Skip to content
  • kolekcjonowanie
    • o kolekcjonowaniu
    • aktualności
    • książki
    • blogi
  • pamiątki
    • ordery i odznaczenia
    • odznaki i oznaki
    • medale
    • dokumenty
    • pozostałe
  • Słowacja
    • Kežmarok
    • Polska – Słowacja
    • XIX wiek
  • o mnie
    • o stronie
    • czego szukam?
skelnik.pl

pamiątki

historia ukryta w przedmiotach

pamiątki

Published 16 October 2016

Václav Měřička a sprawa polska

dsc_1975Jeden z zaprzyjaźnionych numizmatyków, który zbiera materiały do nowej publikacji zaproponował żebym wybrał się z nim w charakterze tłumacza do Muzeum Narodowego w Pradze. Zgodziłem się bez wahania uznając, że może to być dobra okazja żeby zobaczyć także coś z interesujących mnie tematów. Sukces był umiarkowany, ponieważ Praskie muzeum przechowuje inwentarze w stolicy, a zbiory numizmatyczne 270 km dalej w Kromieryżu. Dlatego poza zamówionymi wcześniej pamiątkami nie mogliśmy zobaczyć niczego więcej na miejscu. Udało mi się jednak przejrzeć inwentarze zespołu medali i orderów.

Jednym z nich był inwentarz kolekcji Václava Měřički. Jest on jednym z bardziej znanych kolekcjonerów orderów i odznaczeń w dawnym bloku komunistycznym. Uchodzi za autora pojęcia falerystyka, choć w książce Vladimira Považana pod tym samym tytułem znalazłem informację, że po raz pierwszy terminu tego użył Oldřich Pilc w 1937 roku. W Czechach cieszył się szerokim uznaniem, ale nie doczekał się swojej biografii na wikipedii. Po śmierci cały swój zbiór i bibliotekę przekazał Muzeum Narodowemu. Choć minęło już piętnaście lat od tego momentu zbiór i biblioteka nie zostały jeszcze opracowane w całości. Szczególnie zaskakujące jest to, że bibliotekarze muzeum nie tylko nie opracowali notatek Měřički, ale nawet nie wiedzą co się w nich znajduje.

Na szczęście zespół pamiątek związanych z Polską, jakie zgromadził Měřička jest już opracowany i kustosz potwierdził jego kompletność. Kwiatem tego zespołu jest medal Virtuti Militari z 1792 roku. Do zbioru Měřički trafił on w 1963 roku z innego zbioru budowanego w Pradze. W latach osiemdziesiątych XX wieku właściciel wycenił go na 5.000 koron Czechosłowackich. Trudno jest mi dzisiaj ocenić jaka była wtedy wartość nabywcza korony, ale w 1985 roku najwyższy drukowany nominał banknotu wynosił 1.000 koron, a krzyże Virtuti Militari z okresu międzywojennego wyceniał na 3.000 koron. To daje mi pewność, że przedstawiona wycena musiała być zaniżona. Co ciekawe, poza oryginalnym medalem Virtuti Militari w zbiorze znajduje się także kopia medalu, która została zakupiona w 1981 roku.

Drugim obiektem z kolekcji Měřički którego żałowałem, że nie miałem okazji zobaczyć, był niezidentyfikowany krzyż, którego opis wskazuje na order św. Stanisława z okresu Królestwa Polskiego przed powstaniem listopadowym. Ewentualnie może być to także jakieś dystynktorium kanoniczne. Zaskoczyło mnie, że Měřička nie poradził sobie z jego identyfikacją. Podzieliłem się tą uwagą z kustoszem który stwierdził, że w inwentarzu Měřički znajduje się wiele błędów wskazujących na to, że jego wiedza poszerzała się wraz z upływem czasu. Zaskoczyło mnie to, ponieważ inwentarz był wykonany z całą pewnością po 1981 roku, kiedy Měřička miał już 65 lat i sporo publikacji za sobą.

Potwierdzeniem powierzchowności jego wiedzy jest informacja w inwentarzu wskazująca, że krzyże orderu Virtuti Militari w okresie międzywojennym wykonywała Mennica Warszawska. Jeden z takich krzyży otrzymał w prezencie od mjr Mieczysława Wełny w 1954 roku razem z Krzyżem Walecznych oraz brązowym medalem Zasłużonym na polu chwały.

Łącznie obiektów pochodzących sprzed 1939 roku w kolekcji Měřički było około 15%, Sympatyczną ciekawostką jest order Odrodzenia Polski I klasy nadany w 1927 roku dla dr Františka Peroutka, ministra przemysłu, handlu i przedsiębiorczości – znów przez Měřičkę błędnie opisanego jako ministra finansów.

Reszta to pamiątki z okresu PRL i to w większości nie najwyższych lotów. Na ich tle wybija się pozłacany order budowniczego Polski ludowej. Około połowy wszystkich obiektów pochodzi z zakupów dokonywanych od jednej osoby z północnych Czech. Przewijają się także cztery nazwiska z Polski. Jedno z nich identyfikuję jako zbieracza, inny opisany jest jako pracownik ambasady Polskiej w Pradze. Jeden obiekt pozyskany był przez Měřičkę w 1977 roku w sklepie numizmatycznym w Warszawie.

Nawet medal Virtuti Militari z 1792 roku nie jest w stanie zatrzeć ogólnego wrażenia przypadkowości tego zbioru, komponowanego bez większej refleksji. Jestem przekonany, że Měřička brał to, co akurat było pod ręką i w dobrej cenie. Kustosz zespołu medali i orderów ma marzenie żeby ukazała się wielotomowa publikacja ze zbiorem Měřički. Jeśli zespoły dotyczące innych państw wyglądają podobnie do Polskiego, to nie wróżę tej serii wielkiego powodzenia.

* Ponieważ obiektów z kolekcji Měřički nie udało mi się zobaczyć, a tym bardziej uwiecznić na zdjęciach, ilustracją do wpisu jest zdjęcie korytarza z drzwiami do biur działu numizmatycznego.

Published 30 September 2016

Pieczęć herbowa na monecie z powstania listopadowego

pieczecOstatnio na jednej z aukcji Warszawskiego Domu Aukcyjnego pojawiła się pieczęć herbowa. Pewną ciekawostkę stanowi fakt, że była ona rytowana na monecie o nominale 2 złotych z powstania listopadowego. Stanowi ona jednocześnie przyczynek do oceny oryginalności nietypowych pamiątek historycznych.

Monety rządu powstaniowego stanowiły przez długi czas po jego stłumieniu pamiątkę zrywu narodowego. Wśród pamiątek narodowych funkcjonowały pamiątkowe pudełka z zestawami monet powstańczych. Pojedyncze monety wstawiano do den pamiątkowych kubków lub jako ozdobę tabakier. Nie może więc dziwić pojawienie się także innych pamiątek z motywem tych monet.

Jednak wykorzystanie monety jako podstawy do wykonania pieczęci stanowi zupełnie inny przypadek. Nawet jeśli monety w pamiątkowych kubkach wtopione były w ich dno i nie były widoczne na pierwszy rzut oka, to jednak istota tej pamiątki polegała na tym, żeby monetę zachować. W przypadku pieczęci jedna strona monety musiała być całkowicie zeszlifowana, a druga musiała być przysłonięta tłokiem pieczętnym.

Oznacza to, że moneta została wykorzystana jako destrukt. Oczywiście nie można wykluczyć takiej sytuacji. Nie ma nawet gwarancji, że jest to pieczęć wykonana w Polsce. Być może moneta trafiła za granicę, gdzie nikt nie miał do niej sentymentu i była ona zwykłym krążkiem metalu. To by mogło bardzo dobrze tłumaczyć dlaczego wykorzystano ją w taki sposób.

pieczec2Powstaje jednak szereg pytań. Dlaczego do wykonania pieczęci wykorzystano stosunkowo cienki i miękki kawałek metalu jakim jest srebrna moneta? Do wykonywania pieczęci najczęściej wykorzystywano mosiądz. Był on nie tylko twardszy ale także i tańszy. Dodatkowo jedną stronę monety trzeba było zeszlifować żeby rytować w niej wzór pieczęci. Wydaje się to mało rozsądne i prawdopodobne, ale nie niemożliwe.

Zastanawia także wzór pieczęci nawiązujący do tematyki artyleryjskiej. W swojej stylistyce bardziej podobny jest do pieczęci XVIII niż XIX wiecznych, podczas kiedy powinien być wykonany przynajmniej po 1831 roku. Oczywiście stylistyka pieczęci nie przesądza o momencie jej wykonania, ale stanowi ważny element przy ocenie oryginalności przedmiotu.

Ostatnim nietypowym elementem jest sposób mocowania pieczęci. Na zachowanej stronie monety wyraźnie widać ślad po mocowaniu które było przyczepione dwoma poziomymi elementami połączonymi z tłokiem, a nie z pieczęcią. Znów jest to rozwiązanie nietypowe. Zazwyczaj pieczęcie posiadały własny trzpień lub śrubę za pomocą których mocowano je do tłoku. Takie rozwiązanie było podyktowane względami praktycznymi. Trzpień mocowany na pieczęci za każdym dociśnięciem lub uderzeniem mocniej wbijał się w tłok. W przypadku mocowanie widocznego na załączonym zdjęciu każde uderzenie osłabiało mocowanie. Znów należy podkreślić, że pieczęć nie była przeznaczona do uderzania, ale odciskania.

Reasumując należy podnieść, że nietypowe wykonanie nie musi świadczyć o nieoryginalności przedmiotu. Każe się jednak zastanowić nad tym czy pamiątka jest oryginalna. Można bowiem wskazać na wiele przykładów gdzie zbieracze odrzucali bardzo interesujące i oryginalne pamiątki jako falsyfikaty, tylko dlatego że sposób ich wykonania był nietypowy. Jak jest w przypadku tej pieczęci nie potrafię ocenić. Nie mniej jednak mam zaufanie do doświadczonego sprzedawcy, który miał go w ręku. Ta ostatnia metoda weryfikacji jest nie do przecenienia i nie zastąpi ją nawet najlepsze zdjęcie z internetu.

Published 4 September 2016

Kopia medalu Jana Regemanna w Muzeum Historii Torunia

falsyfikat medalu Jana RegemannaPodczas niedawnej wizyty w Muzeum Historii Torunia, zlokalizowanym w Domu Eskenów odwiedziliśmy wystawę czasową zatytułowaną “Od Hipokratesa do Rydygiera“. Prezentowała ona w dość skrótowy, ale i ciekawy sposób historię medycyny i aptekarstwa na terenie Torunia. Pomimo dalszej treści wpisu muszę przyznać, że zarówno wystawa czasowa, jak też ekspozycja stała warte są odwiedzenia. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie kolekcja pieczęci z okresu Księstwa Warszawskiego.

Wracając jednak do przedmiotu tego wpisu. Jednym z eksponatów prezentowanych na wystawie czasowej był medal wybity na cześć Jana Ludwika Regemanna. Jak głosiła dewiza umieszczona na rewersie medali dedykowany był Mężowi w nauce lekarskiej szczęśliwemu, bez szukania korzyści od trzydziestu pięciu wstecz lat nieustannie dobrze się u narodu polskiego zasługującemu, obyczajów nieskażonych, zaszczytem wielce zaleconemu wdzięczności pamiątkę po uleczonej od niego rany orężem złoczyńców dnia 3-go Listopada roku 1771 zadanej Stanisław August król ofiarował. [1]

Jan Regemann urodził się w Bremie ale jego kariera lekarska związana była z Polską. Pracował w Toruniu, był lekarzem Augusta Czartoryskiego i króla Stanisława Augusta. Ten ostatni, jak zostało to wspomniane w dedykacji medalu, miał być porwany w dniu 3 listopada 1771 roku przez członków konfederacji Barskiej. Zamierzali oni uprowadzić króla do Częstochowy, lecz ich zamysł się nie powiódł. W trakcie próby porwania król został ranny w głowę, a pomocy udzielili mu lekarze Jan Regemann oraz Jan Bekler, Karol Lagen i Wilhelm Riets. Ponieważ Regemann był pierwszy zasłużył na swój medal.

Był on wybity w Mennicy Warszawskiej z matrycy autorstwa Jana Filipa Holzhaeussera. Jego średnica była relatywnie duża i wynosiła 60 mm. Być może właśnie dlatego medal dość szybko pękł i konieczne było przygotowanie nowego stempla. Ślad tego pęknięcia doskonale widoczny jest na egzemplarzu z kolekcji Muzeum Zamku Królewskiego. Autorem drugiego stempla był ten sam wybitny artysta. Tym razem nadał mu nieco mniejszą formę i medal posiadał 43 mm średnicy, przy nie zmienionej kompozycji. Pierwszy (większy) medal znany jest obecnie w odbitkach ze srebra, jednak hr. Raczyński wspomina, że odbity był także medal złoty o wadze 45 dukatów. Drugi medal (mniejszy) znany jest obecnie z odbitek w srebrze i brązie. Jednak hr. Raczyński podobnie wspomina o egzemplarzach złotych wagi 18 dukatów.

Tak czy owak medale były bite. Wskazują na to nie tylko zachowane egzemplarze, ale także praktyka epoki i Mennicy Warszawskiej. Posiadając tą łatwo dostępną wiedzę jest się już tylko o krok od stwierdzenia, że medal prezentowany na wystawie w Muzeum Historii Torunia to falsyfikat. Dlaczego? Ponieważ sam opis medalu z wystawy stwierdza, że został on odlany z miedzi.

Wydaje się, że w mieście które posiada tak długą i znakomitą tradycję menniczą umiejętność odsiania oczywistych falsyfikatów powinna być wśród opiekunów zbiorów numizmatycznych oczywista. Pozostaje mieć nadzieję, że była to jedyna gablota w której, w przeciwieństwie do pozostałych gdzie było to konieczne, zapomniano dodać adnotację: reprodukcja współczesna.

[1] E. Raczyński, Gabinet medalów Polskich, Wrocław 1842, s. 170.

Published 1 August 2016

Za ratowanie ginących i skazywanie niewinnych

Akademicki dowód osobisty prokuratora wojskowegoPrzymierzając się do tego wpisu przypomniało mi się pewne zdarzenie z pobytu mojej babci w szpitalu. Leżała na sali w bardzo rozmowną panią, która intensywnie krytykowała ówczesne zmiany w prawie karnym. Uważała się za kompetentną w tej sprawie, ponieważ już od początku lat pięćdziesiątych miała być prokuratorem. U autorów zmian dopatrywała się złej woli a nie niewiedzy, ponieważ z jej doświadczenia wynikało, że nawet dwuletnia nauka pozwala porządnie nauczyć się prawa. Wtedy zrozumiałem, że mam do czynienia z absolwentką Centralnej Szkoły Prawniczej, czyli tzw. duraczówki. Był to dwuletni kurs prawniczy dla osób, które nie posiadały studiów prawniczych, ale ze względu na zaufanie jakim obdarzył je stalinowski wymiar sprawiedliwości, miały stać się jego elementem. Oskarżać lubi wydawać wyroki bez zbędnego zadawania pytań. Choć z punktu widzenia obecnych procedur doboru sędziów i prokuratorów wydaje się to pogwałceniem wszelkich gwarancji praworządności, to w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku, aż tak bardzo nie dziwiło. Między innymi dlatego, że w wojskowym wymiarze sprawiedliwości poprzeczka była ustawiona jeszcze niżej.

Jak to możliwe? Otóż zdarzało się, że funkcje prokuratorów i sędziów wojskowych pełniły osoby bez jakiegokolwiek wykształcenia wyższego. Nie mówiąc już o wykształceniu prawniczym. Były to osoby gotowe na wszelkie ustępstwa w zamian za otrzymane stanowisko. Ich sylwetki doskonale nakreślił prof. Krzysztof Szwagrzyk w książce “Prawnicy czasu bezprawia. Sędziowie i prokuratorzy wojskowi w Polsce 1944-1956“.

Doskonałą ilustracją takiej kariery jest akademicki dowód osobisty, który jest przedmiotem tego wpisu. Został wydany 15 października 1946 roku dla prokuratora Wojskowego Prokuratury Rejonowej w Krakowie i jednocześnie studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jej właściciel, w chwili wydania dokumentu miał 39 lat. Co ciekawe, miał za sobą także służbę w przedwojennym wojsku polskim lub administracji. Świadczy o tym widoczny na mundurze Medal Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości. Przedwojenna kariera nie zawsze była przeszkodą w otrzymaniu nomenklaturowego stanowiska po wojnie. W wojskowym wymiarze sprawiedliwości okresu stalinizmu było szereg przedwojennych oficerów sądowych lub aplikantów.

Józef Jastrzębski - zdjęcieCiekawostkę stanowią dalsze symbole widoczne na zdjęciu wklejonym do akademickiego dowodu osobistego. Student – prokurator nosi koalicyjkę z odznaką strzelecką i państwową odznaką sportową. Z jednej strony są to odznaki, które formalnie nie świadczą o niczym więcej jak tylko sprawności sportowej. Z drugiej strony stanowią one element pewnej tożsamości, która była budowana przed wojną, a której po wojnie starano się wszelkimi sposobami zaprzeczyć. Dlatego afiszowanie się nimi mogło być źle odczytywane.

Ostatnią, być może największą ciekawostką tego dokumentu i wklejonego do niego zdjęcia, jest medal za ratowanie ginących, widoczny na piersi stalinowskiego prokuratora wojskowego. Był to medal ustanowiony rozporządzeniem prezydenta Rzeczpospolitej z 22 marca 1928 roku. Nagradzano nim osoby, które uratowały kogoś od utonięcia lub katastrofy żywiołowej. Medal nadawał Minister Spraw Wewnętrznych, a nadania nie mogły być pochopne, o czym świadczy stosunkowo niewielka liczba odznaczonych. Na rewersie medalu umieszczona była dewiza będąca jego nazwą: ZA RATOWANIE GINĄCYCH. Patrząc na nią w kontekście świadomego wnioskowania przez stalinowskich prokuratorów wojskowych o kary śmierci dla osób niewinnych, brzmi jak ponury żart.

Published 27 July 2016

Drugie życie orzełka oficerów dyplomowanych

kotylion z orzełkiem oficerów dyplomowanychOficerami dyplomowanymi w okresie międzywojennym oraz w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie byli Ci oficerowie, którzy ukończyli wyższe studia wojskowego. Kryterium to często utożsamiane jest z ukończeniem Wyższej Szkoły Wojskowej. Nic bardziej mylnego. W okresie międzywojennym funkcjonowało w Polsce przynajmniej kilka wyższych uczelni wojskowych. Poza wspomnianą już szkołą była to Wyższa Szkoła Intendentury, Wyższa Szkoła Lotnicza i Wyższa Szkoła Inżynierii. Tytułem oficera dyplomowanego mogli się posługiwać także absolwenci odpowiednich uczelni państw zaborczych i kursów legionowych. Nosili go także Polacy, absolwenci takich elitarnych szkół wojskowych zaprzyjaźnionych państw. Doskonałym przykładem jest liczne grono słuchaczy francuskiej École Supérieure de Guerre. Wreszcie otrzymali go także oficerowie po prostu wskazani odpowiednim rozkazem Ministra Spraw Wojskowych. Łatwo się domyślić, że ta intelektualna elita wojska wyróżniała się nie tylko swoją wiedzą, ale także oznakami.

Rozkazem Ministra Spraw Wojskowych z grudnia 1928 roku przyznano oficerom dyplomowanym prawo noszenia następujących oznak: znaku ukończenia wyższej szkoły wojennej, orzełka na patkach kołnierza i podwójnego sznura naramiennego. Jako ciekawostkę można dodać, że treść rozkazu była wydrukowana z błędem i zamiast słowa orzełki w Dzienniku Rozkazów MSWojsk. pojawiły się rozełki. Jedną z różnic w oznaczeniu oficerów dyplomowanych w stosunku do poprzednich przepisów z 1923 roku, było wprowadzenie orzełków jako oznak kołnierzowych. Przepis ten zachował swoją aktualność także w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie.

Na załączonym zdjęciu widać orzełka oficerów dyplomowanych wykonanego na zamówienie Ministerstwa Spraw Wojskowych w Londynie. Ilość zamówionych orzełków musiała znacznie przekraczać potrzeby wojska, ponieważ orzełki te zachowały się w znacznej ilości i niemal wszystkie są idealnych stanach zachowania. O nadprodukcji tych orzełków świadczy także prezentowany egzemplarz. Łącznie z rozetą na której jest umieszczony, przypuszczalnie wykorzystany był jako kotylion na balu środowisk polonijnych albo element patriotycznej dekoracji stroju. W ten sposób zyskał swoje drugie – cywilne życie.

Published 22 July 2016

Oznaki szkół podoficerskich – jest pytanie, jest odpowiedź

Oznaka szkół podoficerskich wz. 1919Statystyki udostępniane przez Google pozwalają się dowiedzieć wielu ciekawych informacji na temat użytkowników strony internetowej. Jedną z nich są wyniki wyszukiwania, które doprowadziły czytelnika na stronę. Część pytań wpisywanych do przeglądarki jest bardzo ogólna, a część szczegółowa. Dlatego postanowiłem spróbować udzielić odpowiedzi na jedno z pytań skierowanych do wujka Googla. Być może osoba, które je zadała trafi jeszcze raz na moją stronę.

Które jednostki wojskowe w 1930 r. posiadały na zielonych pagonach oznaki skrzyżowanych karabinów?

Odpowiadając żartem – żadna. Dlatego, że oznaki przedstawiające skrzyżowane karabiny były noszone na kołnierzach, a nie naramiennikach.

Opis historii oznak szkół podoficerskich – bo o nich mowa – tradycyjnie rozpoczyna się od oznaki wprowadzonej rozkazem z dnia 1 listopada 1919 roku. Okazuje się jednak, że inicjatywę w kierunku ustanowienia oznaki dla szkół podoficerskich podjęto nieco wcześniej. Podczas kwerendy w Centralnym Archiwum Wojskowym natrafiłem na zespół dokumentów związanych z inicjatywą ustanowienia oddzielnego umundurowania i oznaczenia dla uczniów Obozu Szkół Podoficerskich w Dęblinie. Projekt wysunięty w pierwszej połowie kwietnia przez komendanta Obozu, majora Włodzimierza Maksymowicz-Raczyńskiego zakładał wprowadzenie osobnych czapek i oznaczeń na kołnierzach dla kursantów Obozu. Oznaczenia składać się miały z liter SP lub SPd wykonanych w złotym metalu. Ich wysokość określona była na 15-20 mm. Trudno dziś jednoznacznie określić jak dokładnie miały wyglądać wspomniane inicjały, ponieważ zachowała się większa liczba projektów proponowanych przez osoby związane z Obozem. Pomysłu nie udało się przeforsować, a to zapewne ze względu na podobieństwo proponowanych oznak z oznaczeniami używanymi przez szkoły podchorążych.

Dopiero później pojawia się, zatwierdzona we wspomnianym rozkazie zatytułowanym „Przepisy ubioru polowego Wojska Polskiego”, oznaka szkół podoficerskich. Wizerunek oznaki stanowi wieniec laurowy z dwoma skrzyżowanymi karabinami. Czyli coś więcej, niż w pytaniu. Myślę jednak, że jego autorowi chodziło właśnie o ten symbol. Kolby karabinów schowane są pod wieńcem, natomiast lufy wyeksponowane nad nim. Oznaki noszone miały być na kołnierzach kurtek mundurowych i płaszczy. Na podstawie przedstawienia oznaki w rozkazie ją ustanawiającym i zachowanego materiału ikonograficznego można przyjąć iż oznaka powinna być pochylona w prawo pod kątem 45 stopni względem dolnej krawędzi kołnierza.

Najpowszechniej oznaki szkół podoficerskich wykonywane były z białego metalu i mocowane na dwa wąsy przylutowane do jej rewersu. Spotyka się jednak oznaki wykonane bajorkiem. Stanowią one w moim przekonaniu wyjątek od zasady. Jedną z takich oznak prezentuje załączone zdjęcie. Warto zwrócić uwagę iż utrudnienia wynikające ze specyfiki szycia nicią bajorkową nie pozwoliły na prawidłowe odwzorowanie oznaki i kolby karabinów znalazły się nad wieńcem.

Skoro wiemy już o czym mówimy, przejdźmy do odpowiedzi na zasadniczą część pytania. Które jednostki nosiły taką oznakę?

oznaka szkół podoficerskich szyta bajorkiemkompanie szkolne
Omawiane oznaki były noszone przez uczniów kompanii szkolnych, potocznie nazywanych pułkowymi szkołami podoficerskimi. Określenie to nie jest do końca prawidłowe, bowiem mogła to być np. „szkoła podoficerska 12 Pułku Piechoty”, jak i „szkoła podoficerska 3 Dywizjonu Żandarmerii”. Bardziej prawidłowe wydaje się być więc określenie iż były to szkoły podoficerskie, zorganizowane w kompanie szkolne danych jednostek. Należy koniecznie zaznaczyć, że nie we wszystkich kompaniach szkolnych noszono takie oznaki. Najpopularniejsze były w piechocie, gdzie organizowano największą ilość tego typu szkół podoficerskich. Od początku lat trzydziestych przyjęła się tam praktyka iż kurs trwał od września do marca roku następnego.

baterie szkolne
oznaka szkół podoficerskich artyleriiW pułkach artylerii, artylerii przeciwlotniczej i dywizjonach artylerii konnej, odpowiednikiem kompanii szkolnych były baterie szkolne. Stanowiły one szkoły podoficerskie tych formacji. Noszono w nich oznaki szkół podoficerskich według omówionego wzoru, ale także oznaki nieregulaminowe nawiązujące do symboliki oznaki szkół podoficerskich. Z tego też względu spotkać można oznaki w postaci wieńca z liści laurowych (po lewej) i dębowych (po prawej) zwieńczonego orłem w koronie. Wewnątrz wieńca zamiast skrzyżowanych luf karabinowych można zobaczyć nawiązujące do symboliki artyleryjskiej dwie skrzyżowane lufy armatnie, a pod nimi gorejący granat. Takie oznaki były bite w blasze i mocowana na dwa wąsy. Pewien problem w mocowaniu oznaki stanowiły proporczyki noszone na kołnierzach uczniów szkół podoficerskich dywizjonów artylerii konnej. Dostępny materiał ikonograficzny dowodzi, iż oznakę mocowano w tych szkołach na proporczyku lub w rancie kołnierza – na wężyku. Przypuszczalnie wybór sposobu mocowania zależał od zwyczaju przyjętego w danej jednostce. W 1 Pułku Artylerii Górskiej, który posiadał własną oznakę kołnierzową, uczniowie szkoły podoficerskiej nosili oznakę pułkową lub pozostawali bez oznaczeń.

oznaka szkół podoficerskich kawaleriiszwadrony szkolne
W pułkach kawalerii, strzelców konnych i szwoleżerów odpowiednikiem kompanii szkolnych były szwadrony szkolne. W tych formacjach poza regulaminową oznaką stosowano aż dwa typy nieregulaminowe. Typ pierwszy był zdecydowanie popularniejszy. Składał się na niego wieniec z liści laurowych i dębowych, zwieńczony orłem w koronie, niemal identycznym jak w przypadku nieregulaminowych oznak baterii szkolnych. Z tą jednak różnicą, iż wewnątrz wieńca uwidoczniono skrzyżowane szablę i włócznię. Być może miała to być lanca, jednak szeroki grot przypomina w moim przekonaniu bardziej włócznię. Oznaka bita była w blasze i mocowana na dwa wąsy. Wzór ten spotyka się często na zdjęciach archiwalnych. Na ich podstawie można przypuszczać, że najczęściej noszony był na proporczyku pułkowym, w dolnej jego części.

oznaka szkół podoficerskich - kawaleriaZnacznie rzadziej noszony był typ drugi, przedstawiający dwie skrzyżowane szable otoczone wieńcem laurowym. Pomimo intensywnego zainteresowania tematem nie udało mi się dotrzeć do zachowanego egzemplarza tej oznaki, o którym był bym przekonany, że z pewnością jest oryginalny. Na rynku kolekcjonerskim pojawiają się jedynie prefabrykaty. Są to najczęściej wytłoczki w blasze, przed wycięciem. Jedynie ze względu na zachowany materiał ikonograficzny nie ulega wątpliwości, iż oznaka taka była noszona. Nieregulaminowa oznaka typu drugiego noszona była na kołnierzu zarówno na proporczykach pułkowych, jak i bez nich.

Poza tym funkcjonowały oznaki szkół podoficerskich dla małoletnich, które mam nadzieję uczynić przedmiotem odrębnego wpisu.

 

Published 17 July 2016

kawalerowie Orderu Orła Białego

Order Orła BiałegoOrder Orła Białego jest naszym najwyższym i najstarszym orderem, co daje mu niewątpliwy prestiż. Innym sposobem na podniesienie rangi orderu jest staranny dobór jego kawalerów. Czy dotyczy to także osób wyróżnionych Orderem Orła Białego? Warto sprawdzić jak kształtowało się to na przestrzeni przeszło trzystuletniej historii tego orderu.

Według książki “Kawalerowie i statuty Orderu Orła Białego 1705-2008” we wspomnianym okresie order otrzymało ok. 1450 osób. Biorąc pod uwagę kilkusetletnią historię orderu wychodzi niecałe pięciu kawalerów na rok, a więc stosunkowo niedużo. Dlatego warto przyjrzeć się bardziej szczegółowym zestawieniom.

August II (1703-1733) – ok. 155 nadań

Za swego panowania Augusta II wręczał od kilku do kilkunastu orderów rocznie. W większości otrzymywały je osoby rzeczywiście zasłużone dla Rzeczpospolitej. Wśród nadań zagranicznych uwagę zwraca cały szereg współpracowników Piotra I, na których przypada ok. 10% nadań Augusta II. Sam Car otrzymał order dopiero w 1712 roku w podziękowaniu za wręczenie Augustowi II Orderu św Andrzeja. Po 1714 nadania dla dworu Rosyjskiego nie były już tak powszechne. Większą część nadań zagranicznych otrzymywali książęta i urzędnicy związani z księstwami Niemieckimi i Danią. Biorąc pod uwagę realia epoki można uznać politykę orderową Augusta II za wyważoną i w miarę oszczędną.

August III (1734-1763) – ok. 345 nadań

August III otrzymał order za panowania swego ojca i sam nadał go Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, o którym nie było wtedy jeszcze wiadomo, że będzie jego następcą. Średnia nadań za jego panowania wzrosła przeszło dwukrotnie. Nadal wśród kawalerów dominowali Polacy ze znaczniejszych rodów. Kawalerami zagranicznymi były w większości osoby związane z domami panującymi księstw Niemieckich, w tym w szczególności z dworem Saskim. Nominacje dla dworu Rosyjskiego można policzyć na palcach obu rąk. W przypadku tego króla można mówić o hojnym, ale nieprzesadnym rozdawnictwie.

Stanisław August (1764-1795) – ok. 573 nadań

Jak widać Stanisław August w podobnym okresie co poprzedni dwaj królowie nadał blisko cztery razy więcej orderów niż August II. Warto zwrócić uwagę, że w pierwszych dwudziestu latach liczba nadań była bardzo rozsądna i wynosiła od 2 do 16 nadań rocznie. Kolejne trzy lata to średnio 25 nadań rocznie. W 1789 i 1790 król uhonorował odpowiednio 36 i 38 osób. W roku uchwalenia konstytucji 3 maja już 77 osoby. Tyle samo w roku wojny polsko-rosyjskiej. Nie ulega wątpliwości, że Stanisław August traktował Order Orła Białego jako walutę, za którą kupował sobie poparcie.

Księstwo Warszawskie (1807-1815) – 12 nadań

Niewielka liczba i daty nadań wskazują na to, że Fryderyk August raczej o orderze zapomniał, niż go cenił. Po raz pierwszy Order Orła Białego nadano w roku ustanowienia Księstwa Warszawskiego. Pierwszym kawalerem był Józef Wybicki, osoba która niewątpliwie na to zasłużyła. Drugim był szef intendentury Wielkiej Armii Pierre Daru. Co ciekawe, jedyny kawaler Francuz z tego okresu. W 1809 roku miało miejsce kolejnych pięć nadań. Ostatnie nominacje pochodzą z 1812 roku kiedy księstwo faktycznie chyliło się już ku upadkowi. Ostatnim i drugim zagranicznym kawalerem był minister spraw zagranicznych dworu saskiego.

Królestwo Polskie (1815-1831) – 70 nadań

Listę kawalerów tego okresu otwiera Aleksander I przed Adamem Czartoryskim. Tego samego dnia order otrzymali także Jan Henryk Dąbrowski, Stanisław Mokronowski, Tadeusz Mostowski, Karol Sierakowski, Józef Wielhorski i Józef Zajączek. Bardzo się myli ten kto sądzi, że Aleksander, a później Mikołaj chciał podtrzymać prestiż orderu. Poza nielicznymi wyjątkami wszystkie kolejne nadania przeznaczone były dla osób związanych z dworem Romanowów lub zagranicznych dyplomatów. Jednym z ostatnich kawalerów był Iwan Paskiewicz.

II Rzeczpospolita (1921-1939) – 112 nadań

Średnia liczba nadań w tym okresie jest niewielka i wiążą się z nią dwie tendencje. W pierwszym roku order otrzymało 20 osób, w drugim 17, a w kolejnych już nie więcej jak 6. Wśród kawalerów dominowały koronowane głowy, prezydenci, zagraniczni dyplomaci i przedstawiciele władz wojskowych. Order Orła Białego w okresie międzywojennym otrzymało jedynie 24 Polaków. Nazwiska dominującej większości z nich to naturalni kandydaci do tego orderu. Niestety wśród nominacji dla obywateli Państwo obcych kryteria nie zawsze były wyśrubowane. Część nadań miała charakter czysto kurtuazyjny. Wydaje się także, że order otrzymali chyba wszyscy ambasadorzy Francji w Polsce.

Rząd Polski na uchodźstwie (1939-1990) – 16 nadań

Order Orła Białego otrzymały w tym okresie czołowe postaci Polskiej emigracji w Londynie oraz obywatele innych państw, szczególnie zasłużeni dla sprawy Polskiej. To ciekawe, że w okresie kiedy potencjalnie najłatwiej było rozdawać order, najbardziej go szanowano.

III Rzeczpospolita (1990-XI.2008) – 128 nadań

Nadania z okresu po 1990 roku w zasadzie należało by opisać z podziałem na poszczególnych prezydentów. Pewną nowością było 12 nadań pośmiertnych przyznanych przez Lecha Wałęsę w dniach 11 i 29 listopada 1995 roku. Pośmiertnych kawalerów mianował także Lech Kaczyński. Inną nowością było to, że kolejni prezydenci doceniali osoby zasłużone nie tylko politycznie, ale także dla kultury, sztuki i sportu. Order przestał być także sposobem kupowania sobie poparcia politycznego.

:: appendix ::

Nie byłem w stanie znaleźć informacji na temat liczby nadań i nazwisk kawalerów Orderu Orła Białego włączonego do Rosyjskiego systemu orderowego po powstaniu listopadowym. Świadczy to dość dobrze o niskim prestiżu tego orderu. Co więcej, order ten choć bardzo kosztowny ze względu na jego walory jubilerskie, jest powszechnie dostępny na współczesnych aukcjach. Może go mieć każdy odpowiednio zasobny, czyli niewiele się zmieniło od XIX wieku.

Published 15 July 2016

Odznaka pamiątkowa Podoficerskiej Szkoły Jazdy

Odznaka Podoficerskiej Szkoły JazdyRównolegle z działaniami zmierzającymi do utworzenia w ramach Dowództwa Szkół Jazdy Wojska Polskiego Oficerskiej Szkoły Jazdy, starano się o otworzenie Podoficerskiej Szkoły Jazdy i Szkoły Podchorążych Jazdy. Starania o szkołę podoficerską rozpoczęto już w połowie stycznia 1919 roku i planowano ją otworzyć w połowie lutego. Niestety ze względu na obiektywne trudności, a w szczególności problemy lokalowe, nie udało się zrealizować tych zamiarów. Co więcej, pod koniec lutego zrezygnowano z planów utworzenia Szkoły Podchorążych Jazdy. Ostatecznie szkołę udało się zorganizować na przełomie kwietnia i maja. Do szkoły przyjmowanych miało być po 4 szeregowych z każdego pułku ułanów i po 1 szeregowym z samodzielnych szwadronów. Po przybyciu do szkoły mieli być zorganizowani w dwa szwadrony szkolne. Czas trwania kursu oznaczono na 6 miesięcy. Najwyraźniej efekty nauki nie były zbyt pomyśle, ponieważ w połowie września 1919 roku utworzono 6 tygodniowy kurs dla absolwentów Podoficerskiej Szkoły Jazdy.

Odznaka pamiątkowa szkoły jest bardzo rozbudowana graficznie. Jej podstawę stanowi podkowa z napisem „STARA · 1 · V · 19 19 · 1 · IX · WIEŚ”. Jest to oznaczenie miejsca i daty trwania kursu. Nad podkową umieszczone są inicjały „SPJ” zwieńczone koroną. Element ten w swej symbolice wyraźnie nawiązuje do inicjałów warszawskiej Szkoły Podchorążych i tak należy rozumieć nieprawidłową kolejność inicjałów. Stąd też biorą się powszechne nieporozumienia skutkujące błędnym odczytaniem inicjałów, jako „Szkoła Podoficerów Jazdy”. Pod inicjałami, a na powierzchni podkowy uwidoczniono cyfrę „I”. Z pewnością miała ona oznaczać kolejny kurs szkoły. Jako że odbył się tylko jeden kurs, nie ma odznak z innymi cyframi. W tle podkowy umieszczone są dwa białe proporczyki, z czerwonym paskiem pośrodku. W centralnym punkcie odznaki, wewnątrz podkowy uwidoczniona jest ułańską rogatywka.

Odznaka występuje w zasadniczej odmianie, wykonanej z białego metalu. Proporczyki emaliowane są na biało i czerwono. Mocowanie na słupek z zakrętką. Odznaki przeznaczone dla instruktorów posiadały nazwisko instruktora rytowane na rewersie. Co ciekawe, w obrocie kolekcjonerskim pojawiają się dość powszechnie odznaki z napisem INSTR OFIC na proporcach. W moim przekonaniu są to falsyfikaty wykonane na szkodę kolekcjonerów. Wobec nielicznej kadry Podoficerskiej Szkoły Jazdy można też wykluczyć aby pojawiały się tak powszechnie. Szacunkową ilość instruktorów w szkole oceniam na nie więcej jak pięciu oficerów. Czy w takich okolicznościach warto było tworzyć dla nich odrębny wzór odznaki?

Published 10 July 2016

Odznaka pamiątkowa Oficerskiej Szkoły Jazdy nr 1

Odznaka pamiątkowa Oficerskiej Szkoły Jazdy nr 1Oficerska Szkoła Jazdy nr 1 w Warszawie została zorganizowana na początku marca 1919 roku. Jej pierwszym dowódcą był powołany na to stanowisko od 10 marca, pułkownik Pożerski. Posiadał prawa przysługujące dowódcy pułku. Szkoła podlegała poprzez Dowództwo Szkół Jazdy Wojsk Polskich, Inspektoratowi Jazdy. Wszystkie decyzje personalne dotyczące kadry szkoły, ale także liczby uczniów, rozpoczęcia i zakończenia kursów należały więc do Inspektora Jazdy.

Zajęcia rozpoczęły się 20 marca 1919 roku. Do szkoły przyjmowano głównie młodych żołnierzy. Przedział wiekowy kandydatów musiał mieścić się między osiemnastym, a dwudziestym czwartym rokiem życia. Jednocześnie stawiano wysokie wymagania odnośnie cenzusu wykształcenia. Choć minimalne wymagania opiewały na sześć klas szkoły realnej, to preferowano kandydatów z ukończonymi studiami. Jednak nie to stanowiło istotną przeszkodę w podjęciu nauki na kursie Oficerskiej Szkoły Jazdy nr 1. Od kandydatów wymagano by posiadali własne spodnie, buty i konia. Uczeń musiał także samodzielnie pokrywać koszt utrzymania konia w wysokości 30 marek miesięcznie. Alternatywnie mógł wpłacić z góry 500 marek. Zdawało by się, że pokrywanie znaczącej części kosztów wyszkolenia powinno zwalniać słuchaczy z obowiązku odsłużenia tych nakładów po ukończeniu nauki. Niestety w tym przypadku tak nie było. Wszyscy słuchacze musieli się zobowiązać do odsłużenia czterech lat w służbie czynnej. Było to zapewne wynikiem wojennej atmosfery jaka w tym czasie nadal unosiła się w naszej części Europy. Na kurs, który trwał 9 miesięcy przyjęto jedynie 60 słuchaczy. Wśród wykładowców znalazły się takie postacie jak pułkownik Rudolf i major Grabowski. Siedziba szkoły mieściła się w Warszawie przy ul. Koszykowej.

Odznakę pamiątkową kursu stanowi stylizowana ośmioramienna gwiazda, złożona z 56 promieni. W jej centralnym punkcie umieszczony jest orzeł w koronie na czerwonym tle, wykonanym ze szklistej emalii. Pod emalią widoczne jest promieniste żłobkowanie. Pole z orłem otoczone jest białą, emaliowaną obwódką z napisem „I OFICERSKA SZKOŁA JAZDY”. Ta z kolei otoczona jest wieńcem laurowym. U spodu wieńca znajduje się zachodząca na czerwone pole podkowa. Wewnątrz skrzyżowane są dwie szable ze złoconymi rękojeściami. Piękna czteroczęściowa konstrukcja odznaki, składa się z następujących elementów: gwiazdy z wieńcem, czerwonego pola z obwódką, orła, oraz szabel z podkową. Odznaka ma wymiary 47 x 47 mm i mocowana jest na słupek z nakrętką.

Pierwotna wersja artykułu opublikowana była w magazynie „Odkrywca”, do lektury którego zachęcam.

Published 15 May 2016

Następny Rembrandt, czy Typowy Rembrandt

Znalazłem ostatnio informację na temat ciekawego projektu o nazwie “Nowy Rembrandt”, mającego na celu opracowanie programu komputerowego, który był by zdolny do namalowania obrazu Rembrandta van Rijn. Żeby zbędnie nie powtarzać informacji proponuję zobaczyć krótki film promocyjny na youtube.

Pomysł w zasadzie streszcza się do tego, żeby na podstawie dostępnych obrazów i przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii stworzyć typowego Rembrandta. Projekt jest niewątpliwie ciekawy i doskonale promuje twórczość jednego z najlepszych holenderskich malarzy, a efekt dowodzi wysokiego kunsztu informatycznego pracowników Microsoft. Powstaje jednak zasadnicze pytanie – na ile możliwe jest odtworzenie stylu malarza?

Choć autorzy projektu nie zamierzali wprowadzać kogokolwiek w błąd, zadanie jakie sobie postawili można porównać z tym jakie stawiają sobie fałszerze obrazów.  Oni także pragną wykonać doskonałą kopię obrazu lub stworzyć nowy, oddając styl i charakter kogoś innego. W obu przypadkach chodzi o odtworzenie możliwie dużej ilości detali oddających charakter prac artysty. Technika, wypukłości, styl, temat, operowanie światłem itd. Najbardziej znanym fałszerzem malarstwa holenderskiego był Han van Meegeren. Choć jego fałszerstwa bywały niekiedy kwestionowane, to generalnie był na tyle skuteczny, że musiał zdemaskować sam siebie. Powszechnie nie wierzono, że można tak doskonale naśladować dzieła dawnych mistrzów. Można więc przyjąć, że da się stworzyć nowego Rembrandta, który dla ogółu (z wyłączeniem specjalistów) będzie nie do odróżnienia od oryginału.

Czy taki obraz będzie równie dobry, co oryginalna praca imitowanego artysty? Zależy dla kogo. Przypuszczam, że wiele osób jest usatysfakcjonowanych plakatowymi wydrukami zdjęć znanych obrazów, skoro tego typu produkt jest powszechnie dostępny. Tym bardziej satysfakcjonująca będzie dla nich dobra kopia lub imitacja w stylu rozpoznawalnego malarza. Z drugiej strony przypuszczam, że wiele osób nie będzie usatysfakcjonowane posiadaniem jakiejkolwiek pracy sygnowanej nazwiskiem ich ulubionego malarza. Każdy ma swój lepszy i gorszy dzień. Każdy malarz dochodzi do swojej szczytowej formy, a później ją traci. Dlatego też nie każdy obraz malarza uchodzącego za wybitnego musi być wybitny sam w sobie. Nie jest to twierdzenie w żaden sposób odkrywcze. Wystarczy prześledzić wyniki aukcyjne i zobaczyć jak bardzo potrafią się różnić ceny obrazów tego samego artysty, które pozornie są podobne (ze względu np. na wielkość i technikę) ale różnią się jakością.

Dlatego uważam, że tworzenie projektów takich jak Następny Rembrandt ma swoje uzasadnienie. Żałuję jedynie, że nie udostępniono bardziej szczegółowych danych, które udało się zebrać. Ustalenie, że statystycznie najczęstszym motywem Rembrandta był biały mężczyzna z zarostem, o twarzy pochylonej na prawo jest sporym uproszczeniem jego twórczości. Pokazuje to także, że wbrew tytułowi projektu, jego autorzy stworzyli nie tyle Następnego Rembrandta, co Typowego Rembrandta.

Published 12 May 2016

Miniatura rosyjska, czy polska?

portret szlachcicaNa jednej z ostatnich aukcji domu aukcyjnego Hargesheimer licytowana była miniatura opisana jako “portret mężczyzny z orderem i błękitną wstęgą orderową“. Wysoki na niecałe siedem centymetrów portrecik miał wyjść spod ręki “rosyjskiego miniaturzysty aktywnego około 1800 roku“. Pozwolę go sobie opisać, ponieważ jest bardzo wdzięcznym tematem z punktu widzenia kilku problemów jakie chciał bym poruszyć na tej stronie. Dlatego też podpiąłem ten post pod kilka tematów.

ordery

Atrybucja miniatury, jako dzieła rosyjskiego malarza z przełomu wieków jest całkiem możliwa. Wielu spośród odznaczonych orderem do końca XVIII wieku było Rosjanami. Jeszcze większa liczba kawalerów mieszkała po rozbiorach na ziemiach Rosji carskiej. Identyfikacja osoby sportretowanej nie będzie łatwa, ponieważ ostatnie dwadzieścia lat XVIII wieku to okres szczególnie hojnego nagradzania Orderem Orła Białego. W tym czasie otrzymało go przeszło 450 kawalerów. Dla porównania, wszystkich kawalerów od ustanowienia orderu do dnia dzisiejszego było ok. 1500. Tak więc blisko jedna trzecia odznaczonych przypada na zaledwie 20 lat z przeszło 300 letniej historii orderu. Daje to pewne pojęcie o lekkości z jaką Stanisław August podchodził do najwyższego wtedy i dziś orderu polskiego.

kolekcjonowanie

Niestety portret nie daje nam żadnych dodatkowych podpowiedzi mogących pomóc w identyfikacji odznaczonego. Reprodukcja miniatury publikowana była już na wyśmienitym blogu prof. Marka Klimka, poświęconym miniaturom, z prośbą o pomoc w identyfikacji. Zdaniem jednego z czytelników może to być Stanisław Kostka Potocki. Wydaje mi się niestety, że jest to atrybucja równie prawdopodobna jak wiele innych. Potrafię sobie jednak wyobrazić satysfakcję jaka płynęła by z zakupienia tej miniatury w umiarkowanej cenie i jednoznacznego zidentyfikowania widocznej na niej osoby. Możliwość samodzielnego odkrywania historii ukrytej za przedmiotami jest jedną z niekwestionowanych przyjemności kolekcjonowania.

Szukając pamiątek do kolekcji warto patrzeć szeroko, nie ograniczając się jedynie do wąsko wybranego zagadnienia. Szczególnym błędem wydaje mi się ograniczanie do przeglądania wyłącznie pamiątek polskich. Po pierwsze dlatego, że nie każdy musi posiadać taką wiedzę na temat historii polski jak osoba zainteresowana. Po drugie nie każdy musi postrzegać historię polski tak, jak widzimy ją my sami. Potrafię sobie wyobrazić przedmiot wykonany pod koniec XVIII wieku we Wilnie, który dla Litwina będzie litewski, dla Rosjanina rosyjski, a dla Polaka polski. Każdy będzie miał swoje racje i niezależnie od tego czy są one słuszne opisze przedmiot po swojemu.

 

 

Published 6 May 2016

Solniczka patriotyczna Fraget

images2.lottissimo.comOstatnio jeden z domów aukcyjnych oferował solniczkę produkcji fabryki wyrobów platerowych Józefa Frageta w Warszawie. Wysoka na 6 cm. solniczka posiadała pojemnik o średnicy 8 cm., oparty na trzech orłach. Ku mojemu lekkiemu zdziwieniu została sprzedana za ceną wyższą od wywoławczej zaledwie o jedno przebicie. Dlaczego mnie to zdziwiło?

Po części dlatego, że Fabryka Frageta działała od 1824 roku do wybuchu drugiej wojny światowej i przez cały okres jej działalności cieszyła się wysoką renomą. Konsumenci cenili ją za wysoką jakość wykonania oraz bardzo dobre wzornictwo. Z tych samych względów przedmioty z sygnaturą FRAGET cieszą się sporym zainteresowaniem kolekcjonerów do dzisiaj. Prezentowana solniczka jest wyrobem z trzeciej ćwierci XIX wieku i zachowała się w naprawdę ładnym stanie. Poza tym, w odróżnieniu do większości wyrobów tego warszawskiego zakładu, nie była platerowana srebrem ale w srebrze wykonana i pozłocona.

Drugi mniej oczywisty powód dla którego uważam tą solniczkę za szczególnie ciekawą, jest przyczyną tego wpisu. Punce umieszczone na solniczce wskazują, że została ona wykonana dokładnie w latach 1860-1872. Informacja ta została podana przez dom aukcyjny, więc nie powinna umknąć uwadze licytujących. Wspomniany przedział czasowy z pozoru wydaje się nie mieć większego znaczenia. Jeśli rozbić go na trzy odrębne podokresy i przedstawić w kontekście projektu solniczki, można zauważyć co naprawdę ciekawego.

1860-1862 to okres manifestacji patriotycznych, które wykreowały atmosferę jaka doprowadziła do wybuchu powstania styczniowego. Szczególne znaczenie miały manifestacje na terenie Warszawy. Do najważniejszych zdarzeń tego okresu powszechnie podaje się pogrzeb żony generała Sowińskiego oraz obchody 30 rocznicy wybuch powstania listopadowego. Wydarzenia te, aktywnie tłumione przez władze carskie, świadczą o atmosferze jaka panowała na terenie Królestwa Kongresowego i Warszawy w szczególności. Na popularności zdobywały w tym czasie przedmioty określane mianem biżuterii patriotycznej. Jej wyrobem zajmowało się kilku znaczących warszawskich grawerów. Szczegółowe i ciekaw informacje na ten temat podaje Franciszka Ramotowska w książce Rząd carski wobec manifestacji patriotycznych w Królestwie Polskim w latach 1860-1862, Wrocław 1971.

1863-1864 to lata powstania styczniowego. Wydarzeniom tym poświęcona jest na tyle obszerna literatura, że nie wymagają szerszego omawiania.

1865-1872 to czas żałoby narodowej po powstaniu listopadowym. Stłumienie powstania zamknęło drogę do myślenia o zbrojnym wyzwoleniu się i utworzeniu suwerennego państwa Polskiego. Był to czas manifestowania patriotyzmu za pomocą różnych dóbr kultury materialnej. W ważniejszych publikacji omawiających ten okres można wymienić książkę Grażyny Kieniewiczowej, Pamiątki powstań narodowych, Warszawa 1988 oraz Wandy Bigoszewskiej i Marii Słoniewskiej, Powstanie Styczniowe w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego, Warszawa 1966

Dlatego można przypuszczać, że projekt solniczki opartej na orłach związany jest ze wzrostem nastrojów patriotycznych w społeczeństwie polskim pod zaborem rosyjskim.

Published 3 May 2016

Oznaka adwokata z dwoma słupkami

adwokat1W kwietniu tego roku na allegro zakończyły się dwie aukcje emblematów oznaki adwokata z lat dwudziestych XX wieku. Jest to wyjątkowo piękny wyrób grawerski, który swoją elegancję zawdzięcza głównie doskonałemu projektowi orła, wieloczęściowemu wykonaniu i masywności. Niestety jest to także wyrób pokryty bardzo kiepskiej jakości emalią. Widziałem kilkadziesiąt egzemplarzy tej oznaki i każda z nich miała choćby minimalne braki lub odpryski emalii.

Pierwszy z oferowanych emblematów miał ich naprawdę niewiele i z zaciekawieniem czekałem na wynik aukcji przypuszczając, że cena końcowa może być wyższa od przeciętnej. Ostatecznie oznaka została sprzedana za 1.400 zł. co mniej więcej odpowiada obecnej wartości tego przedmiotu (bez szarfy).

Zdecydowanie zaskoczył mnie wynik aukcji na której oferowano drugi emblemat. Aukcja zakończyła się ceną 3.051 zł. Jest to zdecydowanie dużo jak na egzemplarz bez szarfy. Być może warto zwrócić uwagę na fakt, że oprócz zwycięzcy podobną cenę zaoferowała tylko jedna osoba. Trzecia oferta wynosiła zaledwie 320 zł. Na czym więc polegają szczególne walor odznaki na których “poznały” się tylko dwie osoby? Omówię to od rewersu, dlatego też w taki nietypowy sposób umieściłem zdjęcia w tym poście.

adwokat2Przypuszczam, że głównym wabikiem były dwa słupki na rewersie. Wszystkie znane mi egzemplarze tej oznaki mocowane są na jeden słupek z nakrętką. Jestem przekonany, że tak samo było w tym przypadku. W moim przekonaniu odznaka była reperowana przez usunięcie pierwotnego słupka i zamocowanie dwóch nowych. Być może naprawa ta była wykonana jeszcze w latach dwudziestych przez adwokata, który nosił omawiany emblemat ale wcale nie wykluczam, że jest to naprawa wykonana kilkanaście lat temu. Nie mniej jednak jestem przekonany, że obecne mocowanie jest wtórne. Uwagę zwraca przeszlifowanie metalu na rewersie, które pokrywa się z miejscem dawnego słupka oraz miejscem mocowanie dwóch nowych słupków. Nietypowe są także plamy wokół słupków. Wyglądają jak zeszlifowane ślady po lutowaniu (?). Także zakrętki wykonane z monet austriackich nie pochodzą od grawera Stanisława Lipczyńskiego. Choć w jego pracach często widać ślady zbytecznej oszczędności to trzeba przyznać, że zakrętki miał bardzo ładne i zawsze z nich korzystał.

adwokat5Dowodów na to, że oznaka ulegała jakiemuś poważniejszemu uszkodzeniu i była później konserwowana jest więcej. Jeszcze na rewersie, w dolnej jego części, widoczne są dwie charakterystyczne dziurki po zerwanych nitach. Jeszcze więcej widać na awersie. Na wstędze, w miejscach gdzie uszkodzona jest emalia, widać zabrudzenia i zieloną patynę. Jest to typowe dla tej oznaki. Zastanawia jednak, dlaczego emblemat nie jest brudny na całej swojej powierzchni, a orzeł pięknie się błyszczy? Podobna zielona patyna spotykana jest często takę na rewersie oznaki. Odpowiedź jest prosta, ponieważ został wyczyszczony. Oczywiście nie jest to nic szczególnie nagannego, jeśli brud zdecydowanie przeważa nad patyną. Przypuszczam jednak, że w tym wypadku chodziło o swoiste podrasowanie odznaki i “wyciągnięcie” żywszych kolorów.

adwokat4Moje oczywiste zastrzeżenia budzi próba naprawiania oznaki, przez uzupełnienie czerwonej emalii w tle jasnym lakierem. W dodatku prace te zostały wykonane dość niechlujnie. Widać wyraźny kontrast między miejscem gdzie pierwotna emalia wykruszyła się (została wytłuczona) do metalu i przebija znacznie jaśniejsze tło. Resztki lakieru w formie zabrudzeń zostały na skrzydłach orła i wieńcu laurowym między dziobem, a prawym skrzydłem. W moim przekonaniu tak naprawiany egzemplarz należy uważać za podwójnie zniszczony. Raz przez typowe zdarzenia, dwa przez nieudolnego naprawiacza.

Przypuszczam, że ten kto zaoferował za odznakę zwycięskie 3.051 zł. liczył, że włączy do zbioru ciekawą odmianę emblematu, mocowaną za pomocą dwóch słupków. Gdybym miał pewność, że słupki zostały dorobione w epoce na zamówienie adwokata, który posiadał tą oznakę, chętnie bym ją zatrzymał w zbiorze jako ciekawostkę. Może nawet był bym skłonny zapłacić o 100-200 zł. więcej za takie egzemplarz. Myślę jednak, że podwojenie ceny jest w takim wypadku przesadą. W tym przypadku mamy raczej do czynienia z nieudolną próbą naprawy zniszczonego obiektu. Dlatego też należy dwa razy zastanowić się zanim zainwestuje się w nowy, nietypowy wzór oznaki.

Published 1 May 2016

Odznaka honorowa Oficerskiej Szkoły Mierniczej

topo1Służba topograficzna Wojska Polskiego II RP zbiera liczne i zasłużone komplementy, a słynne przedwojenne mapy sztabówki po dziś dzień uchodzą za wzór precyzji. Warto więc przypomnieć odznakę pamiątkową tych, którzy tą służbę tworzyli.

Tworzenie się polskiej służby topograficznej rozpoczęło się jeszcze w Polskiej Sile Zbrojnej. W styczniu 1918 roku powstała Wojskowa Szkoła Miernicza. Faktycznie była jedną z pierwszych polskich szkół oficerskich. Formalnie była to szkoła niemiecka dla żołnierzy Polskiej Siły Zbrojnej. Wszyscy wykładowcy byli Niemcami i zajęcia prowadzili w swoim języku ojczystym. Szkoła posiadała także swoją niemiecką nazwę – Vermesungsschule. Słuchacze rekrutowali się z grona słuchaczy warszawskiej Szkoły Podchorążych. Ze względu na toczącą się wojnę i dobór słuchaczy z wykształceniem technicznym program realizowany był bardzo szybko i udało się zrealizować dwa kursy. Szkołę rozwiązano formalnie w listopadzie 1918 roku, ze względu na zmianę sytuacji geopolitycznej. Nie planowano jednak zaniechania szkolenia topografów i już 12 listopada powołano nową Wojskową Szkołę Mierniczą. Ze względu na brak odpowiednich oficerów wykładowców naukę rozpoczęto dopiero w miesiąc później. Początkowo nie udało się obsadzić stanowiska komendanta i powołano jedynie mjr Józefa Kreutzingera na Dyrektora Nauk. Szkoła najwyraźniej funkcjonowała niezbyt sprawnie ponieważ na początku lutego 1919 roku zdecydowano się na jej reorganizację. Zmieniono nazwę na Oficerskie Kursy Miernicze i powołano płk Jana Morawskiego na stanowisko komendanta. Rozpoczęto także nowy kurs, przyjmując 61 słuchaczy. Z czasem postanowiono oddać szkołę w ręce oficera, który posiadał większe doświadczenie w szkoleniu. Na początku maja komendantem został dotychczasowy Dyrektor Nauk. Swoje obowiązki pełnił do czasu kolejnej reorganizacji szkoły. W dniu 19 lipca nazwę szkoły zmieniono na Oficerską Szkołę Topografów i Geodetów. Niedługo później majora Kreutzinger stracił stanowisko komendanta. W takim kształcie szkoła funkcjonowała do listopada 1919 roku. Okres od listopada 1918 do listopada 1919 traktuje się umownie jako czas funkcjonowania jednej szkoły. Potocznie przyjmuje się iż była to Szkoła Miernicza i to właśnie tego okresu dotyczy omawiana odznaka honorowa. Był to czas kiedy potrzeby służby topograficznej były szczególnie nagłe. Brak wykształconych oficerów doprowadził do tego iż władze polskie zmuszone były w 1919 roku zatrudnić specjalistów z Wiednia.

topo3Wyróżnikiem poszczególnych etapów funkcjonowania szkolnictwa służby topograficznej była podległość szkół. Początkowo Vermesungsschule podlegała PSZ. W interesującym nas okresie na przełomie 1918 i 1919 roku szkoły topograficzne podległe były szefowi Sztabu Generalnego. Następnie przeniesiono szkołę pod skrzydła Instytutu Wojskowo Geograficznego. 11 października 1919 roku nowo powstałą Oficerską Szkołę Topografów ulokowano w wydziale drugim (topograficznym) IWG. Oficerska Szkoła Topografów posiadała osobną odznakę pamiątkową. Kształt jej działania i nazwa zmieniały się dwukrotnie. W 1925 roku przemianowano ją na Szkołę Służby Wojskowo-Geograficznej, a w 1929 roku na Szkołę Topografów.

Z inicjatywą ustanowienia „znaku” dla absolwentów szkoły wystąpił najprawdopodobniej Szef Sekcji Topograficznej Instytutu Wojskowo Geograficznego. To on jako pierwszy przedstawił 28 września 1921 roku projekt znaku pamiątkowego dla słuchaczy „Oficerskiej Szkoły Mierniczej“. Pismo skierowane do Ministra Spraw Wojskowych uzasadniał wysoką rangą szkoły. Jak dowodził autor, na podstawie Oficerskiej Szkoły Topografów miał być utworzony Instytut Wojskowo Geograficzny. W następnym liście z 10 października 1921 roku szef IWG, przez którego prowadzona była korespondencja, przesłał do Referatu Odznaczeń Gabinetu Ministra Spraw Wojskowych gotowy egzemplarz znaku do zatwierdzenia. Rozpoczęcie jej nadawania nastąpiło bardzo szybko. Zachowany materiał ikonograficzny pokazuje, że już na początku 1922 roku znaki noszone były przez uhonorowanych nimi oficerów. Nie jest więc wykluczone, że na przełomie września i października wykonano większą ilość znaków, a następnie przesłano jeden z nich do zatwierdzenia.

topo2Odznaka miała charakter pamiątkowy, czego dowodem był odpowiedni przepis statutu. Jednocześnie statut odmiennie określał nazwę odznaki. Początkowy pomysł by był to znak pamiątkowy dla słuchaczy Oficerskiej Szkoły Mierniczej, zastąpiono nazwą „odznaka honorowa oficerskiej Szkoły Mierniczej”. Podano więc prawidłową nazwę jednostki, traktując przymiotnik „oficerska” jak określenie typu szkoły, a nie człon jej nazwy. Miała być przyznawana oficerom Szkoły Mierniczej, którzy w niej służyli w okresie od 1 listopada 1918 do 1 listopada 1919 przez co najmniej pół roku. Prawo noszenia odznaki przyznawał specjalnie w tym celu powołany Komitet. Składał się on z przewodniczącego, sekretarza i członków. W tym celu dowództwo Oficerskiej Szkoły Topografów przekazało Komitetowi dokumentację dotyczącą Szkoły Mierniczej. Na jej podstawie wyselekcjonowano oficerów, którym przysługiwało prawo noszenia odznaki. Najprawdopodobniej nastąpiło tylko jedno jej nadanie. Pomimo tego Komitetu nie rozwiązano. Zajmował się on ewidencjonowaniem zagubionych odznak i pozbawianiem prawa noszenia odznaki oficerów karanych przez sądy powszechne i honorowe. Nie udało się niestety ustalić ilu członków wchodziło w skład Komitetu. Należy także dodać, że z mocy statutu odznakę otrzymali Szef i zastępca Szefa IWG. Otrzymał ją także Szef sekcji II IWG, czyli komendant Oficerskiej Szkoły Topografów, mjr Aleksander Karbowski. Dokładna całkowita liczba odznaczonych nie jest znana. Na podstawie źródeł można jedynie stwierdzić iż na pewno nadano więcej niż siedemdziesiąt, a zarazem mniej niż sto sześćdziesiąt odznak. Tak więc całkowita liczba nadań pozostaje niewielka. Wątpliwości może budzić pytanie, czy odznakę otrzymali także absolwenci kursów Wojskowej Szkoły Mierniczej z okresu Polskiej Siły Zbrojnej. W moim przekonaniu odznak im nie nadano. Dowodzi temu przypadek mjr Zwolińskiego (wtedy jeszcze w stopniu sierżanta), który ukończył oba kursy Vermesungsschule i odznaki nie otrzymał. Zgodnie z regulaminem odznaczeni mieli otrzymywać legitymacje. Nie udało się jednak potwierdzić, by zachował się choć jeden egzemplarz takiej legitymacji.

Niestety nie zachował się egzemplarz znaku przesłany do ministerstwa, ani żaden źródłowy opis jego wyglądu. W zasobach Centralnego Archiwum Wojskowego znajduje się natomiast jego projekt graficzny. Co ciekawe w warstwie kolorystycznej znacznie różni się on od wykonywanych przez zakład grawerski egzemplarzy. Podobnie opis odznaki umieszczony w statucie, nawiązuje do projektu graficznego, a nie do zachowanych egzemplarzy. Wedle rysunku krzyż maltański na planie którego zaprojektowana jest odznaka miał mieć ramiona pokryte czarną emalią. W praktyce zastosowano na nich emalię koloru granatowego. Zważywszy na tradycyjne barwy służby topograficznej zdaje się, że ta zmiana nie była do końca trafna. Możliwe, że zmiana koloru emalii była wynikiem pracy grawera, a nie decyzji podjętej w IWG czy ministerstwie. Nie jest jednak wykluczone, że przeważyły względy estetyczne. Bowiem odznaka z granatową emalią prezentuje się doskonale. Drugą różnicę zauważyć można na centralnie umieszczonym globusie. W myśl projektu miał on być niebieski. Tymczasem zachowane odznaki posiadają globusy emaliowane na biało. Ta zmiana była zapewne pochodną decyzji o umieszczeniu na ramionach emali koloru granatowego. Biały globus stał się dzięki temu bardziej czytelny i nie zlał się z dużym polem ramion krzyża. Ostatnia różnica polega na kolorze wieńca okalającego od spodu globus i daty umieszczonej na nim centralnie. Przy niektórych egzemplarzach zrezygnowano z postulowanego koloru złotego na rzecz koloru srebrnego. Nie wiadomo z czego wynikają różnice w wykonaniu wieńca.

topo4Choć spotykane są różne wykonania znaku można wyróżnić pewne typowe cechy. Znak wykonany jest z białego metalu. Sama konstrukcja odznaki jest trzyczęściowa. Podstawę stanowi tłoczony krzyż maltański. W dostępnych egzemplarzach zauważyć można, iż znak tłoczony był bardzo płytko. W efekcie granatowa emalia musiała być położona bardzo cienko. To w konsekwencji prowadziło do jej pękania na wielu zachowanych egzemplarzach. W centralnym punkcie krzyża umieszczony jest emaliowany globus z widoczną siatką kartograficzną. Na globusie widnieje data „1918”, odwołująca się do Wojskowej Szkoły Mierniczej, której tradycje kontynuowała Oficerska Szkoła Topografów. Być może w świadomości współczesnych traktowano je nawet jako jedną szkołę o zmienionej nazwie. Globus przymocowany jest do odznaki dwoma drucianymi nitami umieszczonymi pionowo nad i pod słupkiem. Ostatni element stanowi metalowy wieniec położony pod globusem, ale minimalnie na niego nachodzący. Jest on mocowany za pomocą trzech nitów drucianych. Dwa z nich umieszczone są poziomo z prawej i lewej strony słupka. Trzeci znajduje się pod dolnym nitem mocującym globu. Wedle statutu odznaka powinna posiadać na rewersie numer nadania, który zgodny byłby z numerem na legitymacji. W praktyce na odznakach numery te nie występują. Zastosowanie cienkiego metalu do jej wykonania uniemożliwiało wybicie numeru. Przypuszczam jednak, że powód zaniechania umieszczania numeru na rewersie musiał być inny. Znak mocowany był do munduru za pomocą słupka z zakrętką. Znanym producentem jest zakład grawerski J. Michrowskiego. Nie można jednak wykluczyć, że odznaka była produkowana także przez inne zakłady.

Pierwotna wersja artykułu opublikowana była w magazynie „Odkrywca”, do lektury którego zachęcam.

Published 22 April 2016

Odznaka pamiątkowa Centrum Wyszkolenia Łączności

1Początki Zegrzyńskiego ośrodka szkolenia łączności sięgają 1919 roku, kiedy to 13 września powołano do życia Obóz Wyszkolenia Oficerów Wojsk Łączności. Jednostka pod dowództwem ppor. Gustawa Bernaczka skupiała Kurs Aplikacyjny Służby Łączności, Szkołę Oficerską Wojsk Łączności z kursem telegraficznym i radiotelegraficzny, oraz Szkołę Podchorążych Wojsk Łączności. Niestety w warunkach prowadzonej ówcześnie wojny nie udało się w pełni rozwinąć działalności. Komendanta Bernaczka powołano do służby liniowej, a jego miejsce zastąpił mjr Stanisław Rymszewicz. Unormowanie sytuacji przyszło wraz z przejściem armii na etat pokojowy. W ramach zmian w strukturze szkolnictwa wojskowego 31 maja 1921 roku zmieniono nazwę ośrodka na Obóz Wyszkolenia Wojsk Łączności. W jego skład wchodziły dwie szkoły: Szkoła Podchorążych Wojsk Łączności i Centralna Szkoła Podoficerska Wojsk Łączności. Praktyka szybko i negatywnie zweryfikowała tą strukturę. Tak więc już w 1922 roku do obozu włączono kursy uzupełniające dla oficerów, a poprzednie dwie szkoły zmieniono w kompanię szkolną podchorążych rezerwy łączności i kompanię szkolną podoficerów. 10 kwietnia 1923 roku zmieniono nazwę ośrodka na Obóz Szkolny Wojsk Łączności. Mniej więcej w tym samym czasie dowództwo Obozu objął płk Andrzej Miączyński. W 1925 roku na bazie istniejących oddziałów utworzono kursy oficerskie, kompanię szkolną, kurs podchorążych rezerwy i kurs podoficerów zawodowych. Dodatkowo przy Obozie prowadzono kurs kobiecego personelu pomocniczego juzistek. W międzyczasie funkcje dowódców Obozu pełnili płk Emil Kaliński i ppłk Tadeusz Jawor.

Ostatecznie 27 lipca 1929 roku doszło do utworzenia Centrum Wyszkolenia Łączności. Było to jednostka o szerokich zadaniach. Miała szkolić oficerów, podoficerów, specjalistów łączności, a nawet personel pomocniczy. W ramach komisji doświadczalnej prowadziła także badania naukowe. Do tak postawionych zadań należało skonstruować odpowiednią strukturę organizacyjną. Dowódcy batalionu podchorążych rezerwy łączności podlegała kompania szkolna telegraficzna i kompania szkolna radiotelegraficzna. Dowódcy batalionu szkolnego podoficerów zawodowych podlegała kompania szkolna podoficerów zawodowych łączności, kompania szkolna podoficerów zawodowych pułków broni i kompania juzistów. Ponadto w Centrum funkcjonowały jeszcze kursy oficerskie i kursy juzistek. W 1935 roku uproszczono strukturę szkolenia podchorążych łączności. Zlikwidowano istniejącą w Warszawie Szkołę Podchorążych Inżynierii i od nowego roku szkolnego skupiono szkolenie podchorążych w ramach Szkoły Podchorążych Łączności. Wchodziła ona w skład Centrum i zorganizowana była z czterech kompani. Szkolili się w niej podchorążowie wojsk łączności służby stałej i rezerwy, oraz podchorążowie rezerwy piechoty przygotowywani do służby w łączności piechoty. W tym momencie Centrum praktycznie zdominowało szkolnictwo łączności Wojska Polskiego. Kolejnymi komendantami Centrum Wyszkolenia Łączności byli mjr Stanisław Hegner-Szymański (1929-1931), ppłk Wacław Dahlen (1931-1932), ppłk. Edward Wolski (1932-1933), płk Heliodor Cepa (1933-1934), płk Jan Kaczmarek (1934-1939), oraz na krótko przed rozpoczęciem wojny ppłk Romuald Najsarek.

Ponieważ szkoły będące prekursorkami Centrum posiadały swoje odznaki pamiątkowe, dość szybko doszło także do ustanowienia odznaki pamiątkowej Centrum Wyszkolenia Łączności. W dniu 9 stycznia 1930 roku przesłano do Ministerstwa Spraw Wojskowych wzór odznaki pamiątkowej Centrum Wyszkolenia Łączności. Wraz z projektem przesłano także regulamin. Niestety w zasobach archiwum zachował się do dnia dzisiejszego tylko regulamin.

2Postanowienia regulaminu odnoszące się do wyglądu odznaki poddają pod wątpliwość, czy został on ostatecznie przyjęty w tym kształcie. Nie ulega bowiem wątpliwości, że wizerunek rewersu nie odpowiadał jego zapisom. Regulamin przewidywał, że odznakę stanowić będzie biały krzyż maltański. Jego ramiona pokryte miały być białą emalią i okolone złoconym brzegiem. W centralnej części krzyża znajdować miała się emaliowana na czarno tarcza ze złotymi inicjałami CWŁ, oznaczającymi Centrum Wyszkolenia Łączności. Tarcza ta okolona byłaby dwoma emaliowanymi obwódkami. Wewnętrzna miała mieć kolor chabrowy, a zewnętrzna czarny. Tak więc kolory emalii dobrano tak, aby nawiązywały do tradycyjnych barw łączności. Odznaki miały być produkowane w dwóch wersjach. Opisana powyżej i wykonana ze srebra miała być nadawana oficerom, a zapewne także osobom odznaczonym za szczególne zasługi dla Centrum lub Wojska Polskiego. Natomiast odznaki dla szeregowych miały być wykonane z białego metalu i pokryte farbami olejnymi zamiast emalii. Przyjęcie takiego rozwiązania wiązało się zapewne z wysokim kosztem wykonania, który ponoszony był przez odznaczonego. Obie odznaki miały mieć szerokość i wysokość 40 mm. Średnica tarczy z monogramem szkoły miała wynosić 15 mm. Także rewers odznaki miał być identyczny dla obu wersji wykonania. Regulamin przewidywał, że opatrzony on będzie numerem widocznym na legitymacji, nazwą kursu, oraz datami rozpoczęcia i zakończenia nauki. Jak wiadomo na podstawie zachowanych egzemplarzy, nie przyjęto proponowanych rozwiązań odnośnie rewersu. Z większą rezerwą należy odnieść się do przepisu regulaminu mówiącego o umieszczaniu adnotacji na rewersie odznaki wydanej w zastępstwo zagubionego egzemplarza. Regulamin mówi, że w takim przypadku odznakę z oznaczeniem duplikat. Odznakę taką wykonywano co prawda na koszt odznaczonego, choć na zamówienie Centrum. Nie udało się dotrzeć do żadnego egzemplarza potwierdzającego taką praktykę. Także wobec braku numeracji na odznakach, oznaczanie kolejnego egzemplarza nazwą duplikat wydaje się być bezcelowe. Nie są mi znane także egzemplarze wykonane z metalu i malowane. Być może zrezygnowano z niej na rzecz bardziej atrakcyjnej wizualnie odznaki emaliowanej. Odznaka mocowana jest na słupek z nakrętką.

Zgodnie z treścią regulaminu odznaka pamiątkowa miała być noszona na lewej kieszeni munduru oficerskiego, cztery centymetry poniżej jej zapięcia. W przypadku szeregowców była noszona na wysokości trzeciego guzika kurtki mundurowej. Przewidziano także możliwość noszenia odznaki przy stroju cywilnym. Należało wtedy odznakę wpiąć w lewą klapę surduta. Najwyraźniej nie liczono się z możliwością nadania odznaki pamiątkowej CWŁ kobiecie. Przyjmując opisane w regulaminie kryteria nadawania odznaki, ich łączna ilość powinna wynosić około 2.000 – 2.100 egzemplarzy. Nie jest to jednak odznaka spotykana tak często w obrocie kolekcjonerskim, ani nawet na przedwojennych zdjęciach, żeby uznać taki szacunek za prawdopodobny.

Odznaka była nadawana przez Komendanta, bez potrzeby wyrażenia specjalnej zgody innych podmiotów. Wyjątek od tej zasady stanowił osoby uhonorowane odznaką za szczególne zasługi dla Centrum, lub Wojska Polskiego. W ich przypadku o nadaniu odznaki decydowała uchwała zebrania ogólnego oficerów Centrum, zatwierdzona przez Komendanta. Spośród kadry szkolnej, odznakę pamiątkową otrzymywał każdorazowo nowy Komendant Centrum Wyszkolenia Łączności oraz oficerowie i podoficerowie zawodowi po przesłużeniu w Centrum dwóch lat. Jednak główny trzon odznaczonych stanowili absolwenci Szkoły Podchorążych Rezerwy Łączności. Ukończenie tej szkoły z pozytywnym wynikiem było najczęstszą przesłanką przyznania odznaki pamiątkowej Centrum Wyszkolenia Łączności. Warto także wspomnieć o oryginalnym zastosowaniu odznaki pamiątkowej jako elementu nagrodowego w stosunku do absolwentów innych kursów CWŁ. W myśl statutu oficerowie, podoficerowie zawodowi i szeregowi niezawodowi, którzy ukończyli dowolny kurs prowadzony w CWŁ z wyróżnieniem, otrzymywali odznakę. Takie rozwiązanie czynią odznakę pamiątkową i nagrodową jednocześnie. Jest też interesującym wkładem w tradycję odznak polskich szkół wojskowych.

Jako dzień nadania odznaki przewidziano dzień promocji oraz 15 sierpnia jako dzień święta żołnierskiego. Najprawdopodobniej odznaczony otrzymywał jedynie legitymację. W myśl regulaminu odznakę można było bowiem nabyć jedynie za okazaniem legitymacji. To może główna przyczyna dla której znanych jest znacznie mniej odznak, niż potencjalnie ich nadano.

3Tak jak w przypadku większości odznak, przewidywano możliwość pozbawienia odznaczonego prawa do jej noszenia. Kompetencja taka przysługiwała Komendantowi CWŁ. Każdą swoją decyzję w tej sprawie musiał on jednak ogłosić w rozkazie dziennym szkoły. Odebrania prawa do noszenia odznaki mogło nastąpić w przypadku gdy odznaczony karany był sądownie za czyn hańbiący lub w innej dowolnej formie za dezercję lub samowolne oddalenie się. Tej samej restrykcji podlegali oficerowie wykluczeni z korpusu oficerskiego przez oficerski sąd honorowy. Szczególny tryb pozbawienia prawa do noszenia odznaki przewidziano dla osób odznaczonych za szczególne zasługi. Odznakę można było im odebrać w tylko w takim samym trybie w jakim im ją przyznano. Z tym jednak wyjątkiem, że uchwała ogólnego zebrania oficerów musiała być zatwierdzona przez dowódcę Okręgu Korpusu, a nie Komendanta CWŁ.

Wprowadzenie odznaki pamiątkowej Centrum Wyszkolenia Łączności miało szczególne znaczenie z punktu widzenia omawianego tematu, ponieważ wiązało się z unieważnieniem dwóch innych odznak pamiątkowych szkół łączności. Chodzi o odznakę pamiątkową Szkoły Podchorążych Wojsk Łączności i odznakę Centralnej Szkoły Podoficerskiej Wojsk Łączności. Osoby zainteresowane historią Centrum Wyszkolenia Łączności odsyłam do doskonałej książki Zbigniewa Wiśniewskiego „Szkolnictwo, nauka i technika wojsk łączności w latach 1921-1939”.

Pierwotna wersja artykuły była opublikowana w magazynie Odkrywca, do czytania którego zachęcam.

Posts navigation

Older posts
Newer posts
Search for:

Najnowsze wpisy

  • Z twarzy podobny zupełnie do nikogo
  • W numizmatyce widzisz tyle, ile wiesz
  • Medal Towarzystwa Jabłonowskiego
  • Kartofel wrócił
  • Wszystko jest iluzją

Najnowsze komentarze

  • Lucyna on Wszystko jest iluzją
  • Sławek on Wszystko jest iluzją
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Gorący kartofel za 160.000 PLN
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Jak stracić 10.000 euro przez nieuwagę?
  • Na naszej Aukcji X – Falerystyka | on Odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Piechoty

Archiwum wpisów

  • June 2024 (1)
  • February 2024 (2)
  • August 2023 (1)
  • July 2023 (1)
  • June 2023 (1)
  • January 2023 (1)
  • September 2022 (2)
  • August 2022 (4)
  • July 2022 (3)
  • June 2022 (1)
  • February 2022 (2)
  • January 2022 (4)
  • December 2021 (3)
  • November 2021 (1)
  • April 2021 (3)
  • February 2021 (1)
  • January 2021 (3)
  • September 2020 (1)
  • June 2020 (4)
  • May 2020 (5)
  • April 2020 (6)
  • March 2020 (4)
  • February 2020 (1)
  • January 2020 (3)
  • December 2019 (1)
  • November 2019 (1)
  • October 2019 (3)
  • September 2019 (4)
  • August 2019 (1)
  • July 2019 (2)
  • May 2019 (4)
  • April 2019 (3)
  • March 2019 (2)
  • February 2019 (2)
  • December 2018 (2)
  • July 2018 (3)
  • June 2018 (3)
  • May 2018 (4)
  • April 2018 (6)
  • March 2018 (5)
  • February 2018 (5)
  • January 2018 (5)
  • December 2017 (4)
  • November 2017 (5)
  • October 2017 (6)
  • September 2017 (6)
  • August 2017 (4)
  • July 2017 (3)
  • June 2017 (9)
  • May 2017 (1)
  • April 2017 (1)
  • January 2017 (4)
  • December 2016 (6)
  • November 2016 (4)
  • October 2016 (1)
  • September 2016 (2)
  • August 2016 (1)
  • July 2016 (7)
  • May 2016 (6)
  • April 2016 (7)
  • March 2016 (12)
Copyright © 2025 Julian M. Skelnik. All rights reserved.