W poprzednią sobotę 4 maja 2019 roku licytowany był pięknie zaprojektowany i doskonale zachowany medal nagrodowy ustanowiony na święto Orderu Orła Białego. Jak widać na sąsiednim zdjęciu medal miał pochodzić z 1749 roku. Jest to o tyle istotne, że co roku wykonywany był nowy stempel rewersu z nową datą. Projekt pozostał ten sam i jedyną zmienną była data pod dolnym odcinkiem. Jest to o tyle ciekawe, że medale tłoczono w średnim rocznym nakładzie ok. 70 sztuk. Tak więc można przyjąć, że stopień zniszczenia stempla nie usprawiedliwiał wykonywanie co roku nowego egzemplarza. Natomiast datę można było grawerować lub zwyczajnie pominąć. Tak by było taniej, ale w końcu król się bawi, złotem płaci. Właśnie. Skoro płaci złotem i jak w przypadku tego medalu także srebrem, to dlaczego prezentowany i licytowany jednocześnie medal, odbity był w brązie? Tym bardziej, że z zachowanej i cytowanej przez Annę Szczecinę-Berkan dokumentacji wynika, że w 1749 roku wybito w Dreźnie na zamówienie króla zaledwie 9 medali złotych i 56 srebrnych. Z jednej strony był to najniższy roczny nakład medali, a z drugiej strony nigdy oficjalne zamówienie nie opiewało na medale brązowe.
Odpowiedź na pytanie dotyczące medalu znajduje się także we wspomnianym tekście Anny Szczęsnej-Berkan pod niewiele mówiącym tytułem “Medale nagrodowe“, ale zamieszczonym w fundamentalnej pracy na temat orderu Orła Białego, czyli “Za Ojczyznę i Naród – 300 lat orderu Orła Białego“. Wśród wielu pięknych ilustracji umieszczonych w tej książce, pod pozycją 73 widnieje fotografia zachowanego w archiwum stempli gabinetu numizmatycznego Staatliche Kunstsammlungen w Dreźnie matryca awersu medalu z wizerunkiem Augusta III Sasa. Natomiast ilustracja numer 80 prezentuje rewers medalu dla rocznika 1749. Co w moim przekonaniu oznacza, że już późniejszych latach wykonano odbitki tego medalu w brązie. To także tłumaczy doskonały stan zachowania prezentowanego medalu, który przypuszczalnie wykonany był na potrzeby kolekcjonerskie, a w konsekwencji przechowywany w sposób ograniczający ryzyko jakiegokolwiek uszkodzenia. Choć medal jest późniejszą, przypuszczalnie XIX-wieczną odbitką z oryginalnych stempli, a nie oryginałem, osiągnął cenę 1.200 euro, która dopiero została powiększona o prowizję domu aukcyjnego w wysokości 23%. Czyli ostateczna cena to 1.476 euro, czyli wedle kursu średniego na dzień przygotowania postu ok. 6.350 zł. To więcej niż cena wywoławcza podobnego srebrnego medalu z 1752 roku, który nie znalazł zainteresowania na ostatniej aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego. Bez pudła można przypuszczać, że brązowy medal licytowany był ostro ze względu na wyśmienity stan zachowania pomimo, że nie był egzemplarzem oryginalnym. Być może także licytujący nie mieli pojęcia, że walczą o egzemplarz wtórnie wybity i z braku znajomości odpowiedniej literatury przyjęli, że medale wręczano w klasycznej trójstopniowej skali.