusu VIII w Gdyni. Po drugie datowany jest na 11 listopada 1939 roku. Dokument informuje, że kpt. Sherman został odznaczony krzyżem w dniu 9 listopada 1939 roku za zasługi dla związku powstańców i wojaków oraz na polu pracy społecznej. Można więc przypuszczać, że było to nadanie przynajmniej inspirowane przez lokalny oddział Związku. Biorąc pod uwagę krótki czas jaki minął od nadania, do wydania poświadczającego ten fakt dokumentu, można nawet przypuszczać, że związek miał jakieś porozumienie z kapitułą, na podstawie którego upoważniony był do nadawania krzyża. Oczywiście podstawową ciekawostką jest właśnie data nadania krzyża i wystawienia dokumentu. Można przypuszczać, że była to pewna forma pocieszenia i wykazania aktywności patriotycznej, w początkach drugiej Wojny Światowej. Dlatego można na niego patrzeć nie tylko przez pryzmat kontrowersyjnego odznaczenia, ale także jako na świadectwo indywidualnego oporu wobec nowo zastanej rzeczywistości wojennej, końca 1939 roku.
Gwiazda Virtuti Militari – fałszerstwo

Tytuł tego wpisu został celowo uproszczony, żeby było go łatwiej wyszukać. Choć od szczytu “popularności” tego fałszerstwa minęła już dekada, to wciąż pojawia się ono na rynku i jak widać można na nie nabrać tak renomowane domy jak np. Schloss Ahlden. Link do tej aukcji przesłał mi p. Marek Klimek, prowadzący blog o miniaturach portretowych. Po raz pierwszy z tym fałszerstwem spotkałem się w lutym 2014 roku. Identyczna w wykonaniu gwiazda, oferowana była przez jeden z francuskich domów aukcyjnych. Przedmiotem całej aukcji miały być pamiątki odziedziczone po “Madame X”. O ile pamiętam, była to jedyna pamiątka historyczno-wojskowa. Tym samym w sposób, który nie był wprost wypowiedziany, dodano przedmiotowi legendę. Może gdzieś w szpargałach starszej pani zachowała się unikalna pamiątka, którą teraz uda się kupić za ułamek ceny. Ta kusząca perspektywa na szczęście nikogo nie zwiodła i obiekt z ceną szacunkową 3.000 – 3.200 euro nie znalazł żadnego kupca. Rok później w maju 2015 roku ta sama gwiazda znalazła się w ofercie XL aukcji Antykwariatu Lamus, pod pozycją 520. Jednak tym razem już z kategorycznym opisem, że jest to pamiątka po ks. Józefie Poniatowskim, odziedziczona przez jego siostrę. Jako ostatnią właścicielką gwiazdy wskazano Marię Teresę Tyszkiewiczową, która zmarła w 1992 roku. W konsekwencji musiała także wzrosnąć cena obiektu. Licytacja miała się rozpocząć od 45.000 zł. Powiadomiłem dom aukcyjny o fałszerstwie i do dziś zapamiętałem wzorową reakcję Andrzeja Osełki, który zadzwonił wyjaśnić wszystkie wątpliwości, po czym obiekt z aukcji wycofał. Zapamiętałem to dokładnie, ponieważ w tamtym czasie domy aukcyjne niechętnie jeszcze reagowały na zgłaszane przypadki falsyfikatów. Reakcja była tym bardziej godna uwagi, że osoba oferująca przedmiot do Antykwariatu Lamus przedstawiła opinię dr Z. D-W, pracownika jednego ze stołecznych muzeów, mającą świadczyć o jego oryginalności. Tego egzemplarza więcej nie spotkałem.

Dopiero teraz na aukcji Schloss Ahlden pojawił się bliźniaczy egzemplarz, który jednak różni się detalami wykonania. W tym w szczególności podkład gwiazdy wyłożony na całej powierzchni cekinami. Za to niemal identyczny jeśli chodzi o krzyż i elementy umieszczone w centralnej części. W dniu 14 kwietnia 2020 roku, a więc na blisko miesiąc przed aukcją poinformowałem mailowo dom aukcyjny o tym, że jest to fałszerstwo i zapytałem jednocześnie czy dołączono do niego opinię dr Z. D-W. Niecierpliwie czekałem na odpowiedź, bo w zasadzie tylko ona blokowała upublicznienie tego tekstu. Niestety do dnia aukcji żadnej odpowiedzi nie otrzymałem. Co więcej, z informacji na stronie domu aukcyjnego wynika, że gwiazda nie została z aukcji wycofana. Schloss Ahlden musi być bardzo pewny swoich racji, ponieważ jego wątpliwości nie wzbudziło nawet to, że tak rzadki obiekt nie sprzedał się w umiarkowanej cenie 5.500 euro. Potwierdzeniem tego braku wątpliwości może być fakt, że Schloss Ahlden oferuje ją w ramach sprzedaży po aukcyjnej w cenie wywoławczej 5.500 euro.
Trzeci egzemplarz, różniący się wyraźnie od dwóch poprzednich, oferowany był przez Antykwariat Numizmatyczny Pawła Niemczyka (obecnie Michała Niemczyka), w 15 marca 2012 roku i został sprzedany za 30.000 zł. Trochę zaskakuje dlaczego obiekt tej klasy nie był oferowany na aukcji stacjonarnej, tylko przez allegro w cenie wywoławczej od 1 zł. W opisie aukcji zaznaczono, że “podobny egzemplarz gwiazdy zachowany ze spuścizny po księciu Józefie Poniatowskim znajduje się w polskich zbiorach muzealnych“. Ja takiego egzemplarza nie znam i wedle mojej najlepszej wiedzy haftowana gwiazda nie zachowała się ani po Józefie Poniatowskim, ani po Ludwiku Davout. Jeśli ktoś ma lepsze informacje, proszę o udzielenie podpowiedzi w komentarzu. Nabytek najwyraźniej nie uszczęśliwił nabywcy, ponieważ już dwa lata później 24 maja 2014 roku gwiazda oferowana była na 5 aukcji Antykwariatu Numizmatycznego Pawła Niemczyka pod pozycją 514. Przedmiot oferowany za 15.000 zł. cieszył się uwagą tylko jednego licytanta, który z prowizją domu aukcyjnego musiał za niego zapłacić 17.250 zł. Od tego czasu gwiazdy więcej nie widziałem.
Gwiazda Krzyża Wielkiego Orderu Wojskowego Księstwa Warszawskiego jest na tyle rzadkim przedmiotem, że rzeczywiście dekadę temu nie było jej za bardzo do czego porównywać. Patrząc pod tym kątem pomyłka była możliwa. Szczególnie jeśli do gwiazdy dołączona była opinia dr Z. D-W, autora publikacji na temat orderów lub jeśli renomowany dom aukcyjny powoływał się na podobny egzemplarz, a nabywca nie miał możliwości samodzielnego zweryfikowania tych okoliczności. Z drugiej strony sposób wykonania gwiazdy jest zupełnie różny od standardów właściwych dla epoki i standardów właściwych dla innych gwiazd polskich orderów. Jedynym sensownym wytłumaczeniem jest fakt, że z tej samej pracowni wyszło sporo gwiazd orderu Orła Białego (będą one przedmiotem osobnego wpisu, nad którym myślę już od dłuższego czasu) i one stanowiły materiał porównawczy, na tle którego omawiane gwiazdy mogły wypadać wiarygodnie. Dlatego pomyłki były możliwe i jak pokazuje doświadczenie, nadal są możliwe.