Każdy small talk zaczyna się dziś od jednego tematu. Sprawa jest na tyle emocjonująca, że wbrew wszelkiej logice poruszona zostanie także na tej stronie. Dlaczego? W ostatnich dniach otrzymuję z szeregu domów aukcyjnych i antykwariatów, gdzie subskrybowałem newslettery informacje związane z coronawirusem. Informacje dotyczą ograniczeń w udziale w aukcjach stacjonarnych, zasad oglądania obiektów i procedur dotyczących wysyłek. Dla przykładu największy polski dom aukcyjny DESA Unicum oferuje możliwość osobistego oglądania przedmiotów wyłącznie po uprzednim umówieniu się. Oferuje także możliwość nieodpłatnego przechowania wygranych przedmiotów, co jest sympatycznym ukłonem w stronę klientów. Domy aukcyjne niechętnie trzymają u siebie sprzedane obiekty, bo wiąże się to z ryzykiem ich uszkodzenia lub utraty. Poza tym zajmuje miejsce, które przecież kosztuje. Wreszcie ograniczono udział w aukcjach do nieosobistych kanałów komunikacji, a więc korespondencji, telefonu i internetu. Właśnie w tym miejscu dochodzimy do sedna dzisiejszego wpisu. Byłem przekonany, że współcześnie większość obrotu aukcyjnego realizowana jest właśnie tymi kanałami. Nie był to wynik jakichś badań, ale odczucia związanego z doświadczeniami własnymi i znajomych. Słuchając jednak ostatnio podcastu rozmowy Cezarego Łasiczki z dr hab. Wojciechem Szafrańskim dowiedziałem się, że jest wręcz przeciwnie. Okazuje się, że dominującą formą udziału w rynku sztuki (a więc nie tylko antyków) jest licytacja osobista. Wedle jego informacji szeroko rozumiany korespondencyjny udział w rynku zarezerwowany jest dla transakcji o mniejszych wartościach. Być może właśnie stąd moje wrażenie. Zawsze miałem wyobrażenie, że nabywcy drogich przedmiotów będą chcieli pozostać anonimowi. Wrażenie to popierały informacje o rekordach aukcyjnych, bitych przez anonimowych kolekcjonerów. Być może ta forma zarezerwowana jest dla absolutnie najdroższych obiektów i wypaczyła mój obraz. Nie wykluczam także scenariusza w którym nabywca jest łatwo rozpoznawalny dla osób zgromadzonych w sali aukcyjnej, jednak do powszechnej wiadomości podaje się, że jest anonimowym nabywcą. Nie ma co dywagować, dowiedziałem się nowej ciekawej informacji. Przy tej okazji, skoro czytającym ten wpis przyjdzie spędzić najbliższe dwa tygodnie w domu, gorąco polecam ten i inne podcasty Cezarego Łasiczki. Polecam także książkę Magdaleny Grochowskiej “W czasach szaleństwa”, z której zaczerpnąłem tytuł tego wpisu. Przeszło 600 stron solidnej lektury o życiu czterech osób i ich postawie wobec totalitaryzmów. Jak znalazł na najbliższy czas.