Skip to content
  • kolekcjonowanie
    • o kolekcjonowaniu
    • aktualności
    • książki
    • blogi
  • pamiątki
    • ordery i odznaczenia
    • odznaki i oznaki
    • medale
    • dokumenty
    • pozostałe
  • Słowacja
    • Kežmarok
    • Polska – Słowacja
    • XIX wiek
  • o mnie
    • o stronie
    • czego szukam?
skelnik.pl

pamiątki

historia ukryta w przedmiotach

pamiątki

Published 8 June 2018

Odznaka X lecia Związku Niższych Funkcjonariuszy Państwowych w Łodzi

Inspiracją do tego wpisu stała się kolejna tygodniowa aukcja Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, czyli wydarzenie zdecydowanie mniej spektakularne niż opisana tydzień temu aukcja Michała Niemczyka. Przedmiotem wpisu będzie oferowana na niej odznaka, wykonana w zakładzie F. Szczepańskiego w Łodzi. Za pomocą skromnych środków udało mu się osiągnąć całkiem przyjemny efekt estetyczny. Choć odznaka tłoczona jest w jednym kawałku metalu, to widoczna w centrum rzymska cyfra X została pokryta szklistą emalią. Łącznie z biało-czerwoną wstążeczką umieszczoną między odznaką i nakrętką można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z o wiele bardziej złożoną konstrukcją. Moje uznanie budzi także fakt, że całość udało się skomponować na stosunkowo niewielkiej powierzchni jeśli przyjąć, że odznaka ma zaledwie 22 milimetry.

Odznaka została opisana jako pochodząca z X Zjazdu Niższych Funkcjonariuszy Państwowych w Łodzi. Przypuszczalnie tak rozszyfrowano skrót Z.N.F.P. Ponieważ nic nie wiedziałem o niższych funkcjonariuszach państwowych, postanowiłem poświęcić im kilka chwil w Google. Okazało się, że ustawa z dnia 17 lutego 1922 roku o państwowej służbie cywilnej wprowadziła rozróżnienie osób zatrudnionych w służbie cywilnej na urzędników państwowych i niższych funkcjonariuszy państwowych. Choć ustawa nie wprowadzała abstrakcyjnej granicy między jedną a drugą kategorią, w pewnym uproszczeniu można określić urzędników jako pracowników wyższej kategorii, a funkcjonariuszy jako pracowników niższej kategorii. Każde z nich miało swój związek zawodowy. W tym przypadku interesował będzie nas Związek Niższych Funkcjonariuszy Państwowych. Tak też w moim przekonaniu należy odczytać skrót widoczny na zwieńczeniu odznaki. Powstaje oczywiście pytanie jak to możliwe, że związek powstał w 1921 roku, podczas kiedy omawiana ustawa została wydana dopiero w lutym roku następnego. Sięgnąłem więc do wcześniejszych przepisów regulujących służbę cywilną. Były to Tymczasowe Przepisy Służbowe dla Urzędników Państwowych z 11 czerwca 1918 roku. Nie wspominały one o innej kategorii jak urzędnik państwowy. Jedynie dołączona do nich tabela płac urzędników państwowych wspomina o tym, że ustanowione w niej warunki wynagrodzenia nie dotyczą praktykantów, aplikantów, pomocniczego personelu kancelaryjnego i technicznego “tudzież służby niższej“. Nie można więc wykluczyć, że jakiś akt rangi podustawowej wprowadzał kategorię niższych funkcjonariuszy wcześniej niż ustawa 1922 roku.

Dlaczego uważam, że jest to odznaka rocznicowa, a nie zjazdowa? Po pierwsze ze względu na daty 1921-1931 w połączeniu z rzymską cyfrą X, które jednoznacznie sugerują dziesiątą rocznicę. Po drugie dlatego, że w zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego znajduje się relacja fotograficzna z IX zjazdu Związku Niższych Funkcjonariuszy Państwowych. Miał on miejsce w 1934 roku w Warszawie. Jedno z takich zdjęć umieściłem po lewej stronie. W innym źródle znalazłem informację, że pierwszy taki zjazd miał miejsce 1927 roku. Jest więc niemożliwe aby X zjazd miał miejsce w 1931 roku w Łodzi. Nie jest też nieprawdopodobne aby oddział Łódzki związku wykonał sobie odznakę na dziesięciolecie. W szczytowym momencie związek miał w całym kraju 5.000 członków. Można więc przyjąć, że liczebność łódzkiego oddziału była na tyle duża, że pozwalała na zamówienie rocznicowej odznaki.

Published 25 May 2018

Tłoki orderu sztandaru pracy

Ordery PRL szczególnie mnie nie bawią. Jeśli to możliwe, staram się zwracać większą uwagę na osoby wyróżnione, niż na same wyróżnienia. Ponieważ bohaterowie PRL nie są moimi bohaterami, to też ordery i odznaczenia tego okresu nie zwracają mojej szczególnej uwagi. Trochę inaczej było, kiedy na ostatniej aukcji Hermann Historica pojawiły się tłoki do orderu Sztandaru Pracy. Wedle opisu miały one pochodzić z zasobów Niemieckiego producenta tego orderu. Oczywiście można żałować, że dom aukcyjny nie sprecyzował źródła pochodzenia tych tłoków, czyli konkretnej mennicy. Można się jedynie domyślać, że ze względu na bratnią przyjaźń między socjalistycznymi państwami była to mennica ulokowana w DDR. Jeśli tak, to musiała nią być Mennica Muldenhütten lub Mennica w Berlinie.

Pierwsza z nich została zamknięta rozporządzeniem Ministra Finansów z dniem 31 grudnia 1961 roku, a pracownicy i majątek zostali przejęci przez Górniczo-Hutniczy Kombinat “Albert Funk” we Freibergu. W 1990 roku kombinat został sprywatyzowany.i włączony w skład Saxonia AG. W późniejszych latach poszczególne zakłady kombinatu zostały podzielone i sprzedane innym spółkom. W takich warunkach wypłynięcie na rynek kolekcjonerski stempli do zagranicznego orderu z mennicy zamkniętej przeszło trzydzieści lat wcześniej, nie wydaje się niczym zaskakującym. Zupełnie odmienna jest historia Mennicy w Berlinie, która działa do dnia dzisiejszego.

Zobaczmy teraz czy uda nam się ustalić które egzemplarze orderu były bite omawianych stempli. Z całą pewnością wiemy, że chodzi o krzyże wykonywane po 1952 roku kiedy inicjały na rewersie zmieniono z RP na PRL. Wojciech Stela w katalogu Polskie Ordery i Odznaczenia 1946-1989 wyróżnia dla tego typu trzy wykonania Orderu Sztandaru Pracy II klasy, co jest w literaturze przedmiotu chyba najdalej posuniętym ustaleniem. Wykonanie A cechuje się gładkim polem za inicjałami. Na zdjęciu poglądowym wydaje się być niemal lustrzane. Zdaniem autora są to najwcześniejsze egzemplarze z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Wykonanie B charakteryzuje się w jego ocenie groszkowanym polem za inicjałami. Mają to być krzyże pochodzące z lat siedemdziesiątych i późniejsze. Wreszcie wykonanie C, w którym tło za inicjałami nie jest groszkowane, ale nie jest też zupełnie gładkie. Według autora każde kolejne wykonanie powinno być tańsze od poprzedniego niemal o połowę. Tak więc za ładny egzemplarz wykonania A można jego zdaniem dostać cztery ładne wykonania C. Przy czym wszystkie z nich miała wykonać Mennica Państwowa.

Już na tym etapie widać słabość opisu. Autor pominął egzemplarze tłoczone (najprawdopodobniej) w Muldenhütten lub błędnie przypisał wszystkie egzemplarze do Mennicy Państwowej w Warszawie. Nie jest też wykluczone, że popełnił oba te błędy na raz. Jeśli przyjrzeć się bliżej omawianym stemplom to widać, że tło inicjałów jest w nich groszkowane. Oznacza to, że mogły być wykorzystane do wykonania egzemplarza opisanego w książce Wojciecha Steli jako wykonanie B. Mogły lecz nie musiały. Niestety zdjęcie z domu aukcyjnego nie jest na tyle precyzyjne, żeby połączyć je z konkretnym egzemplarzem orderu. Do tego trzeba by wziąć do ręki stemple i order. Należy też pamiętać, że łączne nadanie orderu przekroczyło ćwierć miliona. Tak więc nawet trzy pary stempli mogły się okazać niewystarczające. Egzemplarze z groszkowanym tłem mogły być z powodzeniem wykonywane tak samo w Niemczech jak i w Polsce. W takim wypadku należałoby uzupełnić zestawienie W. Steli o kolejne wykonania.

Wydaje się także, że sprostowania wymaga przypuszczenie postawione przez W. Stelę, że egzemplarze z groszkowanym tłem inicjałów pochodzą z lat siedemdziesiątych. Jeśli przyjąć hipotezę, że omawiane stemple faktycznie pochodzą z Mennicy Muldenhütten, to czas ich wykonania i wykorzystania można oszacować na lata 1952-1961. W takim wypadku byłyby to jedne ze starszych Orderów Sztandaru Pracy. W połączeniu ze świadomością zagranicznego wykonania, ordery bite z tych stempli powinny być sympatycznymi ciekawostkami w każdym zbiorze orderów PRL.

Published 18 May 2018

Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie

Do Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie wybraliśmy się przy okazji majówki. Jednak dopiero teraz miałem chwilę, żeby tą wizytę podsumować. Ekspozycja podzielona jest na trzy budynki i trzy tematy. W głównym gmachu dworku, należącego kiedyś do rodziny Wybickich, znajduje się ekspozycja poświęcona głównie Mazurkowi Dąbrowskiego. Chciało by się powiedzieć, że ta część ekspozycji jest dość skromna, ale chyba bardziej właściwe będzie stwierdzenie, że po prostu nie jest przeładowana. W muzeum znajdziemy część poświęconą historii legionów Dąbrowskiego, drogi życiowej Józefa Wybickiego i kopię rękopisu naszego hymnu. Uwagę poświęcono także samej treści hymnu i jego melodii, wraz z dostępnymi w wersji audio pieśniami innych narodów, powstałymi na tą samą melodię. Całość przepleciona jest ekspozycją pamiątek historycznych, związanych z rodziną Wybickich i historią walki o niepodległość Polski. Całość jest w miarę spójna. Jedyne co mnie zaskoczyło, to nieudana próba odtworzenia zestawu wyróżnień przyznanych Józefowi Wybickiemu. W gablocie złożony został Order Orła Białego w wersji jaka wykonywana jest współcześnie wraz z informacją o odznaczeniu autora pieśni legionów w 1807 roku. Do tego w gablocie wystawiono medal św. Heleny na błędnej wstążce i inne odznaczenia jakie miał otrzymać słynny Polak. Ten pomysł uważam za mocno nietrafiony.

Dwa kolejne pomieszczenia to elementy dawnych zabudowań gospodarczych. W jednym z nich zaprezentowano historię dworku ze szczególnym naciskiem na najlepiej udokumentowany okres XX wieku. W okresie międzywojennym należał on do jednej z niemieckich rodzin, które sympatyzowały z ideami narodowego socjalizmu. Osobliwie było patrzeć na zdjęcia budynku będącego dziś muzeum hymnu polskiego, obwieszonego flagami ze swastyką. Po wojnie w dworku mieściła się Szkoła Ludowa im. Józefa Wybickiego. Na kolejnych zdjęciach widać było jak budynek coraz bardziej popadał w ruinę. To także był znak swoich czasów.

Trzeci budyneczek i ekspozycja, poświęcone były polskim pamiątkom narodowym ze szczególnym nakierowaniem na historię polskiego godła i orła, jako symbolu państwowości polskiej. Tą ekspozycję także uważam za ciekawą, ze względu na swoją różnorodność. Dominowały pamiątki narodowe, orły czapkowe, sztandary itp. Pomimo pewnej przypadkowości zbioru miałem wrażenie, że ktoś nad tym panuje. Poszczególne gabloty poświęcone były różnym tematom. Swoją gablotę mieli na przykład strażacy, czy strażnicy graniczni. Oczywiście moją sympatię zdobyła gablota poświęcona wymiarowi sprawiedliwości, w której znalazły się ciekawe i reprezentatywne przykłady oznak urzędów. Można powiedzieć, że do pewnego stopnia zaimponowali mi autorzy tych gablot, którzy nie popełnili żadnego z powszechnych przy opisie tego typu pamiątek błędów. Jedynym zgrzytem była fantazyjna odznaka, wymyślona na szkodę kolekcjonerów, której zdjęcie widać obok. Jedynak i w tym wypadku prawidłowo opisano ją jako wyrób pochodzący z lat osiemdziesiątych. Nie wiem kto robił opisy tych przedmiotów, ale wykazał się naprawdę sporą rzetelnością. W grupie przedmiotów zgromadzonych na tej ostatniej ekspozycji moją szczególna uwagę przykuł puchar pamiątkowy z motywami i monetami z powstania listopadowego. Był to doprawdy wyróżniający się egzemplarz. Szkoda, że mogłem go oglądać tylko przez szybę.

Published 15 May 2018

Czy oznaka adwokata wróciła do WCN?

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, a dokładnie w lutym 2012 roku pojawiła się na 49. aukcji w Warszawskim Centrum Numizmatycznym oznaka adwokata. Egzemplarz ten widać na porównaniu po lewej stronie. Nie jest to wydarzenie szczególne, ponieważ oznaki te pojawiają się na aukcjach dość regularnie. Jeśli nie patrzeć na stan zachowania i nie przejmować się brakiem rozety, czy szarfy to myślę, że można ją pozyskać do kolekcji w ciągu kilku miesięcy. To co było nietypowe dla tej oferty to opis. Według WCN miała to być “odznaka sądownicza” z okresu Królestwa Polskiego. Zwróciłem się mailowo do WCN z informacją, że ich opis jest błędny i odznaka pochodzi z okresu międzywojennego. Pomimo wymiany korespondencji pracownik domu upierał się przy swoim opisie, który zresztą do dnia dzisiejszego widnieje na ich stronie. Trudno, w sumie to nie jest moja sprawa.

Do dzisiaj wydawało mi się, że zapomniałem o tamtej aukcji. Jednak jak co tydzień zajrzałem na stronę WCN, żeby sprawdzić aktualną ofertę na aukcji internetowej. Trzeba przyznać, że jest to chyba jedyny dom aukcyjny w Polsce który potrafi utrzymać tak przyzwoity i równy poziom oferty na aukcjach organizowanych w każdym tygodniu. Zauważyłem na niej oznakę adwokata, która miała nieścisły opis. Jego początek brzmiał dosłownie:

Polska – I wojna światowa 1914-1918, odznaka adwokacka, noszona w latach 1924 – 1929 jako element stroju adwokatów

Powstaje oczywiste pytanie, czy opis dotyczy oznaki noszonej w latach 1914-1918, czy też w latach 1924-1929? Te wątpliwości przypomniały mi o zapomnianym wcześniej opisie sprzed wielu lat. Dość szybko go odszukałem i ku swojemu zaskoczeniu zauważyłem, że najprawdopodobniej chodzi o dokładnie ten sam egzemplarz oznaki. Moje przypuszczenie wynikało z tego, że na rewersie odznaki widoczna była wykonana ręcznie litera S. Jest to oznaczenie jednostkowe, nie występujące na innych oznakach tego typu. Tak mi się przynajmniej wydawało. Różnicę w detalach rewersu przypisałem temu, że odznaka musiała być wyczyszczona i być może uszkodzona w trakcie amatorskiego reperowania. Jednak to właśnie ta z pozoru indywidualna litera S zasiała we mnie ziarno wątpliwości, czy rzeczywiście mamy do czynienia z tą samą, czy tylko taką samą oznaką.

Kiedy zacząłem je bliżej porównywać zauważyłem, że najprawdopodobniej to nie jest ta sama oznaka i literę odtworzono za pomocą rylca na dwóch oznakach z bardzo dużym podobieństwem. Niestety im więcej patrzę na to porównanie, tym bardziej tracę pewność czy mamy do czynienia z dwoma różnymi literami, czy też zdjęcia różni tylko kąt nachylenia i fakt oczyszczenia powierzchni rewersu. Percepcję zaburza także brzydki ślad lakieru zakrywający część litery na oznace widocznej po prawej stronie. Z tych powodów nie potrafię sobie wyrobić jednoznacznego zdania.

Przypomniało mi się jednak, że taka oznaka z literą S pojawiła się już kiedyś na allegro. Jak się okazało po sięgnięciu do notatek, oferował ją Skup Monet Wszystkich z Domu Handlowego Feniks we Wrocławiu w czerwcu 2015 roku. Aukcja zakończyła się sprzedażą oznaki w cenie 620 zł. Jednak wtedy nie była jeszcze upiększona czerwonym lakierem o niepasującym odcieniu. Dodajmy, że lakier ten został nałożony w tak nieprofesjonalny sposób, że jego ślady zachodzą nie tylko na orła, ale widoczne są nawet na rewersie oznaki. Ktokolwiek próbował ukryć mankamenty lakieru widocznego w tle, pogorszył tylko sytuację. Co ciekawe, reperacji poddano także białą emalię widoczną na szarfie z napisem. Jak widać z załączonego zdjęcia efekt jest wcale nie lepszy. Na górnym zdjęciu widać odznakę w stanie z 2015 roku, a na dolnym w obecnym stanie. Ubytki były uzupełniane z takim rozmachem, że nieudany artysta zamalował zagięcia szarf. Całość sprawia bardzo mizerne wrażenie, a w mojej ocenie oznaka została kompletnie zniszczona. Jeśli to ten sam egzemplarz, który oferowało WCN w 2012 roku, to pozbawiono go także rozety, która stanowiła ciekawe uzupełnienie.

 

Published 27 April 2018

Żeton Oddziału Kolarzy Sokoła Żywieckiego

W trakcie wczorajszej tygodniowej aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego zakończyła się licytacja żetonu, który nie posiadał szerszego opisu. Już samo to stanowiło dostateczny powód do podjęcia się próby rozszyfrowania skrótu ·O·K·S·Ż·, umieszczonego w centralnym punkcie żetonu. Moją uwagę zwrócił także projekt, który jest charakterystyczny dla odznak Czechosłowackich. W szczególności moją uwagę zwróciły liście. Każdy kto miał do czynienia z odznakami Czechosłowackimi doskonale wie, że żeton projektował ktoś związany z tym krajem. Nie można też zapominać o widocznych na żetonie barwach. Jeśli pominąć zielone liście, to zostanie nam biała, niebieska i czerwona; czyli barwy Czechosłowacji. Tak więc tu nie mogło być szczególnego zaskoczenia. Rzeczywiście na rewersie widnieje sygnatura KARNET KYSELY PRAHA. Z drugiej strony słowo JUBILEUSZ bez cienia wątpliwości mogło pochodzić tylko z języka polskiego, a więc wykluczone jest aby była to odznaka Słowacka lub Czeska.

Dzięki wszechwiedzącemu wujkowi Google szybko udało mi się ustalić, że chodzi o Oddział Kolarzy Sokoła Żywieckiego. Jedyna pewna informacja jaką udało mi się w internecie zdobyć na temat tego oddziału to fakt, że wydał on w 1910 roku jednodniówkę z okazji zorganizowanych przez siebie wyścigów. Z treści żetonu wiemy, że oddział musiał przetrwać znacznie dłużej, skoro w 1921 roku świętował swoje 25-lecie. Żeton znalazł swojego nabywcę, co pozwala mieć nadzieję, że ktoś przyjrzy się bliżej historii tego niewielkiego klubu sportowego.

Pozostaje jeszcze pytanie, dlaczego odznakę wykonano w Pradze, a nie w jakimś zakładzie grawerskim na terenie Polski. Nawet jeśli kolarze z Żywca uznali, że mają za daleko do Warszawy, to przecież w Krakowie też było przynajmniej kilku grawerów, którzy poradzili by sobie z wykonaniem takiego żetonu. W moim przekonaniu odpowiedzi należy szukać w tradycjach sokolich na terenach Czechosłowacji, które były znacznie silniejsze niż w Polsce. Dodatkowo liczba odznak, oznak, żetonów i innych podobnych pamiątek sokolich w Czechosłowacji była nieporównywalnie większa niż w Polsce. Dlatego Oddział Kolaży Sokoła Żywieckiego mógł otrzymać rekomendację od zaprzyjaźnionych sokołów Czechosłowackich. Być może zakład Karnet Kysely oparł się na wzorze jakiejś innej odznaki sokolej, którą wykonywał wcześniej. W ten sposób mógłby zaoszczędzić na wykonaniu matrycy i stać się zwyczajnie bardziej konkurencyjny wobec grawerów z terenu Rzeczpospolitej. Było by to pragmatyczne i proste wytłumaczenie powodu dla którego zdecydowano się na usługi Praskich grawerów.

Published 24 April 2018

Odznaka Sądy Rzeczypospolitej Polskiej?

Przygotowując ten wpis miałem problem z ustaleniem jaki powinien być jego tytuł. To co widać na sąsiednim zdjęciu jest destruktem oznaki, na bazie którego ktoś stworzył fantazyjną odznakę. W zasadzie to nawet nie wiadomo czy odznakę, skoro czegoś takiego nigdy nie było. W każdym razie na przygotowywanej przez Gabinet Numizmatyczny Damiana Marciniaka 5. aukcji miało się pojawić jako “odznaka Sądy Rzeczypospolitej Polskiej“. Dlatego pozwoliłem sobie zapożyczyć ten tytuł i opatrzyć go znakiem zapytania, żeby zaznaczyć swoje wątpliwości. Wstępnie przygotowany opis nie precyzował z czym mamy do czynienia tylko uściślał, że “Wstążka [jest] oryginalna, zamocowana jednak najpewniej do późniejszego kółka, z przebarwieniami i śladami użytkowania“. Do tego podane zostały jeszcze wymiary 32,4 x 42,4 mm bez wstążki i stop w jakim wykonano zasadniczy element. Czyli mniej więcej tyle ile można o tym przedmiocie powiedzieć na wyczucie, jeśli nie wie się co to właściwie jest. Zabrakło chyba tylko informacji na temat dziurki i odkształceniu po pinezce. Spróbujmy się zabrać za temat od samego początku i opisać co tu się wydarzyło i a jaka była reakcja domu aukcyjnego na wiadomość o kłopotach z opisem.

Zacznijmy od zasadniczego elementu rzekomej odznaki. Jest to ogniwo z łańcucha, który był oznaką komorników. Łańcuchy te były wykonywane przez zakład grawerski Stanisława Lipczyńskiego w Warszawie i swoim wyglądem nawiązywały do oznak sędziów, prokuratorów, sekretarzy i woźnych sądowych. Ten spójny system oznaczania funkcji w wymiarze sprawiedliwości miał swój sens. Łańcuch złożony był naprzemiennie z ogniw o dwóch zupełnie różnych rysunkach. Pierwsze przedstawiało kartusz z orłem w koronie, umieszczonym w centralnej części. Drugie wyglądało tak jak to oferowane na aukcji Damiana Marciniaka. Ogniwa były ze sobą łączone za pomocą dwóch łańcuszków złożonych z trzech koluszek każdy. Zdarza się, że ta misterna praca jest współcześnie dzielona przez dzikusów liczących na większy zysk ze sprzedaży każdego ogniwa osobno. Pozwalam sobie tak napisać, ponieważ jestem osobiście przekonany, że do GNDM ogniwo trafiło już w takim mizernym stanie. Chciał bym jednak tym wpisem uświadomić wszystkim, że w przeciwieństwie do kompletnego łańcucha, tak wyrwane z całości ogniwo jest nic nie wartym destruktem. Jestem wręcz przekonany, że gdyby Damian Marciniak zdawał sobie sprawę z czym ma do czynienia, to zapewne nie przyjął by tego obiektu do sprzedaży na aukcji.

Wróćmy jednak do samego obiektu. Jeśli przyjrzeć się jego dolnej części, to łatwo można zauważyć ślad po spiłowanym oczku do którego mocowane były opisane wyżej koluszka. Żeby uwiarygodnić obiekt, oszust dodał do niego rzeczywiście starą wstążkę. Na ten prosty trik dał się nabrać autor opisu na stronie Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka. Jego czujność powinno wzbudzić, jak słusznie zauważył, późniejsze kółko. Prawdę mówiąc jestem dość zaskoczony łatwowiernością tego domu aukcyjnego, który jawił mi się jako profesjonalny i doskonale rozwijający. Mistyfikacja jest na tyle łatwa do rozpoznania, że powinni sobie z nią bez trudu poradzić. Być może w pośpiechu przygotować ktoś się za bardzo pośpieszył. Ważne jest to, że po otrzymaniu powyższych informacji dom aukcyjny zareagował. Zostałem zapewniony, że obiekt zostanie wycofany z aukcji stacjonarnej i sprzedany na allegro. Najwyraźniej ocenili, że jest to mniej “szlachetny” kanał dystrybucji.

Published 13 April 2018

Dyplom medalu za stłumienie powstania styczniowego

Aleksander Masson był urzędnikiem carskim. Pochodził z rodziny francuskiego przemysłowca osiadłego w Warszawie. Zdobywając zaufanie przełożonych szybko piął się po szczeblach urzędniczej kariery, która w doskonały sposób odzwierciedla trudności życia polaków pod zaborem rosyjskim. W 1839 r., podczas półrocznej nieobecności Andrieja Storożenki, zastępował go na stanowisku prezesa stałej Komisji Wojenno-Śledczej w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Była to komisja, która zajmowała się ściganiem przestępstw o charakterze politycznym. Głównie były to wystąpienia patriotyczne, dzięki czemu Pawilon X stał się symbolem męczeństwa patriotów walczących o niepodległość pod zaborem rosyjskim. Jednocześnie w tym samym czasie był oficerem do specjalnych poruczeń w stopniu podpułkownika, przy namiestniku Królestwa Polskiego Iwanie Paskiewiczu. Później pełnił funkcję szefa tajnej policji w Warszawie, oraz naczelnika urzędu pocztowego w Warszawie. W latach 1859-1865 był dyrektorem generalnym poczty na cały okręg Królestwa Polskiego oraz szefem cenzury. Oznacza to, że funkcję tą pełnił także w trakcie powstania styczniowego.

Po powstaniu styczniowym w 1861 r. Aleksander II polecił zrusyfikować Radę Administracyjną. Był to organ władzy wykonawczej – rodzaj rządu w Królestwie Polskim. Sposobem rusyfikacji było włączenie w jej skład trzech zaufanych urzędników. Jednym z nich był Aleksander Masson. Kiedy utrzymanie kompetencji i składu Rady okazało się niemożliwe ze względu na protesty polaków, car powołał do życia Komitet Urządzający dla Królestwa Polskiego. Był to organ zarządzający w jego imieniu administracją Królestwa. Aleksander Masson wszedł w skład tego Komitetu i jako jego członek otrzymał medal za stłumienie powstania styczniowego. W czasie powstania jego główna aktywność polegała na szefowaniu urzędowi cenzury. W momencie otrzymania medalu posiadał
rangę tajnego radcy, co odpowiadało stopniowi generał lejtnanta i było trzecim najwyższym stopniem urzędniczym w cesarskiej tabeli rang.

Published 6 April 2018

Medal w podziękowaniu za ostatnią dekadę XVIII wieku

Przy okazji jednego z wpisów narzekałem, że dotychczas nikt nie sporządził spisu medali polskich z XIX wieku. Po jakimś czasie przypomniało mi się, że nie byłem dość precyzyjny. Przecież kiedyś wyłącznie dla takiego spisu kupiłem kilkanaście numerów Warszawskich Zeszytów Numizmatycznych. Anonimowy autor zaprezentował w nich “Rejestr XIX-wiecznych medali polskich i z Polską związanych“. Dość szybko udało mi się później ustalić nazwisko tego autora i jest nim osoba posiadająca ustaloną reputację w temacie polskiego medalierstwa. Dlatego też w pierwszym momencie byłem rozczarowany tym, że wspomniany rejestr stanowi w zasadzie spis pozycji wynotowanych z kilku podstawowych publikacji. Najwyraźniej autor też zdawał sobie sprawę z ograniczeń tego spisu i dlatego postanowił pozostać anonimowy. Jeśli spojrzeć na listę pozycji wymienionych w książce Witolda Garbczewskiego pod tytułem “Przemysł-Sztuka-Polityka. Wystawy gospodarcze na ziemiach polskich i z Polską związanych ok. 1850-1914“. Pierwszym medalem na liście anonimowego autora pochodzi z 1802 roku i poświęcony jest Karlowi Ludwikowi de Cocceji, radcy rządowemu i przewodniczącemu regencji w Głogowie. Związek tego medalu z Polską jest dość luźny i streszcza się do tego, że część udanej kariery urzędniczej de Cocceji związana była z Górnym Śląskiem. Z tego powodu można by dyskutować, czy rzeczywiście jest to pierwszym XIX-wieczny medal związany z Polską.

Ponieważ takie dyskusje zawsze pozostają nierozstrzygnięte może się okazać, że łatwiej będzie znaleźć inny starszy medal który spełniał będzie zadane kryterium. Wydaje się mało prawdopodobne aby przez dwa latach (1800-1802) nie ukazał się żaden medal nie związany z historią Polski. Tym bardziej, że rok 1800 był jubileuszowy. Rzeczywiście w tym roku wydano medal na upamiętnienie ostatniej dekady XVIII wieku. Na jego awersie widoczna była kobieca postać klęcząca przed ołtarzem z datą 1800. Jaki jest w takim razie związek medalu z Polską? Na rewersie medalu wymienionych jest szereg wydarzeń które zaważyły na historii Europy w latach 1791-1799. Jednym z nich było przyjęcie konstytucji 3 maja 1794 roku. Można przyznać, że było to wydarzenie bez precedensu nie tylko dla historii Polski, ale także całej Europy.

Medal wybity został w cynie i tylko w takim metalu notowany jest w znanych i opisanych kolekcjach XIX wiecznych. Jego średnica wynosi 43 mm. Tak więc z jednej strony temat i stop w jakim wykonano medal nie należą do szczególnie atrakcyjnych. Z drugiej strony ma on dość atrakcyjną z kolekcjonerskiego punktu widzenia wielkość. Dlatego w grudniu 2017 roku prezentowany na zdjęciach egzemplarz w wyraźnie widoczną skazą osiągnął na aukcji w Niemczech cenę ok. 450 zł.

Published 30 March 2018

Kurs unitarny Szkoły Podchorążych Piechoty

Kurs unitarny zapewniał podstawowe wykształcenie niezbędne dla kandydatów do szkół podchorążych piechoty, kawalerii, artylerii i inżynierii. Nie oznacza to jednak, że wszyscy uczniowie szkół podchorążych przechodzili takie szkolenie. Zwolnieni byli z niego między innymi uczniowie szkoły podchorążych sanitarnych, czy saperów. Przechodzili oni kurs rekruckiego wyszkolenia piechoty w szkołach, w których później kontynuowali naukę. Z odbycia kursu unitarnego zwolnieni byli także absolwenci Korpusów Kadetów, o ile zdali egzamin na podchorążych. Niestety spora część kadetów miała z tym kłopoty. Zwolnienie dotyczyło także absolwentów dywizyjnych kursów podchorążych rezerwy, odbytych w ramach zasadniczej służby wojskowej. Początkowo dla tych dwóch grup przeprowadzano krótsze, miesięczne kursy unifikacyjne, jednak na początku lat trzydziestych zrezygnowano z nich.

Jako, że na kurs unitarny do Szkoły Podchorążych Piechoty przyjmowano kandydatów na podchorążych, kwalifikacje jakich od nich wymagano były były dosyć wysokie. Przede wszystkim byli to kawalerowie w wieku od 17 do 21 lat, którzy posiadali stosowne oświadczenie Wojskowego Szpitala Okręgowego. Od górnej granicy wieku istniały wyjątki dla osób posiadających określone wykształcenie fachowe lub studia wyższe. Mogli być oni niekiedy przyjmowani na kurs nawet do 25 roku życia. Kandydaci na kurs musieli posiadać maturę lub być absolwentami Państwowej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn i Elektrotechniki w Warszawie, czy Poznaniu. Nie mogli być karani za niektóre typy przestępstw, a ich postawa musiała wskazywać na głęboki patriotyzm i silny kręgosłup moralny. Co ciekawe, wymagano także legitymowania się prawem do noszenia Państwowej Odznaki Sportowej.

Wśród kandydatów spełniających wyznaczone warunki przeprowadzano w drugiej połowie lipca egzamin wstępny. Składał się on z rozmowy kwalifikacyjnej, testu z matematyki, fizyki i wiedzy ogólnej, a także badań lekarskich i psychomotorycznych. Całość egzaminu trwała trzy dni. Zarówno koszt egzaminu, jak też utrzymania w czasie jego trwania ponosili kandydaci.

Ilość uczniów przyjmowanych na kurs określał corocznie minister spraw wojskowych, a ostateczną listę przyjętych zatwierdzał komendant Szkoły Podchorążych Piechoty. Zawiadomienie o przyjęciu na kurs rozsyłane było do 1 września, a nauka rozpoczynała się 1 października. Dodatkowym warunkiem jej rozpoczęcia była wpłata w wysokości 100 zł.

Początkowo uczniowie kursu stanowili osobne klasy SPP. Sytuacja ta zmieniła się 20 października 1929, od kiedy to kurs stanowił na stałe III Baon Szkoły Podchorążych Piechoty. Początkowo kurs umiejscowiony był w Ostrowi Mazowieckiej. Jednak ze względu na rozrastające się potrzeby lokalowe szkoły podjęto decyzję o przeniesieniu kursu unitarnego do Różana, gdzie stacjonował od 15 października 1929 roku

Kurs unitarny trwał 11 miesięcy i dzielił się na okres rekrucki, okres wyszkolenia ogólno-wojskowego i specjalnego oraz okres wyszkolenia taktycznego. Pierwszy z nich trwał cztery miesiące i obejmowały typowy program wyszkolenia rekruta piechoty. Wyszkolenie ogólno-wojskowe i specjalne trwało pięć miesięcy. W tym czasie uczniowie odbierali gruntowe wykształcenie teoretyczne, a także w zakresie uzbrojenia, łączności i służby saperskiej. Ostatni, dwumiesięczny okres wyszkolenia taktycznego, to także okres nauki praktycznej. W tym czasie odbywano ćwiczenia taktyczne i ostre strzelanie.

Absolwenci kursu unitarnego, którzy zdali egzamin końcowy z wynikiem pomyślnym przyjmowani byli do szkół podchorążych piechoty, kawalerii, artylerii lub inżynierii. W związku z podjętą w szkole podchorążych nauką, składali zobowiązanie o dalszym kontynuowaniu kariery w szeregach korpusu oficerskiego danej broni. Przydział do danej szkoły podchorążych nie zależał wyłącznie od woli kandydata, ale także od jego przydatności do służby i ilości wolnych miejsc. Ostateczne zdanie należało do komisji międzyszkolnej. Nie bez znaczenia musiały pozostawać także opłaty jakie nakładano na kandydatów do poszczególnych szkół podchorążych. Wynosiły one 150 zł. w przypadku Szkoły Podchorążych Piechoty, czy Inżynierii lub nawet 330 zł. w przypadku Szkoły Podchorążych Kawalerii lub Artylerii. Także dalsze pobieranie nauki w wymienionych szkołach było płatne.

Jako ciekawostkę obyczajową można dodać, że w wymaganiach wobec kandydatów umieszczono zapis: „nie ulegają zboczeniom płciowym”.

Published 23 March 2018

Przywilej lokacyjny Mariensztatu

Zgodnie z prawem obowiązującym w okresie Rzeczpospolitej szlacheckiej, fundowanie miast należało do prerogatyw królewskich. Niekiedy dla celów rozwoju handlu lub lepszej organizacji latyfundiów, król wydawał specjalny przywilej lokacyjny, pozwalający na tworzenie miast prywatnych. Począwszy od XVII wieku dostrzegalne stały się różnice w rozwoju miast królewskich i prywatnych. Te pierwsze napotykały na istotne trudności w rozwoju, przez co królowie zaczęli coraz chętniej popierać fundacje prywatne.

Stały się one także kołem zamachowym rozwoju większych miast królewskich. Na obrzeżach największych z nich tworzono tzw. jurydyki. Były to swego rodzaju dzielnice okalające miasto, które formalnie były administrowane jak odrębne miejscowości. Posiadały swoich burmistrzów, rajców i ławę. Fundowali je magnaci i znamienitsi przedstawiciele duchowieństwa, otrzymując przywileje na wykonywanie określonych prerogatyw królewskich. Targi, karczmy i rzemieślnicy pracujący w jurydykach stanowili konkurencję dla miasta, sprzyjając jego rozwojowi.

Efektywność powyższego rozwiązania doprowadziła do tego, że w XVIII wieku Warszawa posiadała już 14 jurydyk. Prezentowany dokument stanowi przywilej lokacyjny dla jednej z nich – Mariensztatu1. Zgodnie z nim August III Sas w 1762 roku zezwolił generałowi artylerii wojsk litewskich, Eustachemu Potockiemu i jego małżonce Marii z Kątskich Potockiej na założenie „jurydyki swojej przy Wiśle pod Warszawą”. To właśnie współfundatorce Mariensztat zawdzięcza swoją nazwę.

Dokument określa przywileje sądownicze, podatkowe i handlowe z których mogli korzystać fundatorzy. Zgodnie z nimi mieszkańcy przyszłego Mariensztatu mieli prawo trudnić się rzemiosłem, prowadzić wyszynk wina, piwa i gorzałki. Jako dzień targowy ustanowiony został wtorek. Całość opatrzona jest pieczęcią królewską i własnoręcznym podpisem króla.

Published 9 March 2018

Medal za obronę Słowacji we wrześniu 1939 roku

Kiedy rozpocząłem pisać zdanie, że “ostatnio” na aukcji pojawił się medal pamiątkowy za obronę Słowacji we wrześniu 1939 roku zawahałem się, ponieważ od tego czasu minęło już kilka miesięcy. Obecnie, kiedy kończę ten wpis, być może już nawet rok. Z drugiem strony taka okazja nie trafia się często, więc może nie jest to szczególnie długi odcinek czasu. Tym bardziej, że oferta obejmowała medal w komplecie z dyplomem. Takiego zestawu nie pamiętam nawet z wystawy na zamku w Bratysławie, która prezentowała Słowackie ordery i odznaczenia z lat 1939-1945 oraz od 1992 roku do czasów współczesnych.

Medal został ustanowiony rozporządzeniem rządu z 8 maja 1939 roku o wyróżnieniu za bohaterstwo w walce o zabezpieczenie samodzielności narodu Słowackiego i medalu za zasługi w zdobyciu Słowackiej niepodległości. Przyznawany był żołnierzom, cywilom i członkom Gwardii Hlinki za udział w walkach obronnych przeciwko agresji Węgierskiej na Słowację w marcu 1939 roku. W takim wypadku jego nazwa, odnosząca się do obrony Słowacji, była w zupełności uzasadniona. Jednak po wrześniu 1939 roku rozdawanie medalu kontynuowano także osobom zaangażowanym w atak na Polskę. W tym wypadku zwrot obrona Słowacji był już użyty na wyrost. Mieścił się jednak w logice propagandy Republiki Słowackiej. Choć zaatakowała ona Polskę ze względu na sojusz militarny z hitlerowskimi Niemcami, to w propagandzie przedstawiała wejście do Polski jako akt sprawiedliwości dziejowej, który miał doprowadzić do odzyskania należących się Słowacji ziem Spisza.

W celu odróżnienia osób wyróżnionych za kampanię na Polskim Spiszu i Podhalu wprowadzone zostały pewne modyfikacje w wyglądzie odznaczenia. Osoby które posiadały już medal za obronę Słowacji w marcu 1939 roku, a przysługiwało im kolejne takie samo odznaczenie za kampanię wrześniową, otrzymywały brązową blaszkę do przyczepienia na wstążce. Widoczny pomiędzy dwoma gałązkami jodły napis JAVORINA był nawiązaniem do wsi Jaworzyna Tatrzańska. Na Łysej Polanie obok tej wsi znajdowało się przejście graniczne między ówczesną Słowacją a Polską. Było ono czynne także po wojnie i funkcjonowało aż do wejścia w życie obu krajach traktatu z Schengen.

Osobnym zagadnieniem pozostaje pytanie o wygląd medali dla osób, które otrzymały je po raz pierwszy w kampanii wrześniowej. Martin Karasek i Jaroslav Kozak w katalogu Slovenske vyznamenania a odznaky 1938-1945 stawiają tezę, że otrzymały one takie same medale jak odznaczeni wcześniej, wraz z blaszką JAVORINA na wstążce. Według nich wyjątek w tym względzie zrobiono dla żołnierzy armii niemieckiej, którym wręczano medal z odmiennym napisem na rewersie. O ile pierwszy medal nosił dewizę ZA OBRANU SLOVENSKA – V MARCI 1939, o tyle nowy wzór nosił napis ZA OBRANU SLOVENSKA – JAVORINA ORAVA. Pogląd ten uprawdopodabnia przywołana przez nich korespondencja z której wynika, że oba wzory medalu były zamawiane w Kremnickiej mennicy równolegle. Niestety hipoteza ta z pewnością nie jest ścisła, ponieważ znany jest mi medal w pierwszej wersji z blaszką JAVORINA pozyskany przez kolekcjonera wraz z dyplomem bezpośrednio od rodziny niemieckiego żołnierza. Z mojego doświadczenia wynika, że odmiana z napisem JAVORINA ORAVA jest wyraźnie rzadziej spotykana na rynku kolekcjonerskim od swojego pierwowzoru. Ma to swoje potwierdzenie w ilości medali wykonanych do końca października 1939 roku. W tym czasie ministerstwo obrony odebrało 900 medali pierwszego wzoru i zaledwie 100 medali drugiego. Co ciekawe, w tym samym czasie mennica zakończyła już pracę nad 4.000 blaszek JAVORINA, choć nie miała do nich jeszcze gotowych medali. Wstążki były wykonane odrębnie przez skład Fant. Kühmayer S.A. z Bratysławy, który specjalizował się w wyrobach drucianych i ozdobach choinkowych. Jeden z rachunków za wstążki do odznaczeń stanowi ilustrację następnego akapitu.

Ustalenie łącznego nakładu medali obu wzorów nie jest w moim przekonaniu łatwe. Pomimo iż zachowane źródła mówią o zamówieniu 15.000 sztuk w dniu 27 czerwca 1939 roku, to liczba ta nie musi odpowiadać ilości ostatecznie wykonanych egzemplarzy. Mennica oddawała zamówienie partiami, a nadawanie medalu zakończono ostatecznie w dniu 30 listopada 1941 roku. Może o tym świadczyć także relatywnie niska dostępność medalu na rynku kolekcjonerskim. Cena podstawowego wzoru bez blaszki JAVORINA w obecnej chwili nie spada poniżej 500 zł. Tak więc rynek wycenia ten medal znacznie wyżej niż inne obiekty rzeczywiście wykonane w nakładzie rzędu kilkunastu tysięcy sztuk. Z drugiej strony należy pamiętać, że wiele pamiątek związanych z okresem Republiki Słowackiej była niszczona w celu zatarcia niechlubnej przeszłości. Komunistyczne władze Czechosłowacji bardzo źle patrzały na osoby związane z poprzednim reżimem. Właśnie dlatego dyplomy do Słowackich odznaczeń z okresu II Wojny Światowej są rzadsze od nich samych.

 

Published 2 March 2018

karty katalogowe dla medali

Poza dbałością o sposób przechowania pamiątek należy także dbać o prawidłowe opracowanie własnej kolekcji. Przez dłuższy czas miałem problem jak to robić. W internecie funkcjonuje kilka programów komputerowych do archiwizowania zbiorów, ale żaden z nich nie odpowiadał w pełni moim indywidualnym potrzebom. Między innymi dlatego, że zazwyczaj były to programy dedykowane dla konkretnego rodzaju obiektu (np. monet) i dlatego nie odpowiadały wymogom opisu i archiwizacji innych pamiątek. Wreszcie uznałem, że nie ma sensu zamykać całej swojej pracy w programie który z dnia na dzień może przestać być rozwijany. Koronnym przykładem takiej ślepej uliczki jest format DjVu wykorzystywany przez wiele polskich bibliotek cyfrowych, który przestał być rozwijany w 2006 roku. Można przypuszczać, że za kilka a maksymalnie kilkanaście lat cała praca polskich bibliotekarzy i przeznaczone na to nasze środki publiczne okażą się być zmarnowane. W konsekwencji uznałem, że najlepiej będzie postawić na powszechnie stosowany i rozwijany format, który łatwo będzie można wydrukować w czytelnej formie, ale także przekształcić na inne formaty cyfrowe. Z tego względu wybrałem darmowy program OpenOffice i format zapisu plików w formacie ODT.

Jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego! Wychodząc z takiego założenia postanowiłem opracować karty katalogowe dla każdego typu obiektu jaki może się znaleźć w mojej kolekcji. Zadanie okazało się nie być takie proste jak początkowo sądziłem. Jako pierwsze udało mi się opracować karty katalogowe dla medali i dokumentów potwierdzających nadania wyróżnień. Poniżej załączam wzór pierwszej z nich. Może komuś z Państwa się przydadzą. Chętnie poznam też Państwa ewentualne spostrzeżenia i uwagi do tego wzoru karty katalogowej, jeśli można go jakoś poprawić.

karta katalogowa medalu – przykład wypełnienia

karta katalogowa medalu – wzór ODT

Published 23 February 2018

Medal Wzrostowi Rękodzieł plagiatem?

Opisywałem swego czasu falsyfikat medalu z dewizą Wzrostowi Rękodzieł, który został wykonany na wzór i podobieństwo pierwotnego medalu. Okazuje się jednak, że do pewnego stopnia można kwestionować także oryginalność artystyczną pierwowzoru. Na rewersie medalu widoczny jest kartusz z przywołaną wcześniej dewizą. Pod nim Polonia z rogiem obfitości oparta o tarczę na której widoczny jest orzeł. Prawą ręką wskazuje na słońce wschodzące za wzgórzem, pod którym posadowiony jest budynek. Na pierwszym planie widać różne przedmioty symbolizujące poszczególne rzemiosła. Dolna część pola rewersu odcięta jest cięciwą, poniżej której znajduje się data pierwszej wystawy. Ta strona medalu rytowana była przez medaliera Mennicy Warszawskiej Karola Baerenda, którego inicjał dyskretnie schowany jest nad prawnym końcu cięciwy dzielącej pole rewersu. Późniejsza wersja tej strony medalu, charakteryzująca się przede wszystkim brakiem daty pod cięciwą, rytowana była już przez Gotfryda Majnerta. Zmiana autora rewersu związana była prawdopodobnie ze śmiercią pierwszego z wymienionych medalierów.

Początkowo sądziłem, że wzór rewersu inspirowany był wcześniejszym medalem autorstwa Ksawerego Stuckharta wybitym na otwarcie huty Aleksandra I w Białogonach. Rewers tego medalu przedstawia kartusz z dewizą “I kruszcom Polski zajaśniało słońce”. Pod nim znajduje się słońce wschodzące za wzgórzem. Na pierwszym planie widoczny jest budynek huty, pod którym część pola odcięta jest cięciwą. W tym miejscu widoczny jest napis “Huta Aleksandra w Białogonach 1817”. Nawiązanie wydawało mi się bardzo czytelne.

Tak było aż do końca stycznia tego roku, kiedy na aukcji u Kuenkera zobaczyłem medal upamiętniający podpisanie deklaracji z Pilnitz w sierpniu 1791 roku. Co prawda znałem go wcześniej, ponieważ spotkanie w Pilnitz dotyczyło między innymi spraw polskich i w związku z tym medal włączany jest do kategorii medali związanych z Polską, ale nigdy wcześniej nie skojarzyłem go z trzydzieści lat późniejszym medalem dotyczącym wystaw rzemiosła i rękodzieła. Dopiero teraz zauważyłem uderzające podobieństwo. Kompozycja została przez Karola Baerenda niemal dosłownie przeniesiona z wcześniejszego medalu. Szczególnie uderzające jest podobieństwo pierwszoplanowej postaci. Swego czasu rozmawiałem z jednym ze znajomych kolekcjonerów na temat korony umieszczonej na głowie Polonii. Z rozmiaru i jakości rysunku korony wnioskował on, że być może był to element dodany na późniejszym etapie projektowanie kompozycji rewersu. Jeśli spojrzy się na pierwowzór medalu to wyraźnie widać, że korona od samego początku miała być mała. Jej nieporadność raczej należy wiązać z brakiem umiejętności warszawskiego medaliera. Na niedostatki w tym względzie wskazuje także twarz i przykrótka prawa ręka postaci. Reputację autora ratuje jedynie pięknie wykonany orzeł na tarczy.

 

 

 

Published 16 February 2018

Uwagi o liście osób odznaczonych “Parasolem”

Jedną z ciekawszych i bardziej symbolicznych odznak pamiątkowych z okresu poprzedzającego wybuch drugiej Wojny Światowej jest tak zwany “Parasol”. Odznaka zyskała takie określenie ze względu na charakterystyczny kształt ośmioramiennej gwiazdy umieszczonej w jej centralnym punkcie. Wygląda on jak otwarty parasol postrzegany z lotu ptaka. Inna brzmiąca oficjalnie nazwa to znaczek oficerski Związków Strzeleckich. Nazwa ta ewoluowała w późniejszym okresie ze znaczka do bardziej poważnie brzmiącego znaku. Wydaje się, że ustalenie listy osób uprawnionych do jego noszenia powinno być proste, właśnie ze względu na znaczenie jakie posiadał sam znak. Był swego rodzaju symbolem legionowego szlachectwa, a przynajmniej musiał być niewątpliwym powodem do dumy.

Dlatego zaskoczyło mnie, że tak trudno dziś jednoznacznie określić listę osób odznaczonych „Parasolem”. Wacław Lipiński podaje za nieoznaczonymi dokumentami Archiwum Wojskowego Biura Historycznego 66 nazwisk. Według jego relacji list składa się z nazwisk osób, które Józef Piłsudski miał wyróżnić znakiem jako Komendant Główny Polskich Drużyn Strzeleckich.

Barzykowski Zbigniew
Biernacki Stefan
Biernacki Wacław
Biłyk Alfred
Brzezina Ottokar
Burhardt Stanisław
Dunin Roman
Endel Leopold
Fabrycy Kazimierz
Fleszar Albin
Furgalski Tadeusz
Gąsiorowski Janusz
Głuchowski Janusz
Górski Jan
Grudziński Franciszek
Iwanicki Jan
Januszajtis Marjan
Jarnuszkiewicz Czesław
Jaworowski Rajmund
Karwacki Zygmunt
Kasprzycki Tadeusz
Kelm-Koperczyński Juljan
Kędzierski Władysław
Koc Adam
Kossakowski Tadeusz
Krynicki Stanisław
Kuczyński Zygmunt
Kukiel Marjan
Kunc Bogusław
Łuczyński Aleksander
Łukoski-Orlik
Machajski Mieczysław
Machowicz Stanisław
Monasterski Tadeusz
Nehring Aleksy
Neugebauer Mieczysław
Ołdakowski Jerzy
Ostrowski Antoni
Piątek-Herwin Kazimierz
Piskor Tadeusz
Prażmowski-Belina Władysław
Protasewicz Leon
Prystor Aleksander
Przyjałkowski Zdzisław
Raczyński Włodzimierz
Rybka Józef
Rydz-Śmigły Edward
Skwarczyński Stanisław
Sladki Jerzy
Słoniowski Modest
Sosabowski Stanisław
Sosnkowski Kazimierz
Stachiewicz Juljan
Stokowski Stefan
Tarczyński Tadeusz
Tessaro Stanisław
Tokarzewski Michał
Tomaszewski Aleksander
Trojanowski Mieczysław
Warski Ryszard
Wieczorkiewicz Wacław
Wilczyński Józef
Wilk Władysław
Zamorski Kordjan
Zwierzyński Stanisław
Żuliński Tadeusz

Panteon Polski nr 46/47 z 1928 roku podaje, że znak otrzymało 60 osób. W tym 34 wywodziły się ze Związku Strzeleckiego, a 26 z Drużyn Strzeleckich. Jednocześnie cytuje rozkaz oficerski z 25 lipca 1916 roku, w którym przedstawione są nazwiska osób odznaczonych w ramach Drużyn Strzeleckich. Pokrywają się one w większości z listą W. Lipińskiego, uzupełniając ją o nazwisko Mieczysława Hachajskiego oraz Michała Żymierskiego. Pominięcie tego drugiego można tłumaczyć jego degradacją.

Z całą jednak pewnością, nawet po uzupełnieniu lista ta nie jest pełna. Dowodzi temu zachowany materiał ikonograficzny. Znak widoczny jest na przedwojennych zdjęciach oficerów nie wymienionych na powyższej liście. Jego znaczenie i rozpoznawalność były na tyle duże, że jego nadużywanie było by łatwo zauważone. Poza tym trzeba pamiętać, że znam miał przysługiwać osobom, które uzyskały stopień oficerski na kursach Związku Walki Czynnej i Polskich Drużyn Strzeleckich. Jeśli prześledzimy listę absolwentów kursu wyższego szkoły ZWC zauważymy przynajmniej piętnaście nazwisk, których brak na liście W. Lipińskiego.

Bałaban Romuald
Dłużniakiewicz Janusz
Dobaczewski Eugenjusz
Grot Leon
Gruegel Bolesław
Grzybowski
Jarząbkiewicz Leon
Krotke Gustaw
Lelek Stefan
Możdżeń Kazimierz
Paszkowski Henryk
Sikorski Władysław
Skwarczyński Adam
Sulkiewicz Michał
Wiśniewski Józef

Przedstawiona lista była by zapewne dłuższa gdyby udało się rozszyfrować pseułdonimy 12 absolwentów, których prawdziwej tożsamości nie udało mi się ustalić. Nie udało mi się także dotrzeć do listy absolwentów pozostałych kursów wyższych. Można przyjąć, że one także uzupełniały by listę uprawnionych do otrzymania znaku.

Na podstawie zachowanych zdjęć stwierdzić można, że znak nosił także płk Henryk Bagiński. Był on instruktorem szkoły podchorążych Polskich Drużyn Strzeleckich, a później komendantem okręgu lwowskiego PDS. Jego prawo do noszenia znaku raczej nie było kwestionowane, skoro nosił go przy mundurze przez cały okres służby w okresie międzywojennym oraz w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. W konsekwencji można postawić hipotezę, że znak przysługiwał także innym instruktorom szkoły podchorążych PDS. Patrząc na ten krąg (przypuszczalnie) uprawnionych, należy zwrócić uwagę, że Janusz Gąsiorowski, Marjan Januszajtis, oraz Mieczysław Naugebauer znajdują się na liście W. Lipińskiego. Pozostałe nazwiska poza Henrykiem Bagińskim ustalone na podstawie tego klucza to Bolesław Biskupski i Kazimierz Kreiter. Gdyby jednak przyjąć, że Henryk Bagiński otrzymał znak ze względu na to, że był komendantem okręgu lwowskiego PDS, to obok niego otrzymał by go jeszcze Juliusz Ulrych. W takim wypadku znak niekoniecznie przysługiwał by Biskupskiemu i Kreiter.

W swojej pracy doktorskiej A. Wojtaszek podaje biogram gen. Mieczysława Dąbkowskiego informując w nim, że był on odznaczony „odznaką oficerską >>parasol<<”. Informacji tej zdają się nie potwierdzać zachowany materiał ikonograficzny. Nie udało mi się bowiem dotrzeć do zdjęć gen. Dąbkowskiego ze znakiem przypiętym do munduru. Należy jednak zaznaczyć, że były to zdjęcia z okresu drugiej połowy lat dwudziestych i późniejsze, kiedy noszenie znaku nie było tak popularne. Należy też zaznaczyć, że informacje o przyznaniu znaku „Parasola” są w pracy A. Wojtaszka dość wyrywkowe. Z pośród prezentowanych tam sylwetek jako oznaczonych znakiem podaje on jedynie gen. Dąbkowskiego, Kukiela i Tokarzewskiego. Przyjmując, że gen. Dąbkowski znak otrzymał, jak podaje to A. Wojtaszek, należy zastanowić się nad podstawą takiego oznaczenia. Gen. Dąbkowski był wykładowcą na kursach ZWC. W tym na pierwszym kursie niższym organizowanym u zarania działalności tej organizacji. Z pośród grona wykładowców tego kursu na liście W. Lipińskiego nie figurują:

Dąbkowski Mieczysław
Gorzechowski Jan
Możdżen Kazimierz
Piłsudski Józef
Sikorski Władysław

W grupie ostatnich pięciu nazwisk z pewnością znak posiadał Józef Piłsudski. Trudno powiedzieć z jakich względów nie figuruje on na liście W. Lipińskiego. W końcu wiedza o tym, że komendant był wyróżniony znakiem była powszechna. Nie umieszczenie jego nazwiska na liście publikowanej przed wojną mogło być potraktowane wręcz jako nietakt. Wojciech Moś podaje w swojej publikacji na temat odznak pamiątkowych szkół wojskowych, że znak otrzymało w 1915 roku z rąk Józefa Piłsudskiego 73 oficerów. Nie podaje jednak nazwisk tych oficerów. Nie wiadomo też, czy była to ostateczna i pełna lista odznaczonych.

Published 2 February 2018

Projekty banknotów 20 i 50 złotych z 1925 roku

Punktem wyjścia do napisania tego wpisu był dyplom oferowany przez Dom Aukcyjny Artissima. Stanowił on potwierdzenie uzyskania przez Zygmunta Kamińskiego medalu srebrnego na międzynarodowej wystawie sztuki dekoracyjnej i wzornictwa w Paryżu w 1925 roku. Była to wystawa szczególna, ponieważ stanowiła podsumowanie nowego trendu w sztuce. Wziął on zresztą swoją nazwę od skrótu francuskiej nazwy tej ekspozycji i do dziś znany jest na całym świecie jako art deco (arts decoratifes). Dyplom wykonany był w technice litografii, a miejsce na nazwisko laureata i podpisy uzupełniane tuszem. Zaskakująca jest wielkość dyplomu, którego wysokość przekracza pół metra. Jest to rozmiar zupełnie nietypowy dla grafiki, a nawet nieco większy od standardowego wymiaru obrazów olejnych. Patrząc jednak na jego bogactwo graficzne, można śmiało powiedzieć, że sam w sobie stanowi odrębne dzieło sztuki. Jego twórcą był Gustave Louis Jaulmes, urodzony w 1873 roku szwajcarski artysta i architekt. Jego prace cieszyły się sporym uznaniem jeszcze za życia i był zaproszony do wielu ważnych projektów artystycznych. Tak prywatnych jak i publicznych. Do jednej z ciekawszych jego prac można zaliczyć dekorację sali dla Muzeum Augusta Rodin w której eksponowana była rzeźba Pocałunek oraz dekoracje dla liniowca oceanicznego Île de France. Gustava Jaulmes poruszał się swobodnie nie tylko grafice i projektowaniu wnętrz, ale także w malarstwie, tkactwie i projektowaniu mebli. Bez wątpienia można powiedzieć, że był artystą wszechstronnym.

W przeciwieństwie dla wielu innych medali nagrodowych z wystaw sztuk pięknych czy rzemiosła, te z wystawy paryskiej były anonimowe. Nazwisko zwycięzcy widoczne było tylko na dyplomie. Wysokość, jak też szerokość ośmioboku wynosiła 6 cm. Tak więc podobnie do dyplomu, nie należał do najmniejszych w swojej kategorii. Ponieważ medal bity był w srebrze, jego waga wynosiła przeszło 100 gram. Autorem nagrody był medalier Pierre Turin. Jako ciekawostkę można dodać, że Turin był nie tylko autorem medalu na wystawę w 1925 roku, ale także jego laureatem. Jego najsłynniejszymi pracami były wzory monet 10 i 20 frankowych z nowym modelem głowy Marianny.

Wróćmy jednak do medalu dla Zygmunta Kamińskiego. Otrzymał go za projekty dwóch banknotów. Pierwszy z nich o nominale 50 złotych został wprowadzony do obiegu już w 1925 roku. Drugi o nominalne 20 złotych wprowadzono do obiegu w roku następnym. Choć oba projekty utrzymane są w identycznej stylistyce i na obu przedstawiono żniwiarkę i Merkurego w identycznych pozach, to nie trudno znaleźć także przysłowiowe pięć szczegółów którymi się różnią. Najważniejszy z nich to kolorystyka. Ta którą można zobaczyć na załączonych zdjęciach nie odpowiada kolorystyce jaką banknoty posiadały w druku. Wynika to z faktu, że przedstawione ilustracje stanowią wydruki próbne banknotów. Potwierdza to między innymi brak podpisów Prezesa, Naczelnego Dyrektora i Skarbnika Narodowego Banku Polskiego. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że projekt banknotu 20-złotowego nosi datę planowanej emisji “1 marca 1926 r.”, choć nie ulega najmniejszej wątpliwości, że powstał jeszcze w 1925 roku.

Poza tym przedstawione wydruki próbne banknotów 20 i 50 złotych, które licytowane były na 2 aukcji Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka, posiadają jeszcze jedną cechę, która odróżnia je od późniejszych emisji obiegowych. Jest nią podpis autora projektu umieszczony poniżej prawej strony dolnej krawędzi. Na wydruku próbnym banknotu 50-złotowego widoczne jest jeszcze oznaczenie drukarni E. Gaspé w Paryżu. Kryła się za nią drukarnia Eugèna Gasperiniego, który jako przydomka używał skróconej formy nazwiska. Jego atelier wykonywało próbne wydruki banknotów także dla innych krajów. W tym oczywiście dla Francji i jej kolonii oraz dla zaprzyjaźnionej z Polską w tamtym czasie Rumunii, czy nieco egzotycznego Libanu. W zasadzie można by poprzestać na tym opisie, gdyby nie jedno intrygujące pytanie. Po co na wydruku próbnym oznaczenie autora, które nie miało się znaleźć na ostatecznej wersji banknotu? Być może te albo analogiczne próby kolorystyczne były wykonane przez Zygmunta Kamińskiego nie tylko po to aby ustalić ostateczny wygląd nowych nominałów, ale także po to aby posłużyć się najciekawszymi wydrukami na wystawie, za którą otrzymał omawiany medal.

Posts navigation

Older posts
Newer posts
Search for:

Najnowsze wpisy

  • Z twarzy podobny zupełnie do nikogo
  • W numizmatyce widzisz tyle, ile wiesz
  • Medal Towarzystwa Jabłonowskiego
  • Kartofel wrócił
  • Wszystko jest iluzją

Najnowsze komentarze

  • Lucyna on Wszystko jest iluzją
  • Sławek on Wszystko jest iluzją
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Gorący kartofel za 160.000 PLN
  • Kartofel wrócił – skelnik.pl on Jak stracić 10.000 euro przez nieuwagę?
  • Na naszej Aukcji X – Falerystyka | on Odznaka pamiątkowa Szkoły Podchorążych Piechoty

Archiwum wpisów

  • June 2024 (1)
  • February 2024 (2)
  • August 2023 (1)
  • July 2023 (1)
  • June 2023 (1)
  • January 2023 (1)
  • September 2022 (2)
  • August 2022 (4)
  • July 2022 (3)
  • June 2022 (1)
  • February 2022 (2)
  • January 2022 (4)
  • December 2021 (3)
  • November 2021 (1)
  • April 2021 (3)
  • February 2021 (1)
  • January 2021 (3)
  • September 2020 (1)
  • June 2020 (4)
  • May 2020 (5)
  • April 2020 (6)
  • March 2020 (4)
  • February 2020 (1)
  • January 2020 (3)
  • December 2019 (1)
  • November 2019 (1)
  • October 2019 (3)
  • September 2019 (4)
  • August 2019 (1)
  • July 2019 (2)
  • May 2019 (4)
  • April 2019 (3)
  • March 2019 (2)
  • February 2019 (2)
  • December 2018 (2)
  • July 2018 (3)
  • June 2018 (3)
  • May 2018 (4)
  • April 2018 (6)
  • March 2018 (5)
  • February 2018 (5)
  • January 2018 (5)
  • December 2017 (4)
  • November 2017 (5)
  • October 2017 (6)
  • September 2017 (6)
  • August 2017 (4)
  • July 2017 (3)
  • June 2017 (9)
  • May 2017 (1)
  • April 2017 (1)
  • January 2017 (4)
  • December 2016 (6)
  • November 2016 (4)
  • October 2016 (1)
  • September 2016 (2)
  • August 2016 (1)
  • July 2016 (7)
  • May 2016 (6)
  • April 2016 (7)
  • March 2016 (12)
Copyright © 2025 Julian M. Skelnik. All rights reserved.