Skip to content
  • kolekcjonowanie
    • o kolekcjonowaniu
    • aktualności
    • książki
    • blogi
  • pamiątki
    • ordery i odznaczenia
    • odznaki i oznaki
    • medale
    • dokumenty
    • pozostałe
  • Słowacja
    • Kežmarok
    • Polska – Słowacja
    • XIX wiek
  • o mnie
    • o stronie
    • czego szukam?
skelnik.pl

pamiątki

historia ukryta w przedmiotach

kolekcjonowanie

Published 16 December 2016

Za wierną służbę w 1 Pułku… Brygadzie Legionów

Odznaka za wierną służbeUmieściłem ostatnio wpis na temat błędnego opisu przedmiotu oferowanego na aukcji w krakowskiej DESIE. Po czym zajrzałem do katalogu raz jeszcze i ku mojemu zdziwieniu zauważyłem, że w ofercie już na pierwszych dwóch pozycjach pojawiają się odznaki 1 Pułku Piechoty. Sęk w tym, że zamiast odznak tego pułku, zdjęcia przedstawiają odznakę za wierną służbę w 1 Brygadzie Legionów Polskich.

Pomyłka o tyle zaskakująca, że na wcześniejszych aukcjach DESY odznaka ta była opisana prawidłowo. Także sam napis na odznace jest dość czytelny i wskazuje, że chodzi właśnie o 1 Brygadę, a nie pułk. Przypuszczałem, że za pomyłką stoi tylko i wyłącznie pośpiech w przygotowywaniu katalogu. Jednak moją uwagę zwróciło coś jeszcze.

W opisie pierwszej z wymienionych odznak pojawia się uwaga, że jest ona wykonana z żelaza. Uwaga ta opatrzona jest znakiem zapytania, tak jak gdyby autor opisu nie był tego pewien. Odznaka za wierną służbę, ze względu na powszechność prac na temat Legionów Polskich oraz swoją obecność w szeroko rozumianej kulturze, jest jedną z najlepiej rozpoznawanych odznak pamiątkowych. Choć ustanowiona jeszcze w czasie pierwszej wojny światowej, uchodzi za pierwszą odznakę pamiątkową niepodległej polski. Wśród osób interesujących się przedmiotem powszechną wiedzą jest, że początkowo wykonywana była właśnie w żelazie.

Co ciekawe, podobny błąd popełnił w styczniu tego roku także Gabinet Numizmatyczny Damiana Marciniaka, w grudniu tego roku na 33 aukcji nawet Polskie Towarzystwo Numizmatyczne. Do tego chodzi kilku anonimowych sprzedawców na allegro. Czyżbym przeceniał popularność tej odznaki?

Published 10 December 2016

Oznaka komornika czy sędziego?

Oznaka komornika sądowegoNa ostatniej aukcji w krakowskiej DESIE pojawiło się sporo ciekawych obiektów. Jeden z nich, czyli gwiazdę Polskiej Akademii Literatury opisałem w poprzednim wpisie. Tradycyjnie aukcja wyróżniała się sporą ofertą odznak pamiątkowych pułków z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Łącznie licytowanych było blisko sześćset obiektów różnej klasy, w większości stanowiących pamiątki związane z historią polskiej wojskowości. Nazwa aukcji wciąż wymienia monety, które od kilku lat pojawiają się na niej tylko sporadycznie. Być może nie ma potrzeby konkurowania z innymi domami aukcyjnymi, które świetnie radzą sobie z numizmatyką i lepiej było by utrzymać unikalny charakter tej aukcji.

Niestety krakowska DESA posiada także jedną wadę, jaką jest lekkość w przygotowywaniu opisów. Pod pozycją 462 oferowana była “Odznaka Sędziego Rosja Carska”. Pomijam już fakt, że nie jest to odznaka tylko oznaka. Ewentualnie, w dosłownym tłumaczeniu z języka rosyjskiego, można o niej mówić najwyżej jako o znaku. Choć jest to nagminny błąd terminologiczny, nie powinno się go oczekiwać od profesjonalnego domu aukcyjnego.

Nie mogłem jednak zrozumieć dlaczego oznaka, na której wyraźnie napisane jest СУДЕБНЫЙ ПРИСТАВЪ została opisana jako należąca do sędziego. Przyznaję, że sam nie znam cyrylicy i korzystam ze słownika. Dzięki niemu dowiedziałem się, że napis ten odnosi się do komornika sądowego. Owszem, istniała bardzo podobna graficznie oznaka sędziego pokoju, ale widniał na niej napis мировой судья.

Z jednej strony jest to nauczka aby precyzyjnie czytać opisy przedmiotów oferowanych na aukcjach i podchodzić do nich z odpowiednim dystansem. Z drugiej strony jest to potwierdzenie, że warto inwestować w literaturę.

Published 7 December 2016

Jak mierzyć grubość odznak i medali?

Pomiar medali, odznak, oznak i innych pamiątek po ich obrysie jest łatwy do wykonania i powszechnie wiadomo, że stosuje się do niego suwmiarkę. Kłopot powstaje wtedy, gdy trzeba zmierzyć grubość obiektu. Dlaczego może to być trudne? W przypadku odznak, orzełków i wielu innych obiektów kłopotem może być ich obły kształt.i dość duża powierzchnia “szczypiec” suwmiarki. Inny typowy kłopot, to różna grubość obiektu w różnych miejscach.

Jest to najczęstszy kłopot w pomiarze grubości medali, posiadających rant. W takim wypadku mamy do czynienia z trzema możliwościami. Rant jest wyższy od reliefu, rant pokrywa się z wysokością reliefu lub rant jest niższy od wysokości reliefu. Jedynie w drugim wypadku mamy pewność, że uda nam się zmierzyć wysokość reliefu za pomocą suwmiarki. W trzecim wypadku może się okazać, że szczytowy punkt reliefu będzie zbyt wysoko, żeby dosięgnęła go suwmiarka. Nawet jeśli będziemy mieli takie szczęście w pomiarze, że wysokość reliefu pokrywa się z wysokością rantu, to i tak suwmiarka nie pozwoli nam dowiedzieć się jaka jest głębokość medalu na dnie reliefu.

Okazuje się, że wszystkie te problemy można dość łatwo rozwiązać za pomocą miarki do mierzenia grubości diamentów. Owszem, urządzenie przeznaczone jest do czegoś zupełnie innego, ale doskonale sprawdza się w nowej roli. Pozwala na pomiar grubości obiektu w precyzyjnie wyznaczonym punkcie.

Konkretne urządzenie z którego korzystam pozwala także na zmierzenie wewnętrznej średnicy otworu, czyli na przykład ucha medalu lub odległości między dwoma punktami na płaszczyźnie obiektu. Jest to wskaźnik Leveridge wyprodukowany przez Micromat. Korzysta się z niego w ten sposób, że zaciska się miarkę w dowolnym punkcie, w którym ma być dokonany pomiar. Wskazówka pokaże grubość obiektu z dokładnością do dziesiątej części milimetra.

Urządzenie posiada w zasadzie tylko dwie istotne wady. Pierwszą z nich jest duża wrażliwość na uszkodzenia mechaniczne. Trzeba uważać, żeby nie upadło. Może to spowodować zniszczenie mechanizmu pomiarowego lub samego urządzenia. Drugą wadą jest relatywnie niska skala pomiaru, która kończy się na 22,3 mm. W przypadku pomiaru grubości obiektów jest to skala wystarczająca aż nadto. Nie pozwala ona jednak na pomiar po zewnętrznym obrysie prawie żadnego obiektu kolekcjonerskiego. Dlatego, ze względu na wysoką cenę urządzenia, należy się zastanowić nad tym czy będzie nam konieczne. Ewentualnie można kupić urządzenie używane i oddać je do kalibracji.

Published 27 November 2016

I Konferencja Medalierska – podsumowanie

I Konferencja Medalierska - zwiedzanie Muzeum CzapskichW zeszły piątek zakończyła się I Konferencja Medalierska organizowana wspólnie przez Muzeum Narodowe w Krakowie, w ramach którego działa Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego oraz Polskie Towarzystwo Numizmatyczne i Instytut Historii Sztuki UJ. Zainteresowanie było spore. Łącznie zgłoszonych zostało 37 referatów i tylko pojedyncze nie zostały wygłoszone. Jeszcze bardziej cieszy fakt, że słuchaczami byli nie tylko sami prelegenci.

Największą uwagę zwrócił referat dr Arkadiusza Dymowskiego, który zrecenzował znane z różnych źródeł definicje medalu i zaproponował swoją własną. Zrobił to z zastrzeżeniem, że ustalenie precyzyjnej definicji jest przynajmniej na tym etapie stanu badań niemożliwe. Nie sposób się z tym nie zgodzić, ponieważ w późniejszej dyskusji padło wiele ciekawych spostrzeżeń dotyczących zakresu poruszanej definicji. Jednym z problemów jaki pojawił się także w tytule referatu dr Dymowskiego, była granica pojęciowa między medalem, a żetonem. Szczególnie ciekawą uwagę zgłosił obecny na sali historyków sztuki, którego nazwiska niestety nie znam. Podkreślił, że w jego przekonaniu różnica między medale, a żetonem nie leży ani w wielkości, a w jakości wykonania. Dla rozróżnienia tych dwóch obiektów istotny jest relief. Jego zdaniem medal cechuje się głębokim i zróżnicowanym reliefem. Przeznaczony jest do oglądania w dłoni i ma zachęcać do obracania go pod różnymi kątami, tak aby za pomocą światła znaleźć najlepsze ujęcie. Natomiast żeton to w jego rozumieniu “grafika w metalu”, czyli płaskie odwzorowanie pożądanego obrazu.

Ciekawe były także interpretacje treści medali z okresu Królestwa Polskiego (1815-1830) przedstawione przez dr Mikołaja Getka-Keniga, czy historia działalności medalierskiej Towarzystwa Numizmatycznego omówiona przez Mateusza Woźniaka. Miłym dodatkiem było także zwiedzenia Muzeum Czapskich, gdzie prezentowano wystawę starodruków numizmatyczny i nabytków z ostatnich kilkunastu lat. Przy okazji można było zwiedzić ekspozycję drugiego piętra gdzie znajdują się interesujące z mojego punktu widzenia medale XIX wieczne. Tym samym konferencję można zaliczyć do udanych i pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłym roku odbędzie się jej druga edycja.

Published 27 November 2016

Barwa robi różnicę

medalik pamiątkowy Imre TököliegoNa początku marca opisywałem medalik pamiątkowy z podobizną Imre Tököliego. Zawieszony był na dwubarwnej niebiesko-czerwonej wstążce. Wtedy nie przywiązałem do tego większego znaczenia. Wczoraj w węgierskim antykwariacie Darabanth zakończyła się aukcja podobnego medaliku. Na podstawie zdjęć trudno określić, czy był wykonany z innego stopu metali niż poprzedni medalik. Co jednak różni je bez wątpienia, to wstążka na jakiej zawieszony jest drugi medali. Składa się ona odpowiednio z barwy czerwonej, białej i zielonej. Bez trudu można zidentyfikować je jako kolory flagi węgierskiej, symbolizujące siłę, wiarę i nadzieję. Na zdjęciu obok łatwo zauważyć, że wstążeczka była niewielka i raczej pełniła funkcję ozdoby niż praktycznego elementu pozwalającego na mocowanie medalika. Dlatego można przypuszczać, że medalik mocowany był na ubraniu na za pomocą jakiejś dodatkowe szpilki, która nie zachowała się do dnia dzisiejszego.

Bardziej zagadkowe wydają się kolory pierwszej wstążki. Można jednak przypuszczać, że odnoszą się one do herbu Kieżmarku. Prawo do jego używania miasto otrzymało w 1463 roku. Chociaż według Wikipedii wygląd herbu nie zmienił się od tego czasu łatwo zauważyć, że do końca tak nie jest. Po prawej stronie widać wizerunek herbu przedstawiony na dokumencie udzielającym miastu prawo używania herbu. Widoczne na nim elementy barwy czarnej, na późniejszych wyobrażeniach herbu mają już barwę białą. Jak sądzę nie jest to różnica przypadkowa. Anioł widoczny na pierwszym herbie posiada białą szatę co oznacza, że nie było przeszkód do użycia tego koloru także na herbie.

herb KieżmarkuWracając jednak do wstążki omawianego medaliku trzeba się odnieść do wyobrażenia herbu z 1906 roku. W tamtym czasie elementy czarne były już białe. Jeśli pominąć właśnie tą barwę i barwę złotą (która widoczna jest na koronie, detalach mieczy i w centrum kwiatu), to pozostają tylko kolory niebieski i czerwony. Dokładnie takie jak na wstążce pierwszego z opisywanych medalików.

Można więc przyjąć, że osoba która nosiła pierwszy medalik traktowała go oraz związane z nim wydarzenia sprowadzenia zwłok Imre Tököliego, jako wydarzenie związane ściśle z historią miasta. W drugim przypadku można mówić o manifestacji węgierskich uczuć narodowych. Tym samym okazuje się, że nawet kolor wstążki na jakiej zawieszony jest medalik ma znaczenie. Warto na to zwracać uwagę przy ocenie różnych pamiątek historycznych, ponieważ może nam to podpowiedzieć ciekawe informacje na ich temat. W tym przypadku jest to o tyle ciekawa informacja, że wcześniej nie wiedziałem jakie są tradycyjne barwy Kieżmarku. Informacji takiej nie znalazłem także teraz, kiedy szukałem jej w internecie.

Published 1 November 2016

Powstaniec Śląski – barwa i znak

powstaniec-slaski-barwa-i-znakW trakcie długiego weekendu miałem przyjemność przeczytać książkę Jarosława Wrońskiego, Grzegorza Grześkowiaka i Wojciecha Czerwińskiego pod tytułem “Powstaniec Śląski – barwa i znak”. Prezentuje ona oznaki i odznaki związane w powstaniami śląskimi oraz organizacjami kombatanckimi. Ze względu na oddolny charakter powstań, barwa i znak tego okresu są bardzo skromne. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w publikacji, która w większości poświęcona jest pamiątkom kombatanckim. Nie rzutuje to jednak w najmniejszym stopniu na atrakcyjność książki, ponieważ jej dominująca część dotyczy pamiątek z okresu poprzedzającego drugą wojnę światową. Autorzy nie zapomnieli także o powojennych organizacjach kombatanckich i pamiątkach z nimi związanych. Temat rzeczywiście ujęty jest całościowo, czasem nawet może za szeroko.

Książka cechuje się wysokim poziomem merytorycznym i obok opisu barwy i znaków przedstawia tło historyczne powstań śląskich, czy historię poszczególnych oddziałów i organizacji kombatanckich. Odznaczenia przyznawane powstańcom ale także innym żołnierzom przedstawiono w szerszym kontekście, nie ograniczając się jedynie do aspektu związanego z tematem publikacji. Całość przedstawiona jest w sposób przystępny dla początkującego czytelnika. Jak sądzę, zamysłem autorów było przedstawić treść w taki sposób, aby mógł ją zrozumieć nawet czytelnik nie znający historii powstań.

Książka wydana jest w formacie zbliżonym do A4 na kredowym papierze, co zapewnia dobrą jakość i wielkość reprodukowanych zdjęć. W publikacji jest ich naprawdę sporo. Są to zarówno reprodukcje fotografii z epoki, zdjęcia pamiątek, jak też ilustracje przygotowane specjalnie na potrzeby książki. Pod względem ilustracji i składu książka jest nienaganna. Miękka okładka ze skrzydełkami pozwala na wygodną lekturę. Jest to miła odmiana w stosunku do większości podobnych pozycji. Czasem mam wrażenie, że wydawcy lub autorzy pragnąć podnieść twardą oprawą prestiż swoich publikacji, zapominają o komforcie czytania. Jedynym zauważalnym minusem książki jest brak korekty językowej, W skutek czego major Feyler stał się na sąsiedniej stronie majorem Fyeler.

Książkę wydało Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach. Niestety w publikacji brak jest informacji o nakładzie. Jednocześnie nie znalazłem książki za pośrednictwem Googla w żadnej księgarni internetowej. Mam więc nadzieję, że nie będzie to jedna z niszowych publikacji dostępnych tylko w muzealnym sklepiku. Była by wielka szkoda, gdyby tak się stało.

Published 16 October 2016

Václav Měřička a sprawa polska

dsc_1975Jeden z zaprzyjaźnionych numizmatyków, który zbiera materiały do nowej publikacji zaproponował żebym wybrał się z nim w charakterze tłumacza do Muzeum Narodowego w Pradze. Zgodziłem się bez wahania uznając, że może to być dobra okazja żeby zobaczyć także coś z interesujących mnie tematów. Sukces był umiarkowany, ponieważ Praskie muzeum przechowuje inwentarze w stolicy, a zbiory numizmatyczne 270 km dalej w Kromieryżu. Dlatego poza zamówionymi wcześniej pamiątkami nie mogliśmy zobaczyć niczego więcej na miejscu. Udało mi się jednak przejrzeć inwentarze zespołu medali i orderów.

Jednym z nich był inwentarz kolekcji Václava Měřički. Jest on jednym z bardziej znanych kolekcjonerów orderów i odznaczeń w dawnym bloku komunistycznym. Uchodzi za autora pojęcia falerystyka, choć w książce Vladimira Považana pod tym samym tytułem znalazłem informację, że po raz pierwszy terminu tego użył Oldřich Pilc w 1937 roku. W Czechach cieszył się szerokim uznaniem, ale nie doczekał się swojej biografii na wikipedii. Po śmierci cały swój zbiór i bibliotekę przekazał Muzeum Narodowemu. Choć minęło już piętnaście lat od tego momentu zbiór i biblioteka nie zostały jeszcze opracowane w całości. Szczególnie zaskakujące jest to, że bibliotekarze muzeum nie tylko nie opracowali notatek Měřički, ale nawet nie wiedzą co się w nich znajduje.

Na szczęście zespół pamiątek związanych z Polską, jakie zgromadził Měřička jest już opracowany i kustosz potwierdził jego kompletność. Kwiatem tego zespołu jest medal Virtuti Militari z 1792 roku. Do zbioru Měřički trafił on w 1963 roku z innego zbioru budowanego w Pradze. W latach osiemdziesiątych XX wieku właściciel wycenił go na 5.000 koron Czechosłowackich. Trudno jest mi dzisiaj ocenić jaka była wtedy wartość nabywcza korony, ale w 1985 roku najwyższy drukowany nominał banknotu wynosił 1.000 koron, a krzyże Virtuti Militari z okresu międzywojennego wyceniał na 3.000 koron. To daje mi pewność, że przedstawiona wycena musiała być zaniżona. Co ciekawe, poza oryginalnym medalem Virtuti Militari w zbiorze znajduje się także kopia medalu, która została zakupiona w 1981 roku.

Drugim obiektem z kolekcji Měřički którego żałowałem, że nie miałem okazji zobaczyć, był niezidentyfikowany krzyż, którego opis wskazuje na order św. Stanisława z okresu Królestwa Polskiego przed powstaniem listopadowym. Ewentualnie może być to także jakieś dystynktorium kanoniczne. Zaskoczyło mnie, że Měřička nie poradził sobie z jego identyfikacją. Podzieliłem się tą uwagą z kustoszem który stwierdził, że w inwentarzu Měřički znajduje się wiele błędów wskazujących na to, że jego wiedza poszerzała się wraz z upływem czasu. Zaskoczyło mnie to, ponieważ inwentarz był wykonany z całą pewnością po 1981 roku, kiedy Měřička miał już 65 lat i sporo publikacji za sobą.

Potwierdzeniem powierzchowności jego wiedzy jest informacja w inwentarzu wskazująca, że krzyże orderu Virtuti Militari w okresie międzywojennym wykonywała Mennica Warszawska. Jeden z takich krzyży otrzymał w prezencie od mjr Mieczysława Wełny w 1954 roku razem z Krzyżem Walecznych oraz brązowym medalem Zasłużonym na polu chwały.

Łącznie obiektów pochodzących sprzed 1939 roku w kolekcji Měřički było około 15%, Sympatyczną ciekawostką jest order Odrodzenia Polski I klasy nadany w 1927 roku dla dr Františka Peroutka, ministra przemysłu, handlu i przedsiębiorczości – znów przez Měřičkę błędnie opisanego jako ministra finansów.

Reszta to pamiątki z okresu PRL i to w większości nie najwyższych lotów. Na ich tle wybija się pozłacany order budowniczego Polski ludowej. Około połowy wszystkich obiektów pochodzi z zakupów dokonywanych od jednej osoby z północnych Czech. Przewijają się także cztery nazwiska z Polski. Jedno z nich identyfikuję jako zbieracza, inny opisany jest jako pracownik ambasady Polskiej w Pradze. Jeden obiekt pozyskany był przez Měřičkę w 1977 roku w sklepie numizmatycznym w Warszawie.

Nawet medal Virtuti Militari z 1792 roku nie jest w stanie zatrzeć ogólnego wrażenia przypadkowości tego zbioru, komponowanego bez większej refleksji. Jestem przekonany, że Měřička brał to, co akurat było pod ręką i w dobrej cenie. Kustosz zespołu medali i orderów ma marzenie żeby ukazała się wielotomowa publikacja ze zbiorem Měřički. Jeśli zespoły dotyczące innych państw wyglądają podobnie do Polskiego, to nie wróżę tej serii wielkiego powodzenia.

* Ponieważ obiektów z kolekcji Měřički nie udało mi się zobaczyć, a tym bardziej uwiecznić na zdjęciach, ilustracją do wpisu jest zdjęcie korytarza z drzwiami do biur działu numizmatycznego.

Published 30 September 2016

Pieczęć herbowa na monecie z powstania listopadowego

pieczecOstatnio na jednej z aukcji Warszawskiego Domu Aukcyjnego pojawiła się pieczęć herbowa. Pewną ciekawostkę stanowi fakt, że była ona rytowana na monecie o nominale 2 złotych z powstania listopadowego. Stanowi ona jednocześnie przyczynek do oceny oryginalności nietypowych pamiątek historycznych.

Monety rządu powstaniowego stanowiły przez długi czas po jego stłumieniu pamiątkę zrywu narodowego. Wśród pamiątek narodowych funkcjonowały pamiątkowe pudełka z zestawami monet powstańczych. Pojedyncze monety wstawiano do den pamiątkowych kubków lub jako ozdobę tabakier. Nie może więc dziwić pojawienie się także innych pamiątek z motywem tych monet.

Jednak wykorzystanie monety jako podstawy do wykonania pieczęci stanowi zupełnie inny przypadek. Nawet jeśli monety w pamiątkowych kubkach wtopione były w ich dno i nie były widoczne na pierwszy rzut oka, to jednak istota tej pamiątki polegała na tym, żeby monetę zachować. W przypadku pieczęci jedna strona monety musiała być całkowicie zeszlifowana, a druga musiała być przysłonięta tłokiem pieczętnym.

Oznacza to, że moneta została wykorzystana jako destrukt. Oczywiście nie można wykluczyć takiej sytuacji. Nie ma nawet gwarancji, że jest to pieczęć wykonana w Polsce. Być może moneta trafiła za granicę, gdzie nikt nie miał do niej sentymentu i była ona zwykłym krążkiem metalu. To by mogło bardzo dobrze tłumaczyć dlaczego wykorzystano ją w taki sposób.

pieczec2Powstaje jednak szereg pytań. Dlaczego do wykonania pieczęci wykorzystano stosunkowo cienki i miękki kawałek metalu jakim jest srebrna moneta? Do wykonywania pieczęci najczęściej wykorzystywano mosiądz. Był on nie tylko twardszy ale także i tańszy. Dodatkowo jedną stronę monety trzeba było zeszlifować żeby rytować w niej wzór pieczęci. Wydaje się to mało rozsądne i prawdopodobne, ale nie niemożliwe.

Zastanawia także wzór pieczęci nawiązujący do tematyki artyleryjskiej. W swojej stylistyce bardziej podobny jest do pieczęci XVIII niż XIX wiecznych, podczas kiedy powinien być wykonany przynajmniej po 1831 roku. Oczywiście stylistyka pieczęci nie przesądza o momencie jej wykonania, ale stanowi ważny element przy ocenie oryginalności przedmiotu.

Ostatnim nietypowym elementem jest sposób mocowania pieczęci. Na zachowanej stronie monety wyraźnie widać ślad po mocowaniu które było przyczepione dwoma poziomymi elementami połączonymi z tłokiem, a nie z pieczęcią. Znów jest to rozwiązanie nietypowe. Zazwyczaj pieczęcie posiadały własny trzpień lub śrubę za pomocą których mocowano je do tłoku. Takie rozwiązanie było podyktowane względami praktycznymi. Trzpień mocowany na pieczęci za każdym dociśnięciem lub uderzeniem mocniej wbijał się w tłok. W przypadku mocowanie widocznego na załączonym zdjęciu każde uderzenie osłabiało mocowanie. Znów należy podkreślić, że pieczęć nie była przeznaczona do uderzania, ale odciskania.

Reasumując należy podnieść, że nietypowe wykonanie nie musi świadczyć o nieoryginalności przedmiotu. Każe się jednak zastanowić nad tym czy pamiątka jest oryginalna. Można bowiem wskazać na wiele przykładów gdzie zbieracze odrzucali bardzo interesujące i oryginalne pamiątki jako falsyfikaty, tylko dlatego że sposób ich wykonania był nietypowy. Jak jest w przypadku tej pieczęci nie potrafię ocenić. Nie mniej jednak mam zaufanie do doświadczonego sprzedawcy, który miał go w ręku. Ta ostatnia metoda weryfikacji jest nie do przecenienia i nie zastąpi ją nawet najlepsze zdjęcie z internetu.

Published 19 July 2016

Szkoła Automobilowa POW

wojska automobilowe

Dzisiejszy wpis dość nietypowo, nie będzie związany z żadną konkretną pamiątką historyczną. Znalazłem notatki z kwerendy w CAW, które dotyczą szkoły o której informacji nie znalazłem nigdzie indziej. Szkoda by było zagubić tą wiedzę na kolejne lata, więc wrzucam ją tutaj, do kategorii o kolekcjonowaniu. Dlaczego właśnie do tej? Bo nie da się kolekcjonować bez rzetelnej wiedzy. Każda dodatkowa informacja pozwala jeszcze bardziej cieszyć się pozyskanymi pamiątkami i łatwiej je wyszukiwać. Przejdźmy jednak do rzeczy.

Szkoła Automobilowa została zorganizowana przy Naczelnej Komendzie Polskiej Organizacji Wojskowej na początku 1918 roku. Pierwsze plany jej utworzenia pojawiły się już 3 marca 1917 roku. Prawdopodobnym autorem i inicjatorem pomysłu jej powołania był znany automobilista, inż. Czesław Zbierański. Nie można tego jednak stwierdzić z całą pewnością, ponieważ dokument zawierający propozycję utworzenia szkoły jest niepodpisany. Jego autor postulował aby uruchomić trzy kursy szkoły, której celem było by wyszkolenie kierowców i mechaników samochodowych na potrzeby POW. Przewidywał także możliwość przedłużenia nauki o dodatkowy siedem do dziesięciu dni, które miały być przeznaczone na naukę obsługi motocykli. W ten sposób planowano doszkalać jedynie część kursantów i nie ma potwierdzenia, czy takie dodatkowe zajęcia w praktyce zrealizowano.

Zasadniczy czas nauki w szkole miał trwać sześć tygodni. Zdając sobie sprawę z wojennych realiów autor projektu utworzenia szkoły przewidywał potencjalną konieczność skrócenia czasu nauki do czterech tygodni. Zaznaczał jednocześnie, że w krótszym czasie nie uda się zrealizować prawidłowo zamierzonego programu i czas nauki nie może ulegać dalszemu ograniczaniu.

Pierwszy kurs rozpoczął się najprawdopodobniej w pierwszej połowie lutego 1918 roku. Początkowo zakładano iż zostaną otwarte w szkole równolegle trzy kursy. Okazało się to jednak niemożliwe ze względu na braki sprzętowe i ograniczone możliwości wykładowców. Kursantów podzielono na dwie grupy. Grupa A składała się uczniów nie posiadających żadnego przygotowania. Natomiast grupa B gromadziła osoby z praktyką lub przygotowaniem. Planowano powołać także grupę C, którą mieli zasilić uczniowie znający co prawda silniki, ale w niedostatecznym stopniu. Rozwiązanie takie okazało się najwyraźniej niepraktyczne i ostatecznie z niego zrezygnowano. Nauka na kursie nie była zbyt wymagająca i można ją było połączyć śmiało z innymi obowiązkami codziennymi. Przez pierwsze trzy tygodnie prowadzone były wykłady teoretyczne po dwie godziny dziennie. Pozostały czas poświęcono na ćwiczenia praktyczne. Z grona dziewiętnastu osób powołanych na pierwszy kurs w grupie A, egzamin końcowy zdało jedenaście. Nieco lepszy wynik osiągnęła grupa B, w której pozytywnie zweryfikowano piętnastu spośród dwudziestu jeden słuchaczy. Pierwszy kurs szkoły zakończył się 10 marca 1918 roku.

Doświadczenia zebrane na pierwszym kursie przekonały Naczelną Komendę POW do pewnej modyfikacji założeń szkolenia. W pierwszej kolejności zlikwidowano grupy szkoleniowe. Poszczególni słuchacze posiadali zróżnicowany poziom wiedzy i w konsekwencji mieszali się w grupach podczas wykładów. W drugiej kolejności zdecydowano się oprzeć, za radą Czesława Zbierańskiego, na czynniku społecznym w celu pozyskania większej ilości sprzętu i wykładowców. Prowadzący dotychczas zajęcia dwaj wykładowcy Ehrlich i Zbierański nie byli w stanie sami efektywnie prowadzić zajęć. Poszukiwano więc dodatkowych wykładowców. Mieli to być inżynierowie technicy. Śmiały plan rozwoju szkoły zakładał, że będzie potrzeba zatrudnienia aż jedenastu nowych osób. Część z nich miała wykładać na kursach Szkoły Automobilowej, a pozostałych od czterech do sześciu prowadzić warsztat samochodowy. W dalszej kolejności liczono na sześciu lub siedmiu mechaników i od siedmiu do nawet dwunastu mechaników-monterów. Dodatkowo planowano zatrzymać wszystkich absolwentów pierwszego kursu w charakterze kierowców-mechaników lub instruktorów etapowych.

Niewątpliwie liczono na zdecydowany i szybki rozwój szkoły. Wydaje się jednak, że planów tych nie udało się zrealizować. Nie jest nawet pewne czy udało się otworzyć drugi kurs szkoły, który miał ruszyć 13 marca 1918 roku. Ponieważ listy absolwentów, zarówno w grupie A jak i B, obejmują wyłącznie nazwiska, trudno jest dziś ustalić kim konkretnie byli absolwenci kursu i jakie były ich dalsze kariery.

Published 12 May 2016

Miniatura rosyjska, czy polska?

portret szlachcicaNa jednej z ostatnich aukcji domu aukcyjnego Hargesheimer licytowana była miniatura opisana jako “portret mężczyzny z orderem i błękitną wstęgą orderową“. Wysoki na niecałe siedem centymetrów portrecik miał wyjść spod ręki “rosyjskiego miniaturzysty aktywnego około 1800 roku“. Pozwolę go sobie opisać, ponieważ jest bardzo wdzięcznym tematem z punktu widzenia kilku problemów jakie chciał bym poruszyć na tej stronie. Dlatego też podpiąłem ten post pod kilka tematów.

ordery

Atrybucja miniatury, jako dzieła rosyjskiego malarza z przełomu wieków jest całkiem możliwa. Wielu spośród odznaczonych orderem do końca XVIII wieku było Rosjanami. Jeszcze większa liczba kawalerów mieszkała po rozbiorach na ziemiach Rosji carskiej. Identyfikacja osoby sportretowanej nie będzie łatwa, ponieważ ostatnie dwadzieścia lat XVIII wieku to okres szczególnie hojnego nagradzania Orderem Orła Białego. W tym czasie otrzymało go przeszło 450 kawalerów. Dla porównania, wszystkich kawalerów od ustanowienia orderu do dnia dzisiejszego było ok. 1500. Tak więc blisko jedna trzecia odznaczonych przypada na zaledwie 20 lat z przeszło 300 letniej historii orderu. Daje to pewne pojęcie o lekkości z jaką Stanisław August podchodził do najwyższego wtedy i dziś orderu polskiego.

kolekcjonowanie

Niestety portret nie daje nam żadnych dodatkowych podpowiedzi mogących pomóc w identyfikacji odznaczonego. Reprodukcja miniatury publikowana była już na wyśmienitym blogu prof. Marka Klimka, poświęconym miniaturom, z prośbą o pomoc w identyfikacji. Zdaniem jednego z czytelników może to być Stanisław Kostka Potocki. Wydaje mi się niestety, że jest to atrybucja równie prawdopodobna jak wiele innych. Potrafię sobie jednak wyobrazić satysfakcję jaka płynęła by z zakupienia tej miniatury w umiarkowanej cenie i jednoznacznego zidentyfikowania widocznej na niej osoby. Możliwość samodzielnego odkrywania historii ukrytej za przedmiotami jest jedną z niekwestionowanych przyjemności kolekcjonowania.

Szukając pamiątek do kolekcji warto patrzeć szeroko, nie ograniczając się jedynie do wąsko wybranego zagadnienia. Szczególnym błędem wydaje mi się ograniczanie do przeglądania wyłącznie pamiątek polskich. Po pierwsze dlatego, że nie każdy musi posiadać taką wiedzę na temat historii polski jak osoba zainteresowana. Po drugie nie każdy musi postrzegać historię polski tak, jak widzimy ją my sami. Potrafię sobie wyobrazić przedmiot wykonany pod koniec XVIII wieku we Wilnie, który dla Litwina będzie litewski, dla Rosjanina rosyjski, a dla Polaka polski. Każdy będzie miał swoje racje i niezależnie od tego czy są one słuszne opisze przedmiot po swojemu.

 

 

Published 9 May 2016

J. Skłodowski, Biblioteka kolegium w Podolińcu

okladkaokl_3-4_2016Przedmiot artykułu Jana Skłodowskiego, Biblioteka i archiwum dawnego kolegium w Podolińcu, w najnowszym numerze “Spotkań z Zabytkami” (nr 3-4, marzec-kwiecień 2016) jest sprecyzowany w jego tytule. Podoliniec leży obecnie w granicach Słowacji, ale nie zawsze tak było. Miasto należało do szesnastu miast tzw. zastawu spiskiego. Były to miejscowości z terenu Szpisza, które na mocy umowy z 8 listopada 1412 roku zawartej między Władysławem Jagiełło, a Zygmuntem Luksemburskim weszły pod panowanie tego pierwszego. Podstawą do przejścia wspomnianych miast pod inną koronę było udzielenie zabezpieczenia pożyczki. Pożyczka nie została zwrócona, więc miasto pozostało w granicach Rzeczpospolitej aż do 1769 roku.

W 1642 roku utworzono w Podolińcu konwent pijarów, a w kolejnym roku kolegium. Jak przywołuje autor artykułu pod koniec XVII wieku biblioteka szkolna liczyła ok. 1600 pozycji. Są one skrupulatnie scharakteryzowane. Skąd autor posiadał wiedzę na temat zawartości biblioteki ponad trzysta lat temu? Dlatego, że omawiany zbiór biblioteczny zachował się do dnia dzisiejszego niemal w komplecie. Co prawda po drugiej wojnie światowej był kilkukrotnie przenoszony za sprawą komunistycznych władz Czechosłowacji, ale od 1997 roku znajduje się w klasztorze pijarów w Nitrze.

Jest to jedna z zasadniczych różnic jaka może uderzyć Polaka zwiedzającego słowackie muzea, kościoły, czy zamki. W Polsce szeroko rozumiane zbioru muzealne i kulturalne były regularnie grabione lub niszczone w czasie powstań narodowych, wojen światowych, czy nawet celowo w okresie PRL. W Słowacji, podobnie jak w wielu państwach Europy zachodnie, pamiątki bardzo często znaleźć można tam gdzie zostały pierwotnie umieszczone. Nie tylko znacznie ułatwia to badania historyczne, ale czyni zwiedzanie znacznie atrakcyjniejszym. Dlatego serdecznie polecam wycieczki nie tylko na Spisz, ale w całej Słowacji.

Published 25 April 2016

“Piękno monety polskiej” W. Garbaczewski

_20160425_221921W zeszłym tygodniu otrzymałem bardzo ciekawą książkę “Piękno monety polskiej – opowieść o władcach, artystach i symbolach” autorstwa Witolda Garbaczewskiego. Jest to ciekawe połączenie książki i katalogu aukcyjnego. Nie jest to pomysł nowy, ale wciąż rzadko spotykany. Jeśli nie mamy do czynienia z aukcją tematyczną lub poświęconą określonej kolekcji, ciężko jest znaleźć indywidualną narrację, która mogła by poprowadzić przez obiekty przeznaczone do licytacji.

Wydaje się, że podobny problem towarzyszył także autorowi omawianej publikacji. Choć na jubileuszowej aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego udało się zgromadzić naprawdę rzadkie i piękne numizmaty, banknoty i medale; można odnieść wrażenie, że treść dopasowywana była do obiektów, a nie na odwrót. Nie uważam jednak, żeby umniejszało to wartości publikacji. Widać, że autor posiada bogatą wiedzę i co najważniejsze umie zainteresować czytelnika, który tak jak ja nie jest numizmatykiem. Jestem przekonany, że może to być doskonała lektura dla osób, które mają dopiero zamiar zainteresować się tym tematem.

Zachęcony omawianym wydawnictwem postanowiłem już przeczytać inną książkę Witolda Garbaczewskiego “Przemysł – sztuka – polityka. Wystawy gospodarcze na ziemiach polskich i z Polską związanych ok. 1850-1914“. Temat wystaw gospodarczych jest pozornie mało ciekawy, ale obfituje w dużą liczbę niedocenionych pamiątek historycznych.

Wyrazy uznania należą się także Warszawskiemu Centrum Numizmatycznemu, które ma ambicję podnoszenia poziomu edukacji numizmatycznej w Polsce i gotowe jest poświęcić na ten cel część swojego zysku. Nie zapominajmy bowiem, że wydanie tego typu publikacji jest niewątpliwie kosztownym przedsięwzięciem. Omawiana publikacja jest drugą książką – katalogiem aukcyjnym w dorobku WCN. Pierwsza to “Podobna jest moneta nasza do urodnej Panny” Borysa Paszkiewicza.

 

Published 3 March 2016

Medal i medalierstwo na przestrzeni wieków

W dniach 24 i 25 listopada 2016 roku odbędzie się w Krakowie I ogólnopolska konferencja medalierska w Krakowie. Jej organizatorami są Muzeum Narodowe w Krakowie, w ramach którego działa Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego oraz Polskie Towarzystwo Numizmatyczne i Instytut Historii Sztuki UJ.

Więcej informacji na temat konferencji znajduje się na stronie Muzeum Narodowego w Krakowie.

Published 3 March 2016

J. Stelmach, Uporczywe upodobanie. Zapiski kolekcjonera.

Uporczywe upodobaniaGorąco polecam książkę prof. Jerzego Stelmacha “Uporczywe upodobanie. Zapiski kolekcjonera“. Czytałem ją jakiś czas temu, ale cały czas pozostaje w mojej pamięci. Autor doskonale rozszyfrował duszę kolekcjonera. Bardzo trafnie opisuje też osoby uczestniczące w rynku kolekcjonerskim. Dużym atutem książki jest język i wciągający styl pisania. Publikacja nie jest obszerna ale widać, że jest dobrze przemyślana. Dodatkową zaletą jest schludna kompozycja składu i ilustracje pochodzące z kolekcji autora.

W moim przekonaniu książka będzie najbardziej interesująca dla osób, które dopiero rozpoczynają przygodę z kolekcjonerstwem i szukają klucza do swojego zbierania. Autor zachęca do świadomego kształtowania własnych zbiorów i odwagi w samodzielnej ocenie dzieł sztuki jakie szukamy. Jestem przekonany, że reguła ta dotyczyć powinna także osób pragnących kolekcjonować pamiątki historyczne.

Doświadczeni kolekcjonerzy z uśmiechem przyjmą celne opisy rzeczywistości w jakiej uczestniczą. Dla osób nie zainteresowanych jakimkolwiek zbieraniem będzie to lektura opowiadająca o wspaniałej przygodzie i odkrywaniu piękna. Wygląda na to, że jest to lektura uniwersalna.

Książka jest do nabycia w księgarni internetowej wydawcy.

Posts navigation

Newer posts
Search for:

Najnowsze wpisy

  • Z twarzy podobny zupełnie do nikogo
  • W numizmatyce widzisz tyle, ile wiesz
  • Medal Towarzystwa Jabłonowskiego
  • Kartofel wrócił
  • Wszystko jest iluzją

Najnowsze komentarze

  • Lucyna on Wszystko jest iluzją
  • Sławek on Wszystko jest iluzją
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Gorący kartofel za 160.000 PLN
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Jak stracić 10.000 euro przez nieuwagę?
  • Na naszej Aukcji X – Falerystyka | on Odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Piechoty

Archiwum wpisów

  • June 2024 (1)
  • February 2024 (2)
  • August 2023 (1)
  • July 2023 (1)
  • June 2023 (1)
  • January 2023 (1)
  • September 2022 (2)
  • August 2022 (4)
  • July 2022 (3)
  • June 2022 (1)
  • February 2022 (2)
  • January 2022 (4)
  • December 2021 (3)
  • November 2021 (1)
  • April 2021 (3)
  • February 2021 (1)
  • January 2021 (3)
  • September 2020 (1)
  • June 2020 (4)
  • May 2020 (5)
  • April 2020 (6)
  • March 2020 (4)
  • February 2020 (1)
  • January 2020 (3)
  • December 2019 (1)
  • November 2019 (1)
  • October 2019 (3)
  • September 2019 (4)
  • August 2019 (1)
  • July 2019 (2)
  • May 2019 (4)
  • April 2019 (3)
  • March 2019 (2)
  • February 2019 (2)
  • December 2018 (2)
  • July 2018 (3)
  • June 2018 (3)
  • May 2018 (4)
  • April 2018 (6)
  • March 2018 (5)
  • February 2018 (5)
  • January 2018 (5)
  • December 2017 (4)
  • November 2017 (5)
  • October 2017 (6)
  • September 2017 (6)
  • August 2017 (4)
  • July 2017 (3)
  • June 2017 (9)
  • May 2017 (1)
  • April 2017 (1)
  • January 2017 (4)
  • December 2016 (6)
  • November 2016 (4)
  • October 2016 (1)
  • September 2016 (2)
  • August 2016 (1)
  • July 2016 (7)
  • May 2016 (6)
  • April 2016 (7)
  • March 2016 (12)
Copyright © 2025 Julian M. Skelnik. All rights reserved.