
Two weeks ago I was looking on Nagyhazi auction house offer of XIX centrury pictures. My attention cought one picture, offered on the auction under lot 50 and presenting black dog. I was sure I knew this picture from somewhere, so I checked the author in description to find connection in my memory. The description stated only that it was XIX century hungarian painting. I was surprised since I was sure that last time I saw this painting, it was attributed to one of XIX century Slovak painters. Unfortunatelly I couldn’t remember which one. I zoomed the picture, looking for a signature, but there wasn’t any. I thought the painting must have been attributed to the painter in the past, but later it was veryfied as an anonimous piece of art. So I did a Google resaerch, to find this previous offer, hoping to get information on previous attribution.

It didn’t took much time to find that the painting was offered by Parisi Galeria in Budapest. Auction took place on 16th May 2013, and the picture was offered under lot 21. But then it was not only attributed, but undoubtfully described as a picture of Dominik Skutecky. Slovakian painter of Jewish ancestry. Why Parisi Galeria was so sure about the author? Because the painting was signed in left down corner! It would be an obvious fraud, but it wouldn’t be surprising, if the picture without signature in 2013, had one in 2021. But why oposit? I guess that someone put a false signature on a fairly good painting from XIX century, that was in an artistic manner of Skutecky, but no one got fooled. After some time he removed the signature and offered the painting without any personal attribution.
I guess the offerer assumed that no one will remember this painting from the auction in 2013. He was wrong. Eight days ago I wrote an e-mail to Nagyhazi describing the situation and asking if there is any sign of manipulation on the painting in left down corner, where previously one could see the signature, but since this day I received no answer. Please take this history as a lesson for you, that nothing is sure even in reputable auction houses.






Na kończącej się dziś aukcji w Hermann Historica oferowana była osobliwa miseczka z pierwszej połowy XVIII wieku. Wykonano ją ze złoconego mosiądzu, a na rancie umieszczono dewizę w języku niemieckim, która odnosi się do wspólnego biesiadowania z przyjaciółmi: “Es lebe der Edle Freund, der so treu und redlich meint – Ich will dies allzeit ehren so lang die becher wehren”, Postanowiłem poświęcić jej uwagę, ponieważ związana jest z Habanami. Stanowili oni jeden z odłamów anabaptyzmu, który zmuszony był uciekać z Europy zachodniej na tereny Moraw, a następnie dzisiejszej Słowacji. Funkcjonował tam stosunkowo długo. Pierwsze wzmianki o pojawieniu się Habanów na Spiszu pochodzą z 1529 roku. Dalsza wędrówka Habanów, tym razem do Siedmiogrodu, miała miejsce dopiero w XVIII wieku. Niestety po raz kolejny związana była z prześladowaniami religijnymi.
Kiedy rozpocząłem pisać zdanie, że “ostatnio” na aukcji pojawił się medal pamiątkowy za obronę Słowacji we wrześniu 1939 roku zawahałem się, ponieważ od tego czasu minęło już kilka miesięcy. Obecnie, kiedy kończę ten wpis, być może już nawet rok. Z drugiem strony taka okazja nie trafia się często, więc może nie jest to szczególnie długi odcinek czasu. Tym bardziej, że oferta obejmowała medal w komplecie z dyplomem. Takiego zestawu nie pamiętam nawet z
W celu odróżnienia osób wyróżnionych za kampanię na Polskim Spiszu i Podhalu wprowadzone zostały pewne modyfikacje w wyglądzie odznaczenia. Osoby które posiadały już medal za obronę Słowacji w marcu 1939 roku, a przysługiwało im kolejne takie samo odznaczenie za kampanię wrześniową, otrzymywały brązową blaszkę do przyczepienia na wstążce. Widoczny pomiędzy dwoma gałązkami jodły napis JAVORINA był nawiązaniem do wsi Jaworzyna Tatrzańska. Na Łysej Polanie obok tej wsi znajdowało się przejście graniczne między ówczesną Słowacją a Polską. Było ono czynne także po wojnie i funkcjonowało aż do wejścia w życie obu krajach traktatu z Schengen.
Osobnym zagadnieniem pozostaje pytanie o wygląd medali dla osób, które otrzymały je po raz pierwszy w kampanii wrześniowej. Martin Karasek i Jaroslav Kozak w katalogu Slovenske vyznamenania a odznaky 1938-1945 stawiają tezę, że otrzymały one takie same medale jak odznaczeni wcześniej, wraz z blaszką JAVORINA na wstążce. Według nich wyjątek w tym względzie zrobiono dla żołnierzy armii niemieckiej, którym wręczano medal z odmiennym napisem na rewersie. O ile pierwszy medal nosił dewizę ZA OBRANU SLOVENSKA – V MARCI 1939, o tyle nowy wzór nosił napis ZA OBRANU SLOVENSKA – JAVORINA ORAVA. Pogląd ten uprawdopodabnia przywołana przez nich korespondencja z której wynika, że oba wzory medalu były zamawiane w Kremnickiej mennicy równolegle. Niestety hipoteza ta z pewnością nie jest ścisła, ponieważ znany jest mi medal w pierwszej wersji z blaszką JAVORINA pozyskany przez kolekcjonera wraz z dyplomem bezpośrednio od rodziny niemieckiego żołnierza. Z mojego doświadczenia wynika, że odmiana z napisem JAVORINA ORAVA jest wyraźnie rzadziej spotykana na rynku kolekcjonerskim od swojego pierwowzoru. Ma to swoje potwierdzenie w ilości medali wykonanych do końca października 1939 roku. W tym czasie ministerstwo obrony odebrało 900 medali pierwszego wzoru i zaledwie 100 medali drugiego. Co ciekawe, w tym samym czasie mennica zakończyła już pracę nad 4.000 blaszek JAVORINA, choć nie miała do nich jeszcze gotowych medali. Wstążki były wykonane odrębnie przez skład Fant. Kühmayer S.A. z Bratysławy, który specjalizował się w wyrobach drucianych i ozdobach choinkowych. Jeden z rachunków za wstążki do odznaczeń stanowi ilustrację następnego akapitu.
Ustalenie łącznego nakładu medali obu wzorów nie jest w moim przekonaniu łatwe. Pomimo iż zachowane źródła mówią o zamówieniu 15.000 sztuk w dniu 27 czerwca 1939 roku, to liczba ta nie musi odpowiadać ilości ostatecznie wykonanych egzemplarzy. Mennica oddawała zamówienie partiami, a nadawanie medalu zakończono ostatecznie w dniu 30 listopada 1941 roku. Może o tym świadczyć także relatywnie niska dostępność medalu na rynku kolekcjonerskim. Cena podstawowego wzoru bez blaszki JAVORINA w obecnej chwili nie spada poniżej 500 zł. Tak więc rynek wycenia ten medal znacznie wyżej niż inne obiekty rzeczywiście wykonane w nakładzie rzędu kilkunastu tysięcy sztuk. Z drugiej strony należy pamiętać, że wiele pamiątek związanych z okresem Republiki Słowackiej była niszczona w celu zatarcia niechlubnej przeszłości. Komunistyczne władze Czechosłowacji bardzo źle patrzały na osoby związane z poprzednim reżimem. Właśnie dlatego dyplomy do Słowackich odznaczeń z okresu II Wojny Światowej są rzadsze od nich samych.
Ponoć jedna z zasad netykiety głosi, że tytuł wpisu może być zwodzący, ale nie może być mylący. Zgodnie z tą regułą pozwoliłem sobie ogłosić sensacyjną wiadomość, że na aukcji w Polsce licytowany będzie obraz Jana Kupeckiego. Kto o nim nie słyszał, wiedzieć powinien, że to czołowy przedstawiciel środkowoeuropejskiego malarstwa późno barokowego, który dodatkowo specjalizował się w portretach. Z wyjątkowym wdziękiem posługiwał się on światłem, pozostawiając zazwyczaj swoje postacie w półmroku i eksponując ich twarze. Przypomina mi w tym względzie twórczość Caravaggia. Jednym z tego przykładów może być widoczny po lewej stronie autoportret sławnego malarza.
Jak by nie było, na 245 Aukcji Dzieł Sztuki i Antyków domu aukcyjnego Rempex pojawił się pod pozycją
Na aukcji
Jeszcze inne ciekawostki, kryją się na rewersie pocztówki. Jest to dość nietypowe i obszerne wyjaśnienie tego, jak powstała. Po pierwsze została wydana przez wydawnictwo dzieł sztuki “STELLA” w Bochni. Prowadził je Ludwik Stasiak, który był także artystą malarzem i uczeniem Jana Matejki. Być może jego wrażliwość kazała mu wybrać na temat pocztówki obraz ciekawszy niż typowe przedstawienie zamku, ratusza, czy któregoś z historycznych kościołów. Druga nietypowa dla mnie informacja to fakt, że wydana w Polsce pocztówka, przedstawiająca miejscowość w ówczesnej Czechosłowacji, drukowana była w Nancy we Francji. Dlaczego Ludwik Stasiak zdecydował się skorzystać z usług zakładu “Imprimeries Réunies”? Przypuszczalnie dlatego, że cenił jakość ich pracy. Ogromnie ciekawi mnie jak się o niej dowiedział. Czy korzystanie z tak odległej drukarni mogło się opłacać?
Na 135. Letniej Aukcji Dzieł Sztuki i Antyków domu aukcyjnego SOGA licytowany był obraz Ernesta Zmetáka pod tytułem “
Przyznam się szczerze, że kiedy pierwszy raz zobaczyłem zdjęcie obrazu wydawało mi się, że przedstawia ulicę Hlavné námestie, a więc widok na kościół od strony południowej, a nie północnej. Jednak tytuł, w połączeniu z szybką wizytą na
W ostatnich dniach słowackie media obiegła informacja, że najstarszy znany emotikom pochodzi z Trenczyna. Został on odkryty przez jednego z pracowników Archiwum Państwowego w Trenczynie, podczas przeglądania akt miejskich z XVII wieku. Na jednym z dokumentów księgowych miasta z 1635 roku, obok podpisu notariusza
Na najbliższej aukcji domu 
Na początku marca opisywałem
Wracając jednak do wstążki omawianego medaliku trzeba się odnieść do wyobrażenia herbu z 1906 roku. W tamtym czasie elementy czarne były już białe. Jeśli pominąć właśnie tą barwę i barwę złotą (która widoczna jest na koronie, detalach mieczy i w centrum kwiatu), to pozostają tylko kolory niebieski i czerwony. Dokładnie takie jak na wstążce pierwszego z opisywanych medalików.
Trafiła ostatnio w moje ręce ulotka propagandowa z 1919 roku. Na pierwszej karcie znajduje się ramka z datą „3 sierpnia 1919” i dwoma napisami „Nie damy ziemi – szczytów Tatr, ni Spisza ni Orawy”. Dość czytelna parafraza Bogurodzicy sugeruje, że ulotka musiała powstać w szerokim kontekście plebiscytu o przynależność Spisza, Orawy i Śląska Cieszyńskiego po pierwszej wojnie światowej. Niestety data nie kojarzyła mi się z żadnym szczególnym wydarzeniem, zmierzającym do plebiscytu. Brakowało także odniesienia do Śląska Cieszyńskiego.
„
„
Przedmiot artykułu Jana Skłodowskiego, Biblioteka i archiwum dawnego kolegium w Podolińcu, w